Słuchając Jarosława Kaczyńskiego utwierdzam się w przekonaniu, że to parcie do przeprowadzenia wyborów 10 maja za pomocą poczty jest wielkim blefem politycznym, w który on sam nie wierzy – uważa poseł Robert Winnicki. Jego zdaniem PiS chce odwrócić uwagę od słabości państwa.

Poseł Konfederacji i lider Ruchu Narodowego, Robert Winnicki odniósł się w mediach społecznościowych do ostatnich wypowiedzi lidera PiS, Jarosława Kaczyńskiego. Jak informowaliśmy, w piątek rano na antenie Radiowej Jedynki Kaczyński przekonywał, że zgodnie z Konstytucją, wybory prezydenckie powinny się odbyć 10 maja br. Dodał, że byłoby całkowicie bezpieczne i nie rozumie tych, którzy krytykują za to jego partię. – Nie ma możliwości przełożenia wyborów, a tym bardziej na za rok – powiedział prezes PiS. – Chyba że będzie się uchwalało stany wyjątkowe przez ten czas, tylko po to, by przekładać wybory. W tym momencie nie są spełnione warunki wprowadzenia stanu nadzwyczajnego.

„Słuchając oświadczenia Jarosława Kaczyńskiego w Radiowej Jedynce utwierdzam się w przekonaniu, że to parcie do przeprowadzenia wyborów 10.05 za pomocą poczty jest wielkim blefem politycznym, w który on sam nie wierzy. Chce, żebyśmy się tym zajmowali, ale wie, że tego w kilka tygodni nie da się przygotować” – napisał poseł Winnicki.

Polityk Konfederacji zaznaczył, że forsowane przez PiS zmiany w Kodeksie wyborczym ws. powszechnego i wyłącznego głosowanie korespondencyjnego oznaczają, że „miliony Polaków po prostu zostałyby pozbawione praw wyborczych”, bo mieszkają w jednym miejscu, a w spisie wyborców figurują pod innym adresem, zaś „chaos i możliwość fałszerstw byłyby nie do opisania”.

„Do takich rozwiązań trzeba się gruntownie przygotowywać co najmniej pół roku. Pomijam już, że wykluczenie tradycyjnego głosowania w takim trybie jest zwyczajnie nielegalne” – zaznaczył Winnicki. Jego zdaniem rząd wie o chaosie i dramatycznych brakach w szpitalach i zdaje sobie sprawę, że tzw. tarcza antykryzysowa „da znikomą ulgę gospodarce”. Uważa, że prezes PiS „chce, żebyśmy się zajmowali wyborami, żeby odwrócić uwagę od faktu, który dziś się objawia – państwo jest równie dramatycznie słabe jak przed 2015”.

Kaczyński twierdzi, że „sfałszowanie będzie ogromnie trudne”, a jego obóz polityczny nie chce złamać Konstytucji, ale przestrzegać i tego jej przepisu, który mówi o zabezpieczeniu życia i zdrowia obywateli. Jego zdaniem, opozycja dąży do przełożenia wyborów, żeby, jak w przypadku Koalicji Obywatelskiej, móc wystawić nowego kandydata. – Będzie też kryzys, ludzie będą mieli pretensje do władzy. Nasi przeciwnicy teraz oceniają swoje szanse jako bardzo niewielkie i uważają, że za rok będzie inaczej – powiedział Kaczyński. Pytany o Jarosława Gowina, który pozostaje zdecydowanym przeciwnikiem wyborów 10 maja odpowiedział: – Jaką podejmie decyzję, trudno mi powiedzieć. Oby racjonalną i zgodną z Konstytucją.

Jak informowaliśmy, w czwartek wieczorem miało miejsce kolejne spotkanie ścisłego kierownictwa PiS. Nieoficjalnie, omawiano strategię działania na najbliższy czas. Wcześniej w siedzibie partii pojawiła się m.in. minister rozwoju Jadwiga Emilewicz z Porozumienia. Politykom partii Gowina rzekomo wiele obiecywano, żeby przystali na pełne głosowanie korespondencyjne 10 maja. Później na Nowogrodzkiej pojawił się sam Gowin. Wychodząc z siedziby PiS, wicepremier nie komentował przebiegu rozmów z politykami tej partii. Powiedział jedynie, że wybory prezydenckie powinny odbyć się w terminie, który będzie bezpieczny dla zdrowia i życia Polaków. Według części mediów, Gowin miał wczoraj usłyszeć ultimatum – albo poprze nowelizację Kodeksu wyborczego, albo Porozumienie straci miejsca w rządzie, co może oznaczać rozpad koalicji rządzącej.

W Pałacu Prezydenckim prezydent Andrzej Duda spotkał się z ministrem zdrowia, Łukaszem Szumowskim. Według „Faktu”, prezydent miał naciskać na ministra w sprawie terminu wyborów prezydenckich.

Na piątek zwołano posiedzenie Sejmu, na którym posłowie mają zająć się zgłoszonymi przez partię Kaczyńskiego zmianami w Kodeksie wyborczym.

Jak informowaliśmy wcześniej, wicepremier, minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin nie zgadza się na przeprowadzenie wyborów prezydenckich w maju, nawet wyłącznie drogą korespondencyjną. Według RMF FM, grozi mu za to wyrzucenie z rządu. Stacja twierdzi, że prezes Prawa i Sprawiedliwości Jarosław Kaczyński dał Gowinowi ultimatum: poparcie pomysłu wyborów korespondencyjnych, albo wyrzucenie z rządu. Wraz z Gowinem stanowiska mieliby stracić politycy jego ugrupowania Porozumienie. Reporter stacji dowiedział się nieoficjalnie, że Gowin nie uległ szantażowi Jarosława Kaczyńskiego i uprzedził już swoich ludzi, że mogą spodziewać się utraty stanowisk. Wciąż nie wiadomo, czy prezes PiS zrealizuje swoją groźbę – Porozumienie ma w Sejmie 18 posłów, a więc wyrzucenie z rządu Jarosława Gowina groziłoby PiS-owi utratą większości parlamentarnej.

Facebook.com / Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. lp
    lp :

    Od lat rządzą nami polskojęzyczni, więc nic dziwnego że Polaków mają daleko w d(). Oni się wyżywią, w ostateczności wyjadą z kraju, nas czekają naprawdę ciężkie czasy.