Na łamach „Rzeczpospolitej” Igor Janke podkreśla, że „prawicowy polski rząd ma dziś de facto najbardziej liberalną politykę imigracyjną w Europie” i „z kraju emigracyjnego staliśmy się krajem imigracyjnym”. Jego zdaniem, wizja Polski jako kraju imigrantów jest bezalternatywna, bo są konieczni dla podtrzymania rozwoju gospodarki i ratowania demografii. Postuluje przy tym centralne zarządzanie imigracją i powołanie specjalnego urzędu.
W tym tygodniu portal dziennika „Rzeczpospolita”, znanego z proimigracyjnego nastawienia, opublikował artykuł autorstwa Igora Janke, niegdyś dziennikarza związanego z tą gazetą, autora biografii Viktora Orbana, który przez ostatnie lata pracował w branży PR. W swoim tekście, zatytułowanym „Polska jest już krajem imigrantów”, autor zwraca uwagę na fakt, iż „prawicowy polski rząd ma dziś de facto najbardziej liberalną politykę imigracyjną w Europie”.
Przeczytaj: Konfederacja: rząd PiS legalizuje masową imigrację, w tym z Rosji i Białorusi [+VIDEO]
„Z kraju emigracyjnego staliśmy się krajem imigracyjnym. Z kraju, z którego ludzie wyjeżdżali, szukając lepszego życia, staliśmy się krajem, do którego ludzie przyjeżdżają, szukając tegoż lepszego życia. Czas zacząć jasno mówić, w jaki sposób chcemy postępować z imigrantami w przyszłości” – pisze Janke. Zaznacza, że w Polsce żyją już ponad 2 mln obcokrajowców, których liczba ciągle się zwiększa. Dodaje, że są to nie tylko Ukraińcy i Białorusini, ale także obywatele Nepalu, Indii i Bangladeszu. Przypomina również, że w 2019 roku co czwarty wniosek zezwalający na pobyt w UE obywatelom krajów spoza Unii był rozpatrywany w Polsce. „Ciągle nie jesteśmy tak atrakcyjni jak Niemcy czy Anglia, ale to my przyjmujemy najwięcej ludzi”.
Prezes Instytutu Wolności zwraca też uwagę, że po przejęciu władzy w Afganistanie przez talibów, gdy Polska przyjęła około tysiąca uchodźców, nie było protestów, zaś partia rządząca nie straciła poparcia.
PRZECZYTAJ: Tykająca bomba masowej imigracji z Ukrainy
Janke prezentuje następnie wizję przyszłości Polski jako kraju imigrantów ze Wschodu, twierdząc, że jest to wizja bezalternatywna: „Dla wszystkich, którzy jakkolwiek rozumieją gospodarkę i nasze problemy demograficzne, jasne jest, że nie mamy innego wyjścia”. Dodaje, że w ostatnich latach nastawienie polskiego społeczeństwa do imigrantów zmieniło się, w tym także wśród wyborców partii prawicowych.
Autor przytacza następnie opinie swoich proimigracyjnych rozmówców: badacza społecznego Tomasza Karonia i ekonomisty prof. Marcina Piątkowskiego. Według Karonia, Polacy przychylniej patrzą na imigrantów ze Wschodu ze względu na wzrost poziomu życia i rzekomy brak obaw, że gastarbeiterzy mogą zabrać im pracę. Uważa też, że Polacy, szczególnie w dużych miastach, oswoili się z tym, że obok nas żyją obcokrajowcy, twierdząc, że „nie ma z nimi problemu” oraz, że często „wykonują pracę, którą my niekoniecznie chcemy podejmować”.
Przeczytaj: Cudzoziemcy stanowią prawie 70 proc. osób poszukiwanych za organizowanie nielegalnej imigracji
Z artykułu wynika, że na ściąganiu do Polski imigrantów zarobkowych korzystają właściciele firm budowlanych, przemysłowych czy usługowych, którzy bez nich „musieliby często zamknąć swoje interesy”. Postawiona jest też teza, że bez rosnącego napływu migrantów, którzy będą osiedlać się w Polsce na stałe, nie będzie możliwy rozwój polskiej gospodarki na dotychczasowym poziomie:
„To się w najbliższych latach nie zmieni. Będziemy potrzebować cudzoziemców coraz bardziej. Jeśli chcemy, by nasz boom gospodarczy trwał dalej, niezbędne będzie wiele nowych rąk do pracy. Koniecznie będzie to, żeby ci ludzie osiedlali się w Polsce, płacili składki ubezpieczeniowe, podatki, brali kredyty, wsiąknęli w nasz krwiobieg społeczno-gospodarczy”.
Z kolei prof. Piątkowski „uważa wręcz, że powinniśmy rozpocząć wielką ofensywę ściągania na polskie uczelnie studentów z zagranicy po to, by część z nich tu została, budowała network po całym świecie, (…) po którym poruszać się będą w przyszłości polscy przedsiębiorcy, naukowcy, eksperci, menedżerowie”. Powołuje się tu na przykład Australii. Dodaje, że w Polsce uczelnie prywatne i tak bardzo często uczą już wielu cudzoziemców.
“Musimy ściągać imigrantów, którzy będą budować naszą zamożność i wspomagać nasz rozwój” – twierdzi Janke. Zastrzega przy tym, że trzeba „robić to z głową” i potrzebny jest publiczny, ponad polityczny konsensus proimigracyjny, żeby nie był to proces jak obecnie, „trochę przypadkowy, spontaniczny”. Rozwiązanie widzi w „odpowiednim sterowaniu” imigracją, co miałoby zapobiec powstaniu takich samych kłopotów, „jakie mają Niemcy, Francuzi czy Skandynawowie”.
Według wizji Igora Janke, Polska powinna otwarcie zadeklarować, że przyjmie imigrantów, „ale takich, których potrzebuje nasza gospodarka, takich, którzy albo pochodzą ze bliskich nam kręgów kulturowych albo jasno zadeklarują – a potem będą konsekwentnie sprawdzani – że respektują nasze prawo, nasz system wartości itp.”
CZYTAJ TAKŻE: Ukraińcy decydują się na stały pobyt w Polsce. Ich liczba w ciągu 5 lat może się podwoić
W tym celu, autor proponuje powołać urząd, ustalający coroczne limity – kwoty imigrantów zarobkowych dla konkretnych branż. Postuluje zarazem, by taki urząd zarządzam pochodzeniem gastarbeiterów – „z jakich kręgów kulturowych możemy w danym roku przyjąć”. Uważa, że dzięki temu uda się uniknąć napięć i nagromadzenia ludzi, którym nie można dać pracy. „To wymaga jednak odwagi powiedzenia tego jasno przez polityków. Inaczej grozi nam chaos i długofalowo trudne do oszacowania niebezpieczeństwa” – dodaje. Na koniec zauważa, że do Polski będą również ściągać uchodźcy, np. z krajów ogarniętych wojną, a których, jego zdaniem, Polska „e względów humanitarnych i politycznych” musi przyjąć i „przystosować do życia u nas”.
„Nie możemy być już więcej krajem, który zawsze odmawia i nie chce dzielić odpowiedzialności – jeśli chcemy mieć wpływ na to, co dzieje się w Europie” – pisze Igor Janke.
Jak informowaliśmy, nowe dane ZUS potwierdzają, że od końca ubiegłego roku wyraźnie rośnie liczba imigrantów zarobkowych odprowadzających składki. To już blisko 900 tys. ludzi, z czego prawie 3/4 to obywatele Ukrainy.
Przypomnijmy, że przyjęta w listopadzie br. przez Sejm nowelizacja wprowadza znaczące ułatwienia dla zatrudniania w Polsce pracowników ze Wschodu, głównie Ukraińców, a także Białorusinów. Wydłużono im z 6 do 24 miesięcy możliwość pracy na zwykłe oświadczenie od pracodawcy. Ponadto, zniesiony zostanie tzw. 12-miesięczny „okres rozliczeniowy”. To oznacza, że obcokrajowca będzie można zatrudnić bez przerwy na podstawie kolejnych oświadczeń. Wprowadzone zmiany dotyczą obywateli sześciu państw: Armenii, Białorusi, Gruzji, Mołdawii, Rosji i Ukrainy. Dodatkowo, firmy uznane przez rząd za strategicznie ważne dla gospodarki i chcące zatrudniać obcokrajowców będą miały w tym pierwszeństwo.
Czytaj więcej: Duże ułatwienia w zatrudnianiu imigrantów ze Wschodu. Sejm przyjął nowelizację
Oglądaj także: Dr Cezary Mech: Napływ imigrantów hamuje rozwój technologii
Wcześniej pisaliśmy, że rząd Mateusza Morawieckiego przyjął projekt nowelizacji ustawy o cudzoziemcach i niektórych innych ustaw, przygotowany przez MSWiA, mający zliberalizować procedury legalizacji pobytu cudzoziemców w Polsce. Dotyczy to szczególnie przypadków łączenia zezwoleń na pobyt i pracę, czyli najczęściej udzielanych zezwoleń na pobyt czasowy. Zgodnie z zatwierdzoną propozycją przy ubieganiu się o pobyt czasowy cudzoziemiec nie będzie już musiał wykazać, że ma zapewnione miejsce zamieszkania oraz „stabilny i regularny dochód”. Wystarczy, że będzie uzyskiwał wynagrodzenie nie niższe niż minimalne wynagrodzenie za pracę.
Czytaj więcej: Rząd ułatwia osiedlanie cudzoziemców w Polsce
Stosunkowo niedawno informowaliśmy, że rząd chce ułatwić zatrudnianie obcokrajowców w administracji, nowelizując ustawę o służbie cywilnej. Jak podała pod koniec października br. „Gazeta Prawna”, dyrektorzy generalni mają autonomicznie decydować, czy w urzędach zatrudniać tylko Polaków, czy też dopuścić do takiej pracy obcokrajowców. Zmiana ta ma przyciągnąć kandydatów do pracy w administracji. Przypomnijmy, że w czasie pandemii rząd PiS chciał ściągać do pracy w ochronie zdrowia m.in. obywateli Ukrainy i Białorusi. Teraz analogiczna sytuacja ma mieć miejsce z administracją.
Przeczytaj także: Cudzoziemcy będą służyć w polskiej policji? W Sejmie złożono petycję w tej sprawie
Zobacz: Ukraiński politolog: zmiany zwyczajów migracyjnych u Ukraińców sprzyjają większej migracji do Polski
Jakiś czas temu pisaliśmy, że Andrzej Kubisiak, ekspert Polskiego Instytutu Ekonomicznego zwrócił uwagę, że Polska z kraju emigranckiego staje się krajem imigranckim. Pokazuje to m.in. skala transferów pieniężnych do kraju od Polaków, którzy pracują za granicą i tego, co z Polski wypływa za granicę z tytułu pracy cudzoziemców.
Przypomnijmy, że czerwcowe dane Państwowego Instytutu Ekonomicznego wskazywały, że już w 2018 r. Polska była największym rynkiem pracy spośród państw OECD przyjmującym tymczasowych pracowników z innych krajów. Z kolei w 2020 roku, mimo pandemii koronawirusa, zaobserwowano wzrost liczby zatrudnionych obcokrajowców w polskiej gospodarce. Autorzy zwrócili uwagę, że pod względem liczby tymczasowych migrantów zarobkowych wyprzedziliśmy Stany Zjednoczone i Niemcy.
W opublikowanym na początku czerwca wywiadzie dla „Rzeczpospolitej”, wiceminister rozwoju, pracy i technologii, Iwona Michałek, zapowiedziała działania mające na celu zachęcanie Ukraińców i innych migrantów zarobkowych, by zostawali w Polsce dłużej i osiedlali się.
Od marca 2020 roku do lutego br. w Polsce wydano ponad 420 tys. zezwoleń na pracę dla cudzoziemców. 72 proc. z nich stanowili Ukraińcy, zatrudniani głównie w budownictwie oraz w przetwórstwie przemysłowym. Z kolei w tzw. systemie oświadczeniowym, dotyczącym pracy do 6 miesięcy, 1,35 mln wpisów do ewidencji (87%) dotyczyło Ukraińców.
Zobacz: Coraz więcej Ukraińców dostaje zezwolenia na pobyt w Polsce. Media: lawinowy wzrost
Przeczytaj: „Rz”: Liczba cudzoziemców w Polsce rośnie w rekordowym tempie
Dodajmy, że według opublikowanych wyników badań dla agencji pracy Folga, w Polsce planuje zostać 70 proc. gastarbeiterów, a 50 proc. chce żyć w Polsce z rodziną. 80 proc. ankietowanych jest zadowolonych lub raczej zadowolonych z pracy w naszym kraju, z czego 60 proc. ma zamiar pozostania w Polsce kilka lat, a 40 proc. planuje stały pobyt. Ma to wskazywać, że 2/3 pracujących w Polsce cudzoziemców może być potencjalnie zainteresowanych zezwoleniami na pracę lub kartami pobytu, czyli dokumentami umożliwiającymi dłuższe zatrudnianie. Co ciekawe, według tego badania, blisko połowa obcokrajowców niezadowolonych z pracy w Polsce (20 proc. wszystkich) posiada wyższe wykształcenie.
rp.pl / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!