Ministerstwo Infrastruktury przyznało, że ambasador USA Georgette Mosbacher wystosowała list do szefa resortu ws. projektu zmiany ustawy o transporcie drogowym oraz ustawy o czasie pracy kierowców. Zapewnia, że formalnie prace na projektem nie zostały wstrzymane.

Jak informowaliśmy, w środę dziennik „Fakt” podał, że dotarł do kolejnego listu amerykańskiej ambasador Georgette Mosbacher, w którym domagała się ona od ministra infrastruktury odstąpienia od prac nad przepisami, które miały zamknąć polski rynek dla powstałej w USA firmy Uber. Groziła, że w przeciwnym razie planowane w Polsce amerykańskie inwestycje mogą zostać zamrożone. Według gazety, mimo sprzeciwu ministra Andrzeja Adamczyka, „temat ograniczenia działalności Ubera w Polsce jest zamknięty”. Źródło gazety w resorcie infrastruktury podało, że przed wyborami w tej sprawie już „nic się nie wydarzy, bo nikt nie postawi się naszemu największemu sojusznikowi”.

Sprawę listu i nacisków ambasador USA na polski rząd potwierdza też źródło gazety w Kancelarii Premiera, mówiąc, że Adamczyk tłumaczył Mosbacher, że w Polsce Uber „działa bezprawnie”, ale ona „była głucha na argumenty”. – Potraktowała nas jak republikę bananową – skarży się urzędnik KPRM.

W reakcji na publikacje w mediach na ten temat, Ministerstwo Infrastruktury wydało oficjalne oświadczenie. Zapewnia w nim, że prace nad projektem ustawy nie zostały wstrzymane, a informacje o ingerencji resortu w zapisy ustawy pod wpływem listu amerykańskiej ambasador są nieprawdziwe.

„List Ambasador Stanów Zjednoczonych Georgette Mosbacher do ministra infrastruktury Andrzeja Adamczyka jest datowany na 25 października 2018 r. Jak wynika z przebiegu procesu legislacyjnego, prace nad projektem ustawy nie zostały wstrzymane. Nieprawdą jest, że pod wpływem listu Pani Ambasador nastąpiła ingerencja Ministerstwa Infrastruktury w rozwiązania zawarte w projekcie. Główne propozycje rozwiązań od początku procedowania ustawy nie uległy zmianom” – oświadcza resort infrastruktury.

Przyznano zatem, że Mosbacher rzeczywiście wystosowała list do ministra Andrzeja Adamczyka. Resort nie zaprzeczył informacjom dotyczącym treści listu, choć w żaden sposób się do niej nie odniósł. Ministerstwo zaprzeczyło, jakoby pod wpływem Mosbacher nastąpiła ingerencja resortu w rozwiązania zawarte w projekcie, przy czym według „Faktu” działania amerykańskiej dyplomatki miały zaowocować nie zmianami w projekcie, ale odłożeniem sprawy co najmniej do czasu po tegorocznych wyborach, co, jak się wydaje, nie musi oznaczać formalnego wstrzymania prac legislacyjnych. Przypomnijmy w tym kontekście, że źródło gazety w ministerstwie infrastruktury wspominało, że w tej sprawie może być prowadzona „jakaś gra pozorów”.

Przedstawiciele resortu wskazują też, że nowelizacja została skierowana do Komitetu Stałego Rady Ministrów 1 października 2018 roku. Trzy dni później projekt był przedmiotem jego obrad, po czym został skierowany do prac w Komisji Prawniczej w celu uzupełnienia o rozwiązania rekomendowane przez Komitet Stały RM. W dniach 17 października i 26 listopada ubiegłego roku projekt był przedmiotem posiedzeń Komisji Prawniczej, z udziałem przedstawicieli Ministerstwa Infrastruktury i Rządowego Centrum Legislacji. 18 grudnia w sprawie projektu odbyło się spotkanie przedstawicieli resortów infrastruktury i finansów.

„Założeniem przygotowanego projektu jest doprowadzenie do sytuacji, w której wszystkich podmiotów gospodarczych wykonujących tę samą usługę – przewóz osób – dotyczą takie same przepisy” – podało Ministerstwo Infrastruktury. Jak dodano, „dotyczy to w szczególności rejestracji działalności, bezpieczeństwa podróżnych i spraw podatkowych”. Resort zapewnia, że projekt ten „nie jest skierowany przeciwko żadnemu konkretnemu podmiotowi gospodarczemu i nie ma na celu dyskryminacji którejkolwiek z firm świadczących takie usługi”.

Jesienią ubiegłym roku ujawniono, że wystosowała skandaliczny list do premiera Mateusza Morawieckiego, w którym w aroganckim tonie pouczała szefa polskiego rządu w jaki sposób wolno krytykować dziennikarzy TVN. Pod drukowaną treścią listu, z rażącymi literówkami i błędami, znajdował się jeszcze odręczny dopisek Mosbacher: „musimy to rozwiązać, to staje na drodze naprawdę bardzo ważnym sprawom”. Przy innej okazji ostrzegała też polskich posłów przed próbą regulowania rynku medialnego w kontekście zapowiadanej przez PiS dekoncentracji i repolonizacji mediów. Tydzień temu ujawniono, że dzięki na naciskom na ministerstwo zdrowia, resort umieścił na liście leków refundowanych trecentiq, specyfik produkcji Genetech, czyli spółki – córki amerykańskiego koncernu Roche. Teraz, według ustaleń „Faktu”, chodziło o naciski na ministerstwo infrastruktury ws. zmiany przepisów, które były bardzo niekorzystne dla powstałej w USA firmy Uber.

Przeczytaj: Mosbacher pokajała się za literówki w liście do Morawieckiego

Po sprawie skandalicznego listu do premiera, Mosbacher w wywiadzie dla „Do Rzeczy” broniła nacisków, które wywierała podczas spotkań z przedstawicielami polskiego rządu w sprawie uprzywilejowania amerykańskiego biznesu w Polsce. Jesienią wzywała do siebie „na rozmowy” osoby związane z polskim rządem, zaangażowane w prace nad nowelizacją ustawy o podatku dochodowym od osób fizycznych i prawnych i naciskała na ministrów i urzędników rządu, aby wprowadzić zmiany przepisów stawiające w uprzywilejowanej pozycji firmy z USA działające w Polsce.

Przeczytaj: Departament Stanu USA: ambasador Mosbacher wykonuje w Polsce świetną robotę [+VIDEO]

21 listopada na posiedzeniu grupy parlamentarnej Polska-USA ostrzegała polskich polityków przed próbą regulowania rynku medialnego w kontekście zapowiadanej przez Prawo i Sprawiedliwość dekoncentracji i repolonizacji środków masowego przekazuMinisterstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyznało, że prace ustawodawcze nad repolonizacją mediów zostały wstrzymane.

Gov.pl / Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply