Mówiący o „polskiej strefie okupacji” na Wileńszczyźnie naczelnik Państwowej Inspekcji Językowej Litwy mimo wywołanego skandalu znalazł jednak politycznych sojuszników.

Szef Państwowej Inspekcji Językowej Litwy Audrius Valotka w czasie ubiegłotygodniowej rozmowy na temat dwujęzycznych oznaczeń w miejscowościach Orzełówka i Bieliszki w rejonie wileńskim uznał, że tego rodzaju wyrażanie tożsamości polskich mieszkańców Wileńszczyzny to „strefa okupacyjna, w której miała miejsce gwałtowna polonizacja Litwinów”. Posunął się do porównywania umieszczania litewsko-polskich tablic z nazwami miejscowości do działań Rosjan w Donbasie. Valotka podjął ostatnio działania na rzecz usunięcia dwóch tablic z nazwami miejscowości rejonu wileńskiego sporządzonych w języku polskim i litewskim, uznając je za nielegalne. Działania i komentarz Valotki odbiły się echem wywołując skandal. Nie wszyscy oceniają je jednak krytycznie.

Głos w sprawie dwujęzycznych tablic z nazwami miejscowości w rejonie wileńskim, w którym Polacy stanowisą 46 proc. mieszkańców, zabrali miejscowi działacze Związku Ojczyzny-Litewskich Chrześcijańskich Demokratów (TS-LKD). Rejonowy oddział tej partii – która jest główną partią koalicji rządzącą całą Litwą uchwalił specjalną rezolucję.

Uzasadnienie działań Inspekcji działacze partii widzą w tym, że “język litewski musiał się bronić przed wszelkiego rodzaju okupacjami i nieszczęściami. W końcu XIX w. język, jak też naród litewski był uważany za wymierający. Wysiłek aktywnych działaczy sprawił, że został odwołany zakaz litewskiej prasy, co sprawiło, że język znowu mógł się rozwijać. Jednak polityczno-historyczne wydarzenia XX w. nie pozwoliły na całkowite odrodzenie języka litewskiego” – zacytował w piątek portal państwowego nadawcy Litwy.

W swojej retoryce oddział partii rządzącej Litwą odwołal się więc do przekanania podnoszonego przez Valotkę traktującego obecność języka polskiego w rejonie wileńskim jako skutek “okupacji” i “polonizacji”.

Partyjni koledzy premier Ingridy Šimonytė uznali za stosowne przypomnieć, że wyłącznie język litewski ma w ich kraju “status języka państwowego, co zobowiązuje do używania go w przestrzeni publicznej”. Uznali przy tym, że tylko język litewski “zapewnia równe możliwości kontaktu dla wszystkich”, jak przytoczył portal LRT.

Działacze TS-LKD zasugerowali przy tym, że w rejonie wileńskim dyskryminowana jest nie mniejszość polska, ale Litwini – “Pamiętamy, że w rejonach wileńskim i solecznickim przez długi okres były ignorowane oświatowe, społeczne i kulturalne potrzeby Litwinów”. Rejonowi działacze partii zadeklarowali – “chcemy, aby wszystkie nazwy własne były pisane po litewsku, by mógł je przeczytać każdy obywatel. Nawołujemy zatem do szacunku wobec języka państwowego i obejmujących go nakazów prawnych”.

Dziennikarz LRT dopytał o stanowisko przewodniczącego struktur TS-LKD w rejonie wileńskim Gediminasa Kazėnasa. Ten potwiedział – “zgadzamy się z szefem VKI w sprawie tablic, ponieważ uważamy, że wszystkie napisy publiczne muszą być wyłącznie w języku państwowym”.

Zapytany o antypolskie wypowiedzi naczelnika Państwowej Inspekcji Językowej polityk anie ich nie poparł, ani nie skrytykował uznając, że “ludzie mogą mieć różne zdania na ten temat”.

Państwowa Inspekcja Językowa Litwy, którą kieruje Valotka zażądała likwidacji dwóch tablic, na których znalazły się nazwy miejscowości w języku polskim. Chodzi o tablice zrobione prywatnym sumptem w miejscowościach Bieliszki i Orzełówka w rejonie wileńskim, zamieszkanych w większości przez miejscowych Polaków.

Inspekcja jeszcze w maju wysłała w tej sprawie pismo do administracji rejonu wileńskiego i określiła dwujęzyczne, prywatne tablice jako „prawny nihilizm”, a swoją reakcję opisała jako spowodowaną przez skargi, których autorów nie określiła. Jej szef Audrius Valotka przestrzegał, że jego instytucja wygrała już z samorządem rejonu wileńskiego postępowanie przed sądem administracyjnym w sprawie innej tabliczki z napisem w języku polskim. Tym razem Inspekcja nakazała dyrektorowi administracji rejonu wileńskiego likwidację tabliczek do 1 lipca.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Mimo tego samorząd, już pod kierownictwem nowego mera Roberta Duchniewicza, odwołał się od decyzji Inspekcji do Litewskiej Komisji Sporów Administracyjnych. W odwołaniu samorząd wskazał, że w miejscowościach, których dotyczy decyzja Inspekcji, większość mieszkańców stanowią przedstawiciele polskiej mniejszości narodowej, a jako podstawę wskazał art. 11 ust. 3 Konwencji ramowej Rady Europy o ochronie mniejszości narodowych, która została ratyfikowana przez Litwę.

Litewska Komisja Sporów Administracyjnych, która zajęła się rozstrzygnięciem sprawy na etapie przedsądowym uznała, że Państwowa Inspekcja Językowa nie ma prawa żądać usunięcia tablic z nazwami miejscowości w dwóch językach. Można spodziewać się, że Inspekcja odwoła się do sądu administracyjnego.

To nie pierwszy raz, gdy Państwowa Inspekcja Językowa Litwy zajmuje się zwalczaniem tabliczek na których napisy w języku polskim pojawiają się obok litewskojęzycznych.

Jeszcze w zeszłym roku na celowniku Inspekcji znalazły się dwujęzyczne napisy informacyjne umieszczone w Solecznikach przez tamtejszy samorząd. Również w tym przypadku Inpekcja wszczęła postępowanie administracyjne, co oznacza naliczanie kar pieniężnych wobec dyrektora administracji rejonu solecznickiego.

Administracja ta była okładana karami pieniężnymi jeszcze w zeszłej dekadzie. Wtedy Inspekcji Językowej przeszkadzały dwujęzyczne tabliczki z nazwami ulic  miejscowościach rejonu. Ówczesny dyrektor administracji samorządu rejonowego Bolesław Daszkiewicz sądził się z Inspekcją, by ostatecznie przegrać i zapłacić w 2014 r. ponad 47 tys. litów kar i naliczonych od nich odsetek.

Stało się tak mimo tego, iż w 2012 r. instytucja nadrzędna wobec Inspekcji Językowej – Państwowa Komisja Języka Litewskiego uznała w swojej opinii, że dopuszczalne jest stosowanie nie tylko litewsko-języcznych nazw miejscowości czy ulic na tablicach i szyldach nieoficjalnych.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

W zeszłym tygoniu komentując swoje działania w dyskusji medialnej Valotka uznał, że tego rodzaju wyrażanie tożsamości polskich mieszkańców, jakim jest umieszczanie nazw miejscowości Wileńszczyzny w dwóch językach, oznacza „strefa okupacyjna, w której miała miejsce gwałtowna polonizacja Litwinów”. Posunął się do porównywania umieszczania litewsko-polskich tablic z nazwami miejscowości do działań Rosjan w Donbasie.

W odpowiedzi na takie twierdzenie Valotki minister kultury Litwy Simonas Kairys, któremu podlega Inspekcja Językowa, powołał specjalną komisję, która ma zająć się oceną jego postawy.

Poseł na Sejm Litwy z ramienia Akcji Wyborczej Polaków na Litwie-Związku Chrześcijańskich Rodzin, pochodzący z rejonu wileńskiego Czesław Olszewski złożył wniosek do prokuratora generalnego, by zabadał, czy wypowiedź Valotki nie była podżeganiem do waśni na tle narodowościowym.

lrt.lt/kresy.pl

 

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply