Rafael Lusvarghi, wypuszczony z więzienia decyzją ukraińskich sądów, trafi ponownie za kratki na żądanie nacjonalistów z organizacji C14.

Sąd w Pawłohradzie w obwodzie dniepropietrowskim na Ukrainie zdecydował w poniedziałek o aresztowaniu obywatela Brazylii Rafaela Lusvarghiego, byłego żołnierza sił zbrojnych nieuznawanych republik separatystycznych w Donbasie. – podał portal zaxid.net. Werdykt pawłohradzkiego sądu wieńczy serię wydarzeń pokazujących stan ukraińskiego sądownictwa i wpływ ukraińskich radykalnie nacjonalistycznych ugrupowań na sytuację w kraju.

33-letni Brazylijczyk przyjechał do Donbasu jesienią 2014 roku. Wcześniej kilka lat służył we francuskiej Legii Cudzoziemskiej a także pracował jako policjant w Brazylii. Po roku lub dwóch latach służby w szeregach armii separatystów (media podają różne dane o długości jego służby), w której dorobił się miana „wiking Donbasu” i zasłynął m.in. obietnicą „dojścia do Kijowa i zakończenia wojny”, wrócił do ojczystego kraju. Jednak jesienią 2016 roku wrócił na Ukrainę i został zatrzymany na lotnisku Boryspol pod Kijowem. Okazało się, że został zwabiony na Ukrainę przez agentów SBU, którzy złożyli mu fałszywą ofertę pracy.

Już w styczniu 2017 roku ukraiński sąd skazał Lusvarghiego na 13 lat więzienia za służbę w oddziałach separatystów, które ukraińskie władze oficjalnie uznają za ugrupowania terrorystyczne. Był pierwszym cudzoziemcem skazanym przez Ukrainę za walkę po stronie separatystów. Jednak w sierpniu 2017 roku wyrok Lusvarghiego został uchylony ze względów proceduralnych a jego proces miał wystartować od nowa. Brazylijczyk początkowo nie wyszedł na wolność – trzymano go w areszcie tymczasowym w Kijowie.

Jak twierdzi sam Lusvarghi, w więzieniu zaczął interesować się prawosławiem. Gdy w grudniu 2017 wypuszczono go z aresztu, zobowiązując go do nieopuszczania Kijowa i zgłaszania się na każde wezwanie policji, zamieszkał w kijowskim klasztorze Opieki Matki Bożej należącym do Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego. W międzyczasie upłynął termin jego warunkowego zwolnienia – jednak ukraińskie sądy nie podjęły w kwestii środków wobec Lusvarghiego dalszych decyzji i Brazylijczyk pozostał na wolności. Nie miał jednak paszportu, który wciąż przetrzymywały ukraińskie władze. W dalszym ciągu mieszkał w klasztorze i tam pod koniec kwietnia br. znaleźli go dziennikarze Donbas Realiji.

Doniesienia mediów o tym, że były żołnierz separatystów chodzi wolno po ulicach Kijowa, wywołały wściekłość ukraińskich nacjonalistów. W piątek 4. maja radykałowie z neonazistowskiego ugrupowania C14 złapali Lusvarghiego w pobliżu brazylijskiej ambasady. Wcześniej przeszukali klasztor, w którym mieszkał Brazylijczyk, lecz nie znaleźli go. Obezwładnionego Lusvarghiego zaprowadzili pod kijowską siedzibę Służby Bezpieczeństwa Ukrainy, gdzie skandując „SBU wychodź!” domagali się uwięzienia byłego żołnierza separatystów. Podkreślali przy tym, że zatrzymany nie jest bity, ponieważ chcą, by sprawiedliwość wymierzył mu ukraiński sąd. Pracownik agencji, który wyszedł na ich wezwanie, obiecał podjęcie działań wobec Brazylijczyka – rzeczywiście został on zabrany do aresztu SBU, a w poniedziałek sąd w Pawłohradzie aresztował go na 60 dni bez prawa do zwolnienia za kaucją.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

CZYTAJ TAKŻE: “Czarny marsz” ukraińskich nacjonalistów w mieście zamieszkanym przez Węgrów

Kresy.pl / zaxid.net / Radio Swoboda

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jwu
    jwu :

    Chciałbym,żeby żołnierze ATO mieli zakaz wjazdu do Polski.To samo dotyczy banderowców, z tą różnica ,że ci ostatni za przebywanie w Polsce powinni być karani więzieniem.Być może kiedyś tak będzie,ale pod warunkiem ,że rząd będzie narodowości polskiej ? Na zakończenie pragnę dodać ,że nie jestem ksenofobem ,ani szowinistą i szanuję tych wszystkich ,którzy mnie szanują.