Do Polski ma trafić 12 śmigłowców uderzeniowych AH-64 Apache. Z kolei na Litwę, Łotwę i Estonię przybędzie kilkuset dodatkowych żołnierzy USA, a także F-35 i kolejne „apache”.

We wtorek amerykański prezydent Joe Biden ogłosił rozpoczęcie nakładania sankcji na Rosję, w związku z uznaniem samozwańczych republik separatystycznych w Donbasie za niepodległe kraje. Oświadczył, że za sprawą nowych sankcji Rosja została odcięta od zachodniego finansowania i nie może więcej „pożyczać pieniędzy od Zachodu i handlować nowym długiem”. Biden zapowiedział wysłanie dodatkowych amerykańskich sił i sprzętu wojskowego z miejsc stacjonowania w Europie na Litwę, Łotwę i Estonię.

W rozmowie z agencją Reuters anonimowy amerykański dygnitarz wyjaśnił, że zapowiedź Bidena dotyczy wysłania 800 dodatkowych żołnierzy do państw bałtyckich oraz do ośmiu myśliwców F-35 do „różnych lokalizacji operacyjnych wzdłuż wschodniej flanki NATO”. Ponadto, 32 śmigłowce uderzeniowe AH-64 Apache zostaną wysłane do Polski i krajów bałtyckich. Maszyny przylecą z innym miejsc w Europie. Urzędnik zaznaczył, że żadne nowe oddziały nie przybywają ze Stanów Zjednoczonych.

Jak sprecyzował serwis „Military Times”, dodatkowe siły wysyłane na wschód, to 800 żołnierzy piechoty z batalionowej grupy zadaniowej stacjonującej we Włoszech. Trafią oni do kraj bałtyckich. Wspomniane samoloty F-35 zostaną przebazowane z Niemiec również do państw bałtyckich, a także do bliżej niesprecyzowanej lokalizacji na południowo-wschodniej flance NATO. Niewykluczone, że chodzi tu o Rumunię. Lotniczy batalion uderzeniowy, liczący 20 śmigłowców AH-64 Apache, trafi do krajów bałtyckich z Niemiec. 12 kolejnych maszyn tego typu zostanie wysłanych do Polski z Grecji.

Przeczytaj: Media: śmigłowce, zestawy przeciwlotnicze i żołnierze USA na lotnisku w Zamościu

Przypomnijmy, że Biały Dom podjął decyzję o wysłaniu do Polski kolejnych 3 tysięcy amerykańskich żołnierzy wojsk powietrznodesantowych w związku ze wzrostem napięcia wokół Ukrainy. Szef MON Mariusz Błaszczak poinformował, że będą stacjonować w południowo-wschodniej części Polski. Kontyngent ten ma dołączyć do 1700 amerykańskich żołnierzy z jednej z brygad 82. Dywizji Powietrznodesantowej (wchodzącej w skład 18. Korpusu Powietrznodesantowego), skierowanych do naszego kraju już wcześniej. Jak dotąd, w Polsce stacjonowało około 4 tys. żołnierzy USA. Część z nich to element batalionowej grupy bojowej NATO, liczącej około tysiąc ludzi. Żołnierze USA rozmieszczani są m.in. na lotnisku w Rzeszowie, w Mielcu i w Zamościu. Wraz z nimi do Polski wysłano śmigłowce UH-60 Black Hawk i CH-47 Chinook, przy czym część z nich została przebazowana z Niemiec.

Czytaj także: Media: żołnierze 101. Dywizji Powietrznodesantowej lecą do Polski

Zaznaczmy, że wcześniej Biały Dom zatwierdził plan Pentagonu, zakładający wykorzystanie przybywających do Polski żołnierzy 82. Dywizji Powietrznodesantowej do pomoc obywatelom USA w razie ewakuacji z Ukrainy.

W poniedziałek wieczorem prezydent Rosji Władimir Putin podpisał dekrety o uznaniu samozwańczych republik donbaskich separatystów. W tekście dekretów znalazło się polecenie oficjalnego wprowadzenia wojsk rosyjskich na obszar Donbasu. We wtorek wiceminister spraw zagranicznych Federacji Rosyjskiej Andriej Rudenko oświadczył, że Rosja uznała DRL i ŁRL w granicach, w których „władze republik faktycznie sprawują władzę i jurysdykcję”. kolei rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow pytany o tę kwestię odparł, że chodzi o uznanie separatystycznych republik „w granicach, w jakiś się proklamowały” i w jakich „istnieją i zostały ogłoszone”.

Władimir Putin oświadczył, że Rosja faktycznie uznała granice separatystycznych republik w Donbasie w granicach obwodów donieckiego i Ługańskiego, przy czym miałoby to zostać doprecyzowane podczas negocjacji separatystów z władzami Ukrainy. Jego zdaniem, porozumienia mińskie przestały obowiązywać.

W nocy z poniedziałku na wtorek prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wystąpił z orędziem w reakcji na uznanie przez Rosję separatystycznych republik Donbasu.

Jak pisaliśmy, Rada Federacji, we wtorek izba wyższa rosyjskiego parlamentu, zatwierdziła użycie sił zbrojnych poza Rosją w związku z sytuacją w Donbasie. Wniosek został jednogłośnie poparty przez 153 rosyjskich senatorów. „Ogólna liczebność formacji sił zbrojnych FR, rejony ich działania, stojące przed nimi zadania, okresy przebywania poza terytorium FR, określa prezydent Rosji w zgodzie z Konstytucją FR” – czytamy w dokumencie, który wszedł w życie z dniem przyjęcia. Wcześniej rosyjski parlament ratyfikował traktaty o przyjaźni, współpracy i wzajemnej pomocy pomiędzy Rosją a separatystycznymi republikami w Donbasie. Prezydent Rosji, Władimir Putin potwierdził, że Rosja udzieli pomocy wojskowej Donieckiej Republice Ludowej i Ługańskiej Republice Ludowej.

Wcześniej pisaliśmy, że Władimir Putin pytany, co przyczyniłoby się do odprężenia w relacjach Rosji z Ukrainą i Zachodem, opowiedział się za „pewnym stopniem demilitaryzacji dzisiejszej Ukrainy”, przy czym najlepszym rozwiązaniem byłoby, jego zdaniem, zadeklarowanie się tego państwa jako neutralnego.

„Mówiliśmy o tym publicznie i wielokrotnie, jest to przedmiotem naszego ostrego sporu z Waszyngtonem i NATO. Jesteśmy kategorycznie przeciwni przyjęciu Ukrainy do NATO, bo stanowi to dla nas zagrożenie (…). Wychodzimy od tego, o czym wielu mówi, szczególnie w zachodnich stolicach, że najlepszym rozwiązaniem tej kwestii byłoby, aby nasi koledzy nie stracili twarzy, żeby obecne władze w Kijowie same odmówiły przystąpienia do NATO. Faktycznie, realizowaliby ideę neutralności” – powiedział rosyjski prezydent. Jego zdaniem, Zachód powinien uznać aneksję Krymu przez Rosję, a Ukraina – zrezygnować z członkostwa w NATO.

Jak pisaliśmy, we wtorek kanclerz Niemiec Olaf Scholz podjął decyzję o wstrzymaniu oddania do użytku rosyjsko-niemieckiego gazociągu Nord Stream 2. Podkreślił przy tym, że „bez tej certyfikacji Nord Stream 2 nie może być eksploatowany”. Decyzję Scholza skomentował Dmitrij Miedwiediew, były premier Rosji, wiceprzewodniczący Rady Bezpieczeństwa Federacji Rosyjskiej i lider prokremlowskiej partii Jedna Rosja. Zamieścił na Twitterze wpis, w którym wyraźnie dał do zrozumienia, że tym samym Europa musi liczyć się z rychłym, wielkim wzrostem cen gazu, do 2 tys. euro za 1000 metrów sześciennych.

Reuters / militarytimes.com / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply