Portal Deutsche Welle opublikował w środę rozmowy z dwoma osobami, które pozwały w niemieckim sądzie prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę.
W środę na portalu Deutsche Welle opublikowana została rozmowa z dwoma osobami, które pozwały w niemieckim sądzie prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę.
„Prawie nie śpię i przepisano mi leki przeciwdepresyjne i nasenne” – powiedział Walerij Samolasow. „Moje palce są zdrętwiałe od czasu tortur; ciężko mi mówić o tym, jak zostałem pobity, upokorzony i jak grozili, że wepchną mi pałkę do odbytu. Nie chcę tego pamiętać”.
W 2020 roku Samolasow pracował jako specjalista IT w Wielkiej Brytanii. Tego lata udał się na Białoruś, aby oddać głos w wyborach prezydenckich. Podczas swojego pobytu mieszkał na przedmieściach stolicy Białorusi.
Władze ogłosiły zwycięzcą wieloletniego prezydenta Aleksandra Łukaszenkę wkrótce po zamknięciu lokali wyborczych. Następnego dnia zorganizowano ogólnokrajowe demonstracje, aby zaprotestować przeciwko kwestionowanemu wynikowi – na co władze Białorusi odpowiedziały masowym aresztowaniem demonstrantów. Samolasow został zatrzymany w centrum Mińska 10 sierpnia.
„Szedłem chodnikiem, kiedy nagle zostałem otoczony i przesłuchany” – wspomina. „Odpowiedziałem grzecznie i pokazałem dowód osobisty”. W tym czasie miał na sobie koszulkę z logo czaszki Punishera, postaci z komiksów Marvela. Z powodu koszulki białoruska policja oskarżyła go o sympatyzowanie z Batalionem Azowskim, pułkiem ochotniczym walczącym na wschodzie Ukrainy. Jednak w logo grupy w rzeczywistości nie ma czaszki.
Zobacz też: KGB Białorusi podało nazwiska 9 osób oskarżonych „w sprawie zamachu stanu”
Funkcjonariuszy policji zaintrygowały również brytyjskie karty bankowe Samolasowa, karty SIM i zapisy rozmów telefonicznych z Wielkiej Brytanii. „Myśleli, że złapali organizatora protestu” – mówi. Niedługo potem na podwórku w pobliżu stacji kolejowej w Mińsku policjanci zaczęli bić Samolasowa. Następnie został zatrzymany w areszcie. Białoruskie władze zobowiązały się bacznie obserwować „zagranicznego szpiega”.
„Furgonetka to sala tortur na kołach. Wiele osób w niej krzyczało, płakało, modliło się, wymiotowało. Dwa razy straciłem przytomność z bólu” – mówił
Ręce miał związane za plecami – i choć skrzywił się z bólu, milczał. Funkcjonariusze wykręcili wtedy jego ramiona dalej za jego plecami i zaczęli go bić, mówi, i szepnął mu do ucha: „Najwyraźniej nie boisz się bólu… ale sprawimy, że będziesz cierpieć”.
„Kazano mi uklęknąć, a potem wstać, ale straciłem równowagę”. Oparli go o ścianę i uderzyli go w głowę, klatkę piersiową, brzuch i nogi, mówił. „Wyrzucono mnie z furgonetki i zmuszono do klęczenia, dopóki nie zawołali mojego nazwiska. Po raz kolejny zamaskowani funkcjonariusze powiedzieli, że będą zwracać na mnie szczególną uwagę”.
Kacper Sienicki, został aresztowany 10 sierpnia w centrum Mińska. „Szedłem obok fotoreportera, który jest moim przyjacielem – mówi w rozmowie z DW. „Niespodziewanie zostaliśmy zabrani do policyjnej furgonetki, a następnie przewiezieni na komisariat. Tam byliśmy bici i obrażani ze względu na naszą narodowość. Oskarżono nas o organizowanie ruchu protestacyjnego i organizowanie kolorowej rewolucji”. Sienicki, który mieszkał w Warszawie, przyjechał na Białoruś, aby relacjonować wybory dla polskiej publiczności w kraju, zamiast tego został porwany z ulicy i zamknięty w areszcie śledczym na około 72 godziny.
W drodze na komisariat został pobity. Jego przyjaciel był bity w autobusie, aż stracił przytomność. „Ale najgorsze były bicie na komisariacie; moje ręce były związane z tyłu i leżałem na ziemi twarzą do dołu”. Nie mogli się ruszyć, a funkcjonariusze zagrozili, że wybiją im zęby. Zostali zmuszeni do uklęknięcia twarzą w dół. Sienicki mówi, że na tym etapie zdrętwiały mu nogi.
„Zabrano nas na korytarz i pobito. Słyszeliśmy krzyki ludzi i widzieliśmy plamy krwi”. Mówi, że funkcjonariusze trzymali kijki bejsbolowe, pozostawiając zatrzymanych niepewnych, czy doznają jeszcze większych obrażeń. „Odmówiono nam wody i jedzenia, zakazano spania i nie pozwolono nam korzystać z toalety”.
Zobacz też: Białorusini oskarżają Łukaszenkę przed niemieckim sądem
Kresy.pl/DW.com
Czy „dziennikarze” w Polsce wiedzą, że 95 lat tremu był zamach Piłsudskiego, w czasie którego zginęło prawie 400 osób, a ponad dwa razy tyle zostało rannych? Czy dzieci się jeszcze o tym uczą? W mediach kompletna cisza. Komuna kłamała, ale „zachodnia demokracja” jeszcze bardziej.