Podsekretarz stanu w MSZ RP Marcin Przydacz przebywał z trzydniową wizytą na Białorusi gdzie spotkał się z przedstawicielami miejscowych Polaków.
Przydacz odpowiada w Ministerstwie Spraw Zagranicznych za politykę wschodnią, współpracę rozwojową oraz dyplomację ekonomiczną. Swoją wizytę w kraju wschodniego sąsiada określił mianem “rozpoznawczej”, jak cytuje portal Związku Polaków na Białorusi. Polski wiceminister spotkał się z przedstawicielami naszych kresowych rodaków, a kwestia ich interesów została, jak deklarował, podjęta w czasie jego spotkań z przedstawicielami władz białoruskich.
Przydacz spotkał się najpierw z białoruskim wiceministrem spraw zagranicznych. Następnie udał się do Nowogródka, gdzie spotkał się z miejscowymi działaczami ZPB a także miejscową młodzieżą z polskich rodzin. Zwiedzał tam zabytki związane z polską historią Kresów Wschodnich, a także z osobą pochodzącego z tego rejonu Adama Mickiewicza. Z Nowogródka urzędnik polskiego rządu udał się do Lidy, gdzie prawie 40% ze 100 tys. mieszkańców deklaruje się jako narodowi Polacy. Tam Przydacz odwiedził miejscową szkolę społeczną języka polskiego prowadzoną przez Związek Polaków. Miejscowi rodacy przyjęli gościa z Polski uroczystą akademią.
Kolejnego dnia wizyty Przydacz pojechał do Grodna. W mieście będącym największym ośrodkiem polskości na Białorusi polski wiceminister spotkał się z szefem administracji obwodu grodzieńskiego Uładzimirem Kraucowem, a także przedstawicielami władz miejskich Grodna. W rozmowie z nimi poruszył kwestię dostępności edukacji w polskim języku dla wszystkich chętnych dzieci. Właśnie w obwodzie grodzieńskim działają jedyne dwie szkoły publiczne na Białorusi nauczające w polskim języku. Miejscowe władze regularnie odrzucają podania o przyjęcie do szkoły składane przez część rodziców. W czasie spotkania z Przydaczem białoruscy urzędnicy deklarowali jednak, że wszystkie dzieci chętne do nauki w polskich szkołach zostaną w tym roku do nich przyjęte.
W Grodnie Przydacz spotkał się także z przedstawicielami dwóch największych organizacji miejscowych Polaków: Polskiej Macierzy Szkolnej oraz Związku Polaków na Białorusi. Tematem była właśnie sytuacja polskiej oświaty w tym kraju. Członek Zarządu Głównego ZPB Andrzej Poczobut wyraził opinię, że ocieplenie relacji z władzami Białorusi wdrażane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości nie przełożyło się na polepszenie przestrzegania praw Polaków w tym państwie, szczególnie w dziedzinie edukacyjnej.
Sprawa funkcjonowania szkół publicznych z polskim językiem nauczania jest kwestią rozmów dyplomacji Polski i Białorusi. Warszawa jest tym bardziej zainteresowana sprawą, że to właśnie państwo polskie sfinansowało w latach 90 XX wieku budowę siedzib obu placówek. Od lat dyrekcje szkół nie przyjmują do szkół wszystkich chętnych dzieci. Sprawa ta stała się tematem rozmów ministra spraw zagranicznych Jacka Czaputowicza z przewodniczącym Rady Republiki Białorusi, Michaiłem Miasnikowiczem, który w lipcu zeszłego roku przebywał z wizytą w Warszawie. Miasnikowicz obiecał wówczas, że przyjęcia do polskich szkół nie będą ograniczane. Mimo to po raz kolejny doszło do odrzucenia podań części rodziców chętnych do zapisania swoich dzieci do polskiej szkoły w Wołkowysku na rok szkolny 2018/2019. W lutowym wywiadzie dla PAP Miasnikowicz negatywnie ocenił funkcjonowanie oświaty publicznej w języku polskim. Wypowiadał się w ten sposób rozpoczynając kolejną wizytę w Warszawie. Choć dyplomacja białoruska powtarzała w tym roku, że ograniczeń w naborze dzieci do polskich szkół nie będzie.
Rząd Białorusi zaakceptował też projekt nowelizacji ustawy oświatowej, który w przypadku uchwalenia przez białoruski parlament będzie oznaczał rusyfikację bądź białorutenizację nauczania w polskich placówkach. O zagrożeniach z związanych z projektem nowego Kodeksu Oświatowego pisaliśmy już w zeszłym roku. Szczegółowo wyjaśniał ich charakter dla naszego portalu zasłużony polski działacz społeczny z Grodna, Wiesław Kiewlak.
znadniemna.pl/kresy.pl
nie ma jak zdjęcie z kapeluszem pajaca.
Ja nie chcę, żeby on reprezentował mój Kraj.