Przedsiębiorcy przyszli pod siedzibę rządu Ukrainy protestując przeciwko „wyrywkowemu” reżimowi kwarantanny. Domagają się jego zniesienia od 1 maja i umożliwienia funkcjonowania małym firmom.

W środę pod siedzibą ukraińskiego rządu zebrali się przedsiębiorcy, domagając się zakończenia ogólnokrajowego reżimu kwarantanny z dniem 1 maja br. Chcą, żeby władze dały im i małym przedsiębiorstwom, które mają poważne kłopoty, szansę na przetrwanie w związku z kryzysem. Twierdzą też, że obostrzenia mają w rzeczywistości charakter wyrywkowy.

Protestujący skandowali m.in. „Nie mamy za co żyć!”. Przy użyciu samochodów zablokowali ruch drogowy. Na miejsce przybyła policja oraz lawety, żeby zabrać pojazdy. Według reportera stacji Kanał24 doszło do przepychanek protestujących z policjantami. Później, przedsiębiorcy odblokowali część ulicy, kontynuując demonstrację.

– Epicentr [centrum handlowe – red.] pracuje, Roszen [korporacja cukiernicza, założona przez byłego prezydenta Petra Poroszenkę – red.], McDonald’s, nie pracują tylko małe firmy. Jeśli ma być kwarantanna, to dla wszystkich – mówił jeden z protestujących. Na miejscu było, według dziennikarki 24 Kanału, około 50-70 osób.

Demonstranci domagają się też, żeby restrykcje w ramach kwarantanny były równe dla wszystkich. Część ukraińskich mediów łączy to z kontrowersyjną sprawą, ujawnioną ostatnio przez dziennikarzy śledczych.

Jak pisaliśmy, mimo kwarantanny i zakazu restauracja Welur w Kijowie regularnie gościła m.in. polityków proprezydenckiej partii Sługa Narodu i ludzi powiązanych z oligarchami, którzy odbywali tam niejawne spotkania, trwające nawet po kilka godzin. Wśród osób, które odwiedzały oficjalnie zamkniętą restaurację byli m.in. deputowani Sługi Narodu Anton Jacenko i Ołeksandr Kabanow, a także Witalij Kisiel, manager należącego do oligarchy Rinata Achmetowa Metinvestu. Często przyjeżdżali tam także m.in. pierwszy zastępca szefa biura prezydenta Serhij Trofimow (wcześniej członek Kwartału 95, z którego wywodzi się obecny prezydent) oraz Pawło Kuftyrjew, związany z otoczeniem oligarchy Ihora Kołomojskiego. Właściciel lokalu, Mykoła Tyszczenko, to dość znany deputowany Sługi Narodu. Jednak skonfrontowany z faktami przez dziennikarzy, mimo wcześniejszych deklaracji zaprzeczył, jakoby był właścicielem restauracji Welur. Twierdził, że lokal był wykorzystywany do spotkań biznesowych, a osobom nagranym przez dziennikarzy nie serwowano żadnego jedzenia. Ujawnienie sprawy wywołało na Ukrainie wyraźne poruszanie, a także oburzenie, szczególnie wśród mniejszych przedsiębiorców.

Do tych doniesień odniósł się lider frakcji parlamentarnej Sługi Narodu, Dawid Arachamia. Zapewniał, że partia nie ma zamiaru kryć Tyszczenki, a jeśli restauracja pracowała, to jako jej właściciel powinien on ponieść konsekwencje karne. Jego zdaniem, w tym przypadku możliwa byłaby nawet „podwójna kara”. Tym bardziej, jeśli potwierdzi się, że w restauracji mimo zakazu przygotowywano i podawano jedzenie, a nie tylko zapewniano miejsce na spotkania.

Unian / 24tv.ua / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply