Nie tylko Polacy przed i w czasie tej wojny grzeszyli nadmiernym optymizmem. Ujawniły go także inne narody i z takim samym katastrofalnym dla wspólnej sprawy skutkiem.

Francja optymistycznie chowała się za linię Maginota, której znaczenie militarne, jak się później okazało, było iluzoryczne.

Ameryka zwlekała z wojną w optymistycznym przekonaniu, że potrafi jej uniknąć. Gdyby Ameryka wypowiedziała wojnę w 1939 roku nie miałaby wojny z Japonią i nie byłoby już dzisiaj w ogóle wojny.

Porządek wstępowania do wojny państw należących do antyniemieckiej koalicji był klęskowy. Dopiero teraz Brazylia wstąpiła do wojny w naturalnym –że się tak wyrażę – porządku, to znaczy, że słabsze państwo amerykańskiego kontynentu poszło na wojnę dopiero wtedy, kiedy wypowiedziało ją najpotężniejsze państwo amerykańskiego kontynentu. Ale w pierwszych latach wojny taki porządek nie był przestrzegany. Sowiety współdziałały z Hitlerem, Ameryka była neutralna, Francja chowała się za linię Maginota, natomiast ofiarami wojny stawały się państwa słabsze: Polska, Dania, Norwegia, Holandia, Belgia, Grecja, Jugosławia. Niektóre z nich składały dowody prawdziwego bohaterstwa, ale z punktu widzenia militarnego nie zaleca się trzymania większej siły w rezerwie i wysyłania małych oddziałów przeciwko silnemu nieprzyjacielowi.

Historia polityczna świata mało się w ogóle nadaje do wyciągania z niej nauk moralnych. Ale ponieważ w publicystyce politycznej w czasie tej wojny stale się operuje kategoriami moralnymi, więc stwierdzimy, nie wychodząc oczywiście spoza ram antyniemieckiej koalicji wojującej, do której należymy i nie spuszczając z oka głównego wspólnego celu, którym jest pobicie Niemiec, że winyw tej wojnie ponoszą Sowiety, Francja i Ameryka. Sowiety, bo współpracowały z Hitlerem, Ameryka bo się spóźniła, Francja, bo zdradziła. Rola altruistyczna, pełna poświęcenia, przypadła Polsce. Wreszcie, stosując nadal tę moralną analizę, trzeba wypowiedzieć się w obronie Chamberlaina, który podpisał Monachium. Oczywiście, że mylił się, jeśli sądził, że Monachium uratuje pokój, ale Monachium – jak dotychczas – stanowi jedyne wielkie strategiczne zwycięstwo Anglii, gdyż Monachium odsunęło termin wojny o rok. Gdyby wojna wybuchła we wrześniu 1938 roku miałaby ona niewątpliwie przebieg jeszcze bardziej groźny. Mówiąc tak, nie mamy zresztą Polski na myśli, bo w stosunku do Polski i tak nie mogłoby zajść nic gorszego, ponad to, co zaszło. Pamiętajmy, że w 1938 roku Anglia nie miała jeszcze tych początków lotnictwa, którymi na szczęście rozporządzała w 1939 roku.

Pomiędzy wojną, a pokojem nie ma różnicy zasadniczej.

– W wielkich liniach dziejów świata wojny są tylko gwałtownymi wybuchami polityki zagranicznej; polityka zagraniczna jest dobra, jeśli dopuszcza do wojny w chwili umożliwiającej zwycięstwo; jest zła, katastrofalna, nikczemna jeśli wywołuje wojnę, której siły wojskowe danego państwa sprostać nie są w stanie. Wojna nie jest pojedynkiem szlachcica japońskiego, który sobie samemu rozpruwa brzuch, gdy jego honor jest obrażony, wojnę wolno wypowiedzieć dopiero wtedy, gdy się ma szanse zwycięstwa. Chamberlain w chwili Monachium wiedział zapewne, że Anglia nie jest dostatecznie do wojny przygotowana, więc cofnął się poświęcając niewątpliwie szereg prestiżowych i realnych interesów swego państwa, ale których poświęcenie było w tym momencie zupełnie konieczne. Tylko histerycy mogą wzywać do wojny bez względu na szanse jej wygrania.

Stanisław Cat-Mackiwicz

Fragment pochodzi z książki Trzylecie. Broszury emigracyjne 1941-1942, wyd. Universitas, Kraków 2014.

Portal KRESY.PL jest patronem medialnym wydania „Pism wybranych” Stanisława Cata Mackiewicza w krakowskim Universitas.

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply