Ukraiński biznesmen Konstantin Kilimnik, uznany w raporcie Muellera za kluczową osobę łączącą Paula Manaforta z rosyjskim wywiadem, okazał się być ważnym i wrażliwym źródłem cennych informacji dla Departamentu Stanu USA. Raport o tym nie wspomina.

Jak pisze „The Hill”, powiązanie ukraińskiego biznesmena Konstantina Kilimnika, który pracował dla Paula Manaforta, byłego szefa kampanii wyborczej Donalda Trumpa, z rosyjskim wywiadem było jednym z kluczowych ustaleń raportu komisji specjalnego prokuratora Roberta Muellera nt. ingerencji Rosji w wybory w USA. Okazuje się jednak, że setki stron dokumentów rządowych, którymi Mueller dysponował od 2018 roku, opisują Kilimnika jako „wrażliwe” źródło wywiadowcze dla Departamentu Stanu USA. Ukraiński biznesmen informował Amerykanów o sprawach dotyczących Ukrainy i Rosji.

Nie wiadomo, dlaczego zespół Muellera nie zawarł tego wątku w swoim raporcie, ale „The Hill” zaznacza, że to kolejny element poddający w wątpliwość dokładność wniosków komisji. Szczególnie, że w raporcie wprost napisano, że według FBI Kilimnik ma mieć powiązania z rosyjskim wywiadem.

Okazuje się, że Kilimnik dostarczał informacje Departamentowi Stanu co najmniej od 2013 roku, gdy jeszcze pracował dla Manaforta. Nie był przy tym zwykłym źródłem. John Solomon z „The Hill”, który zapoznał się z dokumentami na jego temat pisze, że był on w ścisłym kontakcie głównym oficerem politycznym w ambasadzie USA w Kijowie, czasem spotykając się z nim kilka razy w tygodniu. Dostarczał informacje na temat ukraińskiego rządu, w tym pisemne raporty dla amerykańskich oficjeli. FBI wiedziało o tym wszystkim, dużo wcześniej niż zakończyło się śledztwo zespołu Muellera.

Wspomnianym oficerem politycznym w Kijowie, w latach 2014-2017, był Alan Purcell. Powiedział on FBI, że czołowi urzędnicy amerykańskiej ambasady, Alexander Kasanof i Eric Schultz, uważali Kilimnika za tak cenne źródło, że nie podawano jego nazwiska w depeszach z obawy, że mogą wycieknąć do WikiLeaks. Ukraiński biznesmen, według informacji Purcella przekazanych FBI, miał dostarczać Amerykanom „szczegółowe informacje o wewnętrznych pracach Bloku Opozycyjnego”, czyli partii powstałej na bazie Partii Regionów. Część z nich uznawano za tak ważne, że natychmiast przekazywano je ambasadorowi. Co więcej, według Purcella, również inne rządy państw zachodnich miały korzystać z informacji pochodzących od Kilimnika, w tym najprawdopodobniej Włochy.

Kasanof, który był poprzednikiem Purcella na stanowisko oficera politycznego ambasady, poznał Kilimnika, gdy ten pracował jeszcze dla firmy lobbingowej Manaforta, a także dla administracji byłego prezydenta Wiktora Janukowycza. Jego Partia Regionów korzystała z usług firmy Manaforta. Kasanof opisał Kilimnika jako jedno z kilku rzetelnych źródeł amerykańskiej ambasady, dostarczających informacje z obozu Janukowycza. Został informatorem w 2012 lub 2013 roku, początkowo kontaktując się z wiceszefem amerykańskiej misji dyplomatycznej na Ukrainie. Z Kasnofem spotykał się co najmniej raz na dwa tygodnie, poza ambasadą. Zdaniem urzędników państwowych, Kilimnik był rezydentem Ukrainy i Rosji, ale nie wykazywał śladów lojalności względem Rosji, a ponadto krytycznie oceniał aneksję Krymu.

W rozmowie z agentami FBI Kasanof powiedział, że „większość źródeł informacji na Ukrainie miała przechył w tym czy innym kierunku”, zaś „Kilimnik jawił się jako mniej ‘przechylony’ niż inni”.

Ponadto, Solomon uzyskał dostęp do licznych e-maili z Departamentu Stanu regularną korespondencją ukraińskiego biznesmena z informacjami na temat administracji Janukowycza, Krymu oraz ukraińskiej i rosyjskiej polityki. Jego notatki zawierają bieżące doniesienia o wszystkim, co działo się w obozie ówczesnego prezydenta Ukrainy, w tym np. czyja gwiazda wschodzi lub zachodzi. Opisywał też nieuchronny koniec Partii Regionów i krytykował starania na rzecz jej reanimacji, podejmowanych przez, jego zdaniem, polityków prorosyjskich.

Według nieoficjalnych informacji z trzech różnych źródeł, komisja Muellera posiadała liczne dokumenty dotyczące tajnej działalności Kilimkina na rzecz USA, w tym jego raporty dla ambasady w Kijowie. Co więcej, w 2016 roku dwa razy odwiedził USA, żeby spotkać się z oficjelami z Departamentu Stanu. Oznacza to, że w rejestrach wizowych nie było nic o tym, był z punktu widzenia wywiadu miał stanowić jakieś zagrożenie. Wszystko to stoi w jawnej sprzeczności z jego obrazem rosyjskiego agenta, stworzonego przez zespół Muellera.

Przeczytaj: NYT: Ukraińcy, którzy przybyli na inaugurację Trumpa, pod lupą prokuratora Muellera

Informacje na temat Kilimnika rzucają też nowe światło na sprawę tzw. planu pokojowego dla Krymu i Donbasu, który miał on w trakcie kampanii wyborczej, w sierpniu 2016 roku, dostarczyć sztabowi Trumpa. Rzekomo miał on być dla Rosji furtką do kontrolowania części wschodniej Ukrainy. Maile pokazały jednak, że Ukrainiec najpierw, w maju 2016 roku, pokazał te propozycje administracji prezydenta Baracka Obamy podczas swojej wizyty w Waszyngtonie, za pośrednictwem Kasanofa, który po awansie trafił na wysokie stanowisko w Departamencie Stanu. Choć był sceptyczny względem pewnych elementów planu, dotyczących informacji o intencjach Rosji, to uznał całość za istotną i przekazał to swoim szefom. Z planem tym miała rzekomo zostać zaznajomiona nawet Victoria Nuland, asystent sekretarza stanu ds. Europy i Eurazji za czasów Obamy.

Według „The Hill”, przedstawiciele Departamentu Stanu, FBI, Departamentu Sprawiedliwości i biuro Muellera nie odpowiedzieli na prośby o skomentowanie sprawy. Nie odpowiedział także Kilimnik, który w ubiegłym miesiącu w liście do „The Washington Post” skrytykował to, co zostało napisane na jego temat w raporcie Muellera.

Kilimnik posiada zarówno obywatelstwo ukraińskie, jak i rosyjskie. Służył w sowieckiej armii, studiował na prestiżowym rosyjskim uniwersytecie. Miał kontakty ze znanym rosyjskim oligarchą, Olegiem Deripaską. Według „The Hill”, zapewne miał przez lata jakieś kontakty z osobami z kręgu rosyjskich służb wywiadowczych. Rzekomo w 2005 roku odszedł z finansowanego przez USA International Republican Institute, przez obawy związane ze swoimi dawnymi kontaktami z Rosją, choć część źródeł podważa tę wersję.

W kwietniu br. do komisji sprawiedliwości Izby Reprezentantów USA trafiła zredagowana wersja raportu Roberta Muellera, dotyczącego śledztwa ws. domniemanych związków sztabu obecnego prezydenta Donalda Trumpa z Rosją podczas wyborów prezydenckich z 2016 roku.

Wcześniej prokurator generalny USA William Barr oświadczył, że podczas śledztwa komisji Muellera nie znaleziono dowodów na to, że Trump utrudniał wyjaśnienie, czy on sam bądź ktokolwiek z osób zaangażowanych w jego kampanię wyborczą w 2016 roku był w zmowie z Rosją.

Przeczytaj: Raport Muellera: Trump nie był w zmowie z Rosją

thehill.com / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply