Szef MSZ Niemiec Heiko Maas zapowiedział na spotkaniu z niemieckimi przedsiębiorcami, że rząd w Berlinie będzie starał się ochronić niemieckie i europejskie firmy przed potencjalnie „wielkimi szkodami ubocznymi”, jakie mogłyby zostać spowodowane przez kolejne sankcje USA przeciwko Rosji.

W piątek szef MSZ Niemiec Heiko Maas wystąpił na noworocznym przyjęciu Niemieckiego Komitetu ds. Wschodnioeuropejskich Relacji Gospodarczych, grupy zrzeszającej przemysłowców. Podczas przemowy powiedział, że Niemcy będą próbować ochronić niemieckie i europejskie firmy przed potencjalnie „wielkimi szkodami ubocznymi” w przypadku, gdyby USA nałożyły kolejne sankcje na Rosję. W tym celu Berlin chce porozumieć się z Waszyngtonem ws. sankcji.

Maas nie podał dalszych szczegółów. Agencja Reuters zwraca uwagę, że jego słowa zapewne „dodadzą otuchy” niemieckim eksporterom, którzy mocno odczuli sankcje nałożone przez UE i USA na Rosję z powodu aneksji Krymu i interwencji w Donbasie. O ile Waszyngton domaga się ostrzejszych sankcji, o tyle Niemcy, mocno powiązane z Rosją więzami handlowymi i wyraźnie zależne od Moskwy w kwestii importu gazu, są znacznie bardziej ostrożne.

Szef niemieckiej dyplomacji powiedział, że dla Berlina sankcje „mają sens tylko wtedy, gdy jak w przypadku unijnych sankcji, są one związane z jasnymi, możliwymi do spełnienia warunkami”. Dodał, że „niestety, nie jest już tak w przypadku amerykańskich sankcji”.

Reuters uważa też, że Maas wyraźnie złagodził swoją retorykę względem Rosji, która jeszcze rok temu, gdy obejmował urząd, była bardziej konfrontacyjna.

Wcześniej szef grupy przemysłowców Wolfgang Buechele skrytykował amerykańskie sankcje nałożone na Rosję. Jego zdaniem są one zbyt ogólnikowe i niejasne dla niemieckich eksporterów, żeby mogli się do nich stosować. Zaapelował też do niemieckiego rządu o wsparcie, gdyby sankcje zostały dodatkowo zaostrzone.

W grudniu Unia Europejska przedłużyła sankcje na kolejne pół roku, biorąc na cel podmioty z rosyjskiego sektora finansowego, a także energetycznego i zbrojeniowego. USA rozszerzyły swoje sankcje, dodając do listy 15 osób związanych z rosyjskim wywiadem wojskowym oraz cztery podmioty zaangażowane w rzekome ingerencje w wybory w USA, zamrażając ich aktywa.

Choć po ostatnich wyborach większość w Izbie Reprezentantów amerykańskiego Kongresu zyskali Demokraci, to mają oni podobnie jak prezydent Donald Trump krytyczne zdanie na temat gazociągu Nord Stream 2.

Maas w rozmowie z sekretarzem stanu USA Mike Pompeo powiedział, że wymierzanie sankcji w Nord Stream 2 nie byłoby właściwe. Przypominał, że w ubiegłym roku rosyjski prezydent Władimir Putin zgodził się, by nadal prowadzić tranzyt gazu przez Ukrainę. Podkreślił też, że budowa tego gazociągu to nie tylko Niemcy i Rosja. – Zwracam się do krytyków tego projektu: decyzje w kwestiach dotyczących europejskiej polityki energetycznej muszą zapadać w Europie, nie w USA – mówił szef MSZ Niemiec.

Przeczytaj: Niemiecki minister wzywa do uniezależnienia się od amerykańskiego systemu płatności

Czytaj także: Niemcy przeciwko rozmieszczeniu w Europie nowych rakiet USA

W środę niemiecki dziennik ekonomiczny „Handelsblatt” podał, że Departament Stanu USA opracowuje plan sankcji przeciwko specjalistycznym firmom zaangażowanym w budowę gazociągu Nord Stream 2. Chodzi przede wszystkim o uderzenie w dwa przedsiębiorstwa, które zajmują się układaniem rur na dnie Morza Bałtyckiego. Pierwsze to Allseas Group z siedzibą w Szwajcarii, a drugie to włoskie Saipem. Są one na wysoko wyspecjalizowane, że ich zastąpienie zdaniem ekspertów i komentatorów byłoby bardzo trudne – to swego rodzaju „pięta achillesowa” projektu. Oznacza to, że nakładając sankcje szczególnie na Allseas, Amerykanie dotkliwie uderzyliby w cały projekt Nord Stream 2.

Planami Waszyngtonu są zaniepokojone władze w Berlinie. Według „Handelsblatt”, niemieccy dyplomaci próbują wpłynąć w tej sprawie na administrację prezydenta Donalda Trumpa.

Reuters / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply