Jak wynika z oświadczenia FBI, w pierwszej transzy dokumentów zwróconych Archiwom Narodowym przez byłego prezydenta USA Donalda Trumpa były 184 dokumenty oznaczone jako niejawne, w tym 25 jako ściśle tajne. Dokument upubliczniono na wniosek samego Trumpa, ale w bardzo okrojonej formie.
W piątek opublikowano okrojone oświadczenie FBI, które stanowiło podstawę do przeszukania posiadłości byłego prezydenta USA, Donalda Trumpa – Mar-a-Lago na Florydzie. Dokument liczy 38 stron, jednak mniej więcej połowa treści została zamazana, z uwagi na ochronę dobra śledztwa i bezpieczeństwa świadków oraz agentów. Dokument, który stanowił podstawę do przeszukania posiadłości byłego prezydenta, został opublikowany na mocy decyzji sądu, na wniosek samego Trumpa. Dodajmy, że to pierwszy raz w historii USA, gdy służby przeszukiwały dom byłego prezydenta.
Z dokumentu wynika, że śledztwo w sprawie Trumpa wszczęto po tym, jak w styczniu br., na wniosek Administracji Archiwów Narodowych (NARA), przekazał on 15 pudeł dokumentów, zabranych z Białego Domu. Według oświadczenia, znajdowały się w nich wyciągnięte z folderów niejawne dokumenty, które zostały „wymieszane z innymi dokumentami”.
Jak podano, były tam 184 dokumenty oznaczone jako niejawne. 67 dokumentów było oznaczonych jako poufne, 92 jako tajne, a 25 – jako ściśle tajne. Ponadto, część z nich była sklasyfikowana jako informacje szczególnie wrażliwe i dostępne dla zawężonego grona osób (SCI). Inne z kolei zawierały informacje uzyskane od tajnych informatorów służb (HCS).
„Biorąc pod uwagę moje szkolenie i doświadczenie wiem, że dokumenty sklasyfikowane na tym poziomie zwykle zawierają NDI [National Defense Information – informacje o obronie narodowej]. Kilka z dokumentów zawierało to, co wygląda na ręcznie pisane notatki byłego prezydenta – napisał agent FBI, będący autorem oświadczenia.
Z dokumentu wynika, że FBI uważała, iż miała podstawy podejrzewać, że w styczniu Trump nie przekazał wszystkich dokumentów zawierających „informacje o obronie narodowej”. Co więcej, podczas przeszukania w rezydencji Mar-a-Lago spodziewano się znalezienia dowodów utrudniania śledztwa. Prokuratura twierdziła, że jedną z podstaw do takich podejrzeń były informacje „od szerokiego grona cywilnych świadków”.
W opublikowanym wcześniej protokole, dotyczącym przedmiotów zarekwirowanych podczas sierpniowej rewizji w Mar-a-Lago, śledczy napisali, że było wśród nich 11 zestawów niejawnych dokumentów, w tym cztery pudła dokumentów oznaczonych jako ściśle tajne. Podano też, że prokuratura informowała Trumpa, iż jego posiadłość na Florydzie nie posiada odpowiednich zabezpieczeń dla przechowywania informacji niejawnych.
Razem z oświadczeniem FBI upubliczniono także list prawnika Trumpa, Evana Corcorana. Twierdzi on, że prokuratura nie ma prawa prowadzić śledztwa karnego w sprawach związanych z niejawnymi dokumentami w posiadaniu byłych prezydentów, zaś prezydenci mają „absolutne uprawnienia, by odtajniać dokumenty”. Corcoran oskarżył też prokuraturę o przecieki ze śledztwa. Ostrzegł, że postawienie zarzutów w sprawie stanowiłoby „poważne problemy związane z konstytucyjnym podziałem władzy”.
W ostatnim czasie współpracownicy byłego prezydenta twierdzili, że za swojej kadencji Trump nakazał, by automatycznie odtajniać dokumenty, które zabierał na Florydę. Jak dotąd nie przedstawiono jednak na to żadnych dowodów.
Sam Trump, który wnioskował o ujawnienie oświadczenia FBI, w piątek skrytykował fakt, że zostało ono upublicznione w bardzo okrojonej formie. Zaznaczył, że nie wspomniano w nim nic o dokumentach „nuklearnych”. W jego ocenie, to „totalny PR-owy przekręt” FBI i departamentu sprawiedliwości. Dodał, że przekazał śledczym „wiele” dokumentów.
Przypomnijmy, że kilka dni temu „New York Times” napisał, że podczas trzech prób odebrania funkcjonariusze służb mieli przejąć od Trumpa łącznie ponad 300 dokumentów opatrzonych klauzulą niejawności. Miały być wśród nich te klasyfikowane do „Special Access Programs”, do których dostęp mogą mieć tylko najwyżsi urzędnicy państwowi. Z majowej korespondencji ma według gazety wynikać, że były prezydent odmawiał oddania urzędowych dokumentów, powołując się na przywilej chroniący komunikację prezydentów USA z jego współpracownikami. Dyrektorka NARA Debra Wall uznała jednak, że nie dotyczy on byłych prezydentów. „New York Times” podał też, że przed zakończeniem kadencji Trump nie odtajnił materiałów, jakie następnie zabrał do prywatnej posiadłości, wbrew temu co obecnie twierdzi.
Ostatnie przeszukanie w prywatnej posiadłości Trumpa w Mar-a-Largo miało miejsce 8 sierpnia i było prowadzone przez agentów Federalnego Biura Śledczego (FBI). Przeszukanie to zostało przeprowadzone właśnie w związku z dochodzeniem w sprawie przetrzymywania w prywatnym domu tajnych dokumentów, po tym, gdy odnaleziono skrzynki z takimi dokumentami w czasie lutowego przeszukania zleconego w ramach innej sprawy.
Były lokator Białego Domu jest także figurantem postępowania karnego w sprawie w sprawie kwestionowania wyników wyborów prezydenckich z 2020 r. i trwającego od ponad trzech lat dochodzenia cywilnego w sprawie tego, czy Trump Organization wprowadzała w błąd pożyczkodawców, ubezpieczycieli i organy podatkowe, dostarczając im wprowadzające w błąd sprawozdania finansowe.
Trump złożył już do sądu wniosek o zablokowanie kolejnych przeszukań w jego posiadłości, a także o dostarczenie mu bardziej szczegółowego pokwitowania przedmiotów jakie FBI przejęło w jego domu w sierpniu.
PAP / Interia.pl / Kresy.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!