Polacy z Wileńszczyzny i z Polski, m.in. Ambasador RP, harcerze i kombatanci, oddali hołd pochowanym na wileńskiej Rossie żołnierzom Armii Krajowej, poległym podczas operacji „Ostra Brama”, chcąc wyzwolić Wilno z rąk Niemców przed wkroczeniem do Wilna wojsk sowieckich.

We wtorek 7 lipca, na wileńskim cmentarzu Rossa, Polacy z Wileńszczyzny i z Polski oddali hołd pochowanym tam żołnierzom Armii Krajowej, którzy w 1944 r. walczyli o Wilno podczas operacji „Ostra Brama”. Celem operacji było rozbicie niemieckiego garnizonu i samodzielne opanowanie Wilna przez oddziały AK przed wkroczeniem do miasta wojsk sowieckich.

Wtorkowe uroczystości rozpoczęły obchody 76. rocznicy operacji „Ostra Brama”. Wzięła w nich udział Ambasador Polski na Litwie, Urszula Doroszewska, która w towarzystwie harcerzy i kombatantów złożyła kwiaty na grobach 87 żołnierzy AK, uczestników operacji, spoczywających na Rossie. W swoim przemówieniu mówiła m.in., że „było to bardzo dramatyczne wydarzenie, które zakończyło się klęską”.

 

– Dzisiaj staraliśmy się przypomnieć każdego, kto zginął. Czcimy bohaterów, konkretnych ludzi, którzy tu zginęli i zostali pochowani – dodała. Zebrani, wspólnie z księdzem Józefem Aszkiełowicz, odmówili modlitwę za zmarłych.

„Ostra Brama”

7 lipca 1944 roku Armia Krajowa w ramach akcji „Burza” rozpoczęła operację wojskową „Ostra Brama” – walkę o wyzwolenie Wilna spod okupacji niemieckiej. Celem operacji było samodzielne oswobodzenie Wilna z rąk Niemców przed wkroczeniem tam Armii Czerwonej.

Dowódcą był komendant wileńskiego okręgu AK, pułkownik Aleksander Krzyżanowski ps. „Wilk”. Dowódca zakładał zdobycie miasta przez ponad 12-tysięczne połączone siły wileńskiego i nowogrodzkiego okręgu AK. Operacja miała rozpocząć się 7 lipca wieczorem. Jednak szybki marsz Armii Czerwonej na Wilna sprawił, że „Wilk” zdecydował o rozpoczęciu akcji o świcie. M.in. z tego względu, na czas zdołano skoncentrować na tylko 1 z 3 przewidzianych w planie operacji zgrupowań uderzeniowych.

Ok. 4 tysięcy żołnierzy AK wspieranych przez dwa działka przeciwpancerne oraz kilka moździerzy i granatników zaatakowało umocnienia niemieckie od najsilniej bronionej, południowo-wschodniej strony. Pozycje te obsadzone były przez garnizon liczący kilkanaście tysięcy żołnierzy. Dysponujących silną artylerią oraz czołgami i działami pancernymi oraz wsparciem z powietrza.

Polakom udało się jednak wyzwolić znaczną część Wilna. Do 13 lipca, już we współdziałaniu z oddziałami Armii Czerwonej 3 Frontu Białoruskiego, całe miasto zostało oczyszczone z Niemców. Na Górze Zamkowej żołnierze AK wywiesili biało-czerwoną flagę. Którą po paru godzinach zerwali sowieci, wywieszając czerwony sztandar.

W walkach zginęło blisko 500 żołnierzy AK, a ponad 1000 zostało rannych. Łącznie w całej operacji wileńskiej brało udział ok. 9 tysięcy żołnierzy AK na terenie okręgu wileńskiego i ok. 6 tys. na terenie okręgu nowogródzkiego.

Cztery dni po oswobodzeniu Wilna władze sowieckie podstępnie aresztowały dowódców oddziałów AK i zaczęły rozbrajanie polskich żołnierzy. Schwytano około 5 tys. podoficerów i szeregowców AK. Początkowo umieszczono ich w obozie w Miednikach. Większość z nich odmówiła wstąpienia w szeregi 1 Armii WP w ZSRR. Zostali wywiezieni w głąb Związku Radzieckiego do wyrębu lasów. Część z nich zbiegła i przedostała się do Polski. Inni prowadzili na Wileńszczyźnie walkę partyzancką z sowietami. Do 18 lipca w tym rejonie znalazło się ok. 6 tys. żołnierzy i kilka tysięcy ochotników. Zostali odkryci przez NKWD i internowani lub rozproszyli się.

Zobacz: Na Wileńszczyźnie rozpoczęły się obchody 75. rocznicy operacji „Ostra Brama” [+FOTO]

L24.lt / Wilnoteka.lt / Kresy.pl

2 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Roman1
    Roman1 :

    Jak czyta się o II wojnie światowej, to przeraża mnie jak AK starała się koniecznie przejąć z rąk niemieckich Wilno, a potem Warszawę, by uprzedzić wojska ZSRR. Można byłoby to zrozumieć, gdyby nie niemal całkowita bierność w ratowaniu Polaków przed mordowaniem ich przez Ukraińców. Władza była i jest ważniejsza niż życie Polaków, zaś dowództwo AK liczyło się wówczas tak samo z Polakami, jak ci co uważają obecnie, że największe zbrodnie II wojny światowej to Katyń i obława augustowska. Nie negując okrucieństwa, zwłaszcza Katynia, to mieliśmy wówczas o wiele więcej gorszych zbrodni, których się nie wymienia, gdyż nie popełnił ich Stalin lub Putin. Polska historia jest cały czas zakłamywana przez tych, którzy rzekomo sprzeciwiają się jej zakłamywaniu.