Resort zdrowia chce wprowadzić możliwość leczenia bez nostryfikacji dyplomu i egzamin uprawniający do posługiwania się tytułem lekarza, licząc, że w ten sposób zachęci medyków spoza UE, głównie Ukraińców, do pracy w Polsce i do pozostania w naszym kraju – pisze „DGP”. Do zmian wyraźnie dążą kierownicy szpitali, oponują im środowiska lekarskie.
Jak informuje „Dziennik Gazeta Prawna”, w ministerstwie zdrowia opracowano projekt zawierający rozwiązania, które maja umożliwić łatwiejsze zatrudnianie medyków spoza krajów członkowskich UE, w tym np. z Ukrainy. Chodzi o pozwolenie na wykonywanie zawodu lekarza w konkretnym polskim szpitalu i egzamin uprawniający do leczenia w Polsce. Ma to pomóc ominąć lub odwlec w czasie procedurę nostryfikacyjną.
Według „DGP”, na takim ułatwieniom zależy m.in. szpitalom, a ściślej ich kierownikom. Jarosław Fedorowski, prezes Polskiej Federacji Szpitali w rozmowie z gazetą jako argumentu używa opinii, że jeśli Polska nie zdecyduje się na takie działania, to zrobią to inne kraje w regionie. Takich daleko idących ułatwień obawiają się jednak polscy lekarze, którzy uważają, że jest to wprowadzaniem podwójnych standardów.
Przeczytaj: Gowin chce ściągać ukraińskich lekarzy, informatyków i naukowców jako „przyszłe elity” Polski
Sprawą wprowadzenia tego rodzaju ułatwień przy zatrudnianiu lekarzy-obcokrajowców rządzący zajmują się od co najmniej dwóch lat. Aktualny projekt nowelizacja ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty przygotował zespół złożony m.in. z przedstawicieli środowiska rezydentów. W założeniu miał on kompleksowo uregulować proces kształcenia podyplomowego, jednak według ustaleń mediów, na obecnym etapie dotyczy w głównej mierze zatrudniania lekarzy cudzoziemców. Przyznaje to szef zespołu, dr Jarosław Biliński. Resort zdrowia dodał do tego projektu przepisy ułatwiające takim medykom podejmowanie w Polsce. Teraz, w najnowszej dokumentu, skierowanej do komisji prawniczej, zapisy te jeszcze poszerzono. Zdaniem Bilińskiego, tego rodzaju podejście świadczy jednak o niedocenianiu własnego potencjału kadrowego.
Przeczytaj: Minister zdrowia: Polska powinna otworzyć się na lekarzy z Białorusi i Ukrainy. „To jest naturalne źródło”
Pod koniec maja do konsultacji skierowano wersję projektu, zakładającą podejmowania pracy bez konieczności nostryfikowania dyplomu. Jak pisaliśmy, zasadniczo dotyczyło to łatwiejszego zatrudniania lekarzy-obcokrajowców. Eksperci pytali wówczas, czy szybsze zatrudnianie lekarzy z zagranicy zamiast poprawy warunków pracy specjalistów w Polsce to sposób rządu na braki kadrowe. Jak zaznaczono, nowy projekt nie uwzględniał m.in. podwyżek dla lekarzy, które zawierał projekt przedstawiony przez zespół ministerialny.
„Połowa projektu dotyczy zmian w prawie związanych z nostryfikacją dyplomów lekarzy obcokrajowców” – mówił wówczas dr Biliński. Projekt zakładał m.in. wprowadzenie prawa wykonywania zawodu na określony czas (maksymalnie na 5 lat) i w konkretnym miejscu, tj. w placówce, która zgłosi zapotrzebowanie i gotowość zatrudnienia. Pozwolenia miałaby wydawać właściwa okręgowa rada lekarska.
„Zaczyna się otwieranie ochrony zdrowia na lekarzy-imigrantów” – komentował wówczas Krzysztof Bosak, wiceprezes Ruchu Narodowego i jeden z liderów Konfederacji. „Tak będzie to szło branża po branży, wprowadzane rękami „prawicy”, dokładnie tak samo jak na Zachodzie. Będzie szło, tak długo aż nasz naród się otrząśnie i połapie, że coś jest nie tak. Oby wówczas nie było za późno”.
Ministerstwo chce łatać dziury kadrowe Ukraińcami
W tym tygodniu, jak podaje „DGP”, przedstawiono najnowszą wersję projektu. Pojawił się w nim dodatkowo Lekarski Egzamin Weryfikacyjny (LEW, także LDEW dla dentystów), który miałby potwierdzać kwalifikacje zawodowe uprawniające do udzielania świadczeń zdrowotnych w Polsce dla osób, które legitymują się dyplomem spoza UE. Według projektu, lekarz-obcokrajowiec po zdaniu LEW miałby prawo wykonywania zawodu, nie mogąc jednak korzystać z możliwości, jakie daje nostryfikacja dyplomu. Co ważne, założono, że do zdania LEW wystarczyłoby poprawne odpowiedzenie na 30 proc. pytań.
„Resort zdrowia w uzasadnieniu nie ukrywa, że ma to być sposób na załatanie dziur kadrowych tam, gdzie jest zagrożenie zaprzestania działalności z powodu braku lekarzy specjalistów” – pisze „DGP”. Ponadto, ministerstwo powołuje się na przykłady innych krajów członkowskich UE, które oferują lekarzom z zagranicy korzystne warunki zatrudnienia. Zaznaczono, że wprowadzenie takiego uproszczenia miałoby umożliwić zatrzymanie lekarzy-obcokrajowców w Polsce.
Zwrócono przy tym uwagę, że niektórzy Polacy wyjeżdżają na studnia medyczne za wschodnią granicę. Dotyczy to głównie stomatologów. Jest to na razie nieliczna grupa, ale rząd chce, żeby wrócili oni do Polski.
Gazeta pisze, że coraz częściej zwraca się uwagę, iż w Polsce jest już wielu lekarzy z Ukrainy, którzy ze względu na długotrwały i kosztowny dla nich proces nostryfikacji dyplomu pracują jako sanitariusze i opiekunowie medyczni.
– Bardzo potrzebujemy kadry, szczególnie lekarzy gotowych już do pracy – powiedział prezes Polskiej Federacji Szpitali. Dodał, że bardzo potrzebne jest wprowadzenie skróconej procedury oraz, że polskim szpitalom bardzo zależy na pracownikach z zagranicy. Twierdzi, że dotyczy to szczególnie tych, którzy „dość dobrze” znają język polski, co sugeruje, że zależy im przede wszystkim na Ukraińcach, a także np. na Białorusinach.
Polscy lekarze czują się dyskryminowani
„DGP” pisze, że takim ułatwieniom zdecydowanie sprzeciwiają się lekarze. Łukasz Jankowski, szef stołecznej izby lekarskiej i wiceprzewodniczący zespołu, który przygotował projekt ustawy powiedział gazecie, takie podejście „to tworzenie dwóch kategorii i różnicowanie lekarzy pracujących w Polsce”. Zaznacza, że polscy lekarze nic do kolegów ze Wschodu nie mają, ale przypomina, że kiedy Polacy wyjeżdżali na Zachód, to obowiązywały ich tam jasne i jednakowe zasady dotyczące uznawania kwalifikacji. Z kolei dr Biliński dodaje, że proponowane zapisy wprowadzają podwójne standardy, a także mechanizmy, umożliwiające pracę tylko w Polsce i to na specjalnych zasadach.
Podobnie uważa Bartosz Fiałek z zarządu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy, który uważa propozycje resortu za zbyt duże ułatwienie w stosunku do odpowiedzialności. Dodaje, że są one też ryzykowne. Jak ocenia, „idziemy w ilość, nie w jakość” i zwraca uwagę, że LEW będzie można zaliczyć, odpowiadając na 60 proc. z 200 pytań.
Zastrzeżenia środowisk lekarskich wzbudza też prawo wykonywania zawodu w danej placówce. Jankowski opowiadał o przypadkach, gdy dyrektorzy zatrudniali specjalistę z zagranicy, po czym okazywał się, że deklarowana przez niego wiedza nie jest zgodna z rzeczywistością. – Wolelibyśmy weryfikację a priori, opartą na rzetelnym szkoleniu – dodaje. Gazeta zaznacza, że tego rodzaju obaw nie maja dyrektorzy szpitali, którym wyraźnie zależy na ściąganiu do Polski jak najwięcej lekarzy-obcokrajowców.
– Myślę, że każda placówka będzie w stanie wypracować procedury bezpieczeństwa i jakości, aby lekarze z zagranicy, pewnie głównie z Ukrainy, pracowali pod nadzorem, wspomagając szpital. Być może dzięki temu mogliby szybciej przejść procedurę nostryfikacji – uważa Fedorowski.
Ministerstwo planuje, żeby ustawa w zasadniczej części weszła w życie z dniem 1 stycznia 2020 roku.
Przypomnijmy, że od miesięcy pojawiały się informacje, że Ministerstwo Zdrowia chce uzupełnić braki lekarzy w Polsce cudzoziemcami, głównie lekarzami z Ukrainy. Jak wówczas informowaliśmy, resort ten wspólnie z resortem nauki pracował nad zmianami w prawie, by lekarze z dyplomem zza wschodniej granicy nie musieli nostryfikować dyplomu i mogli szybciej zacząć pracę w Polsce. Ministerstwo argumentowało, że ułatwienia dla lekarzy z Ukrainy czy Białorusi miałyby być pomóc rozwiązań problem chronicznego braku lekarzy. Samorządy lekarskie opowiadały się raczej za utrzymaniem egzaminu nostryfikacyjnego, ale wolałyby, żeby przeprowadzany był przez izby lekarskie.
Według danych ministerstwa zdrowia z początku 2018 roku, o uprawnienia do praktykowania medycyny w Polsce starło się się wówczas ok. 500 osób. W większości byli to Polacy, którzy ukończyli na Ukrainie studia medyczne i chcieliby szybciej zacząć praktykować w Polsce. Po Polakach, najliczniejszą grupą narodową praktykującą medycynę w Polsce są Ukraińcy. W naszym kraju, wg stanu na 2018 roku, było ich 314, czyli 36 proc. wszystkich 1142 cudzoziemców z prawem wykonywania zawodu lekarza. Białorusinów, którzy zajmowali drugie miejsce, było ponad dwa razy mniej (138), a Niemców ponad trzy razy mniej (84). Ukraińców dominują też wśród obcokrajowców – dentystów (72; przy 59 Niemcach i 35 Białorusinach).
gazetaprawna.pl / Kresy.pl
Koszt wykształcenia lekarza to min. 500 tyś. PLN + koszt praktyki.
Kraje UE prowadzą drenaż mózgów w Polsce, zostają niekoniecznie najlepsi.
Polska płaci olbrzymie kwoty z tego tytułu.
Chcemy robić to samo wobec Ukrainy, okazją jest obecny trend na Ukrainie.
Brawo Gowin.
Do fatalnej żywnosci,leków,powietrza ,służby zdrowia dopisujemy ,importowanych lekarzy o niezbadanych umiejętnościach.