Publicystka Gazety Wyborczej przyznała, że opisując sytuację na granicy “wytwarzała fałszywą wiedzę”.

Chodzi o opublikowany w zeszłym tygodniu w Gazecie Wyborczej artykuł autorstwa Małgorzaty Tomczak. Publicystka i socjolog przyznała w nim, że opisując sytuację na granicy “wytwarzała fałszywą wiedzę”.

“Po dwóch latach pisania o migracji i kryzysie na granicy nie mam wątpliwości, że wytwarzamy fałszywą wiedzę. Kryzys na granicy polsko-białoruskiej jest od dwóch lat prezentowany w dwóch narracjach: tej otwarcie antyimigracyjnej i odwołującej się do bezpieczeństwa oraz tej humanitarnej, skupionej na łamaniu praw azylowych i często nawiązującej do Zagłady” – napisała Tomczak w artykule pt. Rodziny z dziećmi, wykształcona Afganka, ciężarna kobieta – osoby takie, jak w filmie Holland, są na granicy wyjątkami.

“Ten drugi dyskurs, funkcjonujący wcześniej głównie w relacjach aktywistów i niektórych mediów, w ostatnich miesiącach cementują książka Mikołaja Grynberga ‘Jezus umarł w Polsce’ i film ‘Zielona Granica'” – przyznała publicystka.

Jak dodała, tytuły, które “funkcjonują w debacie jako niemal dokumentalne zapisy sytuacji na granicy, to w rzeczywistości ukazują tylko jej niewielki, przefiltrowany odcinek”.

Autorka podkreśliła, że większość osób próbujących przedostać się do Europy stanowią mężczyźni. “W ostatnim roku kobiety stanowiły jedynie 10 proc., a dzieci – 17 proc., z czego wiele to 16-17-latkowie. Mówimy, że prawicowa propaganda wypacza obraz migracji, nie pokazując dzieci i kobiet, a robimy to samo – z tym, że statystyka stoi po ich stronie” – napisała.

“To samo robimy zresztą z ich powodem i celem wyjazdu – na prawicowe ‘to migranci’ odpowiadamy ‘nie, to uchodźcy’; przywołujemy Syrię, Afganistan, wojny i czystki etniczne na Bliskim Wschodzie. Ci ludzie zawsze ‘uciekają z piekła’, nie jadą ‘do lepszego życia’. Ich los wyznaczyły straszne wydarzenia, a my możemy ich ocalić. Nie ma tu wyboru, wolnej woli i decyzji” – wskazała, zwracając uwagę na fałszywość narracji aktywistów.

Autorka przywołała też rzekomą “historię Eileen”, która miała być zaginioną na granicy z Białorusią iracką czterolatką. “Co z opowieścią o ‘małej Eileen’ – czterolatce, której zaginięcie w lesie mieli zgłosić aktywistom jej wypchnięci na Białoruś rodzice? O sprawie pisały wszystkie media, interweniował rzecznik praw obywatelskich, a potem temat nagle się urwał. Wróciłam do postów i dziesiątek artykułów z tamtych dni: gigantyczne wzburzenie na polskie służby – ‘morderców'” – napisała.

“Dziś wiemy, że Eileen nie istniała. Była to jedna z opowieści, którą usłyszeli aktywiści i przekazali dalej. Odbiła się szerokim echem i stanowiła ważną część narracji o ‘dzieciach umierających na granicy’, którą utrwala teraz ‘Zielona Granica’; na przykład podczas wyborczej debaty o dzieciach umierających na granicy mówiła Joanna Scheuring-Wielgus. Wydaje mi się, że nie wiemy o żadnym udokumentowanym przypadku śmierci dziecka na polskiej granicy” – dodała.

Zobacz także: Akcja ratunkowa przy granicy z Białorusią. Nielegalny imigrant utknął na bagnach

“Tak zwane ‘wiodące media’ publikowały i publikują mnóstwo historii krzywd, które miały spotkać imigrantów, włącznie z ‘masowymi grobami’ i ‘ciałami płynącymi graniczną Swisłoczą’ (którą miejscami chyba można by z racji zmiennej szerokości po prostu przejść) – była to jedna z opowieści, którą usłyszeli aktywiści i przekazali dalej” – przyznała.

Publicystka poinformowała także, że była obiektem nacisków, gdy pisała o imigrantach na granicy polsko-białoruskiej. “Były prośby o pominięcie pewnych faktów; delikatne dodanie innych, zasugerowanie czegoś, by polepszyć wymowę tekstu: Czy nie mogłabym wyciąć zdania, że migrant był zamożny i zapłacił 12 tysięcy euro za podróż?” – podkreśliła.

Przeczytaj: Kolejna akcja ratunkowa przy granicy. Polskie służby udzieliły pomocy nielegalnej imigrantce z Erytrei

wyborcza.pl / tvp.info / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply