MSZ RP odcina się od mapy Miedwiediewa, na której Lwów, Tarnopol i Żytomierz należą do Polski

Bzdurna mapa Miedwiediewa dotycząca podziału Ukrainy jest w rzeczywistości oznaką desperacji… Granice w Europie są nienaruszalne – tak MSZ RP skomentowało zaprezentowaną przez byłego prezydenta Rosji mapę, na której prawie połowa Ukrainy należy do Polski. Polskie ministerstwo użyło zarazem ukraińskiego słowa „Moskowia” jako określenie Rosji.

Jak pisaliśmy, w poniedziałek Dmitrij Miedwiediew, były prezydent Rosji, a obecnie wiceprzewodniczący Rosyjskiej Rady Bezpieczeństwa wygłosił referat „Granice geograficzne i strategiczne”. Przekonywał, że Ukraina to Rosja i alternatywna koncepcja powinna “zniknąć na zawsze”. Pokazał mapę, na której prawie połowa terytorium Ukrainy, w tym Lwów, Stanisławów i Żytomierz, należy do Polski. Ponadto, Zakarpacie pokazano jako część Węgier, a obwody czerniowiecki i winnicki – Rumunii. Ukraina została ograniczona wyłącznie do obszaru Kijowa i obwodu kijowskie. Pozostała jej część to na mapie Rosja.

We wtorek do sprawy odniosło się polskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych, zamieszczając wpis z komentarzem na platformie X.

„Stop rosyjskiej dezinformacji. Bzdurna mapa Miedwiediewa dotycząca podziału Ukrainy jest w rzeczywistości oznaką desperacji” – oświadcza MSZ.

„Moskowia uświadamia sobie, że nie jest w stanie podbić Ukrainy i szuka wspólników swojej zbrodni” – komentuje polskie ministerstwo. „Granice w Europie są nienaruszalne” – podkreśla.

Zaznaczmy, że MSZ w swoim wpisie użyło na określenie Rosji / Federacji Rosyjskiej słowa „Moskowia” – wywodzącego się z języka ukraińskiego określenia na historyczną Rosję / Wielkie Księstwo Moskiewskie. W Polsce historycznie określenie to praktycznie nie było stosowane. Używano za to nazwy „Moskwa”.

Stosowane na Ukrainie sformułowanie „Moskowia” bywa czasem tłumaczone jako „Moskwa”, zaś „Moskowici” jako „Moskale”, z zastosowaniem podobnie brzmiących, polskich odpowiedników. Sformułowania te są jednak w języku ukraińskim nacechowane bardzo negatywnie, wręcz obraźliwie i bywa, że używa się ich jako obelgi. Wyrażenia te są popularne m.in. wśród środowisk banderowskich. Przykładowo, w wydawanych przez nie pismach pisze się o „barbarzyńskiej Moskowii”, która od wieków dąży do zniszczenia Ukrainy. Według tej narracji, Moskowia skradła Ukrainie dziedzictwo Rusi Kijowskiej, a sami Moskowici to nie Słowianie, ale raczej ugrofinowie, względnie Tatarzy-Mongołowie.

W grudniu 2021 r. Lwowska Rada Obwodowa skierowała apel do ukraińskiego prezydenta i parlamentu o oficjalną zmianę nazwy państwa rosyjskiego na „Moskowię”. Ich zdaniem to „przywrócenie sprawiedliwości historycznej”. Dodajmy, że od 2015 roku do ukraińskiego parlamentu wniesiono kilkadziesiąt petycji z wnioskiem o zmianę nazwy „Rosja” na „Moskowia”. Ponad rok temu kolejna z tych inicjatyw została rozpatrzona przez prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego, który w marcu 2023 roku skierował ją do premiera Denysa Szmyhala z prośbą o kompleksowe zbadanie i rozpatrzenie tej kwestii, z udziałem ekspertów i instytucji naukowych.

Kresy.pl / X

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Roman1
    Roman1 :

    Coś w tym jest, gdyż Interia napisała artykuł oparty na słowach ukraińskiego żołnierza o imieniu Jarosław, który powiedział, że Jeśli Rosja pokona Ukrainę, to natychmiast ruszy na zachód. Interia to ma wiadomości z pierwszej ręki, Sikorski i Bide3n takich wywiadów nie mają.