Ułatwienia w nostryfikacji dyplomów nie przekonają medyków ze Wschodu do pracy w Polsce – pisze „Rzeczpospolita”. Według gazety, lekarze z Ukrainy wolą wyjeżdżać na Zachód. Z kolei proponowane przez resort zdrowia ułatwienia dla lekarzy-imigrantów oburzają polskich lekarzy.

Jak informowaliśmy wcześniej, resort zdrowia chce wprowadzić możliwość leczenia bez nostryfikacji dyplomu oraz egzamin uprawniający do posługiwania się tytułem lekarza, licząc, że w ten sposób zachęci medyków spoza UE, głównie Ukraińców, do pracy w Polsce i do pozostania w naszym kraju. Do zmian wyraźnie dążą kierownicy szpitali, oponują im środowiska lekarskie.

„Rzeczpospolita” pisze, że resort zdrowia spełnił wcześniejsze zapowiedzi i dopisał do projektu ustawy o zawodach lekarza takie rozwiązania. Według rzecznika Ministerstwa Zdrowia, Sylwii Wądrzyk, takie czasowe prawo wykonywania zawodu ma być ograniczone do określonych czynności zawodowych. Ma również obowiązywać w określonym miejscu i być przyznawane na pięć lat. Dodaje też, że zanim lekarz-specjalista spoza UE zostanie zatrudniony, będzie musiał odbyć co najmniej roczne przeszkolenie praktyczne. Program i liczbę godzin w ramach takiego szkolenia określi w drodze uchwały właściwa okręgowa rada lekarska.

 

Przeczytaj: Gowin chce ściągać ukraińskich lekarzy, informatyków i naukowców jako „przyszłe elity” Polski

Według „Rz”, w praktyce ma to oznaczać, że decyzja będzie należeć do dyrektora placówki. Będzie mógł zatrudnić konkretnego lekarza, np. chirurga z ukraińskim dyplomem, zezwalając mu np. na asystowanie przy operacjach wyrostka i samodzielne wycinanie pęcherzyka żółciowego.

Tego rodzaju zapisy w projekcie oburzyły polskich lekarzy. Szef resortowego zespołu ds. nowelizacji ustaw, dr Jarosław Biliński z Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie uważa, że tego rodzaju ułatwienia dla lekarzy ze Wschodu zostały dopisane do projektu bez wiedzy zespołu. Jego zdaniem, to wprowadzanie podwójnych standardów, gdyż lekarze spoza Unii Europejskiej będą mogli pracować bez rzetelnej weryfikacji wiedzy i uprawnień, podczas gdy polscy lekarze za granicą nie mieli takiej taryfy ulgowej.

Jeden z polskich lekarzy rezydentów anonimowo podał przykład 30-letniego lekarza z Białorusi, który nostryfikował dyplom, a od kilku lat jest specjalistą. Dla polskiego chirurga coś takiego byłoby niemożliwe. – Wszystko dzięki temu, że w jego kraju na studia idzie się wcześniej, a specjalizacja trwa o połowę krócej – powiedział anonimowo rezydent chirurgii. Dodał, że białoruski lekarz jest, owszem, dobry, lecz jego wiedza medyczna jest mniejsza. Obawia się, że polską służbę zdrowia opanują słabo przygotowani lekarze.

„Rzeczpospolita” pisze jednak, że tego rodzaju obawy mogą być nieuzasadnione. Przypomina niedawną wypowiedź prezydenta Białorusi, Aleksandra Łukaszenki. Skomentował on inicjatywę polskiego rządu, który chce ułatwić zatrudnianie w polskich placówkach ochrony zdrowia lekarzy z jego kraju:

„Często się mówi, że Białoruś powinna się wzorować na Polsce. Jeżeli państwo tak dobrze się rozwija, to dlaczego są zainteresowani specjalistami z Białorusi, z „dyktatury”? Jeżeli dobrze się rozwijacie, proszę bardzo, nakarmcie własnych lekarzy i niech leczą waszych ludzi.”

Łukaszenko zapewnił, że będzie starał się „zatrzymać” specjalistów. Jako środki mające w tym pomóc wymienił budowę tanich mieszkań dla lekarzy i innych pracowników służby ochrony zdrowia, a także podwyżkę ich płac. Jak napisaliśmy, płace pracowników białoruskiej służby zdrowia faktycznie wzrosły we wrześniu i to najwięcej spośród wszystkich pracowników tamtejszej budżetówki – o 11,2 proc. w czasie gdy średnia płaca wyliczana ze wszystkich zawodów spadła o 1,3 proc. Może to mieć jednak związek ze zbliżającymi się wyborami do izby niższej białoruskiej parlamentu.

„Zapisane w projekcie ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty ułatwienia w uznawaniu dyplomów lekarzy spoza Unii Europejskiej mogą więc nie wystarczyć, by załatać braki kadrowe w ochronie zdrowia” – pisze dziennik.

„Rz” przytacza z kolei opinie części ekspertów, których zdaniem polskie pensje nie są atrakcyjne dla lekarzy z Białorusi, z uwagi na rozwiniętą korupcję w białoruskiej służbie zdrowia. Obecnie w Polsce praktykuje niewiele ponad stu lekarzy wykształconych na Białorusi. Są to głównie emigranci z lat 90. XX wieku.

Zdaniem Piotra Tymy, prezesa Związku Ukraińców w Polsce, sytuacja na Ukrainie zmusza jej obywateli do emigracji, ale uważa, że ukraińscy specjaliści coraz częściej wybierają Wielką Brytanię, Niemcy, a także Kanadę czy USA. Powiedział, że lekarze z Ukrainy częściej myślą o pracy w prywatnych placówkach służby zdrowia, które są nastawione na leczenie licznych ukraińskich imigrantów. Tyma twierdzi, że „oferta szpitali publicznych nie jest dla nich atrakcyjna” i nie spodziewa się „zalewu lekarzy z Ukrainy” w Polsce.

W opinii dla „Rzeczpospolitej”, prof. Andrzej Marszałek, konsultant krajowy patomorfologii i były członek Rady Głównej Szkolnictwa Wyższego oświadczył, że jego doświadczenia pokazują, iż „absolwenci uczelni medycznych na Ukrainie czy Białorusi mają problem ze zdaniem państwowego egzaminu specjalizacyjnego (PES)”.

„Nie znaczy to, że zawodowo muszą być gorsi, jednak, by uniknąć niepotrzebnych napięć, kryteria dopuszczenia do specjalizacji powinny być dla wszystkich jednakowe” – uważa prof. Marszałek. Jego zdaniem dodatkowe ręce do pracy zawsze się przydadzą, ale konieczne jest zagwarantowanie jakości świadczeń medycznych i bezpieczeństwa pacjenta.

Pod koniec maja do konsultacji skierowano wersję projektu, zakładającą podejmowania pracy bez konieczności nostryfikowania dyplomu. Jak pisaliśmy, zasadniczo dotyczyło to łatwiejszego zatrudniania lekarzy-obcokrajowców. Eksperci pytali wówczas, czy szybsze zatrudnianie lekarzy z zagranicy zamiast poprawy warunków pracy specjalistów w Polsce to sposób rządu na braki kadrowe. Jak zaznaczono, nowy projekt nie uwzględniał m.in. podwyżek dla lekarzy, które zawierał projekt przedstawiony przez zespół ministerialny.

„Połowa projektu dotyczy zmian w prawie związanych z nostryfikacją dyplomów lekarzy obcokrajowców” – mówił wówczas dr Biliński. Projekt zakładał m.in. wprowadzenie prawa wykonywania zawodu na określony czas (maksymalnie na 5 lat) i w konkretnym miejscu, tj. w placówce, która zgłosi zapotrzebowanie i gotowość zatrudnienia. Pozwolenia miałaby wydawać właściwa okręgowa rada lekarska.

Ministerstwo planuje, żeby ustawa w zasadniczej części weszła w życie z dniem 1 stycznia 2020 roku.

Przypomnijmy, że od miesięcy pojawiały się informacje, że Ministerstwo Zdrowia chce uzupełnić braki lekarzy w Polsce cudzoziemcami, głównie lekarzami z Ukrainy. Jak wówczas informowaliśmy, resort ten wspólnie z resortem nauki pracował nad zmianami w prawie, by lekarze z dyplomem zza wschodniej granicy nie musieli nostryfikować dyplomu i mogli szybciej zacząć pracę w Polsce. Ministerstwo argumentowało, że ułatwienia dla lekarzy z Ukrainy czy Białorusi miałyby być pomóc rozwiązań problem chronicznego braku lekarzy. Samorządy lekarskie opowiadały się raczej za utrzymaniem egzaminu nostryfikacyjnego, ale wolałyby, żeby przeprowadzany był przez izby lekarskie.

rp.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Dodaj komentarz