Igor Isajew, ukraiński aktywista i dziennikarz mieszkający w Polsce, który m.in. porównywał Polaków do zwierząt, opublikował grafikę z godłem Polski na tle ukraińskich barw i Orłem Białym w koronie w tęczowych barwach LGBT. Zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa złożył Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu. Sam Isajew nie ma sobie nic do zarzucenia i twierdzi, że zarzuty pod jego adresem wynikają tylko z faktu, że jest Ukraińcem.

We wtorek mieszkający w Polsce kontrowersyjny ukraiński aktywista i dziennikarz, Igor Isajew, zamieścił na swoim profilu społecznościowym grafikę z przerobionym godłem Polski. Orła Białego przedstawiono w koronie w tęczowych barwach ruchu LGBT i na błękitno-żółtym tle, czyli barwach narodowych Ukrainy.

Pod taką grafiką Isajew napisał: „Art. 32 Konstytucji RP: Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”. Dodał do tego zapytanie, czy takie coś drukować.

Wpis działacza mniejszości ukraińskiej w Polsce wywołał spore poruszenie w sieci i liczne głosy oburzenia wśród internautów, którzy zarzucili mu sprofanowanie polskiego godła.

Sprawą zainteresował się też Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu, który złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Isajewa.

„W naszej opinii ale również w opinii kilkudziesięciu osób, które do nas napisały w tej sprawie – Igor Isajew znieważył Godło Rzeczypospolitej Polskiej. Jako Fundacja Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu wnosimy o wszczęcie postępowania przygotowawczego w przedmiotowej sprawie, ściganie i ukaranie sprawcy” – poinformował Ośrodek. Organizacja ta przypomniała, że „symbole państwowe są ważnym elementem tożsamości każdego państwa i jego obywateli”.

Prezes Fundacji Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu, a zarazem radny miasta Szczecina, Dariusz Matecki, wyraził nadzieję, że „prokuratura zadziała skutecznie i pan Isajew odpowie karnie za znieważenie i wyszydzenie naszego godła”. Zaznaczył też, że ukraiński aktywista „wiele mówi o tolerancji oraz o tym, że trzeba walczyć z mową nienawiści”, a zarazem „masowo zgłasza do prokuratury osoby ze środowisk kresowych, ze środowisk patriotycznych”.

– Musi jednak pamiętać, że bez względu na to, czy jest Polakiem, czy Ukraińcem, czy Białorusinem, czy Niemcem, na terytorium naszego kraju obowiązują wszystkich takie same prawa – oświadczył Matecki. – Na terytorium naszego kraju, nie wolno znieważać naszych symboli państwowych. Nie wolno znieważać naszego godła, flagi, hymnu oraz znaku Polski Walczącej.

Sam Isajew najwyraźniej nie przejął się tymi opiniami i zarzutami. Twierdzi, że poprzez „wrzucił zdjęcie bielika na tle ukraińskich barw i z tęczową koroną”, bo chciał „w ten sposób podkreślić różnorodność, inkluzywność społeczeństwa polskiego”.

„Czy ktoś mi wytłumaczy, dlaczego próba poszerzenia konceptu polskiej obywatelskości o osoby o rożnym pochodzeniu i poglądach wywołuje tak nieadekwatną reakcję” – pytał ukraiński aktywista. Jednocześnie, przyrównał swoją prowokacyjną grafikę do artystycznej, kolorowej przeróbki ukraińskiego godła.

„(…) w Ukrainie w każdym sklepie pamiątkowym sprzedawane są koszulki z kolorowym tryzubem. I nikt się nie oburza” – napisał, dołączając swoje zdjęcie w koszulce z graficzną wariacją na temat ukraińskiego godła, która niewiele ma jednak wspólnego z tym, co zrobił z polskim godłem.

„Może warto trochę bardziej wyluzować z malowanym patriotyzmem” – dodał. Później zamieścił kolejny wpis, utrzymany w prześmiewczym tonie, w którym pokazywał przykłady wykorzystywania polskich symboli narodowych np. na skarpetach, pytając, czy to nie znieważa. Twierdził przy tym, że zarzuty pod jego adresem wynikają tylko z powodu jego narodowości.

„„Znieważam” ja, Ukrainiec, — bo Ukrainiec. Moje pochodzenie — to jedyny powód „znieważenia” malowanych patryjotów” – napisał Isajew. Dodał też, że złożone przez Mateckiego zawiadomienie go „nawet cieszy”.

„Tym prawniczym folklorem, który najprawdopodobniej wyląduje w koszu, pogrąża siebie i swoje »antypolonistyczne« wizje, nie mnie” – oświadczył ukraiński aktywista.

Ośrodek Monitorowania Antypolonizmu zareagował na ten wpis. „Pańskie pochodzenie jest zupełnie nieważne, żyje Pan w Polsce i obowiązują Pana takie same przepisy jak wszystkich innych przebywających w naszym kraju, bez względu na pochodzenie, płeć, orientację, kolor skóry itd.” – napisano, odnosząc się do wpisu Isajewa.

„Opublikował Pan “przeróbkę” Polskiego Godła, czyli symbolu świętego dla milionów Polaków. Bardzo wiele osób odebrało to jako znieważenie, szydzenie. Jak tego typu akcje mają budować przyjaźń między naszymi narodami? Z takich prowokacji cieszy się tylko jedna strona – na wschód od Pańskiej ojczyzny” – zaznaczono.

W ub. roku pisaliśmy, że Igor Isajew dzięki m.in. pieniądzom z UE zrealizował i opublikował film, w którym zachęca do walki z „mową nienawiści w sieci”. Twierdzi, że sam jest jej ofiarą i od lat z nią walczy, choć sam jest autorem wielu obraźliwych, a nawet wulgarnych wypowiedzi.

ZOBACZ: Obrażał Polskę, porównywał Polaków do zwierząt – teraz chce ich uczyć jak walczyć z „mową nienawiści”

Kim jest Isajew?

O kolejnych kontrowersyjnych działaniach Igora Isajewa, ukraińskiego dziennikarza pracującego w Polsce, informowaliśmy przy licznych okazjach. W 2016 roku w komentarzu dla ukraińskiej stacji Hromadske Isajew m.in. krytykował politykę Polski ws. ludobójstwa na Wołyniu. Jego zdaniem Polacy kreują ofiary ludobójstwa na męczenników, zaś polskie postulaty dotyczące ich upamiętnienia uważał za przejaw ukrainofobii. Według Isajewa strona polska w kwestii Wołynia dopuszcza się manipulacji. Isajew występował także w ukraińskich mediach jako dziennikarz Redakcji Ukraińskiej Polskiego Radia.

W Wigilię 2016 r. Isajew opublikował głośny wpis, w którym porównał Polaków do zwierząt. „Wesołych świąt dla Polaków, którzy dzisiaj obchodzą Wigilię. Dziękuję za milczenie części z was w tym roku. Wiecie, powiadają, że w Boże Narodzenie nawet zwierzęta zaczynają mówić. Umiejętności mówić i rozmawiać wam wszystkim życzę” – napisał Isajew (pis. oryg. – red.), zamieszczając link do artykułu na łamach „Ukraińskiej Prawdy” ws. odebrania rządowej dotacji jego portalowi.

Aż do końca 2016 r. prowadzony przez Isajewa portal Prostir.pl finansowany był z pieniędzy polskiego podatnika. Otrzymał z budżetu blisko 100 tys. zł. W reakcji na odebranie dotacji Isajew zaczął krytykować decyzje polskich władz, m.in. na Facebooku. W jednym z wpisów ironicznie stwierdził, że odebrano mu ją „za aktywną postawę obywatelską w 2016 roku, w tym za udział w dyskusji o „wołyńskim ludobójstwie” [zapis oryg. – red.] i współpracę z ukraińskimi mediami”. Podkreślał też, że jego portal zyskał popularność na Ukrainie „poprzez naświetlanie ‘dyskusji wołyńskiej’ i napiętej sytuacji w Przemyślu”. Ubolewał też, że polskie MSW „niszczy” jego zespół. On sam zapowiada, że może dalej prowadzić prostir.pl „nawet bez pieniędzy”.

W kolejnym roku na fali protestów tzw. obrońców demokracji Isajew mocno zaangażował się w działania wymierzone w rząd PiS. W lipcu 2017 r. w swoim poście w serwisie facebook opublikował zdjęcie przygotowanych przez siebie przypinek z wulgarnym antypisowskim napisem. Znaczki głosiły „PiS ПНХ”. Druga część jest skrótowcem z języka rosyjskiego oznaczającym sformułowanie „idź w ch*j”. Pomimo takiej postawy kilka miesięcy później rząd PiS ponownie przyznał fundusze na prowadzony przez niego portal – tym razem 40 tys. Złotych.

W marcu 2018 roku Isajew zamieścił na swoim profilu na portalu Facebook nagranie wideo i zdjęcia z warszawskiego marszu ku czci żołnierzy wyklętych, prawdopodobnie zrobione w Alejach Ujazdowskich. Oburzony tym, że policja zatrzymała go za blokowanie „demonstracji faszystów”, napisał: „W związku z tym, oraz biorąc pod uwagę fakt, że od dzisiaj obowiązuje nowelizacja ustawy o IPN, publicznie oświadczam, że Państwo Polskie oraz Naród Polski są współodpowiedzialni za zbrodnie III Rzeszy Niemieckiej, bo do dzisiaj hołubią tych, którzy naśladują ideologię faszystowską; bo do dzisiaj w propagowaniu ideologii totalitarnej jest mocne odwołanie się do pojęcia +naród+ i +Polacy+; bo do dzisiaj polskie organizacje faszystowskie skromnie nazywają się >>narodowymi<<”. Nie ukrywał przy tym, że jego wpis był świadomą prowokacją – „W ten sposób świadomie naruszam art. 55a nowej ustawy o IPN. I chyba moi uważni czytelnicy już wiedzą, gdzie to mają zgłosić”.

W kwietniu 2018 Isajew utracił akredytację w polskim MSZ. Dzisiaj w MSZ pani Magdalena Borysewicz wydała mi pismo z odmową przedłużenia akredytacji, powtarzając, że jest to decyzja dyrektora biura prasowego Artura Lomparta, a więcej ona nic nie wie. – opisywał na Facebooku odpowiedź, którą otrzymał z MSZ na jego monity w sprawie przedłużenia akredytacji. Ukrainiec narzekał, że teraz będzie pracowało się mu ciężej, ponieważ „PiS (i nie tylko) nie otwiera drzwi na legitymacje zagraniczne”. Twierdził, że akredytacja polskiego MSZ otwierała mu „te nieliczne, które jeszcze były otwarte” – w tym kontekście przypomniał, że „na niejasnych podstawach” otrzymał zakaz wstępu do Sejmu.  Dziennikarz zakończył swój post dwuznaczną zapowiedzią skierowaną do kierownictwa MSZ: „jak będą po raz kolejny narzekać, że Polskę za granicą albo nie słyszą, albo źle rozumieją, to niech mają pretensje do siebie.”

Isajew nawoływał też do usunięcia słowa „honor” z nowych polskich paszportów. Jak argumentował, słowo to razi ukraińską wrażliwość. Zdaniem Isajewa „honor” powinien zniknąć z polskich paszportów, gdyż w języku ukraińskim, jego zdaniem, ma on pejoratywne zabarwienie. Twierdził też, że to sami Polacy są odpowiedzialni za pejoratywne skojarzenia ze słowem honor, występujące rzekomo w języku ukraińskim.

Jako zadeklarowany homoseksualista Isajew uczestniczył w marszu LGBT w Białymstoku w 2019 roku, któremu towarzyszyła kontrmanifestacja środowisk kibicowskich i patriotycznych; doszło do zamieszek. „Widziałem różne +imprezy+ ukraińskich nacjonalistów, w tym tych z Azowa; widziałem początek walk na Majdanie w styczniu 2014, zainicjowanych przez Prawy Sektor — jednak nigdzie nie czułem się tak niebezpiecznie, jak w Białymstoku w sobotę”. – twierdził później Isajew.

Podczas ostatnich wyborów parlamentarnych Isajew zaangażował się w kampanię niezwykle kontrowersyjnego lidera „Obywateli RP” Pawła Kasprzaka, znanego ze skrajnie lewackich i radykalnie prounijnych wypowiedzi i działań.

Na początku listopada 2019 roku Isajew wspólnie z grupą polskich i ukraińskich działaczy odwiedził Werchratę na Podkarpaciu, gdzie kilka lat temu doszło do zniszczenia dwóch obiektów ku czci UPA. W miejscu jednego ze zniszczonych pomników postawili „kozacki krzyż” z tryzubem. Ponadto polska część tej grupy, w skład której wchodzili w rzeczywistości głównie działacze mniejszości ukraińskiej, wezwała do odnowienia nie tylko zniszczonych mogił, ale także pomników UPA w Polsce. Uczyniono to odwiedzając pobliską górę Monastyr, gdzie znajduje się zbiorowy grób kilkudziesięciu członków OUN-UPA zabitych w 1945 roku przez NKWD. Obecny był tam także Isajew, który sfotografował się przy obiekcie ku czci UPA wspólnie z szefem Związku Ukraińców w Polsce, Piotrem Tymą.

Czytaj także: Przełomiec, Isajew oraz ukraiński portal finansowany z polskiego budżetu pomawiają Kresy.pl

Należy podkreślić, że Isajew regularnie skarży się na „hejt” wobec niego w Internecie i w mediach społecznościowych. To między innymi za komentarze pod jego adresem prokuratura ścigała Zbigniewa S., ocalonego z ukraińskiego ludobójstwa na Kresach. Został on skazany na 8 miesięcy więzienia w zawieszeniu na 2 lata.

PRZECZYTAJ: „Wyborcza” i Isajew w obronie prok. Młynarczyka. „Pokazał jak walczyć, pozostawił olbrzymie dziedzictwo”

Na początku października zamieścił w mediach społecznościowych szokujący wpis, używając wobec naszego kraju słowa powszechnie uznanego za obelżywe.

Czytaj więcej: „Polsko, ty h…” – kontrowersyjny Ukrainiec znowu szokuje

Facebook / Kresy.pl

7 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Wolyn1943
    Wolyn1943 :

    To będzie dobry test na polską praworządność. Albo mamy prawną ochronę symboli narodowych albo nie. Mam nieodparte przeczucie, że gdybym to ja przedstawił taką wariację tryzuba, to już stanąłbym przed obliczem, pewnego, nader wrażliwego prokuratora i odpowiadał za sianie nienawiści, wzniecanie waśni między narodami (kto wie, może nawet dodaliby “bratnimi” narodami) i obrażanie uczuć mniejszości. Po profanacji gwiazdy Dawida nawet nie ośmielam się myśleć, co też by mnie spotkało. Jeśli p. Isajew nie spotka za to co zrobił żadna kara, będzie to kolejnym dowodem na to, że “biedni, prześladowani” Ukraińcy, stoją w moim kraju ponad prawem. Co mnie, zresztą, specjalnie nie zdziwi. Są ponad prawem nie od dzisiaj1

  2. zp
    zp :

    Typowe prowokacje. Będzie testował gdzie ściana. Im szybciej o ujrzy to lepiej. Nie ma znaczenia jaka to będzie forma. Będzie wtedy krzyk o dyskryminacji. Na początek powinien utracić wszystkie dotacje. Kieszeń najbardziej boli,.

  3. franciszekk
    franciszekk :

    Wszystko wskazuje na to, że osobiście zostałem namierzony przez niego i zostałem oskarżony o tzw. mowę “nienawiści” na tle narodowościowym!
    Byłem przesłuchiwany w charakterze podejrzanego na policji w jednym miast Górnego Śląska na wniosek policji z Łomży. Sprawie nadany jest status postępowania procesowego.
    Wszystkie zarzuty – wpisy z internetu były z portalu KRESY.PL chociaż uczestniczyłem w komentarzach odnośnie wydarzeń i spraw dot. stosunków polsko – ukraińskich na innych portalach.
    W wielkim skrócie ujmując, przytaczałem dla zrozumienia charakteru jakości tych w.w stosunków jako wynikających z różnic cywilizacyjnych na podstawie dzieła prof. Feliksa Konecznego.
    Jako przykład podawałem fakt powieszenia na elewacji polskiej szkoły we Lwowie popiersia jednego z największych krwawych rzeźników bezbronnej cywilnej polskiej ludności po likwidacji państwa polskiego dwóch agresorów; hitlerowskich Niemiec i stalinowskiego ZSRR
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Szko%C5%82a_%C5%9Arednia_nr_10_we_Lwowie
    dodając że w Polsce nikomu do głowy by nie “przyszło” by na elewacji ukraińskiej szkoły wieszać popiersia np. polskich poetów: Słowackiego, Mickiewicza ……. nawet w tzw. pipidówce!

  4. jaro7
    jaro7 :

    On wie że może sobie pozwolić na dowolne prowokacje i nic mu się nie stanie.”Patriotów” z PiS to nie rusza a i “kolega” z prokuratury go ochroni.On te prowokacje robi systematycznie po to by Polacy reagowali zwłaszcza emocjonalnie a “kolega” ich oskarża.