Od 11 lipca spółka zarządzająca gazociągiem Nord Stream wyłączy go na 10 dni, oficjalnie z powodu zaplanowanych prac konserwacyjnych. Ma to miejsce w czasie poważnego kryzysu na europejskim rynku gazu.

W piątek operator gazociągu Nord Stream, spółka Nord Stream AG, poinformował o zamknięciu od 11 lipca br. obu nitek rurociągu. Spółka tłumaczy to koniecznością przeprowadzenia koniecznych, zaplanowanych prac konserwacyjnych. Mają one potrwać do 21 lipca.

„Od 11 do 21 lipca 2022 roku Nord Stream AG tymczasowo wyłączy obie linie swojego gazociągu, by przeprowadzić rutynowe prace konserwacyjne, w tym testy elementów mechanicznych i systemów automatyki, aby zapewnić wydajną, bezpieczną i niezawodną eksploatację gazociągu” – podano w oficjalnym komunikacie. Zaznaczono też, że harmonogram prac został „ściśle skoordynowany” z partnerami Nord Stream po obu stronach gazociągu.

 

Jak podaje portal WNP.pl, komunikat strony rosyjskie oznacza, że zakulisowe rozmowy, mające doprowadzić do ewentualnego przesunięcia w czasie zatrzymania gazociągu, zakończyły się fiaskiem. Choć Nord Stream obecnie wykorzystuje 40 proc. swojej przepustowości, to wciąż jest kluczowym narzędziem dostaw gazu do Niemiec i Europy. Jego wyłączenie, formalnie na niecałe dwa tygodnie, niesie ze sobą poważne konsekwencje. Tym bardziej, że obecnie nie wiadomo, czy 21 lipca dostawy gazu zostaną wznowione.

Od ponad tygodnia obłożenie rurociągu znacznie spadło, z powodu wyłączenia części turbin w stacji kompresorowej Portowaja. Spowodowało to spadek ciśnienia. W związku z tym, przesył wynosi obecnie około 67 mln m3 na dobę. Do niedawna, było to nawet 170 mln m3 gazu na dobę.

Strona rosyjska bagatelizuje sprawę. Zaznacza, że wszystko zostało uzgodnione z partnerami i nie ma powodów, by przekładać i odwlekać zaplanowane prace konserwacyjne.

Portal WNP.pl zwraca uwagę, że „zatrzymanie gazociągu będzie miało miejsce w czasie, gdy ceny gazu w Europie, jak na tę porę roku, są na najwyższym w historii poziomie”. Sięgają one 1500 dol. za tys. m3. Wcześniej takiej ceny można było spodziewać się w związku z poważną awarią w czasie bardzo mroźnej zimy.

Przeczytaj: Wstrzymanie dostaw gazu może kosztować Niemcy prawie 13 procent PKB

Cześć ekspertów uważa, że obecnie Gazpromowi nie zależy na zwiększaniu podaży gazu, gdyż spowodowałoby to spadek cen. Obecnie, pomimo mniejszego eksportu, Rosjanie wciąż dużo zarabiają na sprzedaży gazu, dzięki bardzo wysokim cenom. Ponadto, przez mniejsze dostawy wielu europejskich odbiorców nie może zgromadzić odpowiednich zapasów gazu przed sezonem grzewczym. Z tego względu, jak pisze WNP.pl, „zimą europejscy odbiorcy mogą być zdani na łaskę Gazpromu” i „będą musieli płacić horrendalne ceny, albo będą marznąć”.

Czytaj także: Media: Wielka Brytania może odciąć dostawy gazu do Europy

Jak informowaliśmy, tydzień temu wicekanclerz i minister gospodarki Niemiec Robert Habeck oświadczył, że ograniczanie dostaw gazu to atak ekonomiczny na Niemcy, a Rosja używa energii jako broni. Ostrzegł też, że przez kryzys gazowy nadchodzą trudne czasy dla niemieckiej gospodarki: „Dla niektórych branż będzie to katastrofa; mówimy o ludziach, którzy stracą pracę i regionach, które stracą całe kompleksy przemysłowe”.

Przypomnijmy, że w ostatnich tygodniach Gazprom znacznie ograniczył przepływ gazu przez gazociąg Nord Stream 1, tłumacząc to względami technicznymi. Rosyjski ambasador przy UE dopuścił nawet możliwość całkowitego wstrzymania dostaw. Ponadto, Rosja zapowiada, że 11 lipca rozpoczną się przy rurociągu prace konserwacyjne, co spowoduje dodatkowe utrudnienia. Niemiecki minister gospodarki, Robert Habeck widzi w tym przyczyny polityczne. Zdaniem polityka Zielonych, napięta sytuacja i wysokie ceny gazu są bezpośrednią konsekwencją agresji rosyjskiej na Ukrainę.

Tass / wnp.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply