Szefową TV Biełsat Agnieszkę Romaszewską oburzyła krytyka finansowania przez rząd konkurencyjnego względem Polski sadownictwa na Ukrainie. Jej zdaniem, sprzeciw polskich rolników w tej sprawie jest śmieszny, a ich protesty należy zignorować i opracować rządowy program wsparcia „polskich inwestycji w rolnictwo na Ukrainie”.

Szefowa TV Biełsat Agnieszka Romaszewska odniosła się na Twitterze do kwestii wspierania przez polskie ministerstwo spraw zagranicznych projektu rozwoju upraw malin na Ukrainie. Jest to konkurencja dla polskich rolników, którzy głośno protestują w tej sprawie.

Romaszewskiej, zwolenniczce bezkrytycznego wspierania Ukrainy, nie spodobało się, że na sprawę w swoim artykule zwróciła uwagę redaktor naczelna prorządowego portalu wPolityce.pl, Marzena Nykiel. Dziennikarka skrytykowała m.in. TVP za to, że milczy ws. protestów rolników i krytycznie oceniła hojne wspieranie przez polskie MSZ sadownictwa na Ukrainie, co wzmacnia konkurencję dla polskich sadowników. Stwierdzenia te zirytowały szefową TV Biełsat, która zarzuciła Nykiel „powtarzanie moskiewskich plotek”:

„Jakie wspieranie ukraińskich sadowników? Od kiedy – skoro już daje efekty? Proszę o konkret: ile pieniędzy, gdzie alokowanych, na co konkretnie to wpłynęło? A nie powtarzanie moskiewskich plotek”.

Gdy Romaszewskiej przedstawiono informacje, o które prosiła, zignorowała je:

Później napisała, że jej zdaniem większości rolników takie kwestie nie interesują, a tych, którzy krytykują tego rodzaju proukraińskie działania rządu, należy zignorować:

„Rolnicy w swojej masie, to proszę Pana mają takie akurat działania w głębokim poważaniu, bo one na ich życie nie wpływają. Awanturę robią bardzo szczególne środowiska i nie należy im ulegać”.

Przeczytaj: Kukiz ‘15 żąda wyjaśnień od MSZ ws. finansowania ukraińskich plantacji malin

Szefowa TV Biełsat uznała też, że powodu protestu polskich rolników „są śmieszne”. Jej zdaniem, zamiast „się tym martwić”, trzeba opracować rządowy program wsparcia „polskich inwestycji w rolnictwo na Ukrainie”:

„Z powodu włożenia 260 tys. zł w sadzonki malin na Ukrainie polscy rolnicy cierpią? To śmieszne. A zamiast się tym martwic może należałoby się zastanowić jak rzad miałby wspierać polskie inwestycje (a know how mamy) w rolnictwo na Ukrainie, gdzie patyk sam wyrasta jak się go wsadzi”.

Czytaj także: Biełsat dostanie 5 milionów funtów od Wielkiej Brytanii

Jak informowaliśmy, 5. lipca polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych w ramach konkursu Polska pomoc rozwojowa przekazało 260 tys. złotych kieleckiemu Stowarzyszeniu Integracja Europa-Wschód, by szkoliło ono ukraińskich rolników na Wołyniu w uprawie malin. Projekt „Zachodnioukraińska Kooperatywa Ogrodniczo-Sadownicza” zakłada „specjalistyczne szkolenia” dla ukraińskich rolników, warsztaty i konsultacje z polskimi ekspertami w dziedzinie uprawy malin. Polska opłaci też zakup 70 tys. wysokiej jakości sadzonek polskich odmian maliny, ekologicznych środków ochrony roślin i wyposażenia technicznego dla ukraińskich rolników.

Informacje o projekcie wywołały liczne protesty polskich rolników. Jednak Ministerstwo Spraw Zagranicznych, które przekazało pieniądze polskiego podatnika na wspieranie rozwoju sadownictwa na Ukrainie, nie ma sobie nic do zarzucenia.

NSZZ Rolników Indywidualnych „Solidarność” wyraził swój stosunek wobec wspierania przez polskie ministerstwo spraw zagranicznych projektu rozwoju upraw malin na Ukrainie. Zdaniem związkowców stanowi to uderzenie w polskich plantatorów.

Informacje o projekcie wywołały liczne protesty polskich rolników. Ostro skrytykował go przewodniczący Stowarzyszenia Polskich Producentów Ziemniaków i Warzyw Michał Kołodziejczak w czasie spotkania z wiceministrem rolnictwa Jackiem Boguckim. Członek zarządu Stowarzyszenia, Paweł Król powiedział portalowi Money.pl – „Według mnie to jest patologia państwa polskiego. Jak można wspierać konkurencję? Przecież to jest ogromna konkurencja, a my ją jeszcze finansujemy. Ukraina to jest jedyny kraj, od którego możemy się odciąć, bo ze względu na wolny przepływ towarów od Unii Europejskiej się nie odetniemy. A widzimy, jak te relacje z Ukrainą wyglądają. My wyciągamy do nich rękę, a oni robią, co chcą i na przykład robią embargo na polską wieprzowinę”.

twitter.com / Kresy.pl

10 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. RAFALXJXJXJ
    RAFALXJXJXJ :

    Rozumiem ,że pani Romaszewskiej blizej do Giedrojcia niz Piłsudskiego jakby to nier zabrzmiało. Jej inwencja jest tak potężna ,że nawet z patyka potrafi wyhodować gruszki na wierzbie i wyeksportowac za darmo nawet na pustynie Negew by przypodobać się starszym i mądrzejszym braciom w imie chorej polityki probanderowskiej.
    Pis juz przegral wybory ,pytanie tylko z kim i jakim stosunkiem . Wstyd i hanba tej kobiecinie ,wstyd przynosi pamieci męża Zbigniewa Romaszewskiego.

    • Gaetano
      Gaetano :

      @RAFALXJXJXJ Aleś dowalił, to chyba jakiś kiepski żart. No ręce opadają…Przede wszystkim, to jego córka, a nie żona, to tak – jeśli chodzi o ścisłość. Mimo wszystko, jakby za młoda na żonę?
      Powiedzieć, że ojciec tej giedroyciowej zakały był wiernym wyznawcą chorego kultu giedroycia, to eufemizm; to etatowy neobanderowiec, wprost z wylęgarni neobanderowców, kor-u, chociaż zaczynał karierę jako marksista. Już jako kor-nik był zafascynowany ukrami i międzybajorem. Jego motto, czyli “nie ma wolnej Polski…,itd.”, to wyświechtany klasyk. Gorący zwolennik antypolskiej kanalii szechtera. Do samego końca zajadły rusofob, z którego, jak wiadomo, słynie cały pisuar, choć nie tylko.