Działacz patriotyczny z Elbląga Jacek Boki, po skromnej uroczystości w hołdzie obrońcom Birczy był obrażany i zastraszany przez mężczyznę, który m.in. robił zdjęcia jego auta wraz z numerami rejestracyjnymi i zapowiadał, że umieści je w sieci. Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania z powodu braku znamion czynu zabronionego.
W ubiegłym miesiącu informowaliśmy, że elbląski działacz kresowy i patriotyczny Jacek Boki, inicjator powstania Ronda Obrońców Birczy w Elblągu, w trakcie skromnej uroczystości upamiętniającej obrońców miasteczka 11 listopada został zaczepiony przez bliżej nieznanego mężczyznę. Głośno krytykował on taką nazwę ronda („Co za kretyn wymyślił tutaj taką nazwę ronda”), a następnie, wygłaszając bardzo głośne, krytyczne komentarze i inwektywy, zaczął robić zdjęcia samochodowi Jacka Bokiego, a także jemu samego i jego żonie. Fotografował m.in. numer rejestracyjny pojazdu działacza i zapowiadał, że zamieści zdjęcia w internecie.
Boki zgłosił sprawę na policję jako zastraszanie, był też niedawno wzywany w związku z tym na policję na przesłuchanie. Zaznaczał m.in., że robienie zdjęć czyjegoś samochodu i numerów rejestracyjnych bez zgody właściciela jest nielegalne, co w rozmowie z nim potwierdziła policja.
Jeszcze w listopadzie policja zapewniała go, że będą szukać tej osoby. Poinformowano go też, że policjanci ze specjalnej komórki będą przeszukiwać internet sprawdzając, czy ktoś gdzieś nie zamieścił zdjęć oraz o tym, że monitorowane są strony powiązane z ukraińskimi nacjonalistami.
W poniedziałek działacz poinformował, że otrzymał z prokuratury rejonowej w Elblągu pismo, w którym odmówiono wszczęcia postępowanie ws. zastraszania go, jak również jego żony, z powodu braku znamion czynu zabronionego.
„Nie z braku dowodów, tylko z braku znamion czynu zabronionego!” – podkreśla Boki w wiadomości przesłanej redakcji portalu Kresy.pl. Groźby ataku fizycznego na nas, inwektywy pod naszym adresem, fotografowanie nas, auta i numerów rejestracyjnych i oznajmienie nam, że umieści to w internecie, to według prokuratury i policji nie są czyny zabronione!”.
W rozmowie z portalem Kresy.pl elbląski działacz nie krył oburzenia. Jego zdaniem, takie działania organów ścigania to skandal i kpina. Zwraca uwagę na szereg przypadków, gdy po zawiadomieniach ze strony mniejszości ukraińskiej wszczynano postępowania, podczas gdy w sytuacjach dotyczących Polaków, działaczy kresowych, najczęściej nic takiego nie ma miejsca. Podkreślał też przypadek Katarzyny Sokołowskiej, szefowej Fundacji Wołyń Pamiętamy i organizatorki akcji upamiętniających ofiary ludobójstwa OUN-UPA na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej. W ubiegłym miesiącu, na polecenie prokuratury, policja weszła do jej domu w związku ze sprawą o tzw. mowę nienawiści.
Czytaj więcej: Policja w domu szefowej Fundacji Wołyń Pamiętamy
– Polacy są w swoim kraju obywatelami już nawet nie drugiej, ale trzeciej kategorii, po Żydach i Ukraińcach – powiedział Boki. Z żalem mówił też o tym, że takie sprawy, jak te dotyczące Sokołowskiej i jego osoby, nie zwracają uwagi ogółu środowisk kresowych czy ich czołowych przedstawicieli, ani posłów Konfederacji Wolność i Niepodległość, szczególnie z Ruchu Narodowego. Twierdził, że gdy podczas jednego ze spotkań zapytano o sprawę Katarzyny Sokołowskiej posła Roberta Winnickiego, ten sprawiał wrażenie, jakby mówienie na ten temat „było mu nie na rękę”. – Mówił coś ogólnie, że będą składać jakąś interpelację, ale sami od siebie nic nie zrobili – mówi Jacek Boki.
22 października Boki i ocaleniec z ludobójstwa wołyńskiego, Stanisław Soroczyński, skromnie upamiętnili rocznicę ataku UPA na Birczę. Po tej akcji elbląski działacz był atakowany i wyzywany w sieci przez „lokalnych ukraińskich szowinistów”. Kierowano też wobec niego groźby karalne, co zostało zgłoszone na policję. Niedługo potem, Jacek Boki znalazł paro-centymetrowy gwóźdź w oponie swojego samochodu. Zdaniem mechanika, został on najprawdopodobniej wbity celowo. Elbląski działacz poinformował, że otrzymał informację, iż sprawę przekazano komórce policji zajmującej się cyberprzestępczością.
Jak informowaliśmy, Ukrainiec, który na początku roku wyrwał polską flagę z Ronda im. Obrońców Birczy w Elblągu, wrzucił ją do śmietnika i próbował podpalić, został skazany na 3 miesiące pozbawienia wolności w zawieszeniu na 2 lata, a także otrzymał zakaz nadużywania alkoholu. Obywatel Ukrainy został oskarżony o publiczne usunięcie, zniszczenie i znieważenie flagi Rzeczypospolitej Polskiej. Przyznał się do winy. Groziła mu kara grzywny, ograniczenia wolności albo kara pozbawienia wolności do 1 roku.
Kresy.pl
“Prokuratura odmówiła wszczęcia postępowania z powodu braku znamion czynu zabronionego.” Oczywiście bo sprawa dotyczy POLSKIEGO PATRIOTY ale gdyby było odwrotnie i sprawa dotyczyłaby ukraińca to nawet stołeczna prokuratura by się za to wzięła.
Wybór Gosiewskiej, znanej miłośniczki neobanderyzmu, świadczy że w tym względzie PiS nadal brnie w tą slepą uliczkę. Trzeba też uwzględnić, że na Ziemiach Odzyskanych jest dużo osób utożsamiajacymi się nadal z Niemcami a do tego dochodzą osoby narodowości ukraińskiej, często pokolenie rezunów, z Akcji Wisła. Tymi osobami są nasycone : policja, sądy, prokuratura.
Prokuratura rejonowa w Elblągu odmówiła wszczęcia postępowanie
z powodu braku znamion czynu zabronionego?.
Kto fizycznie z prokuratury podjął taką decyzję?
To nie jest decyzja anonimowa.
Kim jest osoba zastraszająca, podejmmy społeczną akcję sprzeciwu.
Należy wyciągnąć tego szczura z dziury.
Dosyć tej nienormalnej atmosfery w naszym kraju.