Prawnik prezydenta Donalda Trumpa, Rudy Giuliani, podczas konferencji prasowej przedstawił szereg sytuacji i relacji, które zdaniem prawników sztabu Trumpa dowodzą oszustw wyborczych na ogromną skalę.

W czwartek Rudy Giuliani, były burmistrz Nowego Jorku, a obecnie osobisty prawnik urzędującego prezydenta USA, Donalda Trumpa, wystąpił z innymi prawnikami na konferencji prasowej, poświęconej nieprawidłowościom, jakie ich zdaniem miały miejsce podczas niedawnych wyborów prezydenckich w Stanach Zjednoczonych. Ich zdaniem, w kilku kluczowych stanach doszło do tak poważnych naruszeń, że wyniki wyborów powinny zostać odwrócone na korzyść Trumpa.

Giuliani twierdzi, że rzekome nieprawidłowości w kluczowych dla wyborów stanach miały pewien wzór, co miałoby sugerować, że istniał scentralizowany plan, mający na celu sfałszowanie wyborów w miastach kontrolowanych przez Demokratów. Jego zdaniem, powszechne przyjęcie głosowania w formie korespondencyjnej pozwoliło Partii Demokratycznej na prowadzenie w dużych miastach w całym kraju „praktyk korupcyjnych”. Powiedział, że Demokraci „wybierali takie miejsce, gdzie wiedzieli, że ujdzie im to na sucho”.

– To, co tu przedstawiam, to ogromne oszustwo – powiedział Giuliani.

Stacja Fox News podała, że były burmistrz Nowego Jorku w „ognistym wystąpieniu” przedstawił całą sprawę w agresywny sposób. Zaznaczono, że dotąd sztab Trumpa w sądach skupiał się na ważności oddawanych głosów i sposobów ich liczenia, ale nie mówiono wprost o oszustwach wyborczych.

Według serwisu Breitbart News, można wyróżnić 9 głównych punktów ws. rzekomych nieprawidłowości, na które zwrócił uwagę Giuliani.

Po pierwsze, prawnicy Trumpa twierdzą, że obserwatorom wyborów rzekomo nie pozwolono na oglądanie otwierania paczek czy worków z głosami korespondencyjnymi, które przesłano pocztą. Z tego względu nie mieli oni możliwości sprawdzenia, czy zostały one odpowiednio zapieczętowane. Giuliani zaznaczył, że te głosy są „nieważne”, szczególnie w przypadkach, gdy przez wyrzucenie kopert ich ponowne przeliczenie stało się bezsensowne.

Po drugie, w hrabstwach, w których rządzą Demokraci, prawo miało być nierówno stosowane. W Pensylwanii stanowy sąd najwyższy jeszcze przed wyborami stworzył nowe, luźniejsze zasady głosowania. Giuliani twierdzi, że w „demokratycznych hrabstwach” nieobecnym fizycznie wyborcom pozwolono na „poprawienie” głosów uznanych za oddane wadliwie, podczas gdy tam, gdzie rządzą Republikanie, nie było na to zgody, bo władze trzymały się litery prawa stanowego.

Po trzecie, część wyborców po przybyciu do lokali wyborczych miała dowiedzieć się, że już ktoś za nich zagłosował. Do takich sytuacji miało dochodzić np. w Pittsburghu w Pensylwanii. Giuliani zarzucił demokratom, że to oni wypełniali karty do głosowania za osoby nieobecne, licząc na to, że nie przyjdą głosować osobiście. Powołał się na relację jednego z urzędników, według którego nakazywano im przypisywanie głosów oddanych bezimiennie do losowo wytypowanych nazwisk z listy wyborców. Później tysiące osób dowiadywało się w lokalach, że już oddało głos.

Ponadto, urzędnikom komisji wyborczych rzekomo nakazano, by nie szukali defektów w kartach do głosowania i żeby je antydatowali. Giuliani przywołał w tym kontekście oświadczenie jednej z urzędniczek ze stanu Michigan, która przysięga, że powiedziano jej, by nie wykluczać głosów korespondencyjnych ze względu na uchybienia i żeby datować karty do głosowania wstecz tak, żeby nie wyglądało na to, że dotarły już po dniu wyborów. Miałoby to mieć na celu uniknięcie sytuacji, w której Sąd Najwyższy nakazał by sekwestrowanie (zajęcie) takich głosów. Według tej relacji, urzędnikom polecono też, żeby nie wymagali od głosujących dokumentu z fotografią w celu identyfikacji, choć tam tak nakazuje prawo.

Giuliani twierdził też, że karty z głosami tylko i wyłącznie na Bidena rzekomo kilka razy „przechodziły przez maszyny” do głosowania. Według niego ze stanu Michigan jest 60 świadków, którzy mogą zeznać, że głosy były „produkowane” pospiesznie i liczone dwu-, a nawet trzykrotnie. Nieprawidłowość ta ma dotyczyć od 60 tys. do nawet 100 tysięcy głosów.

Z kolei w stanie Wisconsin, głosy korespondencyjne były akceptowane, mimo braku wcześniej złożonego wniosku w sprawie takiej formy głosowania. Prawnik Trumpa zaznaczył, że prawo stanowe w Wisconsin było w tym względzie bardziej wymagające niż w innych stanach. Mimo tego, rzekomo łącznie około 100 tys. głosów w tym stanie zostało policzonych jako ważne, choć wcześniej osoby, które je oddały, nie dopełniły wcześniej poprawnie stosownych formalności. Według oficjalnych danych, Joe Biden pokonał w tym stanie Trumpa różnicą 20 tys. głosów. Zdaniem byłego burmistrza Nowego Jorku, „jeśli liczyć legalne glosy, to Trump wygrał w Wisconsin”.

Przeczytaj: Wybory w USA: w części stanu Wisconsin odbędzie się powtórne liczenie głosów

Giuliani zwrócił też uwagę na problem „głosów nadliczbowych” [oryg. overvotes]. W niektórych miejscach rzekomo zarejestrowano więcej głosujących nić było tam mieszkańców. Takie sytuacje, dotyczące niezwykle dużej liczby „głosów nadliczbowych” odnotowano m.in. w niektórych częściach stanów Michigan i Wisconsin. Twierdził, że to z tego powodu Republikanie z jednego z okręgów odmówili zatwierdzenia wyników głosowania. Z kolei w stanie Georgia miały miejsce przypadki oddania głosów przez osoby spoza tego stanu oraz osób, które głosowały tam dwa razy.

Jedna z prawników związanych ze sztabem Trumpa, Sidney Powell zwróciła natomiast uwagę na to, że niektóre z maszyn do głosowania część oprogramowania używanego podczas wyborów rzekomo należą do firm powiązanych z „reżimem wenezuelskim” i George Sorosem. Jej zdaniem, w przypadku tego sprzętu odnotowano dziwne anomalie statystyczne, ja niezwykle duże liczby głosów oddawane na kandydata Demokratów, Joe Bidena. Uważa, że nie sposób wyjaśnić tego inaczej, niż manipulacja, do której rzekomo doszło we wczesnych godzinach rannych, gdy liczenie głosów było zawieszone. Należy zaznaczyć, że wymienione przez prawniczkę firmy zdecydowanie zaprzeczają takim zarzutom.

Inna prawniczka z obozu Trumpa, Jenna Ellis mówiła natomiast, że to media uzurpowały sobie władzę do ogłoszenia zwycięzcy wyborów, podczas gdy amerykańska konstytucja przewiduje procedurę wybory prezydenta w razie zakłócenia wyborów.

Giuliani powiedział, że zdaniem sztabu Trumpa wystarczająco dużo głosów było wadliwych (ponad dwa razy więcej, niż różnice między kandydatami w kluczowych stanach), żeby zablokować obecnemu prezydentowi reelekcję. Jako dowody przedstawił oświadczenia złożone pod przysięgą. Dwa z nich zacytował, dodając, że jest ich więcej od osób prywatnych. Przyznał, że kilka pozwów w takich sprawach zostało odrzuconych, ale były one składanie prywatnie, nie przez sztab wyborczy Republikanów. Prawnik widzi możliwość złożenia pozwu w Arizonie i powiedział, że badane są także potencjalne nieprawidłowości w Nowym Meksyku i w Wirginii. Przyznał jednak, że w tym ostatnim przypadku nie ma wystarczająco duża głosów wzbudzających zastrzeżenia. Giuliani oskarżył też media o podawanie wprowadzających w błąd informacji.

CZYTAJ TAKŻE: Wybory w USA: Sąd Najwyższy Pensylwanii odrzucił skargę wyborczą kampanii Donalda Trumpa

7 listopada amerykańskie media podały, że Joe Biden, kandydat Partii Demokratycznej, pokonał w wyborach prezydenckich w USA ubiegającego się o reelekcję Donalda Trumpa. Zwycięstwo przyznały Bidenowi takie wielkie stacje, jak CNN, NBC i Fox News oraz agencja Associated Press. Niedługo po tym oświadczenie wydał prezydent Trump. Zaznaczył, że wybory prezydenckie w USA faktycznie jeszcze się nie zakończyły. Zapowiedział też, że w jego sztab zacznie składać pozwy w sądach.

Od 3 listopada, w kluczowych wyborczo stanach, obóz prezydenta oraz Republikanie złożyli łącznie kilkadziesiąt skarg wyborczych. Były związane m.in. z poszerzeniem możliwości głosowania korespondencyjnego oraz procesem obserwacji liczenia głosów. Według agencji Reutera skargi i pozwy sztabu Trumpa odniosły dotąd niewielki skutek.

foxnews.com / breitbart.com / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply