Premier Mateusz Morawiecki wyraźnie denerwował się krytyką, że jego rząd przyjmuje za dużo imigrantów i prosił współpracowników o pomoc w zorganizowaniu pro-repatriacyjnego wydarzenia. Tak wynika z domniemanych maili ze skrzynki Michała Dworczyka. Przy okazji korespondencja odsłania też kulisy późniejszej nowelizacji ustawy o Karcie Polaka, w tym pomysły ściągania do Polski Polaków z Kresów.
W sieci pojawiły się nowe, domniemane e-maile wykradzione z prywatnej skrzynki szefa KPRM, Michała Dworczyka. To najwyraźniej część korespondencji premiera Mateusza Morawieckiego ze swoim bliskim otoczeniem.
Rzekomy mail pochodzi z 11 września 2018 roku, miał zostać wysłany przez premiera Mateusza Morawieckiego z jego służbowego konta email. Dodajmy, że trwała wówczas kampania przed wyborami samorządowymi.
Przeczytaj: Afera mailowa: Dworczyk w korespondencji z premierem przyznał, że USA traktują Polskę „jak jakiś bantustan”
W mailu szef rządu skarży się, że jest atakowany w sieci za to, że „de facto przyjmujemy za dużo imigrantów”, w tym z Azji. „Jedna z bardzo szeroką zasięgowych akcji na nazwy zamiast imigranta weź repatrianta, czy jakoś tak” (pis. oryg. – red.] – czytamy w wiadomości. Chodziło najpewniej o akcję społeczną, z jednej strony wyrażającą sprzeciw wobec ściągania do Polski imigrantów, głównie z krajów muzułmańskich i z Azji, a z drugiej strony akcentującą potrzebę sprowadzenia do Polski repatriantów, np. z Kazachstanu.
Przeczytaj: Wicepremier Morawiecki chce ściągnąć do Polski kilkaset tys. pracowników z Ukrainy
Morawiecki miał twierdzić w wiadomości, że jego rząd od dwóch lat prowadzi „realne działania” w sprawie repatriacji. Zaproponował, żeby na kolejny dzień zorganizować jakąś akcję pokazową w Kancelarii Premiera, żeby medialnie pokazać, że jego rząd aktywnie działa na polu repatriacji.
„(…) miałby prośbę żeby jutro zaprosić do KPRM kilka rodzin i zrobić taki widoczny znak że robimy dużo w tym zakresie” – napisał. Sprecyzował, że może to być jakaś rodzina lub rodziny repatriantów z Kazachstanu, „albo może jeśli jest jakaś szkoła w Warszawie albo w pobliżu gdzie dzieci uczą się języka polskiego to też mógłbym tam podjechać”.
Do maila Morawiecki załączył argumenty i rady podesłane przez „kolegę Marczuka”. Chodzi o Bartosza Marczuka, niegdyś dziennikarza „Rzeczpospolitej” i eksperta Instytutu Sobieskiego, a później, do listopada 2018 roku, wiceministra Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej w gabinecie premier Beaty Szydło i pierwszym rządzie Morawieckiego. Marczuk dał się poznać m.in. jako wyraźny zwolennik masowej imigracji zarobkowej, w tym sprowadzania do Polski pracowników z Ukrainy.
Zdaniem Marczuka, rządzący, wypowiadając się na temat imigracji, powinni używać kolejno następujących argumentów. Radził, żeby przede wszystkim akcentować, że dla rządu najważniejsze jest, by Polacy nie wyjeżdżali z kraju i stąd prowadzi „odważną politykę społeczną”, jak np. program 500+ oraz, że Polska musi zabiegać o powrót emigrantów.
Co ważne, ówczesny wiceminister radził podkreślać, że rząd musi zabiegać o to, żeby „do kraju wrócili Rodacy o polskich korzeniach”, po czym wskazuje na repatriację i… posiadaczy Karty Polaka. To oznaczało de facto promowanie idei depolonizacji Kresów i ściągania do kraju Polaków z Ukrainy, Białorusi, Litwy czy Łotwy, gdzie są autochtoniczną mniejszością narodową. Co więcej, Marczuk sugerował rozszerzenie Karty Polaka o kraje Ameryki Południowej, licząc najpewniej na ściągnięcie w ten sposób części z milionów osób polskiego pochodzenia, żyjących np. w Brazylii czy Argentynie.
Ponadto, Marczuk zalecał akcentowanie programów aktywizacji osób bezrobotnych celem uzupełnienia luk na rynku pracy. W punkcie piątym napisał: „Jeśli imigracja, to tylko z bliskich nam kulturowo krajów (m.in. sprawdzeni imigranci ze Wschodu), ale na naszych warunkach (wiek, wykształcenie, doświadczenie na rynku pracy), z zachowaniem bezpieczeństwa, nie masowo, w ściśle kontrolowany sposób”. Dodajmy, że w tamtym czasie imigracja zarobkowa z Ukrainy już miała masowy charakter i w praktyce nie była w żaden sposób kontrolowana.
Na koniec Bartosz Marczuk dodał, że w kontekście imigracji zarobkowej z Azji rząd nie powinien oficjalnie na to przyzwalać, poza wyjątkami w postaci „wysokiej klasy specjalistów”, jak lekarze czy informatycy. Zastrzegł jednak, żeby o tym punkcie w oficjalnych wystąpieniach „najlepiej nie wspominać wcale”.
PRZECZYTAJ: Tykająca bomba masowej imigracji z Ukrainy
Na mail odpowiedział szef KRPM, Michał Dworczyk. Na wstępie zaznaczył, że „jeśli chodzi o te działania na rzecz repatriantów, to powiedzmy sobie szczerze – szału nie ma”. Wyjaśnił, że najwięcej osób przyjeżdża osiedlić się w Polsce na stałe w oparciu o znowelizowaną w 2016 roku ustawę o Karcie Polaka. Następnie zaproponował, żeby premier odwiedził liceum polonijne, w którym uczy się około 120 dzieci z Kresów i Kazachstanu. Podkreślił, że „za czasów [szefa MSZ Radosława] Sikorskiego” szkołę chciano zlikwidować, ale „za naszych czasów odżyła”.
Przeczytaj: Twórcy Karty Polaka przyznają: nowelizacja ustawy przyczyni się do depolonizacji Kresów
„Te dzieciaki mówią z ładnym kresowym akcentem, chcą w Polsce zostać na stałe, mogą to zrobić dzięki naszej polityce. Mateusz [Morawiecki – red.] może się tam pojawić przekazując środki z rezerwy ogólnej na wyposażenie placówki. Następnie konferencja prasowa, na której PMM ogłosi kolejną nowelizację ustawy o Karcie Polaka. (…) Teraz dodajemy kraje Ameryki Południowej” – napisał Dworczyk. Zaznaczył też, że np. w samej Brazylii mieszka około 2 mln osób polskiego pochodzenia, z których część chce wrócić do Polski, m.in. z uwagi na niski standard życia w tamtym kraju. Powołuje się też na prośbę tamtejszej Polonii o rozszerzenie na nich zakresu Karty Polaka.
„PMM wychodzi i mówi, że właśnie nowelizujemy ustawę, otwieramy im drogę do Macierzy, bo nasi rodacy są dla nas najważniejsi itd.” – dodał Dworczyk. Przyznał zarazem, że temat imigracji „rzeczywiście rozgrzewa sieć”.
Rzekomy mail Dworczyka został skierowany m.in. do Piotra Matczuka (szefa Centrum Informacyjnego Rządu), europosła PiS Tomasza Poręby, Piotra Agatowskiego (rzekomy nieoficjalny doradca PiS i Andrzeju Dudy w sprawach PR) czy Anny Gembickiej, asystentki Morawieckiego.
Czytaj także: Afera mailowa: kolejne kulisy działań rządu i „planu Morawieckiego dla Białorusi”
Od 2019 roku, po znowelizowaniu ustawy o Karcie Polaka, dokument został rozszerzony na wszystkie kraje świata nie dotyczy już tylko, jak dotąd, krajów byłego ZSRR.
We wrześniu 2020 roku szef KPRM Michał Dworczyk poinformował, że rząd rozpoczyna prace nad ułatwieniem osiedlania się w Polsce wszystkich potomków mieszkańców I i II Rzeczypospolitej, którzy deklarują związek z Polską. Otwiera to drogę do masowego osiedlania w Polsce etnicznych Ukraińców czy Białorusinów.
Czytaj więcej:Rząd chce osiedlać Ukraińców i Białorusinów w Polsce, pod pretekstem „deklarowania związku z Polską”
Należy tu zaznaczyć, że niespełna rok wcześniej Michał Dworczyk otwarcie przyznał, że „zmieniła się koncepcja” Karty Polaka i po wprowadzonych przez PiS zmianach, Karta ma służyć jej posiadaczom do opuszczania Kresów i osiedlania się w Polsce, gdyż okazało się, że „repatriacja nie działa”.
Portal Kresy.pl opracował ekspertyzę, wykazując, że filozofią leżącą u podstaw nowelizacji ustawy o Karcie Polaka za rządów PiS jest ostateczna depolonizacja Kresów. Przygotowywane wówczas i wprowadzone zapisy mają na celu premiowanie obywatelstwem jedynie tych Polaków, którzy zdecydują się opuścić Kresy. O ile wcześniej akcentowano, że miałaby ona służyć podtrzymaniu i wspieraniu Polaków i polskości poza granicami kraju, szczególnie na Kresach, o tyle wprowadzane przez PiS od 2016 roku zmiany wyraźnie sprzyjają migracji Polaków do Polski, przyczyniając się do odpływu szczególnie polskiej młodzieży, a efekcie do depolonizacji Kresów. Swego czasu przyznał to zresztą w rozmowie z portalem Kresy.pl sam Michał Dworczyk – współtwórca Karty Polaka oraz główny inicjator i promotor wprowadzania w niej zmian w ostatnich latach. Już w 2016 roku mówił, że spodziewa się, iż młodzi Polacy zaczną opuszczać Kresy. Działacze kresowi alarmowali, że doprowadzi to do ich faktycznej depolonizacji.
„Część posiadaczy Karty Polaka nie ma nic wspólnego z polskością, poza tym, że kiedyś jakiś ich przodek miał polskie obywatelstwo. Trzeba się zastanowić, czy to jest Karta Polaka, czy „Karta Potomka Byłego Obywatela II RP”. Bo tak właściwie obecnie jest, co sprzyja depolonizacji Kresów. A chodzi o to, żeby wzmocnić żywioł polski tam, na miejscu. Wspierać ich za to, że są i chcą być Polakami” – mówił w rozmowie z portalem Kresy.pl dr Robert Wyszyński.
PRZECZYTAJ KONIECZNIE: Dr Wyszyński: Karta Polaka nie działa
Na początku tego roku prezydent Andrzej Duda podpisał kilka ustaw, w tym ustawę z dnia 17 grudnia 2021 roku o zmianie ustawy o cudzoziemcach oraz niektórych innych ustaw. Wprowadza ona bardzo duże ułatwienia dla legalnego zatrudniania w Polsce pracowników ze Wschodu, głównie Ukraińców, a także Białorusinów czy Gruzinów. De facto, otwiera ona Polskę na masową migrację zarobkową ze Wschodu.
Przypomnijmy, że przyjęta przez Sejm nowelizacja wprowadza znaczące ułatwienia dla zatrudniania w Polsce pracowników ze Wschodu, głównie Ukraińców, a także Białorusinów. Wydłużono im z 6 do 24 miesięcy możliwość pracy na zwykłe oświadczenie od pracodawcy. Ponadto, zniesiony zostanie tzw. 12-miesięczny „okres rozliczeniowy”. To oznacza, że obcokrajowca będzie można zatrudnić bez przerwy na podstawie kolejnych oświadczeń. Wprowadzone zmiany dotyczą obywateli sześciu państw: Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Rosji i Ukrainy. Dodatkowo, firmy uznane przez rząd za strategicznie ważne dla gospodarki i chcące zatrudniać obcokrajowców będą miały w tym pierwszeństwo.
Przeczytaj więcej: Duże ułatwienia w zatrudnianiu imigrantów ze Wschodu. Sejm przyjął nowelizację
Wcześniej pisaliśmy, że rząd Mateusza Morawieckiego przyjął projekt nowelizacji ustawy o cudzoziemcach i niektórych innych ustaw, przygotowany przez MSWiA, mający zliberalizować procedury legalizacji pobytu cudzoziemców w Polsce. Dotyczy to szczególnie przypadków łączenia zezwoleń na pobyt i pracę, czyli najczęściej udzielanych zezwoleń na pobyt czasowy. Zgodnie z zatwierdzoną propozycją przy ubieganiu się o pobyt czasowy cudzoziemiec nie będzie już musiał wykazać, że ma zapewnione miejsce zamieszkania oraz „stabilny i regularny dochód”. Wystarczy, że będzie uzyskiwał wynagrodzenie nie niższe niż minimalne wynagrodzenie za pracę.
Czytaj więcej: Rząd ułatwia osiedlanie cudzoziemców w Polsce
Stosunkowo niedawno informowaliśmy, że rząd chce ułatwić zatrudnianie obcokrajowców w administracji, nowelizując ustawę o służbie cywilnej. Jak podała pod koniec października br. „Gazeta Prawna”, dyrektorzy generalni mają autonomicznie decydować, czy w urzędach zatrudniać tylko Polaków, czy też dopuścić do takiej pracy obcokrajowców. Zmiana ta ma przyciągnąć kandydatów do pracy w administracji. Przypomnijmy, że w czasie pandemii rząd PiS chciał ściągać do pracy w ochronie zdrowia m.in. obywateli Ukrainy i Białorusi. Teraz analogiczna sytuacja ma mieć miejsce z administracją.
Przeczytaj także: Cudzoziemcy będą służyć w polskiej policji? W Sejmie złożono petycję w tej sprawie
Politycy Konfederacji zorganizowali konferencję, na której przedstawili swoje stanowisko w sprawie znowelizowanej przez Sejm ustawy o cudzoziemcach. W opinii polityków tej partii, nowelizacja otworzyła szeroko granice dla imigrantów z Rosji i Białorusi, bez praktycznie żadnej weryfikacji i kontroli. Podkreślają, że nowelizacja, wprowadzająca znaczące ułatwienia dla zatrudniania w Polsce pracowników ze Wschodu, głównie Ukraińców, Białorusinów czy Rosjan, jest otwarciem Polski na masową i niekontrolowaną imigrację, będą m.in. zagrożeniem dla bezpieczeństwa państwa.
Dodajmy, że w niedawny wywiadzie ambasador Ukrainy w Polsce, Andrij Deszczycia, oszacował liczbę żyjących w Polsce ukraińskich migrantów na około 2 miliony.
Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!