W ramach sprzeciwu wobec decyzji litewskiego rządu ws. zwiększenia współczynnika wynagrodzeń kierowców, co oznacza dla nich podwyżki, przedstawiciele litewskich firm przewozowych blokowali ulice Wilna. Z kolei kierowcy, którzy popierają decyzję rządu, zorganizowali kontrprotest.

W środę w Wilnie miały miejsce dwa protesty przedstawicieli branży transportowej. Oba dotyczyły zasadniczo tej samej kwestii, a mianowicie decyzji litewskiego rządu o zwiększeniu od nowego roku współczynnika obliczania płacy minimalnej z 1,3 do 1,65. Wówczas dzienna dieta dla kierowców w delegacji będzie zwolniona z podatku. Oznacza to podwyżki płac dla kierowców do poziomu 1,65 płacy minimalnej, czyli średnio o 122 euro miesięcznie. Decyzja rządu spotkała się jednak z krytyką ze strony pracodawców – właścicieli firm przewozowych.

Jak informowaliśmy wcześniej, rząd Republiki Litewskiej podjął decyzję w tej sprawie w połowie października br. Zdaniem szefa Międzynarodowego Związku Transportu i Logistyki oraz dyrektora Hegelmann Transporte Tomasa Jurgelevičiusa, podwyżka płacy minimalnej dla kierowców przyniesie wiele strat przedsiębiorstwom. Twierdził, że ich zyski trafią ostatecznie do budżetu państwa, a sami przedsiębiorcy nie odniosą żadnych korzyści. Obecnie w międzynarodowych firmach transportu ciężarowego na Litwie zatrudnionych jest łącznie 70 tys. kierowców. Podniesienie współczynnika obliczania płacy minimalnej ma kosztować firmy z Litwy 270 mln euro rocznie. Jurgelevičius skarżył się, że będzie to bardzo dotkliwe. W związku z tymi zmianami, ponad 60 litewskich firm transportowych przerejestrowało swoją działalność do innych krajów UE, głównie do Polski. Poza podwyższeniem współczynnika wynagradzania kierowców, litewscy przedsiębiorcy branży transportowej tłumaczą te działania także wysokimi podatkami i składkami ubezpieczeniowymi.

 

Z tego powodu, w środę właściciele firm przewozowych zorganizowali w Wilnie protest. Ulicami centrum miasta wolno przejechała kolumna 11 tirów z wieńcami pogrzebowymi, blokując ruch.

Sekretarz generalny Litewskiego Stowarzyszenia Przewoźników „Linava” Mečislavas Atroškevičius przepraszam wileńskich kierowców i użytkowników transportu publicznego za te niedogodności. Tłumaczył, że jest to da nich, „przedstawicieli małego biznesu tego sektora, ostatnia szansa na zwrócenie uwagi władz, by wycofały się z decyzji, które doprowadzą do bankructwa małego biznesu”.

Ze stanowiskiem reprezentantów właścicieli firm przewozowych nie zgadzają się jednak pracujący w nich kierowcy, którzy popierają zmiany proponowane przez władze kraju. Zorganizowali tego samego dnia swoją kontrmanifestację przed siedzibą litewskiego rządu. Zdaniem przedstawicieli Litewskiej Konfederacji Związków Zawodowych oraz Związku Zawodowego Kierowców, przyjęte przez rząd decyzje są słuszne i konieczne, a firmy transportowe chcą pogorszyć warunki zatrudnienia.

Przewodnicząca Litewskiej Konfederacji Związków Zawodowych Inga Ruginienė powiedziała, że jest jej wstyd za akcję, jaką zorganizowali pracodawcy z branży transportowej oraz za ich żądania. Jej zdaniem, faktycznie żądają oni niższych gwarancji socjalnych dla swoich pracowników.

– To bezprecedensowe wydarzenie, pierwszy raz w historii Litwy, kiedy akcje protestacyjne są organizowane po to, aby pogorszyć warunki dla pracowników – powiedziała Ruginienė. Zaznaczyła, że kierowcy nie godzą się na takie działania i będą się im zdecydowanie sprzeciwiać.

Ponadto, związkowcy skarżą się na trudne warunki pracy kierowców długodystansowych. Szef związków zawodowych Audrius Cuzanauskas zwracał uwagę na brak jakiegokolwiek zaplecza na parkingach oraz na uniemożliwianie kierowcom powrotu do domu na czas. Tłumaczył, że nie otrzymują oni zleceń delegacyjnych, przez co nie wiedzą dokładnie, kiedy będą musieli wrócić.

– Mamy masę telefonów, w których pracownicy mówią, że pracodawca nie pozwala im wrócić do domu przez 3–4 miesiące – powiedział Cuzanauskas.

Jak pisaliśmy w maju br., litewskie firmy transportowe w obawie przed znaczącym wzrostem kosztów działalności w związku z wysokimi kosztami ubezpieczeń i projektem reformy wynagrodzeń dla kierowców zawodowych zaczęły rozważać przeniesienie biznesu do Polski. W naszym kraju mogą bowiem liczyć na ulgi podatkowe.

Według niektórych komentarzy, wpuszczenie litewskich przewoźników na polski rynek mogłoby przynieść negatywne skutki dla polskich firm i kierowców.

Jak wynika z danych litewskiego Departamentu Statystyki, na Litwie jest zarejestrowanych około 7,3 tys. firm transportowych i spedycyjnych. Pracuje w nich 30 tys. obywateli Litwy i aż 46 tys. kierowców z zagranicy. W ub. roku litewskie przedsiębiorstwa przewiozły 89,10 mln t ładunków, z czego 43,33 mln to przewozy krajowe, 37,11 mln t – międzynarodowe a 8,65 mln t – kabotaż.

wilnoteka.lt / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply