Jeden z dziennikarzy „Gościa Niedzielnego” chciał porozmawiać z Henryką Krzywonos nt. kontrowersji, które ostatnio pojawiły się odnośnie jej osoby. Zamiast skorzystać z okazji i odeprzeć zarzuty, posłanka PO wolała zareagować arogancją i krzykiem.

Dziennikarz „Gościa Niedzielnego” Wojciech Teister chciał porozmawiać z Henryką Krzywonos na temat kontrowersji, które ostatnio pojawiły się odnośnie jej osoby. Miała ona możliwość przedstawienia swojego stanowiska w sprawie wysokości pobieranej emerytury oraz znanego już tematu dot. jej roli w wybuchu strajku trójmiejskiej komunikacji w 1980 roku. Zdaniem działaczy trójmiejskiej “Solidarności”, dziennikarzy i część badaczy Krzywonos nie tylko nie rozpoczęła wówczas strajku, ale była “łamistrajkiem”. Gdy wielu jej kolegów w akcie solidarności z protestującymi kolegami nie wyjechało na ulice, ona wyruszyła w trasę. Zatrzymanie je tramwaju nie było jednak efektem jej działania, ale tego, że jeden z kolegów odciął zasilanie.

Dziennikarz najpierw poprosił Krzywonos o komentarz w tej drugiej sprawie. Posłanka PO odmówiła komentarza. Gdy powiedział, że ma jeszcze drugie pytanie, w odpowiedzi usłyszał: „Mnie nie interesuje proszę pana, pana pytanie”.Zapytana, czy w takim razie można napisać, że nie jest zainteresowana udzieleniem odpowiedzi, zirytowana Krzywonos stwierdziła, że nie jest zainteresowana plotkami. Dziennikarz argumentował, że nie chodzi o plotki, zaś ona ma okazję do zweryfikowania niekorzystnych dla niej publikacji. Wówczas posłanka zaczęła krzyczeć do słuchawki, że trzeba „dawać jej okazji, bo już w 2010 roku wyjaśniła”.

Redaktor Teister odparł, że jego rozmówczyni jeszcze nie zna pytania. Zirytowana Krzywonos stwierdziła, że wie, o jakie pytanie chodzi i nie będzie „brała udziału w plotkach i nagonce na mnie”i nie chce odpowiadać na żadne pytania. Dziennikarz zaproponował, że zada pytanie, a potem ona odmówi odpowiedzi. „Ale ja nie będę słuchać, dziękuje pozdrawiam serdecznie”– przerwała mu posłanka. Gdy zaczął mówić, że pytanie dotyczy jej emerytury, Krzywonos odłożyła słuchawkę.

Wojciech Teister skomentował, że „arogancki styl rozmowy posłanki” przypominał mu „rozmowy z posłem Niesiołowskim”. „Henryka Krzywonos otrzymała ode mnie możliwość odparcia stawiających ją w złym świetle zarzutów. Nie skorzystała z tej okazji, wolała w arogancki sposób odmówić komentarza. (…) Wobec postawy pani poseł nie jesteśmy w stanie postawić jednoznacznej odpowiedzi -Henryka Krzywonos skazuje nas na domysły”– napisał Teister.

Gosc.pl/ Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. mopveljerzyjj
    mopveljerzyjj :

    ZA PIENIĄDZE NARÓD SIĘ PODLI … Legenda Solidarności krytykuje Henrykę Krzywonos z PO – Po podpisaniu porozumienia, kiedy komitet strajkowy stał się komitetem założycielskim – na członków prezydium spadł obowiązek wymyślenia, co związek zawodowy ma w kraju komunistycznym robić, w czasach już stabilniejszych. I tu Henia okazała się całkowicie niekompetentna. Sprawiała kłopoty. Bo jako członek prezydium miała pewien zakres decyzji indywidualnych , które trzeba było prostować, wycofywać – twierdził Andrzej Gwiazda. Jak dodaje, Henryka Krzywonos nie była delegatem Wojewódzkiego Zakładu Komunikacji i Oddziału Komunikacji Miejskiej, które protestowały przeciwko zasiadaniu w prezydium kogoś, kto nie jest ich oficjalnym reprezentantem. – Były tam sprawy kompromitujące, o których nie chcieliśmy mówić, bo zwyciężyła opinia, że żeby nie kalać gniazda, to będziemy na ten temat milczeć. I to zostało przedstawione, że dzielna Henia Krzywonos, dla dobra związku, postawiła wyżej jego dobro, niż swoją pozycję i na własne żądanie odeszła. To były pierwsze dwa tygodnie września – dodał. Kiedy powstała „Solidarność”, Henryka Krzywonos nie była już członkiem prezydium. – Czyli w Solidarności nie była ani dnia! – twierdzi Gwiazda. Jak dodaje, Henryka Krzywonos nie była internowana, a „2-go października bezpieka włączyła ją do sprawy operacyjnego sprawdzenia pod kryptonimem Tabor i przestała się nią interesować w marcu 81-go roku”. „W prezydium MKZ były cztery kobiety, Joanna Duda – Gwiazda, Henryka Krzywonos, Joanna Pieńkowska i Anna Walentynowicz. Alina i Anna nie żyją. Platforma nie może Joanny pokazać, bo wie, co by powiedziała. Więc kupili Henię Krzywonos. Napisali sztuczny życiorys, który pozwala ją teraz używać jako cyngla Platformy” – tłumaczy.