Służba zdrowia w czasie zarazy

Jak wygląda działanie służby zdrowia w “czasie zarazy”? Przecież od lat nocne Polaków rozmowy nie mogą się obyć bez narzekania na, legendarne już, kolejki do lekarzy specjalistów czy terminy oczekiwania na różne usługi świadczone przez Narodowy Fundusz Zdrowia. A od kilku tygodni mamy w kraju sytuację bezprecedensową, na horyzoncie pojawił się on – koronawirus. Wojsko na granicach, sklepy i restauracje pozamykane, narodowa kwarantanna, stan epidemiczny, specjalne ustawodawstwo. Jak w takich warunkach funkcjonują lekarze, pielęgniarki i ratownicy medyczni? I co z pacjentami “niekoronawirusowymi”? Postanowiliśmy to sprawdzić.

Portalowi Kresy.pl udało się porozmawiać z przedstawicielami służby zdrowia i pacjentami z kilku miast Polski. Chcieli zachować anonimowość, w tekście nie występują pod swoimi imionami.

Monika to pielęgniarka z Krakowa. Pracuje mimo obaw. Tak trzeba. Rodziny w jednej z podkrakowskich wsi nie odwiedza, bo to zbyt niebezpieczne. Mówi: “Czuję się dobrze, ale mogę być nosicielem. Nie chcę im niczego zawieźć”. Jej codzienność to dyżur w szpitalu, następnie powrót do mieszkania – miejsca izolacji. “Zwariować można” – przekonuje.

Podobne odczucia ma Natalia, lekarka w radomskim szpitalu. Jesteśmy obecnie jedynym szpitalem, do którego przywożeni są pacjenci z całego miasta i okolic – mówi. Ręce mają pełne roboty, bo koronawirus to nie tylko zarażeni wymagający hospitalizacji, ale także osoby podejrzewane o jego przenoszenie zgłaszające się do placówki oraz związana z tym troska o to, żeby epidemia nie rozprzestrzeniała się dalej. Służenie pacjentom to duże ryzyko – na jej oddziale nie ma żadnych środków ochrony osobistej.

Ola niedługo skończy studia medyczne w Krakowie. Jest gotowa pomagać potrzebującym – w każdej chwili może zostać o to poproszona. Dopiero wchodzi do świata polskiej służby zdrowia, niektóre rzeczy bardzo ją rażą: Dla pacjentów przewlekle chorych, ale w stanie stabilnym, szpital w chwili obecnej jest większym zagrożeniem niż pomocą. To wynik wielu lat zaniedbań – nie ukrywa frustracji.

Marysia i Kasia to pacjentki warszawskich szpitali. Obie są “przewlekle chore, ale w stanie stabilnym”. Przez przestawienie służby zdrowia na tryb “koronawirusowy” ich leczenie znalazło się w pacie. “To frustrujące” – mówią.

Najważniejszy jest zdrowy rozsądek

Na Szpitalny Oddział Ratunkowy zgłasza się obecnie mniej chorych z błahych powodów, a zdecydowana większość to pacjenci wymagający pomocy w trybie nagłym – mówi nam Natalia. Akurat ta zmiana w działaniu szpitala ją bardzo cieszy. Skraca czas oczekiwania dla naprawdę potrzebujących pacjentów oraz ułatwia pracę personelowi. Monika z kolei zauważa, że wielu pacjentów przerzuciło się na tzw. “telemedycynę”, dostępną w większości przychodni. Dzięki niej może telefonicznie porozmawiać ze specjalistą, który po wstępnym wywiadzie określi czy chory ma osobiście stawić się w poradni. Działają także e-recepty. Ludzie przez sytuację zewnętrzną zostali zmuszeni do korzystania z tych udogodnień i zmiany irytujących medyków nawyków, takich jak odwiedziny w przychodniach w celach, które określić można jako “towarzyskie”.

Ale to tyle dobrego.

Pacjenci zaczynają przesadzać w drugą stronę. Na tyle boją się szpitali i wiadomości o zachorowaniu na koronawirusa, że po przybyciu na SOR ukrywają przed personelem medycznym informacje o swoim stanie zdrowia, kontakcie z chorym czy pobycie w strefie zakażenia.

Aktualnie promowana jest akcja „Nie kłam Medyka!”, która ma na celu uświadomienie innym, jak ważna jest teraz prawdomówność – jeśli w ostatnim czasie byłeś za granicą, miałeś kontakt z kimś, kto przebywał w kraju, gdzie ten wirus już jest obecny lub widzisz u siebie objawy wirusa COVID-19 to musisz to zgłosić! W sytuacji kiedy taka osoba przyjdzie na SOR, wszyscy tam przebywający, a w tym cała kadra medyczna będą oddelegowani na kwarantannę, więc z naszej strony mniej rąk do pracy. Jeśli ktoś nas okłamuje – naraża nas wszystkich. Dlatego najważniejszy jest rozsądek. Jeśli nie ma potrzeby, nie przychodźmy do lekarza. Rutynowe badania mogą poczekać, a teraz lepiej pozostać w domu – przekonuje Monika.

Wtóruje jej Natalia: Zgodnie z zaleceniami do Oddziału Zakaźnego znajdującego się w sąsiednim szpitalu można przewieźć pacjenta z potwierdzonym zakażeniem wirusem SARS-CoV-2, czyli dopiero po wykonaniu testu, na wynik którego często trzeba czekać nawet do 48 godzin. Paraliżuje to pracę całego oddziału. Dla takiego pacjenta trzeba stworzyć izolatkę, zamknąć oddział na czas dezynfekcji, a lekarza i resztę personelu, który miał kontakt z pacjentem, objąć kwarantanną co najmniej do momentu otrzymania wyniku testu.

Obie twierdzą zgodnie – najważniejsza jest odpowiedzialność i zdrowy rozsądek. Pacjentem z podejrzeniem koronawirusa służby mogą się zająć bez paraliżowania połowy szpitala – wystarczy odpowiednio wcześnie podać niezbędne informacje. W przypadku wątpliwości należy zadzwonić na specjalną rządową infolinię pod numer telefonu: 800 190 590.

Hasztag #niekłammedyka zyskał dużą popularność w mediach społecznościowych. Do akcji, zapoczątkowanej przez ratowników medycznych z Gostynia, włączyło się Ministerstwo Zdrowia, pracownicy służby zdrowia z całej Polski, zatroskani pacjenci, a także organizacje społeczne.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

“Często wybieramy dobro pacjenta nad własne bezpieczeństwo”

Polskę regularnie obiegają w ostatnich dniach dramatyczne apele pracowników służby zdrowia o dostarczenie środków niezbędnych do ochrony. Takie jak ten z Dolnego Śląska opisany przez TOK FM – zrozpaczony chirurg opowiedział, że na jego oddziale mają być operowani pacjenci u których wykryto koronawirusa. Problem w tym, że ani on, ani jego koledzy nie dysponują żadnymi środkami ochrony. A po przekazaniu do góry prośby o uzupełnienie tego braku otrzymali odpowiedź: “Jesteście ostatni w kolejce, bo nie macie kontaktu z pacjentami z oddziałów zakaźnych” – nie jest ważne, że taki kontakt w każdej chwili mogą mieć… Władze Mazowieckiego Szpitala Specjalistycznego w Radomiu okazały się w podobnej sytuacji na tyle zdesperowane, że zleciły… ręczne uszycie potrzebnych maseczek. Przykłady można mnożyć. Wniosek nasuwa się sam – jest źle.

W naszym szpitalu, jak chyba w każdym, brakuje podstawowych środków ochrony osobistej, nie ma maseczek chirurgicznych, o kombinezonach ochronnych nawet nie wspomnę, bo nie widziałam ani jednego. Szpitale w całym kraju ogłaszają, że przyjmą każde ilości środków ochrony osobistej od prywatnych darczyńców, co chyba doskonale obrazuje stan szpitalnych magazynów – mówi Natalia.

Taka sytuacja nasila stres i lęk wśród personelu, który “i tak jest już zdziesiątkowany” – po zamknięciu szkół wiele osób musiało wziąć zwolnienie, aby móc opiekować się dziećmi w domu.

Trudno się dziwić, chyba każdy z nas, wracając codziennie z pracy, obawia się, czy aby nie wnosi właśnie do domu śmiercionośnego wirusa, którym zakazi nieświadomie członków własnej rodziny. Praca w takich warunkach jest bardzo obciążająca, często wybieramy dobro pacjenta nad własne bezpieczeństwo, co moim zdaniem jest błędnym kołem – przekonuje lekarka radomskiego szpitala – Im więcej personelu zachoruje na COVID-19, tym mniejsze szanse na wyzdrowienie dla pacjentów – ciągnie dalej Natalia.

Ola, przyszła pracownica służby zdrowia, nie ma złudzeń: To, że całokształt opieki zdrowotnej wygląda tak a nie inaczej obecnie, jest wynikiem wielu lat zaniedbań na tym tle – personel na co dzień jest po prostu na granicy wydolności, jeśli część pójdzie na kwarantannę lub zwolnienie, co ma miejsce teraz, to nie ma najmniejszych szans, żeby ogarnąć wszystko.

Każdy szpital co roku walczy, żeby domknąć budżet, dlatego nie ma długoterminowych zapasów maseczek, środków dezynfekcyjnych i respiratorów – wszystko zazwyczaj domawia się małymi porcjami, na bieżąco – w sytuacji kryzysowej jest kompletna dekompensacja – mówi.

Zaznacza, że obecne nakłady na służbę zdrowia są zwyczajnie za małe. Przypomina, że sytuację nagłaśniają od kilku lat rezydenci.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Aby podziękować pracownikom służby zdrowia, którzy “w czasie pandemii #COVID-19 pracują w pocie czoła, aby nieść pomoc potrzebującym” w tak trudnych warunkach, wszechpolacy z Poznania rozpoczęli ogólnopolską internetową akcję #dzieki_za_wszystko. Żeby wziąć w niej udział wystarczy zrobić sobie zdjęcie z hasztagiem #dzięki_za_wszystko i wrzucić na wydarzenie na Facebooku. Z nadesłanych zdjęć ma powstać film, który będzie dystrybuowany w ramach podziękowań w Internecie. Akcja cieszy się sporym zainteresowaniem.

 

Problemy pacjentów

Marysia miała się stawić na dwutygodniową rehabilitację reumatologiczną w jednym z warszawskich szpitali w zeszły czwartek. Jej sprawa opatrzona została klauzulą “pilne”. W piątek poprzedzający umówiony termin wykonała telefon, aby zorientować się czy w związku z sytuacją jaka ma miejsce w kraju, wszystko jest aktualne. Wtedy było. Pani po drugiej stronie słuchawki obiecała, że zadzwoni jakby coś się zmieniło.

Od poniedziałku telefon milczał. We wtorek próbowałam się dodzwonić do szpitala. Nic. W środę to samo. Znowu cisza. W końcu zdecydowałam, że stawię się na miejscu, przecież gdyby odwołali moją wizytę to by zadzwonili – relacjonuje.

W czwartek faktycznie pojechała do Warszawy. Musiała dojechać z jednej z mazowieckich wsi ponad 100 kilometrów. W szpitalu przez godzinę byłam odsyłana od drzwi do drzwi. Personel patrzył się na mnie jak na wariatkę, przecież wszystkie przyjęcia zostały wstrzymane – mówiła kilka dni później – Jedna z sekretarek wysłała mnie do innego sekretariatu znajdującego się na oddziale, a na oddziały nikt spoza personelu nie może teraz wchodzić. No, ale jak powiedziała, żebym poszła to poszłam. Na miejscu zostałam okrzyczana i potraktowana okropnie. Żałuję, że nic im nie odszczeknęłam. 

W końcu jednak udało się znaleźć odpowiednią osobę. Ta oświadczyła jej wprost, że niepotrzebnie przyjeżdżała. Kiedy Marysia powiedziała jej o tym jaką informację dostała w piątek, stwierdziła tylko, że to “niemożliwe”. I trzeba było znowu jechać 100 kilometrów – do domu.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Kasia z kolei jest pacjentką onkologiczną. Już drugi miesiąc przebywa w szpitalu. Aby uzyskać wypis musi zostać wcześniej przeniesiona do innej placówki, wyspecjalizowanej w zabiegu, któremu musi zostać poddana. Zabieg ten nie jest pilny – jest jednak niezbędny, aby móc funkcjonować względnie samodzielnie.

Miała zostać ona przewieziona już tydzień temu. Nic takiego nie miało jednak miejsca. Koronawirus. Przyjęcia wstrzymane.

Już wariuję. Drugi miesiąc w szpitalu, ostatnie tygodnie bez możliwości odwiedzin. Nie wiadomo kiedy sytuacja ulegnie zmianie. To koszmar – mówi.

Kasia leży więc w szpitalu bo musi – nie może zostać przyjęta do innego szpitala, przez to ze szpitala nikt jej nie wypisze. Sytuacja jak z kiepskiego skeczu. Nawet mogłaby być zabawna, gdyby nie chodziło o chorego człowieka, który w przeciągu tygodnia mógłby wrócić do domu, a jak przekonuje Ola: Dla pacjentów przewlekle chorych, ale w stanie stabilnym, szpital w chwili obecnej jest większym zagrożeniem niż pomocą.

Aktywny na Twitterze lekarz, Jakub Kosikowski, również dostrzegł problem. Wskazał na kilka przypadków z jego praktyki: pacjenta, któremu odwołano konsylium onkologiczne, podejrzanego o zawał, który nie mógł zostać przyjęty do miejscowego szpitala przez koronawirusa, czy pacjentki, której nie miał kto zrobić USG.

Jednak przekonuje: Ale nie ma jak inaczej postępować. Inaczej będziemy mieć drugie Włochy i rząd wojskowych ciężarówek z trumnami.

Apeluje: Siedźcie w domu! 

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Koronawirus w Polsce

W Polsce dotychczas stwierdzono ponad 600 przypadków zarażenia koronawirusem. 1849 pacjentów jest hospitalizowanych. Zmarło  7 osób – przy czym większość to były osoby starsze lub poważnie osłabione np. przez towarzyszące choroby. Konkretniejsze dane na ten temat mamy z Włoch – tam aż 90% zmarłych miało ponad 50 lat, a blisko połowa miała 3 lub więcej dodatkowych chorób, a dodatkowo nie chorowało jedynie 1,2 proc. zmarłych.

W niedzielę Ministerstwo Zdrowia poinformowało, że w Polsce przeprowadzono już ponad 17 tys. testów na obecność wirusa. Dla porównania w Korei Południowej wykonano ich ok. 300 tys., a we Włoszech niemal 150 tys. Rząd szykuje się na wzrost liczby zachorowań – w najbliższym czasie spodziewanych jest do 10 tys. zarażonych.

Dziesiątki tysięcy osób pozostaje w kwarantannie – głównie domowej. Według danych z soboty policja skontrolowała 56 tys. takich osób, z których jedynie 328 opuściło swoje miejsce izolacji. Ponad 80 tysięcy osób jest zgłoszonych do kwarantanny po powrocie do kraju. Rząd zwiększył niedawno karę za nieprzestrzeganie zasad odosobnienia z 5 tys. do 30 tys. zł. Około 60 tys. osób pozostaje pod nadzorem epidemiologicznym.

W piątek w kraju wprowadzony został stan epidemii. Oznacza to, że rząd zyskał daleko idące uprawnienia, szczególnie w świetle tzw. specustawy o zwalczaniu koronawirusa – teoretycznie w tej chwili może ograniczyć prawa i wolności obywatelskie samym tylko rozporządzeniem, mimo że konstytucyjnie jest to materia ustawowa. Premier Morawiecki stwierdził niedawno dla CNN, że epidemia, będzie dla naszej gospodarki “trzęsieniem ziemi”.

Jeszcze wcześniej, w związku z ogłoszeniem stanu zagrożenia epidemicznego, przywrócono kontrole na wszystkich granicach, a cudzoziemcom zakazano wjazdu do Polski. Zawieszono także regularne międzynarodowe połączenia osobowe lotnicze i kolejowe. Wprowadzono także zakaz zgromadzeń publicznych, w tym państwowych i religijnych, powyżej 50 osób. Zamknięto kasyna i galerie handlowe, z wyjątkiem działających w nich sklepów spożywczych, sklepów z artykułami higienicznymi, pralni i aptek. Nie odbywają się także zajęcia w szkołach i na uniwersytetach.

Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jaro7
    jaro7 :

    Ten kto podjął decyzję o zakazie kupowania przez rodzimych przedsiębiorców masek,kombinezonów itd z Chin powinien …SIEDZIEĆ w pierdlu.To działanie antypolskie.Ceny już spadały z 60 zl na 35 a teraz nie dość że rząd NIC nie daje do szpitali(znowu wolontariat musi ratować nieudolność rządzących) to jeszcze przeszkadza.