Nad wspólną tarczą antyrakietową pracuje 19 państw Europy. Nie ma wśród nich Polski, która posiada w tym zakresie własny program. Szef MON deklarował, że inicjatywa nie jest dla Polski interesująca, bo „my już dysponujemy całym systemem, a nasi partnerzy dopiero ten system budują”.
System obrony powietrznej ESSI (European Sky Shield Initiative – Europejska Inicjatywa Tarczy Powietrzne) został zainicjowany przez Niemcy w październiku ubiegłego roku. Ma wypełnić luki w parasolu ochronnym NATO nad Europą. Niemcy przewidziały 5 lat na jego rozwój – przypomina w poniedziałek serwis Deutsche Welle.
15 krajów podpisało deklarację o budowie europejskiej obrony powietrznej przy okazji szczytu NATO w Brukseli. Są to Niemcy, Belgia, Bułgaria, Estonia, Finlandia, Wielka Brytania, Łotwa, Litwa, Holandia, Norwegia, Rumunia oraz Słowacja, Słowenia, Czechy i Węgry. Do inicjatywy dołączyły później Dania, Szwecja, Austria i Szwajcaria.
Do projektu nie dołączyły jeszcze Francja, Włochy i Polska. Paryż krytykuje plany zakupu dla ESSI technologii z Izraela i USA.
Impulsem do budowy tarczy była rosyjska inwazja na Ukrainę i świadomość słabości własnych systemów obrony przeciwlotniczej oraz luk w nich.
Projekt ESSI przewiduje zakup systemów obronnych krótkiego, średniego i dalekiego zasięgu w możliwie najbardziej skoordynowany sposób.
Niemcy definiują krótki zasięg jako odległość do 15 km i wysokość do 6 km. Średni zasięg ma od 15 do 50 km szerokości i do 25 km wysokości, a duży to ponad 50 km szerokości i do 35 km wysokości.
We wszystkich trzech obszarach istnieją w państwach UE luki w zdolnościach obrony, które ESSI ma wypełnić – podkreśla DW, powołując się na niemieckie ministerstwo obrony.
Przeczytaj: Morawiecki sugeruje, że amerykańska tarcza antyrakietowa broni polskiego nieba. To nieprawda
Niemcy chcą zastąpić istniejące zabezpieczenia m.in. systemami IRIS-T. Producent deklaruje, że zwalcza on nadlatujące rakiety, pociski manewrujące, drony, samoloty i helikoptery w odległości do 40 km i na wysokości do 20 km. Koszt jednego zestawu to 145 mln euro.
Obrona powietrzna dalekiego zasięgu miałaby nadal bazować na amerykańskich systemach Patriot, które będą modernizowane, by móc zwalczać pociski manewrujące – podkreśla DW.
Zdaniem strony niemieckiej, braki są też w obronie z udziałem pocisków dalekiego zasięgu, które mogą dosięgać celów także poza atmosferą ziemską. „Trzeba to szybko zamknąć, zwłaszcza że Rosja już taką broń posiada. Niemcy muszą być w stanie szybciej, niż wcześniej planowano, chronić się przed zagrożeniem ze strony pocisków o zasięgu ponad 1000 km” – podkreśla resort obrony Niemiec.
Miałby służyć temu amerykańsko-izraelski system obrony przeciwrakietowej Arrow 3, który w Niemczech powinien zacząć działać do końca 2025 roku. Arrow 3 może niszczyć cele atakujące na wysokości ponad 100 km i ma zasięg do 2400 km, czyli już poza atmosferą – zaznacza DW.
Zobacz także: Szef MON zatwierdził umowy ws. rozbudowy programu NAREW
Jak informowaliśmy, w październiku ubiegłego roku szef MON, ówczesny wicepremier Mariusz Błaszczak przekazał, że Inicjatywa Europejskiej Tarczy Powietrznej nie jest dla Polski interesująca, bo „my już dysponujemy całym systemem, a nasi partnerzy dopiero ten system budują”. Zwrócił uwagę, że Polska ws. obrony powietrznej współpracuje z Wielką Brytanią i USA.
Wyraził wówczas opinię, że Niemcy nie posiadają odpowiednich kompetencji w zakresie obrony przeciwlotniczej. Dzień później mówił, że European Sky Shield to projekt, który „być może powstanie”.
Polska rozwija zdolności obrony przeciwlotniczej w ramach programów Wisła, Narew czy Pilica+.
Czytaj także: MON: pierwsze strzelanie systemu Mała Narew zakończone sukcesem
Zobacz: Zawarto umowy na amunicję do systemów Pilica i Rosomaków
dw.com / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!