Nowe amerykańskie sankcje objęły m.in. dwóch deputowanych Platformy Opozycyjnej-Za Życiem, w tym właściciela zamkniętych przez prezydenta Ukrainy opozycyjnych stacji TV, Tarasa Kozaka, a także byłego wicesekretarza Rady Bezpieczeństwa i Obrony.

W czwartek amerykański rząd nałożył sankcje na czterech obywateli Ukrainy. Departament Skarbu USA, oficjalnie odpowiedzialny za nałożenie sankcji, przekonuje w oficjalnym komunikacie, że dotyczą one „wspieranych przez Rosję osób odpowiedzianych za działania destabilizujące na Ukrainie”, działających „bezpośrednio pod wpływem rosyjskiego rządu” oraz rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa.

Zaznaczono, że sankcje te są oddzielne od „szerokiego spektrum środków o dużej sile rażenia, do których nałożenia Stany Zjednoczone i ich sojusznicy są przygotowani”, w razie rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Dodano, że USA będą dalej, we współpracy z rządem w Kijowie, działać na rzecz identyfikowania, demaskowania i „podcinania” działań destabilizacyjnych ze strony Rosji. Tak miało być w tym przypadku.

Według rządu USA, w 2020 roku Kreml uruchomił plan operacji w domenie informacyjnej, mającej po części obniżyć zdolność państwa ukraińskiego do niezależnego funkcjonowania, bez ingerencji Rosji. W ramach tego, Rosjanie mieli identyfikować i wciągać do współpracy na Ukrainie osoby o prorosyjskim nastawieniu, żeby „podważać autorytet prominentnych Ukraińców postrzeganych jako prozachodni, mogących stanąć Rosji na drodze do poddania Ukrainy pod swoją kontrolę”. Według Amerykanów, wśród celów tego planu miało być „zdestabilizowanie sytuacji politycznej na Ukrainie i przygotowanie gruntu pod utworzenie nowego rządu na Ukrainie, kontrolowanego przez Rosję”.

Co ciekawe, w komunikacie departamentu znalazło się twierdzenie, że „co najmniej od 2016 roku rosyjscy agencji dążyli do wpłynięcia na amerykańskie wybory, poprzez szerzenie dezinformacji i sianie niezgody wśród amerykańskiego społeczeństwa, fałszywie oczerniając amerykańskich polityków i partie polityczne”. Dodajmy, że jest to wyraźne nawiązanie do kampanii wyborczej, w której zwyciężył i został prezydentem Donald Trump.

Czterej obywatele Ukrainy, na których nałożono sankcje, zostali podzieleni na dwie grupy. Pierwszą określono mianem „pionków” rosyjskiego wywiadu. To dwaj obecni deputowani ukraińskiego parlamentu z antymajdanowej i prorosyjskiej partii Platforma Opozycyjnej-Za Życiem, Taras Kozak i Ołeh Wołoszyn.

Taras Kozak to oligarcha, bliski współpracownik czołowego prorosyjskiego polityka Wiktora Medwedczuka i właściciel sieci opozycyjnych stacji telewizyjnych (112 Ukraina, NewsOne i ZiK), które niespełna rok temu zostały zamknięte, na mocy specjalnego dekretu prezydenta Wołodymywa Zełenskiego. Nałożono na nie 5-letnie sankcje. Decyzja prezydenta oznaczała zamknięcie tych kanałów, ponieważ sankcje obejmują m.in. zakaz nadawania, odebranie częstotliwości, anulowanie licencji i zezwoleń, zablokowanie aktywów, zakaz operacji handlowych i wstrzymanie wykonywania zobowiązań finansowych. Stacje te przeniosły nadawanie do Internetu. Prezydent Zełenski tłumaczył, że działania te są walką z „propagandą finansowaną przez państwo-agresora, która szkodzi Ukrainie na drodze do UE i euroatlantyckiej integracji”. Zamknięcie tych stacji spotkało się z wyraźną aprobatą ambasady USA w Kijowie. Ukraiński dziennikarz Kyryło Wyszyńskyj zwrócił uwagę na fakt, że Zełenski wydał swój dekret krótko po swojej wizycie w amerykańskiej ambasadzie, sugerując, że to amerykańscy dyplomaci wpłynęli na prezydenta Ukrainy, by zamknąć popularne kanały TV kontrolowane przez prorosyjskiego ukraińskiego polityka.

W komunikacie departamentu skarbu zarzucono Kozakowi, że wspierał „plan FSB na rzecz oczerniania wysokich rangą członków najbliższego grona” prezydenta Zełenskiego poprzez „fałszywe oskarżanie ich o nieprawidłowości w radzeniu sobie z pandemią COVID-19”. Napisano też, że „przez cały 2020 roku pracował u boku agentów wywiadu FSB”. Miał też wspierać działania parlamentarzysty Andrija Derkacza, który rzekomo zwerbował kilku polityków USA do kampanii oczerniania rodziny Bidenów.

Z kolei Wołoszyna oskarżono o współpracę z Rosjanami w działaniach przeciwko członkom ukraińskiego rządu i występowanie w obronie stanowiska Rosji. Dodano, że współpracował z Rosjaninem powiązanym z rosyjskim wywiadem ukraińskim biznesmenem, Kontantinem Kilimnikiem, który miał próbować wpłynąć na wyniki wyborów prezydenckich w USA w 2020 roku. Kilimnik był współpracownikiem Paula Manaforta, pełniącego funkcję szefa kampanii wyborczej Trumpa w 2016 roku. W tzw. raporcie Muellera uznano go za kluczową osobę łączącą Manaforta z rosyjskim wywiadem. Później okazało się, że Kilimnik był w istocie ważnym i wrażliwym źródłem cennych informacji dla Departamentu Stanu USA, o czym raport nie wspomina.

Czytaj więcej: Kluczowy „rosyjski łącznik” z raportu Muellera okazał się źródłem wywiadowczym dyplomacji USA

Pozostałe dwie osoby objęte sankcjami, określone jako „byli ukraińscy urzędnicy państwowi popierający Rosję i powiązani z FSB”, to Wołodymyr Olijnyk, Władimir Siwkowicz. Olijnyk, który zbiegł do Rosji i obecnie mieszka w Moskwie, jest oskarżony o to, że pod kierunkiem rosyjskiego wywiadu zbierał informacje na temat ukraińskiej infrastruktury.

Siwkowicz, były wicesekretarz ukraińskiej Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony, miał natomiast współpracować z siatką rosyjskiego wywiadu, celem przeprowadzania operacji, mających wpływać na ukraińskie społeczeństwo. Chodziło o zbudowanie poparcia dla koncepcji rezygnacji Kijowa z Krymu, w zamian za zwrot Donbasu. Angażował się też w sprawie Derkacza. Zarzucono mu powiązania z FSB.

treasury.gov / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply