Utrzymywanie modelu opartego na taniej sile roboczej skutkuje naciskiem na otwieranie Polski na coraz to nowe fale imigrantów zarobkowych – uważa poseł Robert Winnicki. Jego zdaniem, duża część prawicy popada w tej sprawie w „schizofrenię polityczno-sytuacyjną”. Wcześniej polemicznie względem stanowiska narodowców wypowiedział się Janusz Korwin-Mikke, przedstawiając trzy warunki dla imigrantów zarobkowych w Polsce.

W czwartek poseł Konfederacji i szef Ruchu Narodowego Robert Winnicki odniósł się na Facebooku do pytania, czy podtrzymuje twierdzenie, że utrzymanie spójności narodowej w kraju jest kluczowym wyzwaniem stojącym przed Polską. Był o to pytany przy okazji czwartkowej konferencji w Sejmie.

„Potwierdzam. Jest to być może najważniejsze dziś zagadnienie dotyczące przyszłości narodu” – oświadczył Winnicki we wpisie na Facebooku i w serii wpisów na Twitterze. Dodał, że w tym zakresie poparł go poseł Grzegorz Braun, a poseł Artur Dziambor zwrócił uwagę na konieczność tworzenia warunków powrotu Polaków do kraju.

Jednocześnie szef RN zaznaczył z żalem, że według niego „większość tzw. prawicy nie potrafi odważnie i prawdziwie diagnozować problemu, a już tym bardziej zaproponować rozwiązania”.

„Cieszą się, że u nas nie jest jak na Zachodzie jeśli chodzi o imigrację i… popierają pójście drogą Zachodu” – napisał poseł, którego zdaniem taka postawa to “schizofrenia polityczno-sytuacyjna”. Podkreślił też, że pogląd, według którego problem imigrancki Zachodu stworzyli głównie ludzie przyjeżdżający po socjal, to mit:

„Nie, stworzyło i tworzy go [problem imigrancki – red.] każde przemieszczenie wielkich mas ludzkich, najczęściej bardzo odmiennych kulturowo, w bardzo krótkim (zaledwie dziesiątki lat) okresie. Również, a raczej przede wszystkim – przemieszczenia ‘pracownicze’. Identycznie jak dzisiaj w Polsce”.

Winnicki podkreślił, że polska gospodarka zamiast tego potrzebuje automatyzacji, robotyzacji i innowacyjności. „Utrzymywanie modelu opartego na taniej sile roboczej skutkuje naciskiem na otwieranie Polski na coraz to nowe fale imigrantów zarobkowych” – zaznaczył. „Po Ukraińcach przychodzą Uzbecy, po nich Nepalczycy, w kolejce są Etiopczycy i większość ludów Azji oraz Afryki”.

Poseł Konfederacji odwołał się też do analogii historycznej, twierdząc, że „już w epoce rządów szlachty obrona gospodarczego status quo przyczyniła się do stopniowego upadku Polski”. Podkreślił, że trzeba „przestać być zakładnikami folwarku a zacząć myśleć o nowoczesnej manufakturze”.

Wcześniej głos w tym temacie zabrał jeden z liderów partii Konfederacja, poseł Janusz Korwin-Mikke. Dla niego punktem odniesienia była jedna z wcześniejszych wypowiedzi posła Krzysztofa Bosaka, który podkreślał, że nie można pozwalać rynkowi dyktować, co państwo powinno robić. Wiceszef Ruchu Narodowego zastanawiał się też, co czynić w sytuacji, gdy dynamika rozwoju rynku pracy i gospodarki jest większa niż wzrost populacji narodu polskiego zamieszkującej polskie terytorium. W tym kontekście zastanawiał się, że „być może trzeba nieco spowolnić tworzenie nowych miejsc pracy, dopóki nie urodzi się więcej dzieci”.

Korwinowi-Mikke krytycznie odniósł się do stanowiska narodowców w obrębie Konfederacji. We wpisie zamieszczonym w środę na Facebooku przyznał, że rzeczywiście nie wolno działać pod dyktando przedsiębiorców, ale zarazem „nie wolno wiązać im rąk, bo to nie naród polski, który marzy o wyjeździe za granicę, będzie utrzymywał emerytów – tylko przedsiębiorcy”.

„Przez kilkadziesiąt lat słuchałem narzekań (również narodowców), że Polacy wyjeżdżają za granice i zamiast budować Polskę wzbogacają różnych Angoli czy Żabojadów. Teraz gdy przyjeżdżają imigranci, by pracować na nas – to też źle… Nie: jeśli przyjeżdżają ludzie chcący uczciwie pracować – to bardzo dobrze” – pisze Korwin-Mikke.

Poseł podkreślił jednak, że dopuszcza imigrację zarobkową pod trzema warunkami. Po pierwsze, nie powinni mieć dostępu do „żadnych zasiłków, stypendiów i w ogóle <<opieki państwowej>>” i muszą utrzymywać się sami, podobnie jak Polacy na emigracji w XIX wieku. Zaznaczył przy tym, że nie muszą pracować, jeśli utrzymują ich krewni zza granicy, a „mieszkają tu, bo kochają Polskę”.

Ponadto, zdaniem Korwina-Mikke, imigranci nie mogą posiadać żadnych praw politycznych. Dopuszcza jedynie możliwość, by „po jakimś czasie zamieszkiwania w jednej miejscowości i nabyciu w niej nieruchomości” mogli mieć „prawo głosu w wyborach lokalnych”.

„Jeśli próbują się domagać jakichś <<praw>> – won za granicę. Jeśli próbują organizować demonstracje grożące życiu lub mieniu – strzelać; w razie potrzeby: ostrą amunicją. Bez wahania” – napisał poseł, przedstawiając trzeci warunek.

„W ten sposób imigranci budowali potęgę np. USA. Ciekawe, jak wyglądałyby Stany Zjednoczone, gdyby ktoś wpadł w XIX wieku na pomysł zmniejszania (w jaki sposób??) liczby miejsc pracy…” – dodał Korwin-Mikke.

„Żadne problemy na rynku pracy, skądinąd poważne i trudne, nie mogą przesłonić nam faktu, że zachowanie spójności kulturowej, etnicznej oraz religijnej jest najważniejszym wyzwaniem dla naszego narodu” – napisał, przypomnijmy, w poniedziałek na swojej stronie na Facebooku poseł Winnicki. Jego słowa wywołały oburzenie m.in. publicystów i komentatorów centroprawicowych i liberalno-konserwatywnych. Przykładowo, znany z głębokiej niechęci względem środowisk narodowych i tradycyjnego konserwatyzmu Michał Szułdrzyński z „Rzeczpospolitej” sugerował na Twitterze, że wypowiedź Winnickiego mogła mieć charakter rasistowski.

My nie chcemy stać się jak Zachód, chcemy aby Polska pozostała Polską. Nie może stać się państwem multikulturowym, wielonarodowym – bo bez końca będziemy się spierać, która religia, cywilizacja, obyczaj ma rację w jakiejś sprawie. Nie musimy przeszczepiać Azji i Afryki do Polski, aby poznać inne kulturypowiedział w środę poseł Konfederacji Krzysztof Bosak. Ubolewał przy tym, że „panuje przekonanie, iż to naród i państwo należy dostosować do biznesu”.

– Ja jestem prorynkowo nastawiony w granicach tego co się dzieje w naszej gospodarce – mówił Bosak. – Podejście że nie ma granic to anarchizm, to nie jest podejście rynkowe. Rynek działa wtedy, gdy zasoby są ograniczone, gdy zasoby pracy są nieograniczone to rynek nie działa – dlatego w Polsce nie rosną płace.

Bosak z żalem zwrócił też uwagę na fakt, że w Polsce obserwujemy „niski współczynnik migracji wewnętrznych”. Według niego, „Polakom łatwiej z Podkarpacia wyjechać do Anglii, niż na drugi koniec kraju”.

Czytaj także: Bosak o USA: Oficjalną linią ich dyplomacji stała się polityka antypolska

Polska wydała w 2018 r. 635 tys. pierwszych zezwoleń na pobyt cudzoziemcom spoza UE, najwięcej najwięcej wśród krajów członkowskich Unii. Ponad 400 tys. zezwoleń przyznano Ukraińcom, a ponad 125 tys. Białorusinom, głównie z powodów związanych z zatrudnieniem (Polska wydała też najwięcej pozwoleń z tego powodu – 328 tys.).

Także w 2017 r. wydała najwięcej pierwszych dokumentów pobytowych cudzoziemcom spoza Unii Europejskiej ze wszystkich krajów członkowskich UE. Polska wydała w tymże roku ponad 683 tys. tego rodzaju dokumentów, czyli 21,7 proc. całości w ramach Unii. Dla porównania, drugie w tym zestawieniu Niemcy wydały niespełna 535,5 tys. pozwoleń (17 proc. całości), a Wielka Brytania 517 tys. (16.4 proc.).

facebook.com / twitter.com / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply