To ukraiński pocisk obrony powietrznej wybuchł w Przewodowie i zabił dwie osoby – wynika z ustaleń polskich biegłych, do których dotarła Rzeczpospolita.

Strona ukraińska do tej pory nie udostępniła Polsce żadnych materiałów. Polscy śledczy badający głośną tragedię dokonali własnych ustaleń o jej przyczynach. “Opinia jest kategoryczna i wyklucza, by pocisk, który wieczorem 15 listopada ubiegłego roku spadł na suszarnię w dawnym pegeerze i eksplodował, zabijając dwóch rolników, mógł być wystrzelony z terenu Rosji” – pisze Rzeczpospolita (Rz) we wtorek.

“Rzeczywiście, pozyskaliśmy opinię, jednak ze względu na jej niejawny charakter nie podajemy jej treści” – przekazał w rozmowie z Rz Łukasz Łapczyński, rzecznik Prokuratury Krajowej. Jak dodał, “na obecnym etapie śledztwa czynności dowodowe w kraju zostały wyczerpane”. “Skierowaliśmy wniosek o pomoc prawną do Ukrainy i czekamy na odpowiedź” – powiedział.

Informacje medium wskazują, że opinia została sporządzona na podstawie wielu źródeł, w oparciu o kompleksowe, niejawne ustalenia krajowych służb, a całość firmuje Wojskowy Instytut Techniczny Uzbrojenia (jego eksperci byli przy zabezpieczaniu śladów wybuchu w Przewodowie).

Zobacz także: RMF FM: Ukraina blokuje śledztwo w sprawie wybuchu rakiety w Przewodowie na Lubelszczyźnie

Jak czytamy, ustalono, że był to pocisk przeciwrakietowy typu S 300 5-W-55 (produkcji rosyjskiej). Prokuratura ma wiedzę, z jakiego miejsca obrony przeciwlotniczej Ukrainy został wystrzelony (pilnie strzeże lokalizacji).

15 listopada ubiegłego roku trwał zmasowany rosyjski ostrzał zachodniej Ukrainy. Ukraińskie pociski przeciwrakietowe wystrzeliwano parami (co ma zwiększyć skuteczność) – jeden trafił celu, drugi poleciał dalej “na pusto” – podkreśla Rz.

“W takiej sytuacji, gdy rakieta jest na określonej wysokości, obecne w niej mechanizmy powinny spowodować jej samozniszczenie. Tak się nie stało. Dlaczego, nie wiadomo” – gazeta cytuje źródła zaznajomione ze śledztwem.

Biegli są pewni, że pocisku nie wystrzeliły rosyjskie wojska. “Ta rakieta ma zasięg 75 km do 90 km. Wówczas pozycje rosyjskie były w takim miejscu, z którego żadna rosyjska rakieta do Przewodowa by nie doleciała” – wskazują śledczy. Wykluczyli też, by wystrzelono ją z Białorusi.

“Nawet zakładając, że baterie rosyjskie ulokowano na Białorusi, to z miejsca, w których wtedy były, do Przewodowa w linii prostej jest 150 km. Po drugie, Rosjanie tego typu rakiet na Białorusi nie mają” – podkreślają.

Strona ukraińska twierdziła, że opowiada się “za wspólnym, jak najbardziej szczegółowym zbadaniem tego incydentu”. Deklarowała też gotowość, by “przekazać partnerom posiadane dowody rosyjskiego śladu”.

Informacje Rz wskazują, że nie udało się zawiązać JIT-a, czyli wspólnego zespołu śledczego (na co polska strona była otwarta), który pozwoliłby na swobodną wymianę materiałów pomiędzy prokuraturami obu krajów.

“Do zakończenia sprawy całego zdarzenia jest jednak niezbędna odpowiedź na pytania zadane przez polskich śledczych w ramach pomocy prawnej do Ukrainy” – czytamy.

15 listopada ubiegłego roku w Przewodowie (woj. lubelskie) spadł pocisk. W wyniku jego eksplozji zginęły dwie osoby.

Już następnego dnia prezydent USA Joe Biden oświadczył, że jest mało prawdopodobne, że rakieta została wystrzelona z Rosji. „Nie chcę przesądzać, dopóki całkowicie tego nie zbadamy, ale jest mało prawdopodobne, że została wystrzelona z Rosji, zobaczymy” – powiedział.

Wskazywały na to także doniesienia zachodnich agencji prasowych.

Także prezydent Andrzej Duda powiedział, że na terytorium Polski spadła najprawdopodobniej rakieta wystrzelona przez ukraiński system obrony powietrznej S-300. Zaznaczył, że nie można tu mówić o celowym ataku na Polskę, a najprawdopodobniej był to nieszczęśliwy wypadek. Usprawiedliwiał przy tym stronę ukraińską i mówił, że wina jest po stronie Rosji.

Początkowo prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełnski twierdził, że na terytorium Polski spadła rosyjska rakieta. Mówił, że „nie ma wątpliwości, iż to nie była ukraińska rakieta”. Później, m.in. po wypowiedziach polityków z USAzłagodził swoje stanowisko.

Zobacz także: DPA: Biden mówił przywódcom G20, że w Przewodowie spadła ukraińska rakieta

Przypomnijmy, że stacja CNN podała po zdarzeniu, że lot rakiety, która spadła na terytorium Polski, był śledzony przez samolot NATO, krążący nad polską strefą powietrzną. Dane ze śledzenia pocisku zostały przekazane Polsce i Sojuszowi.

Należy przypomnieć, że na miejscu zdarzenia pracowali nie tylko polscy, lecz także ukraińscy śledczy.

Ukraina odrzuca oficjalne oświadczenia z Polski, USA i innych krajów zachodnich, według których w Przewodowie spadła najpewniej rakieta z ukraińskiego systemu obrony powietrznej S-300, wystrzelona w czasie odpierania zmasowanego ataku rakietowego Rosji na Ukrainę.

W grudniu ub. roku portal Kresy.pl zwrócił się do Prokuratury Krajowej z następującymi pytaniami: “Z jakiego powodu prokuratura tak długo zajmuje się tą sprawą, skoro jest w posiadaniu zapisów radarowych, szczątków rakiety i pozostałych dowodów?”, “Czy zamierzają Państwo przedstawić wyniki prowadzonego śledztwa? Jeśli tak, to kiedy?”, powołując się m.in. na Ustawę z dnia 6 września 2001 r. o dostępie do informacji publicznej. Prokuratura Krajowa stwierdziła w przesłanej w styczniu odpowiedzi, że “żądane dane nie stanowią informacji publicznej”, sugerując, że wnioskowane informacje zmierzają do “uzyskania wyjaśnień oraz dotyczą zamierzeń organu władzy publicznej”, a nie “określonych faktów” i “określonych zjawisk”.

Portal Kresy.pl zwrócił się do Prokuratury Krajowej ponownie, wskazując, że przesłane pytania dotyczyły sfery faktów. W przesłanej w ubiegłym tygodniu odpowiedzi PK ponownie zasłoniła się interpretacją przepisów ustawy. Zasugerowała, że opisywane kwestie nie wchodzą w skład informacji publicznej, w związku z czym nie odpowiedziała na zadane pytania.

rp.pl / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply