Prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew oświadczył, że jeśli skonfliktowana z jego państwem Armenia pozostanie na obecnym kursie politycznym, możliwe będzie zawarcie pokoju.

Deklarację taką Alijew wypowiedział w czasie niedzielnego spotkania z mieszkańcami rejon laczyńskiego. To rejon oddzielający uznane międzynarodowo terytorium Armenii od kontrolowanej przez Ormian części Górskiego Karabachu. Przez rejon ten, zgodnie z porozumieniami rozejmowymi z 2020 r., wiedzie też jedyna droga łącząca oba regiony, która od miesięcy jest blokowana przez Azerbejdżan – rzekomych działaczy ekologicznych.

“Teraz, gdy Armenia uznała już naszą integralność terytorialną, praktycznie nie ma już żadnej poważnej przeszkody dla zawarcia traktatu pokojowego. Jestem pewien, że traktat pokojowy może zostać podpisany w najbliższej przyszłości” – słowa Alijewa zacytowała agencja informacyjna TASS. Uznał on, że traktat może zostać podpisany jeśli sąsiad “ponownie nie zmieni swojego stanowiska”.

Jednocześnie Alijew podkreślił, że nawet jeśli umowa nie zostanie podpisana, Azerbejdżan nie będzie miał z tego powodu żadnych problemów. “Bo jesteśmy mocną stroną, mamy mocną pozycję przy stole negocjacyjnym, mamy mocne pozycje na granicy. Nawet jeśli nie zostanie podpisana umowa pokojowa, będziemy żyć w komfortowych i bezpiecznych warunkach” – powiedział prezydent.

Ormianie i Azerbejdżanie są skonfliktowani od ponad wieku. Po walkach w czasie krótkotrwałej niepodległości ich państw w latach 1918-1920, konflikt rozgorzał na nowo o region Górskiego Karbachu – zamieszkany przez Ormian, ale przyporządkowany przez władze radzieckiego do Azerskiej SRR. Pod koniec lat 80 XX wieku Ormianie podjęli działania secesyjne. W latach 1990-1994 w krwawej wojnie Ormianie, przy wsparciu władz Armenii obronili swoją niezależność od Baku, jednak państwowość Republiki Górskiego Karabachu nie jest uznawana przez żadne państwo na świecie. Przez lata na granicy między obszarami kontrolowanymi przez tę republikę i władze w Baku trwał konflikt zbrojny niskiej intensywności.

Czytaj także: Etniczna mina pod Związkiem Radzieckim – źródła wojny w Górskim Karabachu

Górski Karabach utrzymuje ścisłe związki z Armenią, która wspierała go politycznie, militarnie i ekonomicznie. Były prezydent i premier Armenii Serż Sarkisjan wywodzi się Górskiego Karabachu, w czasie wojny o jego niezależność, w latach 1992-1993 był ministrem obrony nieuznawanej republiki. Podobną drogę przeszedł inny przywódca Górskiego Karabachu Robert Koczarjan, który był prezydentem Armenii przed Sarkisjanem, a obecnie jest jednym z liderów opozycji przeciwko Paszynianowi.

27 września 2020 konflikt karabaski ponownie eskalował do postaci pełnowymiarowej wojny. Azerbejdżan rozbił w niej obronę Ormian. Interwencja Rosji sprawiła, że w nocy z 9 na 10 listopada 2020 roku Armenia przy mediacji zawarła porozumienie rozejmowe z Azerbejdżanem, które jest gwarantowane przez Moskwę. Zawiera ono decyzje niekorzystne dla Ormian w Górskim Karabachu. Wszystkie rejony wokół regionu, które Ormianie kontrolowali od początku lat 90 przeszły pod kontrolę Baku, tak jak i około jednej trzeciej nieuznawanej Republiki Górskiego Karabachu z miastem Szuszą. Pozostała w rękach Ormian część Górskiego Karabachu została przekazana pod kontrolę rosyjskich sił rozjemczych. Armenia zobowiązała się przy tym zapewnić Azerbejdżanowi niezakłóconą komunikację przez swoje terytorium z jego eksklawą – Nachiczewańską Republiką Autonomiczną, co Baku interpretuje jako prawo do posiadania eksterytorialnego korytarza przez południową prowincję Armenii – Sjunik.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Po zwycięskiej dla Baku wojnie w Górskim Karabachu 2020 r. azerbejdżańscy żołnierze zaczęli kwestionować także międzynarodowo uznane granice Armenii właściwiej, które w części nie są delimitowane. W 2021 r. dochodziło do wkraczania Azerbejdżan na jej terytorium i do lokalnych starć. 1 sierpnia doszło do kolejnych ataków wojsk Azerbejdżanu na stanowiska karabaskich Ormian. Jeszcze poważniejsze ostrzały i wypady na terytorium Armenii miały miejsce w połowie września.

Wobec bierności Rosji pałeczkę podjęły USA. Przewodnicząca Izby Reprezentantów Nancy Pelosi odwiedziła we wrześniu Erywań i potępiła ataki Azerbejdżanu. Później premier Armenii stwierdził, że opowiada się za przedłużeniem stacjonowania rosyjskich sił rozjemczych w Górskim Karabachu nawet o 20 lat. Moskwa zaś częściowo odzyskała inicjatywę kiedy to w czasie październikowego spotkania w Soczi z prezydentem Rosji, Paszynian i prezydent Azerbejdżanu Ilham Alijew podkreślili rolę rosyjskiego kontyngentu rozjemczego w Górskim Karabachu.

Jednak u schyłku zeszłego roku jego żołnierze okazali się niezdolni do odblokowania korytarza prowadzącego z kontrolowanej przez Ormian Górskiego Karabachu do Armenii.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Paszynian od dłuższego czasu dawał do zrozumienia, że jest gotowy do oficjalnego uznania spornego regionu za część Azerbejdżanu. Wywoływało to burzliwe protesty w jego kraju. W czwartek po spotkaniu z Alijewem i Władimirem Putinem w Moskwie armeński premier zadeklarował, że jego kraj jest gotowy do formalnego uznania integralności terytorialnej Azerbejdżanu.

tass.ru/kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply