Szef MSZ Radosław Sikorski swoją z drugą wizytą zagraniczną udał się do Wilna. Poproszony został przez LRT.lt o ocenę współpracy z obecnym rządem Litwy, uwzględniając zgrzyty na linii Wilno-Warszawa za poprzedniej kadencji.

W rozmowie z dziennikarzami przed wylotem do Warszawy Sikorski podkreślił, że “Polska i Litwa powinny współdziałać na rzecz przeciwstawienia się łamaniu prawa międzynarodowego przez naszego dużego sąsiada”.

Szef polskiej dyplomacji przebywał na Litwie w ramach spotkania Snow Meeting – konferencji poświęconej kwestiom bezpieczeństwa.

W czasie wizyty Sikorski odbył rozmowę dwustronną ze swoim odpowiednikiem Gabrieliusem Landsbergisem, którego zaprosił do Warszawy.

Polski dyplomata poproszony został także przez LRT.lt o ocenę współpracy z obecnym rządem Litwy, uwzględniając zgrzyty na linii Wilno-Warszawa za poprzedniej kadencji.

“Przypomnę tylko, że w 2007 roku wraz z premierem Donaldem Tuskiem do Wilna przyjechaliśmy w pierwszej kolejności. Szkoda, że wtedy to nie było docenione. I że tyle lat musiała zająć sprawa odblokowania dostępu do rafinerii w Możejkach, największej wtedy zagranicznej polskiej inwestycji i, jak rozumiem, największej inwestycji w historii niepodległej Litwy. Przypominam, Rosjanie odcięli rurociąg, a Litwa odcięła dostęp koleją. I sprawa paru literek, które ludzie mogliby sobie wpisywać do dowodów osobistych też mogła zająć krócej niż ćwierć wieku” – powiedział Sikorski.

Szef MSZ RP wyraził zadowolenie, że obecnie litewscy Polacy mają dostęp do TVP WILNO. “Nasi rodacy będąc lojalnymi obywatelami Litwy mają dostęp do pielęgnowania swojej tożsamości kulturowej, tak powinno być” – wskazał.

“Wczoraj przy bardzo miłej kolacji z panią premier, panią przewodniczącą Sejmu mieliśmy takie ‘koziołki’ z nazwiskami, z moim imieniem Radosław. Była literka ‘ł’. Nie sądzę, aby tożsamość litewska na tym ucierpiała” – dodał.

Polski dyplomata poinformował, że w następnym tygodniu z oficjalną wizytą na Litwę przyjedzie prezydent RP Andrzej Duda.

Jak informowaliśmy, używanie znaków diakrytycznych, jak ł czy ń, w zapisie polskich nazwisk nie jest sprzeczne z konstytucją Litwy. Tak orzekł pod koniec ub. roku Sąd Konstytucyjny.

Według Sądu Konstytucyjnego, litewski Sejm może rozszerzyć obowiązujące prawo o używanie znaków diakrytycznych. Powinien jednak uzyskać opinię Państwowej Komisji Języka na ten temat. Chodzi o formalne zapewnienie, że nie zagraża to językowi litewskiemu.

Przypomnijmy, że w styczniu 2022 roku litewski parlament zaaprobował projekt ustawy określającej nowe zasady zapisu nazwisk w dokumentach. Przyniósł on niewielkie zmiany dla miejscowych Polaków. Zezwolił na użycie w zapisie nazwiska “w” zamiast “v” bądź “cz” zamiast “č”, jednak wciąż uwzględniał wyłącznie litery z klasycznego alfabetu łacińskiego. Oznacza to, że osoby polskiej narodowości nie mogą oficjalnie zapisać swoich imion i nazwisk polskimi znakami diakrytycznymi, jak “ż”, “ć” czy “ł”. Nowe przepisy weszły w życie w maju 2022 roku

Obowiązujące wcześniej na Litwie prawo uniemożliwiało oficjalny zapis literami innymi niż występującymi w litewskim alfabecie – także nazwisk w dokumentach osobistych i innych. Było to problemem zarówno dla osób pochodzących z obcych państw jak i obywateli Litwy zawierających małżeństwa z takimi osobami. Było to także problemem dla mniejszości narodowych, w tym dla około 200 tys. mieszkających na Wileńszczyźnie Polaków. Litewscy Polacy poprawnego zapisu swych nazwisk domagają się od prawie 30 lat.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Przypomnijmy także, że w sierpniu 2018 roku została zainaugurowana odbudowa torów do Renge. Odcinek ten został zdemontowany przez Litwinów w 2008 roku, dwa lata po tym, jak Orlen przejął rafinerię w Możejkach. Litwini uniemożliwili w ten sposób PKN Orlen skorzystanie z atrakcyjnej propozycji współpracy ze strony łotewskiego przewoźnika, zmuszając zarazem polską firmę do korzystania z usług Kolei Litewskich, które narzuciły rafinerii w Możejkach wygórowane taryfy przewozowe. Było to przyczyną kłopotów finansowych polskiej spółki, która przed 2015 r. przynosiła straty. Koncern naftowy musiał transportować swoje produkty na Łotwę dłuższą drogą, liczącą 150 km. Tam dostawy były przeładowywane na statki i dopiero wówczas wysyłane na Litwę i do Estonii.

W 2006 roku PKN Orlen kupił rafinerię w Możejkach od rosyjskiego Jukosu (53,7% udziałów za 1,49 miliardów dolarów) oraz rządu Litwy (30,66% za 852 mln dolarów), z czasem stając się jej jedynym właścicielem. Celem miało być ograniczenie wpływów Rosji na Litwie i budowa „strategicznej współpracy” z Republiką Litewską. Rosyjski Transnieft odciął później ropę dostarczaną do Możejek rurociągiem „Przyjaźń-Północ”. Za decyzją w tej kwestii stał ówczesny rosyjski wicepremier Igor Sieczyn, choć wcześniej Rosjanie nie angażowali się w inwestowanie w Możejki.

W październiku 2017 roku Komisja Europejska nałożyła na litewskie koleje karę w wysokości prawie 28 milionów euro. Była to konsekwencja skargi, którą polski koncern złożył do KE w związku z rozebraniem przez LG części torów po to, by zmusić Orlen do korzystania z usług LG po zawyżonych cenach. Zdaniem unijnych władz doszło do złamania przepisów o ochronie konkurencji. Na początku stycznia ubiegłego roku, tuż przed upływem wyznaczonego terminu, Litwa zapłaciła karę za demontaż torów.

Również w październiku 2017 roku przewodniczący litewskiego parlamentu, Viktoras Pranckietis przyznał, że strona litewska będzie musiała odbudować tory zapewniające tańszy przewóz produktów z litewskiej rafinerii Orlenu. Na początku marca 2018 roku Koleje Litewskie poinformowały o podjęciu decyzji o odbudowie zdemontowanego odcinka linii kolejowej. Wówczas szacowano kosz na około 10 mln euro. Zgodnie z deklaracją litewskiego przewoźnika pierwsze ładunki miałyby zostać odprawione już pod koniec 2019 roku. Na północy lokowane jest aż do 20 proc. produkcji z rafinerii w Możejkach. W 2017 roku Orlen Lietuva wciąż był największym podatnikiem na Litwie. W 2015 roku polska spółka odpowiadała za 3,5 proc. litewskiego PKB, a także za większość przychodów Kolei Litewskich.

Czytaj także: Orlen porozumiał się z Litwą ws. wysokości taryf przewozowych

Litewski minister transportu Rokas Masiulius powiedział, że decyzja o odbudowie 19-kilometrowego odcinka kolejowego ma nie tylko ekonomiczne, lecz także symboliczne znaczenie. Decyzję sprzed 10 lat w sprawie rozbiórki torów nazwał „nieporozumieniem”.

Kresy.pl / lrt.lt

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply