Zdaniem szefa MSZ Ukrainy Wadyma Prystajki może dojść do wojny rosyjsko-białoruskiej, jeśli Białoruś będzie chciała pozostać niepodległym państwem. Jego słowa skrytykowali politycy rosyjscy, białoruscy, a także lider jednej z ukraińskich partii opozycyjnych.

W niedzielę w wywiadzie dla czeskiego radia Respekt, szef MSZ Ukrainy Wadym Prystajko komentując stosunki rosyjsko-białoruskie powiedział, że jego zdaniem istnieje ryzyko wybuchu wojny między Rosją a Białorusią. Twierdził, że kilka lat temu rozmawiał z paroma białoruskimi dziennikarzami, którzy nie chcieli mu wierzyć, gdy mówił, że jeśli Białoruś będzie chciała pozostać niepodległym państwem, to muszą liczyć się z rosyjską agresją.

„(…) nie uwierzyli mi, kiedy powiedziałem, że jeśli zechcą pozostać niepodlegli, to napotka ich ta sama wojna, te same kłopoty i te same cierpienia, jakie przeżywamy my” – powiedział Prytsjako. „Może teraz mniej wątpią” – dodał.

Minister dopytywany o tę kwestię nie sprecyzował, kiedy taki konflikt mógłby wybuchnąć i powiedział, że wciąż ma nadzieję, że do tego nie dojdzie. Przyznał, że Białorusini są „spokojni i cierpliwi”, ale Ukraińcy byli tacy sami. „I tak będzie do tej pory, póki oni [Rosjanie – red.] nie zaczną was zabijać”.

„Wtedy też zaczniecie zabijać. Chociaż ten drugi jest silniejszy, to co ci pozostaje?” – pytał Prystajko. Jego zdaniem, w relacjach z Rosją w grę wchodzą dwa warianty, albo być „rozsądnym i spokojnym”, z pomocą zagranicznych partnerów, „i przegrać”, albo „zacząć walczyć od razu”.

Krytycznie słowa szefa ukraińskiej dyplomacji ocenił też Wiktor Medwedczuk, znany z prorosyjskiego nastawienia i powiązań z Władimirem Putinem lider partii „Platforma Opozycyjna – Za Życiem” i deputowany ukraińskiego parlamentu.

– Z wykształcenia jestem prawnikiem. Tu, uważam, trzeba raczej pytać psychiatrę – powiedział Medwedczuk. Jego zdaniem, tego rodzaju wypowiedzi kładą się cieniem na kraju, a zarazem świadczą o tym, że nie nadaje się na tak odpowiedzialne stanowisko.

– Oczywiście, że to absurd i głupota – dodał. – W tej sytuacji inaczej niż „wstyd za państwo, tego określić po prostu nie można.

Do słów szefa MSZ Ukrainy odnieśli się także politycy rosyjscy. Zdaniem Władimira Dżabarowa, pierwszego zastępcy przewodniczącego komisji spraw zagranicznych Rady Federacji, izby wyższej rosyjskiego parlamentu, tego typu wypowiedzi są „dolewaniem oliwy do ognia” i próbą wykorzystania „roboczych momentów”, jak określił istniejące trudności w relacjach gospodarczych między Rosją a Białorusią.

– Pan Prystajko stracił resztki politycznego rozumu. On takie „perełki” wydaje w ostatnim czasie (…) Zapewne zapomina, że Rosja i Białoruś to państwa sojusznicze – powiedział Dżabarow, cytowany przez rosyjski serwis RBK.

Inny członek tej komisji, senator Siergiej Cekow powiedział z kolei, że wypowiedzi te świadczą o całkowitym nieprzygotowaniu Prystajki do pełnienia swojej funkcji. – To ogólnie charakteryzuje politykę Ukrainy i jej kierownictwa, które faktycznie składa się z przypadkowych ludzi, głęboko nie rozumiejących procesów, które mają miejsce w ich państwach i w polityce zagranicznej.

Szef komisji ds. praw człowieka, stosunków narodowościowych i mediów izby niższej parlamentu Białorusi, Giennadij Dawydko określił słowa Prystajki mianem „nie bardzo przemyślanych”. Jego zdaniem, Ukraińcom łatwo wypowiadać się w ten sposób, bo „nie mają nic do stracenia” w relacjach z Rosją.

Przeczytaj: Rosyjski politolog twierdzi, że projekt integracji z Białorusią był straszakiem

– My mamy relacje [z Rosją – red.], one, rzecz jasna, są niełatwe, jak u innych państw, ale do wojny daleko, to po prostu nie do pomyślenia, to niewiarygodne, to się nigdy nie stanie – zapewniał białoruski polityk. Jego zdaniem, „drobne konflikty” białorusko-rosyjskie o charakterze gospodarczym nie powinny przerodzić się konflikty polityczne, a tym bardziej militarne. Uważa, że wypowiedź Prystajki miała charakter PR-owy. I oczywiście jest wiele sił, które chcą kłopotów zarówno Rosji, jak i Białorusi.

Rosja i Białoruś miesiącami nie mogły porozumieć się w sprawie cen sprzedaży rosyjskiej ropy i gazu dla Białorusi. Na początku bieżącego roku Rosjanie wstrzymali nawet dostawy ropy by po kilku dniach powtórnie je uruchomić na zasadzie tymczasowego porozumienia. Ropę tłoczono jednak tylko jednej z rafinerii – Naftan w Nowopołocku. Prezydent Białorusi Aleksandr Łukaszenko twierdzi, że strona rosyjska próbuje narzucić jego państwu ceny powyżej światowego poziomu. Osiągnięte w zeszłym tygodniu porozumienie, w większym stopniu zaspokajające preferencje strony rosyjskiej o ile bowiem ceny gazu zostały pozostawione na zeszłorocznym poziomie o tyle, ceny ropy, której przerób na paliwa jest kluczowy dla białoruskiej gospodarki, wzrosną do poziomu rynkowego. Spory co od handlu surowcami energetycznymi między Moskwą a Mińskiem rozgrywają się tle dążenia władz rosyjskich do zacieśnienia integracji obu państw. Łukaszenko opiera się ich propozycjom. W czasie międzyrządowych negocjacji mówiło się o ujednoliceniu szeregu polityk w dziadzinie finansowej i gospodarczej i utworzeniu wspólnego rządu.

Przeczytaj: Łukaszenko: Rosja sugeruje zjednoczenie w zamian za niższe ceny surowców

Czytaj także: Białoruś: Włączenia do Rosji chce 1,4% społeczeństwa

respekt.cz / ria.ru / lenta.ru / rbc.ru / 112.ua /Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply