Rząd Białorusi skierował do parlamentu projekt nowelizacji ustawy oświatowej, grożący depolonizacją jedynych dwóch szkół publicznych z polskim językiem nauczania w tym państwie. „Sprawa polskich szkół na Białorusi powinna mieć najwyższy priorytet dla władz RP i powinna zostać wysunięta na plan pierwszy w relacjach z Mińskiem” – podkreśla poseł Krystian Kamiński (Konfederacja).

O skierowaniu do parlamentu przygotowanego przez białoruskie Ministerstwo Edukacji projektu nowelizacji kodeksu oświatowego, oznaczającego faktyczną likwidację szkół z polskim językiem nauczania, poinformował na początku stycznia br. szef tego resortu, Igor Karpienko. Minister powiedział o tym na antenie stacji STW. Parę dni później białoruski portal TUT.by podał, że dokument pojawił się na narodowym portalu prawnym.

Nowelizacja kodeksu oświatowego od kilku lat oczekiwała na dalsze procedowanie w parlamencie Białorusi. Pierwotnie deputowani mieli się nim zająć jeszcze wiosną 2018 roku.

Projekt zakłada m.in. wprowadzenie obowiązku edukacyjnego w zakresie wykształcenia średniego. Obecnie na Białorusi obowiązkowe jest posiadanie tylko wykształcenia podstawowego. Reguluje też kwestie dotyczące nauczania na odległość, a także wprowadza zmiany w wymaganiach dla nauczycieli w kwestii ich zatrudniania w szkołach. Zgodnie z zaproponowanymi zmianami, zakaz działalności pedagogicznej dotyczyłby też osób z przeciwwskazaniami medycznymi. Nowe regulacje miałyby wejść w życie od 1 września roku następującego po roku przyjęcia ustawy, czyli nie wcześniej niż 1 września 2022 roku.

Należy jednak przede wszystkim podkreślić, że chodzi o dokument groźny dla polskich szkół na Białorusi. Już wcześniej zwracaliśmy uwagę, że tamtejszy rząd zaakceptował projekt nowelizacji ustawy oświatowej, który w przypadku uchwalenia przez białoruski parlament będzie oznaczał rusyfikację bądź białorutenizację nauczania w polskich placówkach. O zagrożeniach z związanych z projektem nowego Kodeksu Oświatowego pisaliśmy już w 2018 roku. Szczegółowo wyjaśniał ich charakter dla naszego portalu zasłużony polski działacz społeczny z Grodna, Wiesław Kiewlak. Założona przez Polaka z Lidy Fundacja Młode Kresy w 2017 roku zorganizowała pod ambasadą Republiki Białoruś w Warszawie pikietę przeciw planowanemu uszczupleniu praw oświatowych rodaków.

Na Białorusi, według oficjalnych danych żyje 295 tys. Polaków, którzy są dyskryminowani pod względem oświatowym, bowiem cała ta społeczność ma do dyspozycji dwie szkoły z polskim językiem nauczania: Szkołę nr 5 w Wołkowysku i Szkołę nr 36 w Grodnie. Oprócz tego funkcjonuje jeszcze pion klas z polskim językiem nauczania w jednej ze szkół Brześcia. Te daleko niewystarczające warunki dla polskiej oświaty mogą zostać ostatecznie zlikwidowane wraz z uchwaleniem opracowywanego od dawna przez białoruskie Ministerstwo Edukacji projektu nowelizacji ustawy oświatowej.

W piśmie z czerwca 2017 roku resort ten potwierdziła swoje dotychczasowe stanowisko, według którego nauczanie przedmiotów historia Białorusi, wiedza o społeczeństwie, geografia Białorusi, ma być realizowane w języku państwowym białoruskim bądź rosyjskim, zaś nauczanie przedmiotów „Moja ojczyzna – Białoruś” oraz „Człowiek i świat” było realizowane w języku białoruskim. Projekt ustawy zakłada też możliwość rozszerzenia listy przedmiotów, których nauczanie odbywa się po białorusku lub po rosyjsku. Potwierdza to obawy polskich rodziców i działaczy, że nowa ustawa w takim kształcie otworzyłaby możliwość usuwania języka polskiego z nauczania kolejnych przedmiotów tylko na podstawie decyzji administracyjnej lokalnego urzędnika. Ministerstwo edukacji zamierza też wprowadzić zdawanie egzaminów maturalnych w jednym z języków państwowych w ciągu dwóch lat od uchwalenia ustawy. Zamiary te od lat wzbudzają sprzeciw naszych rodaków na Białorusi.

Na powagę sytuacji zwrócił na Twitterze uwagę poseł Konfederacji, Krystian Kamiński. Podkreślił w nim, że skierowany przez rząd Białorusi do parlamentu projekt nowelizacji ustawy oświatowej „grozi depolonizacją jedynych dwóch szkół publicznych z polskim językiem nauczania w tym państwie”. Przypomniał też, że jeszcze w 2015 roku. oświatowe władze białoruskie zlikwidowały ostatnią grupę przedszkolną prowadzoną w języku polskim w Grodnie. „Wszystko to w państwie gdzie jest największa liczba posiadaczy Kart Polaka i gdzie płatne szkoły i kursy języka polskiego pączkują jak grzyby po deszczu” – dodał.

„Sprawa polskich szkół na Białorusi powinna mieć najwyższy priorytet dla władz RP i powinna zostać wysunięta na plan pierwszy w relacjach z Mińskiem. Trudno jednak cokolwiek wysunąć skoro rząd PiS już utracił wszelkie kanały komunikacji i przetargu niemądrą polityką po 09.08. [2020 r.]” – podkreślił poseł Kamiński. „Po wyborach prezydenckich, w czasie wystąpień społecznych przeciw Łukaszence i ich pacyfikacji PiS mówił coś o organizowaniu w Warszawie władz Białorusi na uchodźstwie i zachowywał się tak, jakbyśmy nie mieli tam nic do stracenia. Otóż mamy – właśnie te dwie polskie szkoły”.

W czerwcu 2019 roku wizytę na Białorusi złożył wiceszef MSZ, Marcin Przydacz. Głównym tematem wizyty były prawa oświatowe kresowych Polaków. Polski wiceminister spotkał się z przedstawicielami naszych kresowych rodaków, a kwestia ich interesów została, jak deklarował, podjęta w czasie jego spotkań z przedstawicielami władz białoruskich.

Dodajmy, że sprawa funkcjonowania szkół publicznych z polskim językiem nauczania jest kwestią rozmów dyplomacji Polski i Białorusi. Warszawa jest tym bardziej zainteresowana sprawą, że to właśnie państwo polskie sfinansowało w latach 90. XX wieku budowę siedzib obu placówek. Od lat dyrekcje szkół nie przyjmują do szkół wszystkich chętnych dzieci. Sprawa ta stała się tematem rozmów ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza z przewodniczącym Rady Republiki Białorusi, Michaiłem Miasnikowiczem, który w lipcu 2018 roku przebywał z wizytą w Warszawie. Miasnikowicz obiecał wówczas, że przyjęcia do polskich szkół nie będą ograniczane. Mimo to po raz kolejny doszło do odrzucenia podań części rodziców chętnych do zapisania swoich dzieci do polskiej szkoły w Wołkowysku na rok szkolny 2018/2019. W wywiadzie dla PAP Miasnikowicz negatywnie ocenił funkcjonowanie oświaty publicznej w języku polskim. Wypowiadał się w ten sposób rozpoczynając kolejną wizytę w Warszawie. Choć dyplomacja białoruska powtarzała wcześniej, że ograniczeń w naborze dzieci do polskich szkół nie będzie.

Czytaj także: Kandydat na prezydenta Białorusi chce znaczącego ograniczenia nauczania w języku polskim

tut.by / neg.by / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply