Osoby zamieszczające w sieci wpisy krytyczne pod adresem Ukraińców w kontekście banderyzmu są wzywane w charakterze świadków, a podczas przesłuchania sugeruje im się zamieszczanie w sieci kajających się wpisów, według podsuwanego im wzoru, rzekomo celem złagodzenia ewentualnej kary za mowę nienawiści. “Takie przeprosiny to przyznanie się do winy i w zasadzie pewny wyrok skazujący” – twierdzi w rozmowie z portalem Kresy.pl zaangażowany w sprawę prawnik, pragnący zachować anonimowość.

Według informacji uzyskanych przez portal Kresy.pl, osoby zamieszczające w sieci wpisy krytyczne pod adresem Ukraińców w kontekście przypadków propagowania banderyzmu, a także osób innej narodowości, są ścigane przez prokuraturę. Dochodzi przy tym do osobliwych praktyk. Początkowo wzywa się ich w charakterze świadków. Później, podczas przesłuchania, składa im się propozycję zamieszczenia w sieci wpisów z przeprosinami, według podsuwanego im wzoru. Zdaniem prawnika, który zastrzegł sobie anonimowość, tego typu przeprosiny “to przyznanie się do winy i w zasadzie pewny wyrok skazujący”.

Portal Kresy.pl dotarł do jednego z takich dokumentów. Wynika z niego, że świadkowi na przesłuchaniu zadaje się pytanie, czy zobowiązuje się opublikować w sieci, np. w serwisie społecznościowym publiczny wpis o konkretnej treści i utrzymać go tam do czasu zakończenia postępowania. Dalej jest treść wpisu, który dana osoba miałaby opublikować. Zaczyna się od przeproszenia konkretnych osób, np. działaczy ukraińskich „oraz wszystkich członków” określonego narodu, np. ukraińskiego, czy żydowskiego, „za ich publiczne znieważanie w internecie z powodu przynależności narodowej” i/lub „za publiczne nawoływanie do nienawiści z powodu różnic narodowościowych” i/lub „publiczne pochwalanie przestępstwa”, względnie „grożenie im użyciem przemocy z powodu ich przynależności narodowej”. Wzór kończy się sformułowaniem w rodzaju: „zwracam uwagę [i ostrzegam wszystkich], że tego rodzaju zachowania są niezgodne z polskim prawem”.

Według naszych informacji, część osób nie zgadza się na to, ale inni przystają na przedstawioną propozycję. Tego rodzaju wpisy pojawiły się już zresztą także w komentarzach pod artykułami na naszym portalu. Dotyczą one kajania się nie tylko za wpisy dotyczące Ukraińców, w tym ukraińskich polityków, dyplomatów czy duchownych, ale także Żydów czy migrantów z Afryki.

„Schemat jest taki – za wpis w internecie podejrzany ma przedstawioną ofertę przeproszenia społeczności ukraińskiej lub danego Ukraińca w miejscu, gdzie pierwotny wpis został zamieszczony. W zamian za to jest mglista obietnica zmniejszenia wymiaru kary, co jest kłamstwem, bo prokurator nie ma na to wpływu, zaś takie przeprosiny to przyznanie się do winy i w zasadzie pewny wyrok skazujący” – mówi nam osoba znająca takie sprawy, która zastrzega sobie anonimowość. Dodaje, że tego rodzaju sprawy “pojawiają się lawinowo”.

O takich praktykach zrobiło się głośniej, gdy jedna z tak doświadczonych osób publicznie o nich opowiedziała. Na antenie Mediów Narodowych w grudniu 2019 r. pan Piotr Beger opisał, jak za zamieszczony w sieci komentarz dotyczący propagowania banderyzmu został wezwany na przesłuchanie, na wniosek prokuratury, w charakterze świadka. Chodziło o sytuację z czerwca br., gdy grupę Ukraińców wyrzucono z hotelu za wywieszenie banderowskiej flagi. Jak pisaliśmy, grupa około 30 ukraińskich dzieci musiała przedwcześnie opuścić grecki hotel, ponieważ innym gościom nie podobało się wywieszenie przez nią czerwono-czarnej, banderowskiej flagi. Sprawę opisywały też media ukraińskie, a także niektóre polskie portale. Piotr Beger zamieścił na jednym z nich emocjonalny komentarz, że po wyrzuceniu z tego greckiego hotelu „jeszcze się wpie**** należał”.

– W trakcie przesłuchania podsunięto mi, przez pana prokuratora, taką treść, że do czasu zakończenia czynności dochodzeniowych mam codziennie na Facebooku umieszczać napis, który zmuszałby mnie do kajania się, przepraszania strony ukraińskiej, choć może nie tyle ukraińskiej, bo ja to odczułem, jako stronę czcicieli Bandery, banderyzmu (…). Napisałem taki wpis i zacząłem być nękany przez służby. Dwa tygodnie później dostałem drugie powiadomienie, że mam się udać na komisariat i tam przedstawiono mi zarzut z art. 255 par. 3 kk [publiczne pochwalanie popełnienia przestępstwa-red.] – powiedział Beger.

Mężczyzna dodał, że teraz jest wzywany do różnych prokuratur. Przyznał też, że do zamieszczania wspomnianych wpisów z przeprosinami namawiał go prokurator Maciej Młynarczyk, prowadzący sprawę. Jego zdaniem, donieśli na niego prawdopodobnie członkowie Związku Ukraińców w Polsce, co potwierdził jego adwokat, mec. Stefan Saczowski.

„Sama propozycja poprawy losu jest mglista, a wręcz oszukańcza. Policjanci obiecują, że <<prokuratur wyda warunkowe umorzenie>> za przyznanie się. Jest to oszustwo. Same przeprosiny to przyznanie się do winy. Jest ono im potrzebne, bo zarzuty są bardzo słabe. Wtedy prokuratur składa akt oskarżenia, ale wówczas już wszystko zależy od sądu, łącznie z warunkowym umorzeniem” – mówi w rozmowie z portalem Kresy.pl zaangażowany w sprawę prawnik, pragnący zachować anonimowość. Podkreśla przy tym, żeby osoby wzywane w tego typu sprawach kontaktowały się z prawnikiem zanim pójdą na przesłuchanie. – Wtedy można jeszcze ich z tego wyciągać.

Przypomnijmy, że w lutym 2017 r. pisaliśmy, że dzięki grantom z założonej przez George’a Sorosa Fundacji Batorego Związek Ukraińców w Polsce mógł monitorował wpisy w internecie pod kątem „mowy nienawiści” wobec Ukraińców.

PRZECZYTAJ: Za pieniądze Sorosa będą ścigać „mowę nienawiści” wobec Ukraińców

Zaznaczmy, że w innym postępowaniu prok. Młynarczyk powołał się na kontrowersyjny raport Związku Ukraińców w Polsce „Mniejszość ukraińska i imigranci z Ukrainy w Polsce. Analiza dyskursu”, przygotowany za pieniądze założonej przez George’a Sorosa Fundacji im. Stefana Batorego, według którego tylko w ciągu roku „o ponad 50% zwiększyła się liczba negatywnie nacechowanych wypowiedzi na temat Ukraińców w polskich mediach społecznościowych”.

Jak poinformowała nas osoba znająca kulisy tej sprawy, parę tygodni później Piotrowi Begerowi postawiono nowy zarzut z art. 241 kk, – bezprawne rozpowszechnienie wiadomości z postępowania przygotowawczego lub rozprawy. Zdaniem tej osoby, chodziło zapewne o „<<ujawnienie>> faktu składania <<ofert>> przeprosin”.

Katarzyna Sokołowska, szefowa Fundacji Wołyń Pamiętam, również miała do czynienia z takimi praktykami. W ubiegłym roku ją także wezwano w charakterze świadka, a podczas przesłuchania „zachęcano” do zamieszczenia w sieci „przeprosin” według okazanego wzorca, sugerując, że może to „pomóc”, gdyby pojawiły się oskarżenia. – Sugerowano mi, że gdyby sprawa posunęła się dalej, to mogłabym liczyć na złagodzenie kary – powiedziała Sokołowska.

Miesiąc temu opisywaliśmy sprawę mężczyzny z Rzeszowa. Za skomentowanie wypowiedzi kontrowersyjnego ukraińskiego dziennikarza Igora Isajewa, w której ten oburzał się na hasło „honor” w polskich paszportach, sąd nakazał mu zapłacić 7,5 tys. zł grzywny i pokryć koszty sądowe. Uznano to za publiczne pochwalanie popełnienia przestępstwa. Oskarżony nie przyznaje się do winy i odwołał się od wyroku.

Czytaj więcej: Sąd kazał Polakowi zapłacić 7,5 tys. zł grzywny za słowa o „honorowym klepnięciu w pysk” Isajewa

W tym przypadku akt oskarżenia sformułował wspomniany wcześniej prokurator Maciej Młynarczyk z Prokuratury Rejonowej Warszawa Praga-Północ. W uzasadnieniu aktu oskarżenia napisał m.in., „bezprecedensowemu w skali ostatniego półwiecza nasilenie nastrojów ksenofobicznych w Polsce towarzyszy wzrost liczby czynów zabronionych popełnionych z powodu różnic narodowościowych, rasowych i religijnych”.

„W tym stanie rzeczy egzekwowanie od oskarżonego odpowiedzialności karnej nabiera szczególnego znaczenia, ze względu na (…) cel postępowania karnego, jakim jest zapobieganie przestępstwom oraz umocnienie poszanowania prawa (…)” – podkreślił prok. Młynarczyk.

PRZECZYTAJ: Elbląg: prokuratura odmawia zajęcia się sprawą zastraszania inicjatora powstania Ronda Obrońców Birczy

Kresy.pl

5 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. gutek
    gutek :

    Nie wszyscy banderowcy są Ukraińcami i nie wszyscy Ukraińcy są banderowcami. “Mowa nienawiści” w stosunku do banderowców to jest jedyny zrozumiały dla nich język. Więc albo mówić z nienawiścią albo do gnoji nie odzywac się wcale.

  2. jaro7
    jaro7 :

    Potwierdzam na własnym przykładzie,nie wchodzcie w ŻADNE układy z prokuratorem Młynarczykiem,żadne “dobrowolne poddanie się karze’,tylko na tym stracicie.Widać że facet buduje swoją “karierę” (awans,nagrody) na sciganiu Polaków i tylko ich.Jego uzasadnienie to papka pseudo naukowa,filozoficzna,gdzie twierdzi ze wpisy takie przyczyniaja sie do niechęci wobec ukraińców(dziwne ze jeszcze pana Smarzewskiego nie sciga za film “Wołyń’),choć do tej niechęci przyczyniaja się oni sami swoim postępowaniem.