Forbes: rosyjskie drony podwodne Posejdon to groteska

Magazyn „Forbes” podważa oficjalną narrację Rosji ws. nowych rosyjskich dronów podwodnych z napędem jądrowym „Posejdon”. Przywołuje opinie ekspertów, których zdaniem uzasadnienie strategiczno-bojowe programu jest wątpliwe i całość może mieć główne znaczenie propagandowe.

Rosjanie prowadzą zaawansowane prace nad systemem „Posejdon”, czyli autonomicznym, bezzałogowym pojazdem podwodnym z napędem nuklearnym, odpalanym przez okręty podwodne. Nazywany jest też „dronem sądu ostatecznego”. Niedawno pisaliśmy, że Rosja przygotowuje specjalną bazę dla podwodnych dronów.

Magazyn „Forbes” zwraca uwagę, że gdy kilka lat temu Rosja ogłosiła, że prowadzi prace nad systemem Posejdon, to nie było jasne, czy chodzi o rzeczywistą broń, czy jest to tylko propaganda.

Dziś jest coraz bardziej staje się jasne, że Posejdon nie tylko jest prawdziwy i że jest pewnym priorytetem dla Kremla. Co jest mniej jasne to to, dlaczego dokładniej Moskwa uważa ‘groteskową’ robo-łódź podwodną sądnego dnia za dobry pomysł” – pisze David Axe z Forbesa.

Zdaniem magazynu, główne założenie budowy Posejdona, jako broni przeznaczonej do skrytego podejścia pod wybrzeże przeciwnika i zaatakowania infrastruktury przybrzeżnej, w tym również cywilnej, przy użyciu nawet głowic radiologicznych czy jądrowych, brzmi zupełnie nieprawdopodobnie. Cytuje m.in. Kingstona Reifa, eksperta nuklearnego z amerykańskiego Arms Control Association, który uważa, że cała koncepcja gigantycznego podmorskiego robota atakującego całe miasto przy użyciu broni nuklearnej powodującej napromieniowanie na wielką skalę, jest „groteskowa i, obiektywnie mówiąc, bardziej niż niepotrzebna”.

Reif zaznacza, że biorąc pod uwagę charakterystyki samej broni, celu i miejsca odpalenia, Posejdon po prawdopodobnym wystrzeleniu z okrętu podwodnego w pobliżu Rosji potrzebowałby około dwóch dni, przy prędkości w przedziale 60-100 węzłów, żeby dotrzeć do wybrzeża USA. Dodaje, że prędkość i czas podróży podwodnego drona sprawiają, że jego wykrycie staje się bardziej prawdopodobne, choć wciąż byłby trudny do pokonania.

Przyjmując, że Posejdon kiedykolwiek faktycznie wejdzie do służby (mam tu swoje wątpliwości), jaką wartość ma broń, która potrzebuje tyle czasu, by dotrzeć do celu?” – pyta ekspert. Popiera go tu sam Forbes:

Komu potrzebna jest wolna, potencjalnie wrażliwa podwodna brudna bomba, gdy ma się tysiące szybkich rakiet z głowicami nuklearnymi, które działają doskonale i przeciwko którym nie ma żadnych niezawodnych środków obrony?”

Magazyn dodaje, że fakt, iż prace nad Posejdonem posuwają się do przodu, a Kreml planuje budowę specjalnej bazy dla podwodnych dronów, wcale nie oznacza, że poza byciem symbolem mogą one być do czegoś użyteczne. Zdaniem eksperta ds. wojny podwodnej z Massachusetts Institute of Technology, Owena Cote’a, logika stojąca za Posejdonem może być całkowicie polityczna. Uważa, że celem jest „stworzenie iluzji czegoś nowego i znaczącego”, żeby Rosja mogła podtrzymać swój obraz jednej z dwóch światowych superpotęg nuklearnych w czasie, gdy coraz trudniej jej to osiągnąć „staroświeckim sposobem”, czyli produkując masę prawdziwej broni.

Zwraca się też uwagę, że oficjalnym planom dotyczącym wyprodukowania 30 Posejdonów daleko do masowej produkcji, jednak „wartość propagandowa robotycznej łodzi podwodnej może bardzo dobrze usprawiedliwić te kilka miliardów dolarów, które mogą kosztować”.

Inną propozycję przedstawił rosyjski ekspert wojskowy Paweł Łuzin z Uniwersytetu w Permie, według którego podwodny dron może być tylko badawczym okrętem podwodnym do prowadzenia bezzałogowych eksperymentów na dużych głębokościach, który Kreml wykorzystuje w celach propagandowych, przedstawiając go jako zaawansowaną broń.

„Myślę, że Posejdon… sam w sobie nie jest bronią, ale ma na celu być istotną częścią sił podwodnych Rosji” – mówi Łuzin w rozmowie z Forbes. „Jednocześnie, Moskwa tworzy swego rodzaju ‘mgłę strategiczną’ spekulując, że Posejdon to super-duper nuklearna mega-torpeda”.

„Czymkolwiek Posejdon jest, to wydaje się być coraz bardziej prawdopodobne, że Rosja zamierza zbudować mnóstwo kopii i bazę, żeby je przechowywać. Zewnętrzni obserwatorzy mogliby spędzić dekady obserwując robotyczny okręt podwodny ‘dnia sądu’i zastanawiają się – czy to z nich sobie żartują?” – podsumowuje Forbes.

Należy zaznaczyć, że wcześniej magazyn ten krytycznie i prześmiewczo opisywał rosyjskie hipersoniczne pociski Kinżał. Twierdził, że są one produkowane głównie na pokaz.

Przypomnijmy, że Rosjanie na jesień 2020 roku zapowiadali pierwsze testy i uruchomienie rosyjskiego podwodnego drona wielozadaniowego systemu oceanicznego Posejdon. Miał on zostać wypuszczony z burty atomowego okrętu podwodnego „Biełgorod”, pierwszego eksperymentalnego nosiciela tych bezzałogowców. Testy miały odbyć się w Arktyce.

Dotychczasowe doniesienia medialne wskazywały, że „Posejdon” ma kształt olbrzymiej torpedy i może przenosić głowicę nuklearną o mocy do 2 megaton. Napęd stanowi mały reaktor nuklearny, który ma dawać bezzałogowcowi zasię 10 tys. km. Mógłby zostać odpalony na Morzu Barentsa lub na innych wodach w Arktyce, przepłynąć północny Atlantyk i uderzyć np. na wschodnie wybrzeże USA. Pojawiły się wątpliwości co do odporności drona na cyberataki, ale Rosjanie oficjalnie je odrzucają.

„Izwietija” pisała, że według opublikowanych w ostatnim czasie danych, dzięki napędowi jądrowemu, podwodny aparat będzie miał nieograniczony zasięg. Dzięki złożonemu autopilotowi, ma mieć możliwość rażenia celów przybrzeżnych na wszelkich wodach oceanicznych. Zdaniem analityków, rozmiary drona pozwolą na umieszczenie w nim głowicy bojowej, znacząco mocniejszej niż w przypadku konwencjonalnych międzykontynentalnych rakiet balistycznych.

Pisaliśmy też, że amerykańska stacja CNBC podała, że Rosjanie będą dysponować podwodnymi dronami „Posejdon”, przenoszącymi głowice nuklearne najwcześniej w 2027 roku. Rosjanie mają mieć ambicje, by móc wykorzystywać autonomiczny pojazd podwodny z napędem nuklearnym i przenoszący broń jądrową, jako „urządzenie odwetowe”. Według jednego ze źródeł stacji, taki podwodny dron miałby być przydatny w razie, gdyby ich zasadnicze zdolności do odpalania broni jądrowej zostały podczas konfliktu zneutralizowane.

Przypomnijmy, że 1 marca 2018 roku w orędziu do rosyjskiego Zgromadzenia Narodowego, czyli obu połączonych izb rosyjskiego parlamentu, prezydent Rosji Władimir Putin powiedział, że opracowywany jest podwodny bezzałogowy pojazd zdolny do przenoszenia ładunku jądrowego lub konwencjonalnego oraz przemieszczania się na bardzo dużych głębokościach z większą prędkością, niż wiele okrętów nawodnych. Twierdził, że byłby on w stanie niszczyć wrogą infrastrukturę, a także grupy lotniskowców oraz inne cele.

Wcześniej rosyjskie media podawały, że na uzbrojenie Marynarki Wojennej FR miałoby trafić łącznie 30 dronów podwodnych typu Posejdon. Pisaliśmy też, że według źródła agencji Tass, do Floty Północnej i do Floty Pacyfiku mają trafić po dwa okręty podwodne zdolne do przenoszenia „Posejdonów”. Ponieważ każdy z nich będzie mógł przenosić do 8 podwodnych dronów, to łącznie w służbie miałyby się znaleźć nawet 32 pojazdy tego rodzaju. Ostatnie informacje mówią o 16 „Posejdonach” dla Floty Północnej, a jednostki „Biełgorod” i „Chabarowsk” mają wchodzić właśnie w jej skład. Rosyjskie media podają, że nowe drony podwodne mają zostać umieszczone w sześciu wyrzutniach silosowych na okrętach-nosicielach.

Czytaj także: Amerykanie chcą pozyskać morskie drony podwodne o dużej wyporności w ramach programu Snakehead

Forbes.com / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply