Miejmy nadzieję, że w przypadku medyków z Ukrainy korporacyjne racje nie przeważą – pisze red. Tomasz Pietryga z „Rzeczpospolitej”. Jego zdaniem, ściąganie lekarzy obcokrajowców może być remedium na braki kadrowe i powinno się wprowadzić korzystne dla nich zmiany, mimo oporu środowisk lekarskich.

Jak informowaliśmy, we wtorek nadzwyczajna sejmowa podkomisja do rozpatrzenia rządowego projektu noweli ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty odrzuciła poprawkę Naczelnej rady Lekarskiej, zaostrzającą wymagania wobec specjalistów spoza Unii Europejskiej, warunkowo zatrudnianych w szpitalach w Polsce. Rząd PiS chce m.in. umożliwić dyrektorom szpitali zatrudnianie specjalistów z państw trzecich, którzy jeszcze nie nostryfikowali dyplomów. Polscy lekarze od początku sprzeciwiali się temu rozwiązaniu. Podkreślali m.in. duże różnice w programie kształcenia specjalizacyjnego lekarzy w państwach poza UE, które na Ukrainie czy Białorusi trwa nawet o połowę krócej.

O sprawie informowała „Rzeczpospolita”. Jej redaktor Tomasz Pietryga we wtorek opublikował tekst na ten temat, zatytułowany „Lekarz z Ukrainy mile widziany”, w którym zdecydowanie opowiedział się za ściąganiem medyków ze wschodu, w tym z Ukrainy i Białorusi.

 

„Pomysł ściągania do Polski medyków zza wschodniej granicy wydaje się wart rzeczowej dyskusji, wychodzącej poza korporacyjny interes środowiska lekarskiego. Może to być remedium na kryzys kadrowy, brak lekarzy specjalistów w Polsce” – twierdzi Pietryga.

Dziennikarz zastanawia się, „czy tak śmiała koncepcja jest możliwa do przeforsowania wbrew stanowisku samego środowiska lekarskiego”. Jego zdaniem, argumenty lekarzy dotyczące gorszego wykształcenia i przygotowania lekarzy-specjalistów z Ukrainy nie mogą zamykać dyskusji, bo wcale nie oznacza to, że ukraińscy medycy mają mniejsze kompetencje niż polscy.

Red. Pietryga porównuję dyskusję o dopuszczeniu do praktyki medycznej lekarzy ze Wschodu do debaty sprzed lat, dotyczącej otwarcia zawodów prawniczych. Uważa, że dziś samorządy lekarskie postępują podobnie, jak wówczas korporacje prawnicze, broniąc „reglamentacji dostępu do zawodu”. Pisze, że „korporacyjne strachy się nie sprawdziły”, bo „młodych prawników zweryfikował rynek”, przez co spadły ceny usług prawnych, a wzrosła ich dostępność. Dziennikarz przyznaje, że „system ochrony zdrowia jest bardziej skomplikowany” i potrzebna jest rozwaga.

Według Pietrygi, obecnie nie chodzi „o otwarcie granic dla wszystkich medyków, ale o stopniowe spajanie ich z polskim systemem lecznictwa i obowiązującymi w nim regułami”. Zadaje pytanie o inne wyjście z obecnej sytuacji w polskiej służbie zdrowia, jak np. zatrzymanie emigracji lekarzy z Polski. Zaznacza jednak, że „na ograniczenie tej patologicznej sytuacji nikt się jednak dotąd nie zdecydował”, bo „wolność wyboru miejsca pracy, była dla tych lekarzy ważniejsza od dobra pacjentów”.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

„Miejmy nadzieję, że w przypadku medyków z Ukrainy korporacyjne racje nie przeważą” – pisze dziennikarz „Rzeczpospolitej”. Zaznacza, że pomysł na ściągnięcie lekarzy cudzoziemców „nie jest wcale nowy” i powołuje się na przykład Wielkiej Brytanii, gdzie dla medyków z zagranicy wprowadzono odnawialne corocznie licencje oraz specjalny staż adaptacyjny. „Warto sięgnąć do tych wzorców” – podsumowuje Pietryga.

Przeczytaj: Gowin chce ściągać ukraińskich lekarzy, informatyków i naukowców jako „przyszłe elity” Polski

Przypomnijmy, że w styczniu br. redaktor naczelny dziennika „Rzeczpospolita” Bogusław Chrabota opublikował tekst-apel, w który wzywa do poprawy sytuacji Ukraińców i innych migrantów zarobkowych w Polsce, którzy jego zdaniem ratują polską gospodarkę i którym „powinniśmy się kłaniać za to, że wybierają Polskę”. – Musimy zawalczyć o pracowników ze Wschodu, bo są naszą przyszłością – twierdzi Chrabota.

Jak twierdzi dziennik „Rzeczpospolita”, spada konkurencyjność Polski odnośnie ściągania do pracy obcokrajowców, głównie Ukraińców czy Białorusinów. Gazeta przytacza głosy proimigracyjnych organizacji przedsiębiorców, którzy domagają się wprowadzenia zmian ułatwiających im „walkę o pracowników z zagranicy”.

Jak informowaliśmy wcześniej, resort zdrowia chce wprowadzić możliwość leczenia bez nostryfikacji dyplomu oraz egzamin uprawniający do posługiwania się tytułem lekarza, licząc, że w ten sposób zachęci medyków spoza UE, głównie Ukraińców, do pracy w Polsce i do pozostania w naszym kraju. Do zmian wyraźnie dążą kierownicy szpitali, oponują im środowiska lekarskie. Według „Rz”, w praktyce decyzja będzie należeć do dyrektora placówki. Będzie mógł zatrudnić konkretnego lekarza, np. chirurga z ukraińskim dyplomem, zezwalając mu np. na asystowanie przy operacjach wyrostka i samodzielne wycinanie pęcherzyka żółciowego.

Przeczytaj: Manpower: prawie 80 proc. szpitali w Polsce chce zatrudniać medyków z Ukrainy

Przypomnijmy, że od miesięcy pojawiały się informacje, że Ministerstwo Zdrowia chce uzupełnić braki lekarzy w Polsce cudzoziemcami, głównie lekarzami z Ukrainy. Jak wówczas informowaliśmy, resort ten wspólnie z resortem nauki pracował nad zmianami w prawie, by lekarze z dyplomem zza wschodniej granicy nie musieli nostryfikować dyplomu i mogli szybciej zacząć pracę w Polsce. Ministerstwo argumentowało, że ułatwienia dla lekarzy z Ukrainy czy Białorusi miałyby być pomóc rozwiązań problem chronicznego braku lekarzy. Samorządy lekarskie opowiadały się raczej za utrzymaniem egzaminu nostryfikacyjnego, ale wolałyby, żeby przeprowadzany był przez izby lekarskie.

Czytaj także: Komorowski i Kwaśniewski wezwali Polskę do otwarcia się na imigrantów

Pod koniec maja 2019 roku do konsultacji skierowano wersję projektu, zakładającą podejmowania pracy bez konieczności nostryfikowania dyplomu. Jak pisaliśmy, zasadniczo dotyczyło to łatwiejszego zatrudniania lekarzy-obcokrajowców. Eksperci pytali wówczas, czy szybsze zatrudnianie lekarzy z zagranicy zamiast poprawy warunków pracy specjalistów w Polsce to sposób rządu na braki kadrowe. Jak zaznaczono, nowy projekt nie uwzględniał m.in. podwyżek dla lekarzy, które zawierał projekt przedstawiony przez zespół ministerialny.

„Połowa projektu dotyczy zmian w prawie związanych z nostryfikacją dyplomów lekarzy obcokrajowców” – mówił wówczas dr Jarosław Biliński z Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie, szef resortowego zespołu ds. nowelizacji ustaw. Projekt zakładał m.in. wprowadzenie prawa wykonywania zawodu na określony czas (maksymalnie na 5 lat) i w konkretnym miejscu, tj. w placówce, która zgłosi zapotrzebowanie i gotowość zatrudnienia. Pozwolenia miałaby wydawać właściwa okręgowa rada lekarska.

Czytaj także: „Rz”: lekarze ze Wschodu nie chcą leczyć Polaków – planowane ułatwienia ich nie przekonają

rp.pl / Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. gotan
    gotan :

    pan dziennikarz Pietryga …powinien wybrać Przychodnię Lekarską w której będą diagnozować lekarze z Ukrainy….i zobaczy jak po pierwszej wizycie u ulubionych lekarzy z Ukrainy będzie się czuł …Tym wszystkim co maja to samo zdanie co p.redaktor Pietryga….życzę szybkiego powrotu do polskiego lekarza..