Litewska władza zamierza wprowadzić stan wyjątkowy w naszych rejonach tylko po to, abyśmy nie mogli protestować, bo uchodźców to nie będzie dotyczyć – oni jak sobie przychodzą, tak będą przychodzić dalej. Mam odczucie, że granica nie istnieje dla uchodźców – mówi w rozmowie z portalem Kresy.pl wileńska radna, Renata Cytacka. Zaznacza też, że władze Litwy celowo tworzą największe centra dla uchodźców tam, gdzie Polacy stanowią większość.

Jak pisaliśmy, w środę nad ranem, w centrum Dziewieniszek na Wileńszczyźnie nieoczekiwanie pojawili się nielegalni imigranci. Bez przeszkód przyszli do małego miasteczka namiotowego, w którym dyżurują mieszkańcy protestujący przeciw założeniu tam ośrodka dla migrantów. Wezwani na miejsce litewscy pogranicznicy nie przyjechali, policja zjawiła się niespełna 30 minut od wezwania.

Przeczytaj: Nielegalni migranci w Dziewieniszkach na Wileńszczyźnie, służby zwlekały z interwencją [+FOTO]

Sprawę skomentowała w rozmowie z naszym portalem Renata Cytacka, radna miasta Wilna pochodząca z rejonu solecznickiego, zaangażowana w protesty mieszkańców. Zwróciła uwagę na kuriozalność całej sytuacji. „Tak, niestety, są chronione nasze granice. Dobrze, że ci ludzie byli przyjaźnie nastawieni, spokojni. Kiedy jednak jeden z nich się rozgadał, to powiedział, że przy granicy jest ich z 200 osób. Drugi zaraz go skarcił, ale potem podano, że złapano około 170 osób. Nie można wykluczyć, że 30 udało się przedostać… Być może nie jest to prawda, ale ludzie tu, w strefie przygranicznej, są bardzo zaniepokojeni”.

Polska działaczka zwróciła też uwagę na inny incydent, do którego doszło w środę. Do jednego z wolno stojących domów w Jakóbiszkach, parę kilometrów na północ od Dziewieniszek, tuż przy granicy z Białorusią, nocą próbowano się włamać. Ktoś stukał też w okna, rzucano niewielkimi kamieniami, a według relacji miejscowych, ktoś rzekomo rozmawiał w nieznanym języku. Sąsiedzi wszczęli alarm i sprawcy uciekli. Zawiadomiono policję i pograniczników, którzy oświadczyli, że trudno powiedzieć, kto to mógł być, bo świadek nie potrafił podać rysopisu i określić dokładnie ile to było osób.

– Działania służb, na tych dwóch przykładach pokazują, dlaczego ludzie miejscowi nie czują się bezpieczni. Dla nas to jest coś innego – nowa religia, nowy światopogląd – i zapewne dużo osób ma w związku z tym obawy. Natomiast widzieliśmy, co dzieje się we Włoszech, w Grecji, w Niemczech i jest to uzasadnione. Ludzie mają wiele obaw, a władze nie chcą rozmawiać. Dopiero wczoraj podjęto pierwszą próbę jakiejkolwiek rozmowy. Dobrze, że są chęci ze strony władz, bo tego nam zabrakło. Ludzie mówią, że nie są przeciwko uchodźcom, ale chcą wiedzieć np. co mają zrobić, jak nocą ktoś zacznie stukać po oknach, a nie będzie można się porozumieć. Przyjazd służb dopiero po godzinie to za późno. Co robić, jak zobaczy się idącego uchodźcę – dzwonić gdzieś, wskazać drogę? Odpowiedzi na takie pytania na razie nie mamy, a planów, o których mówiły władze, nie znamy. Oczekujemy rzeczowej odpowiedzi. Na razie tego nie ma, jest wielki chaos – powiedziała Renata Cytacka. Dodała, że twierdzenia o tym, że w Dziewieniszkach migranci mieli być umieszczeni do 1 września br. to kłamstwo, bo tyle czasu zajęłoby samo doprowadzenie budynku do stanu używalności.

Zwróciła też uwagę na obraz sytuacji, z którego wynika, że Litwa „nie ma granicy”. Przypomniała, że kilka lat temu podpisano dokument, na mocy którego państwo litewskie zobowiązuje się do przyjmowania uchodźców. – U nas jest już ponad 2 tys. osób, a nie mamy żadnego zaplecza. Do tego dochodzi do tak kuriozalnych sytuacji jak w Dziewieniszkach, gdzie migranci ot tak przychodzą sobie do tych, którzy protestują przeciwko nielegalnej imigracji. Władze, które my wybraliśmy, nie dbają o nasz interes, o nasze bezpieczeństwa, tylko o przybyszów. Za chwilę będą witać uchodźców chlebem i solą, a nam uszczuplać prawa.

– Władza zamierza wprowadzić stan wyjątkowy w naszych rejonach, a to tylko po to, abyśmy nie mogli protestować, bo uchodźców to nie będzie dotyczyć, oni jak sobie przychodzą, tak będą przychodzić dalej. Mam takie odczucie, że granica nie istnieje dla uchodźców, ona istnieje tylko dla nas, jak my przekroczymy ją nielegalnie to pójdziemy do więzienia, a uchodźcy idą do hotelu z darmowym opierunkiem. Cała ta sytuacja wynikła z tego, że ministrem spraw zagranicznych zostaje „pociotek” zamiast specjalisty, wyszkolonego dyplomaty, który prowadzi politykę zagraniczną przy pomocy łomu. Sankcje przeciw Łukaszence są potrzebne, ale prawdziwy dyplomata litewski powinien namawiać, aby pierwsze skrzypce w tej sprawie grali ministrowie z innych państw UE, wobec których reżim Łukaszenki nie może bezpośrednio wprowadzić odwetu, np. z Portugalii, Holandii czy Francji. Powinien z nimi rozmawiać i tłumaczyć, dlaczego właśnie Litwa nie powinna być w szpicy przeciw Łukaszence – zaznaczyła.

Polska działaczka przytoczyła też relację mieszkańców Dziewieniszek, według której ostatnio zauważono taksówki jadące w stronę granicy z Białorusią. Po sprawdzeniu okazało się, jedna z nich, wracając, wiozła uchodźców. Próbowano jakoś przechwycić tę taksówkę, ale uprzedzone o tym osoby nie zobaczyły jej, przypuszczalnie kierowca wykorzystać jakieś boczne drogi.

– Jeśli mamy taki proceder, że uchodźców zabieramy taksówkami… Poza tym, mieszkańcy Dziewieniszek mówili, że imigranci, którzy zjawili się w miasteczku, byli bardzo dobrze ubrani, mieli telefony komórkowe z białoruskimi kartami SIM, których na Białorusi nie można kupić bez dokumentu (dowodu osobistego), a do tego przeszli przez granicę czyści, wręcz w białych butach – relacjonowała. Jej zdaniem może to świadczyć o tym, że napływ migrantów może być w jakiś sposób koordynowany przez stronę białoruską.

Cytacka poinformowała też, że w środę zaczęły się rozmowy z mieszkańcami miejscowości Rudniki, gdzie w okolicy władze również chcą umieścić ośrodek dla migrantów. – Wreszcie przyjechali i zaczęli rozmawiać po ludzku, a nie poprzez pałki i gaz – powiedziała, nawiązując do niedawnego spacyfikowania protestujących mieszkańców przez litewską policję. Dodała, że urzędnicy MSW wybierając obiekt na ten cel mogli się pomylić i wskazać inny, bez odpowiedniego ogrodzenia. Miałoby tam trafić około 1,5 tys. osób. Zaznaczyła też, że obawy potęgują się po doniesieniach o buntach i zamieszkach, wszczynanych przez zatrzymanych migrantów np. w rejonie olickim. Ludzie są też rozczarowani tym, że władze są spolegliwe względem obcokrajowców łamiących prawo i nielegalnie przekraczających granicę, a zarazem wyraźnie restrykcyjne względem własnych obywateli.

– U nas emeryt ma mniej niż 10 euro dziennie na wszystko, a uchodźca ma około 30-50 euro. Zdumiewa nas to, że jesteśmy gorzej traktowani. Ludzie naruszają granicę, a są traktowani lepiej niż zwykły mieszkaniec Litwy. Do tego, przez granicę jak widać byle kto może przejść, a co, jeśli w tej masie przejdą do nas tzw. zielone ludziki? Co mamy z tym zrobić? – mówi Cytacka. – Ja rozumiem, że to są ludzie, że trzeba pomóc, ale my nie wiemy, kto przychodzi. Tym bardziej, że np. wojskowi apelują, żeby ich dokładnie sprawdzić. Obaw mamy bardzo dużo.

Litewskie władze zwróciły się do kilku samorządów o przyjęcie migrantów na okres 10-dniowej kwarantanny. – Ten termin już został przekroczony. Władze lokalne proszą, żeby tych ludzi zabrać, bo nie mają warunków ani środków, żeby ich utrzymywać. Rząd im mówi, żeby jeszcze poczekali, ale nie wiadomo, jak długo – powiedziała Renata Cytacka.

Wileńska radna zwróciła raz jeszcze uwagę na to, gdzie władze zamierzają rozmieszczać nielegalnych imigrantów. – Nas dziwi to, że dwa największe centra dla uchodźców mają powstać w miejscowościach i rejonach, w których Polacy stanowią większość – w solecznickim 80 proc., w wileńskim ponad 50 proc. To co robi obecna władza, konserwatyści, jest nieuczciwe i powinno być potępione. Umieszczają uchodźców tam, gdzie praktycznie nikt na nich nie głosuje. Jest to swego rodzaju kara. Nie umieszczają przybyszów tam gdzie mają największe poparcie, bo wiedzą, że je stracą. To narusza traktaty, konwencję dotycząca praw mniejszości narodowych, że nie można sztucznie rozbijać miejscowych struktur narodowościowych. Do tego w Dziewieniszkach chodzi o centrum miasteczka, a przyjęto uchwałę, że tak miało nie być. W Rudnikach to kilkaset metrów od osiedla – zaznacza.

– Dziś dziewieniszczanie organizują wiec. Zbieramy się o godzinie 15:00 przed siedzibą rządu, żeby wyrazić wszystkie nasze obawy i nagłośnić sprawę. Obecnie działania na Litwie są słabo skoordynowane, władza nie chroni swoich obywateli, a wręcz występuje przeciwko nim. Ponadto, będziemy musieli płacić wyższe podatki, żeby utrzymać i jakoś integrować tych przybyszów. A podkreślę, że ludzie z tej fali migracyjnej nie będą chcieli pracować. Oni chcą socjal, świadczeń, U nas na Litwie one i tak są małe, ale będziemy śledzić, czy oni dostaną taki sam jak my, czy może większy socjal. Tym ludziom trzeba pomagać, ale widzimy też dużo niesprawiedliwości społecznej.

Jak pisaliśmy wcześniej, rząd Litwy wstrzymał się z osiedleniem w Dziewieniszkach migrantów z Bliskiego Wschodu. Minister spraw wewnętrznych Agnė Bilotaitė powiedziała w środę, że jej resort „rezerwuje to miejsce (…), ale obecnie nie ma decyzji o przewozie osób”. Zastrzegła przy tym, że władze nie wycofują się ze swoich planów. Jako zwycięstwo mieszkańców Dziewieniszek deklarację litewskiej minister oceniła partia miejscowych Polaków, traktując zapowiedzi Bilotaitė jako „próbę wyjścia z zaistniałej sytuacji z twarzą.”

W środę z mieszkańcami Dziewieniszek spotkał się prezydent Litwy Gitanas Nausėda. W spotkaniu uczestniczyli także mer rejonu solecznickiego Zdzisław Palewicz oraz starosta gminy Dziewieniszki Czesława Marcinkiewicz. „Podczas spotkania mieszkańcy skarżyli się na nieskoordynowane działania władz centralnych, wyrażali obawy o swoje bezpieczeństwo. Jak poinformowała doradca prezydenta Raminta Stanaitytė-Česnulienė, prezydent poprosił dziewieniszczan o zrozumienie trudnej sytuacji w kraju i o konstruktywne prowadzenie dialogu.” – zrelacjonował spotkanie portal L24.lt.

Od 18 lipca w Dziewieniszkach, zamieszkanych przez 500 osób, głównie polskiej narodowości, trwał protest mieszkańców przeciwko ulokowaniu w niej do 1000 nielegalnych migrantów, jacy przeniknęli w ostatnich tygodniach na terytorium Litwy z sąsiedniej Białorusi. Litewskie MSW chciało zakwaterować ich w starym, od lat nieużywanym internacie szkoły rolniczej. Mieszkańcy uznali, że obiekt ten jest całkowicie nieprzystosowany do takiej roli, znajduje się w dodatku blisko miejscowej szkoły.

W piątek do Dziewieniszek przybyli przedstawiciele rządu – wiceszef litewskiego MSW, Witalij Dmitrijew (Vitalijus Dmitrijevas) oraz doradca premiera ds. bezpieczeństwa narodowego, Kęstutis Lančinskas. Towarzyszyła im liczna asysta policji, źródła na miejscu mówiły o ponad 100 funkcjonariuszach. Przedstawiciele protestujących mówili, że władze Litwy chcą wyciszyć, a nawet spacyfikować protest mieszkańców miejscowości. Po burzliwych negocjacjach przedstawicieli litewskiego rządu i policji z mieszkańcami Dziewieniszek, wycofano ściągnięte na miejsce liczne siły policji.

W poniedziałek do podobnego protestu doszło w innej miejscowości rejonu solecznickiego licznie zamieszkanej przez Polaków – Rudnikach. Tego dnia litewskie MSW ogłosiło, że także koło tej miejscowości chce zorganizować obóz dla nielegalnych imigrantów. Miejscowi mieszkańcy próbowali zablokować drogę do bazy MSW gdzie gdzie ma powstać obóz. Blokada została rozbita w nocy z poniedziałku na wtorek przez siły policyjne z użyciem gazu łzawiącego.

W ostatnich tygodnia na Litwie znacznie wzrosła liczba migrantów przekraczających granicę od strony Białorusi. Według stanu na piątek 23 lipca, od początku roku zatrzymano już łącznie 2 430 nielegalnych migrantów – to 30-krotnie więcej niż w ciągu całego 2020 roku. To głównie obywatele Iraku. Przybywają oni na Białoruś legalnie, a następnie przekraczają już nielegalnie granicę z Litwą, by dostać się do Unii Europejskiej. Litewscy politycy oskarżają Białoruś, że dzieje się to przy biernej postawie jej służb bezpieczeństwa lub wręcz przy ich pomocy.

Władze Litwy chcą ulokować napływających nielegalnych migrantów akurat w miejscach zamieszkania ludności polskiej, na Wileńszczyźnie: w Dziewieniszkach i Rudnikach w rejonie solecznickim, w Miednikach Królewskich w rejonie wileńskim oraz w Podbrodziu w rejonie święciańskim.

W czwartek 29 lipca w Wilnie odbędzie się pikieta pod siedzibą rządu. Uczestnicy będą protestować przeciwko polityce władz ws. kryzysu migracyjnego i forsowaniu decyzji o zakładaniu ośrodków dla migrantów w takich miejscach jak Dziewieniszki. Równolegle, w Polsce zaplanowano wiec solidarności z Polakami z Wileńszczyzny pod siedzibą MSZ.

Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply