Kompleks Izraela – kiedy sojusznik okazuje się wrogiem

Reakcje wielu polskich polityków i publicystów przypominają wyrzuty mało rozgarniętej nastolatki wykorzystywanej przez starszego i doświadczonego kobieciarza, głoszone w tonie zawodu miłosnego. Narracja ta może skłaniać do dwóch wniosków. Albo nasze elity rządzące same uwierzyły we własną propagandę o „sojuszniczym” Izraelu, albo nawet jeśli nie wierzyły, to z jakiegoś powodu nie wyobrażały sobie możliwości twardego przeciwstawienia się Izraelczykom, bały się tego, z uporem uważały to za niewskazane.

Gremialny atak izraelskich polityków i mediów na Polskę w całej jaskrawości ilustruje jałowość proizraelskiej polityki kolejnych rządów III RP, szczególnie gorliwie realizowanej przez rządy Prawa i Sprawiedliwości. Atak ten zwiastuje zagrożenie jakie dla interesów Polski może stanowić Izrael.

Agresywna kampania zniesławiania Polski jaka wybuchła w Izraelu została uruchomiona z najwyższego szczebla politycznego, przez byłego ministra, lidera jednej z parlamentarnych partii Jaira Lapida, piszącego „były polskie obozy zagłady”. Podjęli ją natychmiast premier Binjamin Netanjahu , ministrowie, liderzy partii politycznych. Od prawicy, przez liberałów po Partię Pracy. Podobnie szeroką falangą uderzyły w Polskę izraelskie media. „Gazety w państwie żydowskim stanęły w 100 procentach za wybranymi przedstawicielami [Izraela] w ich krytyce pod adresem Warszawy za to, co jest nazywane próbą zafałszowania historii” – chwalił się „Times of Israel”. Padły pod adresem narodu polskiego najcięższe oskarżenia.

Gdy w sobotę deputowany Lapid i Netanjahu rozpoczęli ten, prowadzony w niezwykle agresywnym tonie, atak napotkali nie na opór, lecz na rozpaczliwe pojękiwania ze strony polskich polityków i publicystów. Po sobotnim, łamiącym wszelkie zasady dyplomacji, przeniesieniu tego ataku na terytorium Polski przez izraelską ambasador Annę Azari, która wyraziła roszczenia do wtrącania się w pracę ustawodawczą polskiego parlamentu, marszałek Senatu postanowił uczynić zadość tym roszczeniom, ogłaszając w niedzielę przed południem coś co można uznać za konsultacje z przedstawicielem obcego państwa. Co ważne Stanisław Karczewski zaznaczył, że będzie „wyjaśniał” sobie z Azari brzmienie projektu nowelizacji ustawy o IPN jeszcze przed rozpoczęciem jego procedowania przez Senat. Także szef Gabinetu Prezydenta Krzysztof Szczerski ogłosił w niedzielę  oficjalnym komunikatem spotkanie z Azari „w celu omówienia sytuacji związanej z dyskusją wokół nowelizacji ustawy o IPN”.

Tego samego dnia  wiceminister spraw zagranicznych Marek Magierowski prosił o „obniżenie temperatury dyskusji”. Prosił najpewniej Izraelczyków, bo z polskiej strony, zarówno czynników oficjalnych, jak i mainstreamowych mediów, nie padły wówczas jeszcze żadne zdecydowane słowa. W obliczu tak agresywnej nagonki, wiceszef naszej dyplomacji twierdził tylko, że „Izraelczycy chcą kontynuować dialog”. Jego bojaźliwa reakcja martwi szczególnie w kontekście wtorkowych informacji wielu mediów, iż to właśnie Magierowski ma zostać ambasadorem w Izraelu. Minister spraw zagranicznych Czaputowicz nie zaprzeczył tej pogłosce.

Niemrawa reakcja władz opierała się na przekazie, że mamy jakoby do czynienia z niewinnym nieporozumieniem, a politycy izraelscy po prostu nie zdają sobie sprawy z rzeczywistej zawartości ustawy. Trudno stwierdzić dlaczego prominenci próbowali chwytać się tego tłumaczenia, skoro już dzień później wyszło na jaw, a wyjść musiało, że izraelska ambasador jeszcze w sierpniu 2016 roku była konsultowana w sprawie brzmienia ustawy przez podsekretarza stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości Marcina Warchoła. W czwartek portal wPolityce opublikował przeciek z tego resortu, z którego wynika, że od sierpnia 2016 roku jego przedstawiciele komunikowali się w sprawie nowelizacji z dyplomatami USA, Izraela i organizacjami żydowskimi.

Atak całej izraelskiej elity

Izraelczycy byli więc od dawna informowani czy wręcz nagabywani przez polskie władze. „Okazuje się bowiem, że projekt ustawy o IPN był konsultowany ze stroną izraelską od dwóch lat i nie miała ona do niego żadnych zastrzeżeń. Mało tego, pod wpływem izraelskich uwag zostały wniesione do nowelizacji poprawki, jakich życzyli sobie Żydzi” – przyznał na łamach portalu wPolityce, skądinąd sympatyzujący z Izraelem publicysta, Grzegorz Górny. To tylko udowadnia, że atak na Polskę został przez Izraelczyków przygotowany i przeprowadzony na zimno, z pełną konsekwencją, z określonym celem politycznym na poziomie państwowym a nie w celu lewarowania pozycji w sondażach tego czy innego izraelskiego polityka.

Mimo tego minister Łapiński, sekretarz stanu Kancelarii Prezydenta sugerował jeszcze w niedzielę, że izraelska nagonka jest w gruncie rzeczy incydentem związanym z izraelską kampanią wyborczą. Podobne sugestie zawarł w swoim artykule w „Rzeczpospolitej” Jerzy Haszczyński. Publicysta wyraził też nadzieję, iż Polskę w walce o prawdę historyczną wesprze Ronald Lauder, szef Światowego Kongresu Żydów, bo tak obiecał w wywiadzie trzy lata wcześniej. Dzień później Kongres przyłączył się do ataku na polskich parlamentarzystów.

Znajdujący niemal zawsze ciepłe słowa dla rządu politolog Norbert Maliszewski sugerował w niedzielę w programie TVP Info „Bez retuszu”, że wystąpienia Lapida i Netanjahu „to wyjątek”. Tymczasem ostro atakowali nasz kraj reprezentanci wszystkich głównych sił politycznych Izraela. Rzecznik izraelskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych Emmanuel Nahshon napisał na Twitterze, że to „zadziwiające, iż polska ambasada próbuje nas pouczać w sprawie pamięci o Holocauście”. Znacznie ostrzej uderzył w nasz kraj izraelski minister wywiadu  Yisrael Katz pisząc – „nowe prawo polskiego rządu jest po to by zaprzeczyć odpowiedzialności Polski za masakrę do jakiej doszło na jej własnym terytorium. Nigdy nie zapomnimy i nie wybaczymy”. Twierdzenia o odpowiedzialności całego narodu polskiego za holokaust Katz powtórzył w czwartek. Przewodniczący opozycyjnej lewicowej Partii Pracy Avi Gabbaj stwierdził, że „decyzja [polskiego Sejmu] ośmieli negujących holocaust na całym świecie do rozprzestrzeniania kłamstw. Ignorowanie historii nie zmienia jej”.  Lider klubu parlamentarnego tej partii w Knesecie Isaak Herzog uznał zakaz obciążania narodu polskiego odpowiedzialnością za ludobójstwo na Żydach za „błędny moralnie i merytorycznie” , który jest „częściowym negowaniem Holocaustu”, i jako taki „nie powinien  zostać uchwalony”. Herzog wyraził nadzieję, że nowa polska ustawa „zostanie zniesiona szybko przez polski rząd i parlament”. To tylko krótki przegląd, który ostatecznie podsumowuje informacja ze środy: 61 deputowanych w 120-osobowym izraelskim parlamnecie – Knesecie zadeklarowało poparcie dla projektu ustawy, na mocy której Polska zostałaby oskarżona o negowanie Holokaustu, jeśli przyjmie nową ustawę o IPN. Poparcie zadeklarowali zarówno politycy koalicji rządzącej jak i opozycji. Trzeba zatem zdać sobie sprawę, że atak na Polskę jest atakiem całej izraelskiej elity politycznej i opiniotwórczej.

Zawód miłosny

W obliczu izraelskiej nagonki na Polskę niemal wszyscy politycy obozu rządzącego, a także sympatyzujący z nimi publicyści odmieniają przez wszystkie przypadki słowa „zaskoczenie” i „zaskakujący”. Sobotnie wystąpienie izraelskiej ambasador „zostało przyjęte nie tylko z dużym zaskoczeniem, ale i smutkiem” – powiedział w niedzielę szef kancelarii premiera Michał Dworczyk. Zaznaczmy, że polityk ten w ciągu dwóch lat zdążył już być wiceministrem spraw zagranicznych oraz wiceministrem obrony.

Deklarowanemu zaskoczeniu towarzyszyło żałosne w swym wydźwięku biadolenie, którego, jakby nie patrzeć, adresatem byli izraelscy politycy, mające sugerować, by łaskawie nie nadwerężali oni „dorobku pojednania” czy „sojuszu”. Grzegorz Górny napisał na portalu wPolityce o ludziach „którzy od lat sympatyzują z Izraelem i są entuzjastami dialogu”, którzy są teraz „zszokowani”. Jak podsumował Górny, „oni po prostu naprawdę wierzyli w to pojednanie, a teraz czują się cynicznie oszukani i wykorzystani”. Tego typu reakcje tak wielu polityków i publicystów przypominają wyrzuty mało rozgarniętej nastolatki wykorzystywanej przez starszego i doświadczonego kobieciarza, głoszone w tonie zawodu miłosnego. Narracja ta może skłaniać do dwóch wniosków. Albo nasze elity rządzące same uwierzyły we własną propagandę o „sojuszniczym” Izraelu, albo nawet jeśli nie wierzyły, to z jakiegoś powodu nie wyobrażały sobie możliwości twardego przeciwstawienia się Izraelczykom, bały się tego, z uporem uważały to za niewskazane.

Można sobie wyobrazić, że obie te odpowiedzi są prawdziwie. W różnej proporcji w stosunku do różnych polityków czy publicystów. Naiwny, ideowy prosyjonizm, uzasadniany wręcz nierzadko wątkami religijnymi, jak ma to miejsce w przypadku niedawnych enuncjacji Tomsza Terlikowskiego na łamach „Do Rzeczy”, miesza się u nich z przekonaniem, że utrzymanie przychylności władz Izraela jest polityczną koniecznością. Takie właśnie wnioski przebijały z opublikowanego w niedzielę artykułu tuza wśród prorządowych publicystów, jakim jest redaktor naczelny tygodnia „wSieci” Jacek Karnowski. Poradził w niedzielę na swoim portalu naszemu rządowi by “nie wytaczać dyplomatycznych armat przeciw Izraelowi” i z rozbrajającą szczerością zalecał by “udawać”, że izraelscy politycy po prostu są “niedoinformowani”. Warto dodać, że po wybuchu kryzysu w relacjach polsko-izraelskich redakcja wPolityce zablokowała możliwość dodawania komentarzy pod artykułami. Najwyraźniej przestraszyła się reakcji czytelników na tego rodzaju enuncjacje jak te zawarte w tekście Karnowskiego.

Dopiero w niedzielę popołudniu padła deklaracja rzeczniczki partii rządzącej Beaty Mazurek, która zadeklarowała – „nie będziemy zmieniać żadnych przepisów w ustawie o IPN. Mamy dosyć oskarżania Polski i Polaków o niemieckie zbrodnie”. Za nią nastąpiły wreszcie bardziej stanowcze reakcję polityków strony rządowej. Prezydent Andrzej Duda milczał przez dwa dni. Dopiero, w czasie swojego poniedziałkowego wystąpienia w Żorach, stanowczo zaprzeczył odpowiedzialności narodu polskiego za holocaust – „Nigdy nie zgodzę się, byśmy my jako naród, czy Polska jako państwo, byli oczerniani poprzez zakłamywanie prawdy historycznej i poprzez fałszywe oskarżenia. W ostatnich dniach pod adresem naszego kraju i naszego narodu padło ich stanowczo zbyt wiele, żeby można było przejść nad tym obojętnie”.

Przez te kilkadziesiąt godzin, które upłynęły do deklaracji Mazurek jedynie premier Mateusz Morawiecki próbował na Twitterze po angielsku prostować kłamstwa izraelskich polityków. Jak pokazują statystyki hasztagów na tym portalu, zainicjowane przez Izraelczyków i chętnie podchwycone w USA #polishdeatdcamps zdecydowanie przytłoczyły reakcję polskich użytkowników, która była spóźniona i niezborna. Zasięg hasztagu #PolishDeathCamps przekroczył 23 mln i podały go najbardziej wpływowe media. Zasięg #GermanDeathCamps wyniósł jedynie 1 mln, głównie w naszym kraju.  Można w tym kontekście jedynie zadać pytanie co w tym czasie robiły agendy publiczne, w tym dotowana grubymi miliona Polska Fundacja Narodowa, która wszak miała interweniować właśnie w tego typu sytuacjach.

Argumentum ad agentum

Nie ma żadnych wątpliwości, że sympatyzujące z Prawem i Sprawiedliwością media próbowały w większej części tonować krytykę wobec Izraela i pacyfikować odruchy sprzeciwu wobec stanowiska Tel Awiwu. W ramach tej pacyfikacji część prorządowych mediów uciekła się do swojego ulubionego sposobu dezawuowania tych, którzy mają inne zdanie czyli do argumentum ad agentum. 

Jak niemal zawsze taki tryb polemiczny włączył redaktor naczelny „Gazety Polskiej Codziennie” Tomasz Sakiewicz. Nie dziwi zresztą gorliwość z jaką szef tego tabloidu zabrał się za mistyfikowanie rzeczywistości. Wszak to ten tytuł jest trybuną nie tyle proizraelskiej narracji co bezwstydnej propagandy. Sakiewicz przypisał „jeden z najsilniejszych w historii propagandowych ataków na Polskę” głównie opozycyjnym mediom, rozwijającym ten atak „przy rosnącym udziale Moskwy i Berlina”. O odpowiedzialności izraelskich polityków nie napisał wprost ani słowa. Nie zapomniał natomiast ogłosić, że za napięcie w stosunkach Polski i Izraela odpowiada „wzrost rosyjskich wpływów” w drugim z tych krajów. Sakiewicz dokonuje nawet samobiczownictwa na własnym środowisku pisząc, iż „nałożyła się tu jeszcze zupełnie fatalnie data nowelizacji ustawy o IPN-ie, co część Żydów odebrała jako celowe podgrzewanie nastrojów”. Jak widać szef „Gazety Polskiej Codziennie” tak bardzo liczy się z mniemaną wrażliwością Izraelczyków, że gotów jest poważyć się na coś, co zdarza mu się nader rzadko – krytykę posłów PiS. Podsumował swój artykuł strasząc Polskę i Polaków – „eskalacja tego konfliktu może spowodować międzynarodową izolację Polski, ograniczenie amerykańskiej pomocy”. Oczywiście gdyby był konsekwentny, Sakiewicz musiałby mianem agentów Putina określić samego premiera Izraela i czołowych izraelskich polityków, którzy z rozmysłem odpalili konflikt z Polską. Nie szukajmy jednak logiki w zakłamanej a zarazem kuriozalnej narracji, której jedynym celem jest manipulowanie opinią publiczną. „Gazeta Polska Codziennie” osiągnęła nowy poziom w tej sztuce, gdy w swoim pierwszym od wybuchu izraelskiej nagonki, poniedziałkowym numerze postanowiła ogłosić na swojej pierwsze stronie wielkim tytułem – „Środowiska żydowskie bronią Polski”.

Niestety tego typu manipulacja okazała się częściowo skuteczna. Gdy Młodzież Wszechpolska, Obóz Narodowo-Radykalny i Ruch Narodowy zapowiedziały swoją demonstrację pod ambasadą Izraela, która miała odbyć się w środę, natychmiast w dość masowej skali pojawił się zarzut, że taka manifestacji może paść ofiara prowokatorów czy manipulacji w medialnym przekazie. Trudno uznać tego typu zarzuty. Próbom zmanipulowania może być poddany każdy akt protestu wobec działań Izraela. Dość wspomnieć, że nawet masowe wpisy Polaków na portalach społecznościowych, w ogromnej większości wyważone i kulturalne, przez część mediów izraelskich i zachodnich zostały potraktowane en bloc jako antysemickie. Absurdalnym jest również obawa przed prowokacją bo w takich kategoriach można potraktować kilkudniowe działania władz Izraela, który i tak już osiągnął swoje cele propagandowe. Publicyści trzęsący się nad możliwością prowokacji pod ambasadą Izraela, nigdy nie domagali się zakazywania demonstracji pod równie wrażliwymi pod względem politycznym i będącymi zawsze pożądanym celem wyrażania niezadowolenia ambasadami USA czy Rosji, szczególnie wtedy, gdy pod hasłami zamachu w Smoleńsku, pod placówką tej ostatniej protestowali członkowie Klubów „Gazety Polskiej”. Trudno sobie wyobrazić by ktokolwiek próbował w Polsce blokować protesty pod rosyjską ambasadą, gdyby po raz kolejny rosyjskim politykom przyszło do głowy głosić kłamstwa o rzekomej „eksterminacji” sowieckich jeńców w Polsce po wojnie 1920 roku. Jednak jak się okazało władze Polski uznały, że Izraelczykom wolno więcej.

Za skandal i niebezpieczny precedens należy uznać oficjalne uniemożliwienie manifestacji narodowców przez wojewodę mazowieckiego, który postanowił obstawić szczelnym kordonem cały fragment ulicy przy której znajduje się izraelska ambasada. Zakaz tej manifestacji, był dobitną demonstracją fałszywości retoryki o “wstawaniu z kolan” w naszej polityce zagranicznej, a przynajmniej jej wybiórczości. Niepewność Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji w kwestii gwarantowania porządku publicznego na najpewniej niezbyt licznej pikiecie objawiła z kolei wartość haseł o silnym państwie.

Obciążyć cały naród

Bez względu na konkretny cel polityczny obecnej nagonki, nie trzeba być ekspertem by znać pewne ogólne zasady leżące u podstaw treści i metod izraelskiej polityki historycznej. Główną z nich jest przekonanie o zupełnej wyjątkowości i nieporównywalności ludobójstwa Żydów przeprowadzonego przez Niemców w czasie drugiej wojny światowej do jakiegokolwiek innego ludobójstwa w historii. W tym sensie już sam fakt, że nowelizacja polskiej ustawy o IPN kopiowała właściwie izraelskie przepisy penalizujące zaprzeczanie Holocaustowi, władze Izraela potraktowały jako wyzwanie. To, że część naszych polityków próbowało używać podobieństwa planowanej nowelizacji do izraelskiego prawa jako argumentu mającego ugłaskać przeciwnika trudno nie traktować w kategoriach dowodu ich daleko posuniętej ignorancji.

Drugą ważną zasadą, od dawna już wdrożoną w ramach izraelskiej polityki historycznej, jest maksymalne rozciąganie odpowiedzialności za niemieckie ludobójstwo, rozciąganie poza granice zdrowego rozsądku. Odpowiedzialnymi okazują się nie tylko struktury państwa niemieckiego i naród niemiecki, nie tylko struktury kolaborujące, ale także narody państw okupowanych, w których kolaboranci działali, a w końcu wszyscy ci którzy „nie przeszkodzili”. Wszak przynajmniej taki zarzut stawia się permanentnie narodowi polskiemu. Inna sprawa jednak, że popularny dyskurs w Izraelu, ale też w żydowskiej diasporze, nie ogranicza się do niego. Iluż izraelskich polityków dawało już wyraz przekonaniu o Polakach, którzy, jak to rzekł Icchak Szamir, wyssawszy „antysemityzm z mlekiem matki” byli współsprawcami zagłady Żydów. Jak często mówili o tym różnoracy rabini. Jak często wątek ten zapładniał nawet utwory popkulturowe, że wspomnieć tylko komiks „Maus” autorstwa, pochodzącego z rodziny polskich Żydów, Arta Spiegelmana, uhonorowany  zresztą w USA Nagrodą Pulitzera. Nawet jeśli izraelskie instytucje oficjalnie zastrzegają, że twórcami obozów koncentracyjnych i zagłady byli Niemcy to towarzyszy temu rozpowszechnianie przekonania, że zostały one ulokowane w tak dużej liczbie w Polsce właśnie ze względu na morderczość antysemityzmu Polaków, który miała gwarantować Niemcom znalezienie lokalnych pomocników, utrudnić Żydom uniknięcie śmierci w lokalnym otoczeniu. W Izraelu coraz częściej Niemców zastępują w popularnej narracji o zagładzie bezprzymiotnikowi naziści. To również manewr obliczony na możliwość rozciągania odpowiedzialności na całe kolejne narody bądź grupy społeczne. Dotyczy to także izraelskiego systemu edukacji, który epatując dzieci i młodzież okrucieństwami holokaustu, wszczepia im poczucie aktualności zagrożenia o porównywalnym charakterze, przychodzącego ze strony świata zewnętrznego, choćby ze strony współczesnych mieszkańców Polski widzianych ukradkowo w czasie szkolnych wycieczek do obozów koncentracyjnych. Jaki jest efekt tego typu systemu doskonale zilustrował film dokumentalny Joawa Szamira „Zniesławienie”.

W ciągu ostatnich dni sformułowania rozciągające odpowiedzialność za holokaust na cały naród polski padały wielokrotnie z ust izraelskich polityków, ale też tysięcy użytkowników portali społecznościowych. Wycofując się ze sformułowania „polskie obozy” politycy izraelscy nie ograniczyli się, wbrew temu co sugerowało tyluż wyrozumiałych dla nich komentatorów w Polsce, do zatroskania o wolność badań historycznych nad faktycznie występującymi przypadkami zbrodniczych zachowań pojedynczych Polaków wobec Żydów. Dowodzi tego ogłoszony w środę projekt ustawy Knesetu kwalifikujący procedowaną przez nasz parlament nowelizację jako negowanie holocaustu. Logicznie wynika z tego, że Kneset uznaje naród polski jako całość za współodpowiedzialny za to ludobójstwo.

O tym, że nagonka została rozpoczęta przez Izraelczyków z pełną premedytacją świadczy nie tylko wspomniany fakt uzyskania przez Tel Awiw, z dużym wyprzedzeniem, pełnej informacji o planowanej nowelizacji ustawy o IPN, a nawet możliwości wpływu na jej kształt. Warto przypomnieć, że choć w maju 2015 prezydent Ukrainy Petro Poroszenko podpisał ustawę ustanawiającą karalność za podważanie „zasług” UPA, wśród których to „zasług” są przecież mordy na Żydach, już w grudniu 2015 podczas wizyty w Izraelu postał on przyjęty przyjaźnie. Przyjmując Poroszenkę Netanjahu nawet nie zająknął się w sprawie gloryfikacji rzeczywistych ludobójców.

W istocie bowiem politykę historyczną izraelskie elity zawsze traktowały niezwykle instrumentalnie. Czasem wręcz z pogardą dla faktów historycznych. W 2015 roku Binjamin Netanjahu, w celu dołożenia Palestyńczykom, powiedział na forum Światowego Kongresu Syjonistycznego, że pierwotnie Adolf Hitler nie chciał eksterminować Żydów, ale został do tego namówiony przez palestyńskiego muftiego Jerozolimy Muhamada Amina al-Husajniego. To jeden z przykładów w jaki sposób Izraelczycy wykorzystują holocaust do stygmatyzowania, a co za tym idzie, delegitymizowania na arenie międzynarodowej pozycji tych, których uznają za wrogów.

Wielki i mniejszy brat

Czy do tej sytuacji można zastosować znane powiedzenie że gdy nie wiadomo o co chodzi to najpewniej chodzi o pieniądze? Przekonamy się już niebawem. Nie sposób nie zwrócić uwagi, że izraelska kampania przeciw Polsce rozpoczęła się wkrótce po tym, gdy amerykański Senat przegłosował ustawę, która w praktyce umożliwi organizacjom żydowskim ubieganie się o tak zwane „mienie bezspadkowe” po obywatelach II RP narodowości żydowskiej, a właściwie o odszkodowanie za nie. W grę wchodzi co najmniej 65 miliardów dolarów. Sprawy takie, według projektu ustawy miałyby toczyć się przed amerykańskimi sądami, a roszczenia byłby zobowiązany wspierać Departament Stanu. W niedawnej odpowiedzi na interpelację posła Robert Winnickiego MSZ przyznało, że zarówno instytucje USA jak i amerykańskie organizacje żydowskie od lat wywierają na Polskę nacisk w sprawie tych roszczeń. Toteż nie jest przypadkiem, że w środę izraelsko-polskim konfliktem zainteresował się Zespół ds. Zwalczania Antysemityzmu w amerykańskim Kongresie. Wyraził on oficjalnie „zaniepokojenie uchwaloną niedawno przez Sejm i oczekującą na rozpatrzenie przez Senat ustawą, która przewiduje karanie za doniesienia o polskim współudziale w nazistowskich zbrodniach przeciw Żydom”. Kongresmani Republikanów i Demokratów w swoim liście do Andrzeja Dudy uznali za „historyczne liczne, udokumentowane przypadki Polaków, którzy pośrednio lub bezpośrednio pomagali nazistom w zabijaniu Żydów”. Wprost zaapelowali do prezydenta RP o zawetowanie ustawy, która nie została jeszcze uchwalona.

Wkrótce potem salwę w stronę Polski oddał Departament Stanu, który w pełni poparł izraelskie pretensje. Podjął oskarżenie o to, że nowelizacja ustawy o IPN zagrozi „wolności słowa i badań naukowych”, co jest w USA bardzo ciężkim oskarżeniem i zaszantażował Polskę sugerując, że od ustępstw wobec Tel Awiwu zależą nasze wzajemne relacje, także w dziedzinie bezpieczeństwa, co dobitnie podkreślił strasząc Polaków „naszymi przeciwnikami”. Szantażując Polskę w tak arogancki sposób Waszyngton pokazał jednoznacznie, że rozpatruje nas w kategorii Gwatemali, Hondurasu, bananowej republiki wobec której może sobie pozwolić na wszystko. Ale bądźmy szczerzy właśnie w takiej pozycji wobec USA od lat stawiają nas kolejne rządy.

Tomasz Sakiewicz ma rację w jednym. Konflikt z Izraelem oznacza wystąpienie napięć w stosunkach ze Stanami Zjednoczonymi – Wielkim Bratem Izraela, nie szczędzącym mu politycznego, strategicznego i materialnego wsparcia. Tak będzie także w tym przypadku. W te same tony uderzył w środę także Michał Szułdrzyński. Publicysta „Rzeczpospolitej” napisał bardziej otwartym tekstem, że Polacy po prostu mają się zamknąć, bo „mówiąc wprost nie będziemy mieli dobrych relacji z USA” a Polska „po prostu musi mieć silne wsparcie w sojuszu z Waszyngtonem i Tel Awiwem. Bez tego wsparcia pozostaje jedynie na łasce i niełasce Moskwy”. Inaczej, i tu pojawia się sposób analizowania stosunków międzynarodowych równie „wyrafinowany” co u Sakiewicza, „będziemy się przesuwali w łapy wschodniego niedźwiedzia”.

W istocie poważne niebezpieczeństwo przed jakim dziś stoimy polega na tym, że troskliwy Wielki Brat Izraela jest Wielkim Bratem także w świadomości polityków obecnego obozu rządzącego i poważnej części warstwy opiniotwórczej. Skoro rządzący nie potrafią wyzbyć się „sojuszniczej” naiwności wobec Tel Awiwu, czy będą w stanie przezwyciężyć swoje wasalne nastawienie wobec kraju, który uczynili w swojej strategii jedynym gwarantem bezpieczeństwa Polski i punktem odniesienie jej polityki zagranicznej? Jeśli się na to nie zdobędą przyjdzie nam słono okupywać się i Mniejszemu Bratu. Mniejszemu, choć w waszyngtońskiej hierarchii jednak większemu od Polski.

Wszystko dla Izraela

Kolejne rządy po 1989 r. prowadziły jednoznacznie proizraelską politykę. Wynikało to po części z neokolonialnego charakteru projektu III RP jaki polskie elity rozpoczęły wdrażać wkrótce po zrzuceniu zwierzchnictwa Moskwy. Tak jak na każdym innym polu, polska polityka wobec Bliskiego Wschodu została ukształtowana w myśl dogmatu, że musimy wszystko robić dokładnie tak jak robią mocarstwa zachodnie, przede wszystkim USA, i w taki sposób jak one tego od nas oczekują. Także wtedy gdy Pentagon wywoływał wojny z państwami arabskimi, bądź własnymi rękami, jak stało się to w przypadku Iraku i Libii, bądź przez pośredników, jak dzieje się to w Syrii. Do rozpoczęcia tych wojen zwykle nakłaniał i kibicował im rząd Izraela, uważając je za realizację swoich interesów. Polska wzięła udział w agresji na Irak, a obecnie nasi piloci wspierają działającą w Syrii, skupioną wokół USA koalicję, de facto godzącą w integralność terytorialną Syryjskiej Republiki Arabskiej.

Ponieważ Waszyngton od kilkudziesięciu lat proteguje politycznie i sowicie wspiera materialnie Izrael, to i elity III RP ujrzały w nim sojusznika, choć nie było i nie ma po temu żadnych realnych powodów. Państwo polskie wspierało też Izrael w sposób bezpośredni na arenie organizacji międzynarodowych. Gdy we wrześniu 2000 roku, po prowokacji premiera Ariela Szarona, wybuchło powstanie Palestyńczyków – druga Intifada, już po dwóch miesiącach w Tel Awiwie zjawił się ówczesny minister spraw zagranicznych RP Władysław Bartoszewski. W kordialnej atmosferze grzał się w świetle reflektorów na mównicy Knesetu. Gdy w listopadzie 2012 roku 138 państw poparło w Zgromadzeniu Ogólnym ONZ przyjęcie okupowanej przez Izrael Palestyny jako członka-obserwatora w szeregi organizacji, Polska była wśród 41 państw które wstrzymały się od głosu. Nasz reprezentant był też jednym z 35, którzy wstrzymali się w czasie gdy Zgromadzenie przegłosowało (z poparciem 128 państw) rezolucję potępiającą faktyczne uznanie przez USA, wbrew prawu międzynarodowemu, Jerozolimy za stolicę Izraela. W obu tych głosowaniach byliśmy jednym z nielicznych państw europejskich zajmujących de facto korzystne dla Izraela stanowisko.

Media głównego nurtu od lewa do prawa ukazują zwykle konflikt o Palestynę z perspektywy izraelskiej, nie wspominając tych, które jak „Gazeta Polska” uprawiają wprost ordynarną jednostronną propagandę w każdym praktycznie tekście dotyczącym tej kwestii. Charakterystyczne, że w niektórych tytułach prasowych komentowaniem tego konfliktu zajmują się od lat właśnie obywatele Izraela jak Szewach Weiss („Wprost”, „Rzeczpospolita”, „Do Rzeczy”) czy Eli Barbur („Gazeta Wyborcza”, TVN, szereg rozgłośni radiowych, obecnie korespondent IAR). Polscy politycy, bez względu na barwy, określają znaczenie stosunków z Izraelem mianem „strategicznych” relacji z „sojusznikiem”. Prześcigają się w różnego rodzaju gestach pod adresem społeczności żydowskiej, które w praktyce są gestami właśnie pod adresem Izraela i USA, wszak w Polsce żyje oficjalnie zaledwie niecałe 8 tys. Żydów. Polska ambasada usilnie starała się aby było ich znacznie więcej. W 2014 roku media ujawniły, że nasze placówki konsularne w Izraelu praktycznie „od ręki” przyznawały polskie paszporty każdemu chętnemu. W latach 2009-2013 było to 2-3 tys. nowych obywateli z Izraela rodem rocznie.

Zapalanie chanukowych świeczek, przywdziewanie jarmułek, sute dotowanie przedsięwzięć kulturalnych czy polityki historycznej środowisk żydowskich w Polsce, w zakresie o jakim mogą tylko pomarzyć inne kilkutysięczne mniejszości narodowe w naszym kraju, kontrakty dla izraelskich firm zbrojeniowych ze strony Ministerstwa Obrony Narodowej – tak czynili kolejni prezydenci, premierzy, ministrowie, samorządowcy. Władze Polski uczyniły bardzo wiele by zyskać przychylność Izraela. Szczególnie Prawo i Sprawiedliwość. Budowa Muzeum Żydów Polskich POLIN, kosztem 180 mln zł z publicznych pieniędzy, została zainicjowana wszak w 2005 przez Lecha Kaczyńskiego (jako prezydenta Warszawy) oraz ministra kultury i dziedzictwa narodowego z ramienia PiS Kazimierza Ujazdowskiego.

Czas na zmianę

Festiwal miłości polskich elit do Izraela był przez lata bardzo jednostronny. Nigdy nie doczekaliśmy się ze strony izraelskiej dowodów uznania czy wsparcia naszej polityki kulturalnej lub historycznej, czy jakiejkolwiek innej, z podobnego szczebla i w podobnym wymiarze, z jakiego Izrael był popierany u nas. Nasze kręgi opiniotwórcze zadowalają się oszczędnie dawkowanymi ciepłymi słowami Szewaha Weissa, który wszak dawno jest już na politycznej emeryturze, czy pochwałami zupełnie anonimowych osobników. Tylko w kierowanej przez proizraelskie elity Polsce nikomu bliżej nieznany 30-latek, kierujący nikomu nieznanym stowarzyszeniem, może stać się celebrytą kręcącym się w otoczeniu czołowych polityków, tylko dlatego, że jest Izraelczykiem prawiącym Polsce komplementy. Jak się okazało Johny Daniels jednak Polsce nie pomógł. Ostatnie miesiące i dni pokazują bardzo wyraźnie, że Izrael nie tylko nie jest naszym sojusznikiem, ale bardzo groźnym, w kontekście roszczeń podnoszonych w USA, przeciwnikiem. Polskie elity powinny przyjąć to do wiadomości. Zmiana polityki wobec Izraela otworzy nam poniekąd nowe perspektywy w stosunkach z państwami arabskimi czy Iranem, mogącymi być ważnymi partnerami w kontekście budowania naszego bezpieczeństwa energetycznego. Ale żeby tak się stało nasi rządzący i elity opiniotwórcze muszą pozbyć się swojego izraelskiego kompleksu.

Karol Kaźmierczak

Dopiero w czwartek rząd ujawnił, że efektem niedzielnej rozmowy premiera Morawieckiego z Binajminem Netanjahu było powołanie dwustronnego “zespołu do spraw dialogu prawno-historcyznego”. Przymiotnik “prawny” w jego nazwie, wskazuje, że Morawiecki już w niedzielę dokonał cichej kapitulacji, zgadzając się, by władze innego państwa decydowały o kształcie ustaw Rzeczpospolitej Polskiej.

12 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. RAFALXJXJXJ
    RAFALXJXJXJ :

    Jacek Karnowski to potomek żydów chazarskich o nazwisku Karnovski.To nazwisko przewija sie w amerykańskich mediach i tylko uzmysławia polskiemu obserwatorowi jak obasadzane są polskie media z klucza zydowskiego. Losy Polski ważą się dzisiaj , jak rozegramy tę grę medialną tak potoczą sie nasze losy jako narodu. Uderz w stół a nozyce się odezwą. Teraz wszelkie proizraelskie głosy padające ze strony opozycji mówią za siebie. Rozkład głosów w Senacie RP to chyba 67 za ustawa IPN i 24 przeciw ,reszta to wstrzymujące się . Czyli kalka z sejmu.

  2. Beresteczko1651
    Beresteczko1651 :

    Niestety, od lat nie jesteśmy w stanie wyłonić przedstawicieli zdolnych do prowadzenia samodzielnej polityki. Oni muszą być podwieszeni a to pod Sowietów, a to pod Niemców i UE, a to pod Amerykanów i Izrael. Po prostu są zbyt słabi mentalnie i wszyscy o tym wiedzą, bezwzględnie to wykorzystując. I albo w końcu uda nam się wyłonić reprezentację prawdziwych polityków albo przyjdzie nam się pożegnać, w zamian za względny dobrobyt, z rolą gospodarzy we własnym kraju.

  3. donald
    donald :

    Izrael oskarza nas Polakow o to ze zaprzeczamy holocaustowi tzn znaczy zaprzeczamy ze Niemcy ich mordowali …………………to juz jest dranstwo….
    Ponizej artykul z Jerusalem Post http://www.jpost.com

    MAJORITY OF KNESSET BACKS BILL ACCUSING POLAND OF HOLOCAUST DENIAL

    BY LAHAV HARKOV JANUARY 31, 2018 16:49
    “The historic truth of the Jewish People is not for sale,” MK Shmuly says; Nazi hunter Zuroff: Post-communist countries have a Holocaust distortion problem.

    ew legislation cosponsored by 61 members of Knesset would make a Polish bill to outlaw talk of Poles’ complicity in the Nazis’ crimes a form of illegal Holocaust denial.

    The bill, formulated by MKs from the coalition and the opposition – Itzik Shmuly (Zionist Union), Yair Lapid (Yesh Atid), Robert Ilatov (Yisrael Beytenu), Nurit Koren (Likud) and Bezalel Smotrich (Bayit Yehudi) – seeks to amend the Law for Defense Against Holocaust Denial to state that denying or minimizing the involvement of the Nazi’s helpers and collaborators will also be a crime.

    Be the first to know – Join our Facebook page.

    In addition, the amended law would provide legal aid to any Holocaust survivors and educators taking students to death camps who face foreign lawsuits because they recounted what happened in the Holocaust.

    The 1986 Law for Defense Against Holocaust Denial states that anyone who publishes denial and minimization of the Holocaust or other crimes against the Jewish people can get five years of jail time.

    The Polish Senate was expected Wednesday to approve a bill that would make using the phrase “Polish death camps” or saying the Polish people were in any way culpable for the Nazis’ crimes against humanity an offense that carries a three-year prison sentence. The vote was set to take place even though the Polish and Israeli governments plan to negotiate a version of the bill that would be agreeable to both sides.

    Shmuly said: “The Poles, and others who may want to copy them, should know that the historical truth of the Jewish people is not for sale.”

    “Many Poles, and many others, heard, knew about and helped the Nazi extermination machine,” Shmuly added. “The Polish attempt to rewrite history and to shut Holocaust survivors’ mouths is audacious, shocking and despicable. We will not allow the collaborators to hide behind the Nazis and deny their historic responsibility.”

    Lapid said the Polish attempt to avoid responsibility “only emphasizes the need to take action against these voices. We must use all the means we have, including the Knesset, against Holocaust denial.

    “We won’t let anyone forget the Nazis or those who cooperated with them. That is our responsibility to the memory of the millions killed.

    The world must know the Jews are not afraid and are not willing to be silent anymore, and are not afraid anymore,” Lapid said.

    Ilatov said that the number of living Holocaust survivors is dwindling, and therefore, “Israel has the moral responsibility to commemorate their bravery and promise that no one will try to hide, whitewash or cover up those who tell the stories of the horrible crimes and the shocking testimony about the crimes committed against the Jewish people. We won’t let anyone rewrite history.”

    Dr. Efraim Zuroff, Nazi-hunter and director of the Simon Wiesenthal Center’s Jerusalem office, said that “Holocaust distortion” has been a problem for over 25 years, and until now Israel has done little to combat it.

    Eastern European countries, Zuroff said, “have invested in trying to convince the world the Holocaust was only the work of Germany and maybe a few degenerates.

    “Since the Soviet Union crumbled, people have been trying to say communism is the same as Nazism… They want communism to be considered genocide and [some countries] criminalized denying it. And then, if communism is genocide, and there were Jewish communists, then Jews committed genocide. This is their way of undermining the Shoah and their participation in it,” Zuroff explained.

    The issue of Holocaust distortion exists “in practically every country in post-communist Eastern Europe,” he said. “Their new heroes are people who fought communists, some of whom killed Jews in the Shoah.

    They name streets and schools after them.”

    Still, Zuroff said he did not think that legislation is the right way for Israel to deal with the problem. Rather, Israel should use its influence in post-Soviet countries, many of which have defense ties with Israel, to convince the governments that “their behavior is unacceptable.”

    “They love Israel, but hate the Jews,” Zuroff said.

    Share on facebook Share on twitter
    TAGS: Holocaust Knesset Germany Poland Nazi

    YOU M

  4. donald
    donald :

    Zajelo partii rzadzacej PiS poltora roku by przyznac ze banderyzm to bylo ludobojstwo Polakow…..
    Temu co sie dzieje sa ci winni ktorzy wstrzymali prace ekshumacyjne w Jedwabnem, sa ci winni ktorzy nie pozwalali prowadzic badan historycznych w sprawie ludobojstwa ludnosci polskiej na wschodzie w latach 1939-1941 kiedy przy wspoludziale ludnosci polskiej pochodzenia zydowskiego sowieci zamordowali pol miliona Polakow a okolo 2 miliony wyslali na Sybir z czego od .5 miliona do miliona umarlo w czasie wojny ( Hitler stosowal metody techniczne-obozy, komory gazowe zas stalin byl za stosowanie mrozu i glodu).
    Kiedy za sowietow w latach 1939-1941 Polacy byli traktowani przez Rosjan tak jak Zydzi od 1941/1942 przez Niemcow to wlasnie Polacy zydowskiego pochodzenia byli szmalcownikami i zbrodniarzami. Panstwo Izrael nigdy nie skazal ani Jednego swojego obywatela za zbrodnie przeciwko Polakom.
    W latach 1945-1956 wiekszosc wyzszych oficerow Urzedu Bezpieczenstwa Polskiego (UB przemianowane na SB pozniej) byla Zydami. W latach tych zginelo/zostalo zamordowanych 100-250 tysiecy Polakow.
    W roku 1968 prawie wszyscy bardziej zwiali do Izraela by przypadkiem nie odpowiadac za zbrodnie przeciwko narodowi polskiemu niz zostali wypedzeni-za jakie grzechy mamy tym zbrodniarzom ktorzy byli w aparacie UB/SB pieniadze. I tak do niedawno za swoje zbrodnie dostawali piekne emerytury od swojej ofiary-narodu polskiego.

    USA-skoro USA uchwalilo ustawe 447 to oznacza ze USA nie chce Polski jako sojusznika oraz to oznacza ze Polska nie ma sojusznika w USA. Zolnierze USA w Polsce-na kazdym z nich USA zarabia z pol miliona euro rocznie poniewaz-Polacy kupuja od Amerykanow gaz znacznie drozej niz by mogli od Rosjan w ramach dywersyfikacji oraz Polska podpisuje duze kontrakty na sprzet-System Patriot ktory Polacy kupuja nie jest jeszcze opracowany i Amerykanie za polskie pieniadze dopiero go dopracuja. Dla USA Polska jest swietnym interesem.
    Gdyby Polska byla Polska to by grala ostro. Jezeli Izrael wycofuje ambasadora tak samo robi Polska. Jezeli Kneset uchwala ustawe w ktorej mowi o odpowiedzialnosci narodu polskiego za Holocaust gdy oni wiedza ze z rak ludnosci polskiej pochodzenia zydowskiego zginelo w czasie wojny i tuz po niej wiecej ludnosci rdzennie polskiej niz z rak ludnosci rdzennie polskiej zginelo ludnosci polskie pochodzenia zydowskiego to nalezy uchwalic uchwale o zakazie kupowania uzbrojenia od Izraela, wycofac specjalne upranienia firm izraelskich ( wieksze od uprawnien firm polskich etc)

    Wlasnie sie okazalo ze USA i Izrael sa takimi sojusznikami jakimi byla Francja i Anglia w 1939 roku. Wypowiedzieli wojne Niemcom nie po to by nam pomoc ale bysmy sie przypadkiem nie dogadali z Hitlerem.
    W wrzesniu 1939 roku w wojnie z Niemcami zginelo od 3 wrzesnia 1939 roku do 15 pazdziernika 1939 roku okolo 20 zolnierzy francuskich i angielskich. Kilku z nich utonelo sie kapiac, kolejnych kilku zginelo w wypadkach samochodowych, kilku zginelo czyszczac bron a takze o ile dobrze pamietam paru wstawionych zolnierzy sie wzajemie pozabijalo myslac ze to niemcy ich atakuja. Czesto slysze w mediach zarowno tych szmalcowniczych jak i rzadowych ze Francja i Anglia byla naszymi sojusznikami-nigdy nie byli ale potrzebowali nas na mieso armatnie.
    Do tego celu potrzebuja nas Izraelczycy i Amerykanie ktorzy maja dla nas tyle szacunku ze wymagaja od nas wiz-na tym polega specjalne traktowanie nas przez USA.
    Obecnie mamy dwa glowne ugrupowania w Polsce-ugrupowanie o mentalnosci chlopa pansczyznianiego czyli PiS oraz ugrupowania szmalcownikow czyli PO/Nowoczesnej ktore szukaja wsparcia u Niemcow, Rosjan, Izraela etc i szukaja kto im da 30 srebnikow.
    Jest czas by PIS zaczal grac jak chlop-wlasciciel ktoremu ktos probuje wykrasc plony w bialy dzien mowiac ze to jego….

    • jwu
      jwu :

      @donald Gdyby Polska była Polską .To wzorem Turcji (kraj NATO) ,kupowałaby sprzęt wojskowy w różnych krajach ,a nie tylko USA.Bo wracając do Turcji nie ma tam (NATO) ,żadnych przeciw wskazań.

  5. donald
    donald :

    Bardzo prosze nie mowcie o Zydach ktorzy mieszkali w Polsce ze byli Zydami…to byli obywatele polscy pochodzenia zydowskiego. Moj dziadek jako przedstawiciel narodu polskiego walczyl w obronie Modlina i powiedzial mi tylko tyle ze zabici zolnierze polscy lezeli tak gesto jak snopki slomy na polu-tak panstwo polskie bronilo swoich obywateli zarowno pochodzenia rdzennie polskiego jak i pochodzenia rdzennie polskiego. Panstwo Izrael dzialajac na zasadzie szmalcownictwa probuje sobie te prawa roscic.

    Pawel kukiz powiedzial ze jeden z jego dziadkow zginal w Auchwitz a drugiego dziadka na ziemiach wschodnich schwytal handlarz obwozny obywatel polski pochodzenia zydowskiego p.Jurgiel. Pan Jurgiel doprowadzil dziadka p.Kukiza do NKWD ktore to dziadka pana Kukiza zamordowalo. Nastepnie obywatel polski pochodzenia zydowskiego p.Jurgiel wstapil do NKWD i dopilnowal by tata p.Kukiza pojechal na Syberie. Z okolo 2 milionow obywateli polskich rdzennie polskich ktorych na syberie pomogli w latach 1939-1941 wyslac obywatele polscy pochodzenia Zydowskiego nie wrocilo pomiedzy .5miliona a milion ( to znaczy do 1945 zostali tam pochowani w grobach oznakowanych lub nie)
    Panstwo Izrael uwaza ze Rodzina pana Kukiza ( on, jego zona i dzieci) sa winni panstwo Izrael okolo 40 tysiecy zlotych, ( Jak sie podzieli 65 miliardow dolarow na wszystkich Polakow to tak wychodzi). Pomysl dobry. Proponuje by panstwo Izrael odnalazlo u siebie potomkow pana Jurgiela i by przed kamerami pan. Pawel Kukiz dal potomkom pana Jurgiela jak osobiste odszkodowanie od narodu polskiego 40 tysiecy zlotych.
    Proponuje tez by panstwo Izrael odnalazlo jakiegos zyjacego straznika z Auchswitz czy tez operatora komory gazowej ktorej p.Kukiz moglby tez przekazac jakies odszkodowanie

    • jwu
      jwu :

      @donald Wg.prawa Mojżeszowego ,Żyd nigdy nie będzie ukarany za winę ,gdy poda ,że przestępstwo które popełnił wiązało się z zagrożeniem jego życia.Dlatego nigdy, powtarzam nigdy, żaden z żydowskich policjantów i urzędników Judenratu, nie został ukarany za zbrodnie na swoim narodzie.A tym bardziej na gojach ,którymi my jesteśmy.

  6. donald
    donald :

    Jezeli chodzi o moja skromna rodzine to Babcia byla wyslana na przymusowe roboty do Niemiec ( czytaj prace niewolnicza). Dziadek walczyl we wrzesniu 1939 roku w obronie Modlina. Wszystko co wiem to to ze zabici polscy zolnierze dookola niego lezeli tak gesto jak snopki na polu. Mial duzo szczescia bo w niektorych oddzialach bylo do 80 procent zabitych a pozniej czesc wzietych zolnierzy do niewoli dobijalo SS.
    Dziadek mial tez szczescie bo reszte wojny spedzil w oflagu/obozie. Dziadek jako zolnierz wypelnial obowiazki panstwa polskiego wobec obywateli rdzennie polskich a takze obywateli polskich pochodzenia zydowskiego.
    Obecnie kazdy zyjacy obywatel ma wyplaci panstwu Izrael 8 tysiecy zlotych odszkodowania za holocaust.
    Ze strony rodzicow mamy. U Babci i Dziadka byli w czasie wojny ukrywani Zydzi. Kiedy zapytalem Babci ilu powiedziala tylko “wielu”. Kiedy zapytalem czy ktoregos z nich spotkala to powiedziala ze Kowalskiego po wojnie na ulicy w Lodzi ale byla zbyt niesmiala by do niego podejsc. Biorac pod uwage fakt ze mlodszy brat babci zostal aresztowany przez Gestapo i rozstrzelany okolo stycznia 1944 rok, i biorac pod uwage fakt ze byl Nauczycielem ktory studiowal przed wojna zaocznie na uniwersytecie, biorac pod uwage ze byl wedlug babci jednym z lokalnych dowodcow AK, biorac pod uwage ze jest wymieniony jako zolnierz AK w kilku zrodlach to mysle z domu swojej siostry uczynil punkt przerzutowy, zalatwial falszywe dokumenty na polskie nazwiska etc. Mlodsza siostra babci miala wiecej szczescia bo zostala ostrzezona i uciekla na godzine przed jak przyszlo po nia gestapo.
    Tak wiec droga pani ambasador. Ja teraz by pani zaczela pieprzyc z powrotem farmazony o przyjazni polsko-izraelskiej etc mam zaplacic od kazdej “glowy” w swojej rodzinie 8 tysiecy zlotych….
    Zobaczymy jak zachowa sie “polski” rzad i na ile polski rzad jest polski.
    Jeszcze raz wszystkich prosze. Do 1945 roku na terenie polski mieszkali obywatele Polscy. Jedni byli Obywatelami Polskimi rdzennymi, Inni byli obywatelami polskimi pochodzenia zydowskiego, bialoruskiego etc.
    W kampanii 1939 roku kiedy opuscili nas falszywi sojusznicy ( Francja i Anglia)tacy jakimi sa dzisiaj USA (ustawa 447) i Izrael ( knesset-izraelski parliament uchwalil ustawe w ktorej bedzie walczyl o uznanie moich dziadkow i dziadkow p.Pawla Kukiza za zbrodniarzy wojennych ) sa takimi sojusznikami jakimi byla Francja i Anglia w 1939 roku. Armia polska walczyla dzielnie. Niemcy zuzyli wiecej amunicji, stracili wiecej dzial, czolgow, somolotow niz rok pozniej przeciwko polaczonym silom armii francuskiej (uznawanej za najsilniejsza w Europie) i armii angielskiej. Panstwo polskie bronilo Anglii placac za sprzet i zold zolnierzy polskim zlotem. A jak wojna sie skonczyla to Anglicy grzecznie zaczeli Mowic “polacy do Polski” wiedzac ze tam czeka ich wiezienie i smierc.

  7. donald
    donald :

    Odcinek wizna-720 zolnierzy, 4 armaty, 2 karabiny przeciwpancerne niesamowicie skuteczne do zwalczania wszystkich typow czolgow jakie Niemcy mieli w 1939, do ktorych obroncy mieli tylko 20 nabojow i z ktorych to karabinow uszkodzili kilkanascie niemieckich czolgow i samochodow pancernych, Byli masakrowani i kupowali czas dla armii polskiej by przesunac oddzialy, zatrzymali niemiecki korpus pancerny na 48 godzin. Okolo 520/720 zginelo. Moglo byc inaczej gdyby wszystkie schrony byly ukonczone, i mialy zalozone kopuly pancerne, gdyby mialy wentylacje, gdyby mieli chociaz kilkanascie karabinow przeciwpancernych i naboje do nich,gdyby byli wzmocnienie 2-3 batalionami.
    Ostatnim walczacym schronem byl schron dowodcy kapitania Raginisa. Guderian dal propozycje nie do odrzucenia .”poddajcie sie albo rozstrzelam schwytanych polskich zolnierzy” .Kapitan Raginis powiedzial do zolnierzy w schronie “Zolnierze! Spelniliscie z honorem swoj obowiazek, zwalniam was z dalszej walki”..nastepnie rozerwal sie granatem bo zlozyl przysiege ze zywy stanowiska nie opusci. Szanuje p.Macierewicza za wszystko co zrobil dla modernizacji armii polskiej bo za PO armia polska podobnie jak panstwo polskie istniala tylko teoretycznie.
    Mam pytanie. Czy p.Kaczynski, czy inni panowie w sejmie sa godnymi poswiecenia zolnierzy kapitana Raginisa?-mam nadzieje ze tak. Czy tez uroczyscie uznaja razem z p.Ambasador Izraeal, Kneseetem etc ze zolnierze kapitana Raginisa i jego zolnierze nie zatrzymujac 350 czolgow, 40 tysiecy niemieckich zolnierzy przyczynilli sie do Holocaustu Zydowskiego. ( Holocaust Polski stworzyli obywatele polscy pochodzenia zydowskiego razem z sowietami na terenach wschodnich Polski w latach 1939-1941).Nie oczekuje niczego od stronnictwa szmalcownikow polskich z PO i Nowoczesnej ktorzy caly czas szukaja chetnych ktorzy dadza im 30 srebnikow. A propo-czy myslicie ze Polacy beda w stanie sie zlozyc dla prawnikow dla p.Czarneckiego ktory jakze slusznie nazwal Roze z domu Wozniakowska szmalcowniczka?
    Knesset i pani Ambasador-litwaczka z litwy uwazaja ze zolnierze spod Wizny sa odpowiedzialni za Holoacuast tak samo jak Niemcy-nazisci-oraz PO i Nowoczesna ale zawsze mielismy piata kolumne ( tak nazywalismy mniejszosc niemiecka w Polsce w 1939 roku ktora sabotowala armie Polska) wiec na miare tradycje te partie tez maja swoja dluga tradycje.
    Mam pytanie do pani Ambasdor jakze nam przyjaznego i wiernego panstwa Izrael.
    Ile wam maja zaplaci potomkowie zolnierzy spod Wizny byscie zaczeli zachowywac sie godnie a nie jak hieny cmentarne.
    Muzea, cmentarze zydowskie sa w pelni fundowane. Do Auchswitz wyslalbym CBA-mogloby byc naprawde ciekawie.
    A jak wyglada pamiec o obroncach odcinka Wizna. Czy panstwo Polskie jakos potrafilo ich upamietnic?

    Prosze nie nazywajcie zydow mieszkajacych do 1945 roku w Polsce Zydami. Byli to obywatele Polscy pochodzenia Zydowskiego i tak nalezy ich nazywac.

  8. franciszekk
    franciszekk :

    Rodacy – Polacy!
    Przypominam wszystkim o słynnym i na domiar spełniającym się w praktyce polskim przysłowiu cyt. “Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło”!
    Aaa… ponadto przysłowiowy kubeł zimnej wody wylany na głupie łby pseudo polskim “elitom” być może wyleczy ich z naiwnej gluPOty!
    Taką chorą NAIWNOŚCIĄ epatują również w stosunku do NEO-nazistów ukraińskich!

  9. Sun Escobar
    Sun Escobar :

    Ja bym był stanowczy, nawet na milimetr nie spuszcza z tonu, za każdy paszkwil na Polaków, bym odwdzięcza się żydom tym samym, zerwał bym stosunki dyplomatyczne w pierwszym już kroku. Oni czują miękkie podbrzusze PIS, wiedzą, że PIS się boi i USA i to wykorzystują. A powinien suwerena.