Polityka PiS-u wobec Polaków na Litwie – w poszukiwaniu granic łajdactwa

Determinacja, z jaką Prawo i Sprawiedliwość dąży do zerwania narodowej łączności z Polakami na Litwie wywołuje naturalny odruch obrzydzenia. Dlatego, wyjąwszy stricte obraźliwe argumenty ad personam, nie należy się ograniczać w ocenie skrajnego łajdactwa PiS-u i jego akolitów wobec Polaków na Litwie – pisze Marcin Skalski.

Banderofil recenzuje Polaków

Za początek ofensywy przeciwko własnym Rodakom należy uznać, powstały docelowo na użytek wewnętrzny, raport przygotowany w Akademii Sztuki Wojennej w Warszawie przez tamtejsze Centrum Badań nad Bezpieczeństwem w roku 2017. Jak donosił tygodnik „Wprost”, wg autorów raportu, polityczne ramię Polaków na Litwie – Akcja Wyborcza Polaków na Litwie – stanowić ma „zagrożenie dla interesów RP”. W przytaczanych fragmentach tego kuriozalnego dokumentu czytamy:   

„Alarmującym jest zjawisko przenikania do AWPL ludzi związanych politycznie z interesami Kremla. Dlatego dalsza polityka bezgranicznego wsparcia AWPL jako reprezentanta interesów polskich na Litwie jest błędna i może stanowić zagrożenie dla interesów RP” – głosiło powstałe na państwowej uczelni wyższej opracowanie.

Taka treść dokumentu, który pretenduje do miana raportu, nie może dziwić, gdy przyjrzymy się jego prawdopodobnemu autorowi. W ramach Centrum Badań nad Bezpieczeństwem za badania przestrzeni postradzieckiej odpowiada bowiem dr Jerzy Targalski, skrajny banderofil i zwolennik militarnego wspierania przez Polskę banderowskich batalionów na Ukrainie. 

Zobacz także: Jerzy Targalski: należy wesprzeć Prawy Sektor w walce z Rosją [+VIDEO] 

„W tej chwili paliwem, które żywi np. Prawy Sektor jest walka z Rosją. I tutaj należy ich wesprzeć. (…) Żeby oni nie doszli do wniosku, że oni walczą z Rosją, a Polacy im wbijają nóż w plecy” – twierdził dr Jerzy Targalski, publicysta „Gazety Polskiej” i szef wspomnianego think-tanku przy Akademii Sztuki Wojennej. Słowa te nie wymagają dalszego komentarza, tak samo jak szersze opisywanie tak niepoważnej postaci jak Jerzy Targalski, który wieszczył zajęcie Moskwy przez Polaków „razem z Kozakami”. Problem jednak w tym, że najprawdopodobniej to właśnie Targalskiemu – skądinąd byłemu członkowi PZPR – powierzono zlustrowanie Polaków na Litwie pod kątem zgodności ich działania ze specyficznie ujmowanymi interesami RP.

Ktoś mógłby powiedzieć, że to podłość, hipokryzja, zaprzaństwo. I miałby rację.

Idźcie sobie być Polakami gdzie indziej

Autoryzowanie poglądów i obsesji Jerzego Targalskiego ma miejsce w nieco poważniejszej odsłonie na samych szczytach PiS-owskiego buldożera, rozjeżdżającego wszystko, co stoi mu na drodze do wyśnionego Międzymorza – czyli sojuszu z potężną Litwą i równie zamożną Ukrainą. I tak była minister spraw zagranicznych za „pierwszego PiS-u”, a obecna europoseł Anna Fotyga pozwoliła sobie zadrwić z kresowych Polaków, twierdząc iż „Polska stoi za Polakami wszędzie”. W wywiadzie dla portalu ZW.lt, który skupia skądinąd polskojęzyczną śmietankę liberalnych antyklerykałów (dotowanych oczywiście przez rządy PiS), Fotyga mówi bowiem:

„Gorąco apeluję do Polaków na Litwie, żeby spróbowali jednak tego zbliżenia. Nie wyobrażam sobie, żeby Polak mógł nazwać Polskę obcym państwem. Bardzo proszę, żeby doszło do porozumienia. Polska stoi za Polakami wszędzie” – twierdzi europosłanka PiS.

Zobacz także: Jak rząd PiS wspiera litewskich lewaków i antyklerykałów za nasze pieniądze 

Tymczasem, to właśnie z kręgów Prawa i Sprawiedliwości wyszły bezpośrednie komunikaty do Polaków na Litwie, że oni jako zbiorowość oraz państwo polskie to dwa odrębne byty, o odmiennych wobec Republiki Litewskiej interesach. To członek Rady Programowej PiS oraz Narodowej Rady Rozwoju przy Prezydencie RP, Przemysław Żurawski vel Grajewski, uczynił z pozostawienia Rodaków na Litwie samym sobie nakaz polskiej racji stanu. Żurawski vel Grajewski już w sierpniu 2014 mówił o tym wprost w rozmowie ze wspomnianym portalem ZW.lt:

Mniejszość polska na Litwie jest osobnym podmiotem politycznym – ma własne cele polityczne, własnych liderów i nie jest sterowalna z Warszawy […] Z punktu widzenia Warszawy, mamy do czynienia z konfliktem między państwem litewskim a mniejszością polską na Litwie, który jest faktem bez względu na politykę i rolę Polski” – mówił późniejszy doradca Andrzeja Dudy.

W kręgach PiS-u Żurawski vel Grajewski zajmuje poczesne miejsce głównego „stratega” polityki międzynarodowej, ze szczególnym uwzględnieniem polityki wschodniej. W kalkulacjach Żurawskiego w ogóle nie ma miejsca na najmniejszą choćby korektę polityki państwa polskiego wobec Litwy, podyktowaną interesem tamtejszych Polaków. Kreator polityki wschodniej w PiS-ie uważa bowiem, że Rzeczpospolita Polska nie tylko nie może, ale wręcz nie powinna uwzględniać interesu polskiej społeczności na Wileńszczyźnie.

Nie zwracajmy jednak uwagi na takie drobnostki. Polacy na Litwie mogą liczyć na państwo polskie i już. Nie można przecież wątpić w słowa samej Anny Fotygi, która przypisuje sukcesy litewskich Polaków rządowi w Warszawie, mówiąc iż:

„Europoseł Waldemar Tomaszewski mówi, że Polacy na Litwie są obecnie silni i to jest efekt również polityki Polski”.

A więc, jak widzimy, państwo polskie nawet jak nie chce, to kresowym rodakom pomaga. Ktoś zresztą mógłby powiedzieć, że to szyderstwo lub jawna kpina. I znowu będzie mieć rację.

Polskość jako nawóz

Wypowiedzi polityków PiS wysokiego szczebla czy afiliowanych przy tej partii urzędników i doradców są tylko pozornie sprzeczne. Nawet rozbrajająca szczerość Żurawskiego vel Grajewskiego nie jest konieczna, aby dostrzec, co wyłania się zza deklaracji rzekomej pomocy i wsparcia dla rodaków na Kresach. W tym samym wywiadzie Anna Fotyga zachwalała obecną ambasador RP w Wilnie, która za punkt honoru postawiła sobie obronę litewskich interesów w stosunkach z mniejszością polską na Litwie. Europoseł PiS powiedziała o ambasador Urszuli Doroszewskiej:

„Odwiedzałam Urszulę Doroszewską również kiedy była ambasadorem w Gruzji w czasie katastrofy smoleńskiej, wiem, jak się zachowywała, jak świetnie reprezentowała Polskę. Wiem, że jest osobą posiadającą olbrzymią wiedzę, osobą, z którą można się porozumieć” – czytamy.

Zobacz także: Urszula Doroszewska – polska czy litewska ambasador w Wilnie?

W istocie o „porozumienie” z Urszulą Doroszewską może być trudno każdemu, kto urodził się Polakiem na Litwie i chciałby Polakiem pozostać. Dla obecnej ambasador RP w Wilnie nie jest problemem litewska ustawa oświatowa, która ogranicza liczbę godzin lekcyjnych po polsku w szkołach z polskim językiem wykładowym. Jedynymi, którzy będą w stanie się z nią porozumieć, są prawdopodobnie sami Litwini.   

CZYTAJ: Nowa ambasador RP na Litwie zaakceptowała dyskryminacyjną ustawę oświatową

Kręte ścieżki wyprostował chyba ostatecznie wicemarszałek Sejmu RP Ryszard Terlecki z PiS. W dyplomatyczny sposób wysłał on kresowym Rodakom jednoznaczny komunikat, w którym wskazał Polakom Wileńszczyzny miejsce w szeregu:    

Polska nie może być zakładnikiem swojej mniejszości, na przykład na Litwie lub w innych krajach. Organizacje polskich mniejszości narodowych w innych krajach muszą brać pod uwagę interesy państwa polskiego […] Oferujemy poszerzenie intensywnej współpracy regionalnej, czasami mówimy o Trójmorzu, czasem o Inicjatywie Trójmorza […] Wszystko to ma miejsce w kontekście określonego zagrożenia, przed którym stoimy, przede wszystkim na Ukrainie. Jest to zupełnie inny kierunek polityki zagranicznej, do której muszą dostosować się także polskie organizacje w innych krajach” – powiedział prominentny polityk PiS, który w ławach poselskich siedzi tuż obok samego Jarosława Kaczyńskiego.

Zobacz także: Polska nie może być zakładnikiem swojej mniejszości na Litwie – wicemarszałek Terlecki (PiS) [CAŁY WYWIAD]

Terlecki zresztą i tak ostatecznie kapituluje przed problemami, których wagę dla kresowych Rodaków z właściwym sobie wdziękiem bagatelizuje:

„Mamy takie wrażenie, że Polacy na Litwie bardzo dobrze radzą sobie z tymi problemami, które mają, ich życie nie jest bardzo uprzykrzone. Jednak w Polsce jest to przedstawiane jako trwały konflikt, ciągłe prześladowanie bądź przeszkadzanie. Kiedy tu przyjeżdżamy, kiedy przyjeżdżają tu nasi parlamentarzyści i obserwują sytuację, to niezupełnie zgadzamy się z takim postrzeganiem stosunków polsko-litewskich” – twierdzi wicemarszałek Sejmu Rzeczypospolitej.

Ktoś powie tym razem, że Terlecki i cała śmietanka PiS-owskich speców od polityki wschodniej traktują Polaków na Litwie wyłącznie jako nawóz dla użyźnienia koncepcji Międzymorza, tak jak od dawna czynią to z pamięcią o Polakach pomordowanych na Wołyniu. I po raz kolejny będzie miał rację.

PRZECZYTAJ: Ryszard Terlecki (PiS) mówi o „bratobójczej wojnie na Wołyniu”

Gdy wciąż działają prawa matematyki

Z powyższego punktu widzenia wynika, że dla rządzącego PiS-u problemem jest samo istnienie mniejszości polskiej na Litwie i wynikająca z tego przykra konieczność uwzględniania w swoich rachubach wyborczych rzeczników ich interesów nad Wisłą.

Niektórzy z około-PiS-owskich działaczy nie potrafią już zresztą ukryć sfrustrowania faktem, że Polacy na Litwie nie są jedynie lokalnym folklorem bądź jedną z dawno już przewróconych stronic podręcznika do historii. Stąd bierze się potok najbardziej ordynarnych łgarstw i przejawów złej woli.

Obecny rząd, odpowiadający za obsadę stanowisk w Fundacji „Pomoc Polakom na Wschodzie”, uczynił bowiem sekretarzem Rady tej instytucji Marię Przełomiec. W tematyce kresowej porusza się ona jak słoń w składzie porcelany – wystarczy jeden jej ruch, by narobiła znacznych szkód i nieznośnego hałasu.

Niedawno Przełomiec wylała z siebie hektolitry jadu wobec Akcji Wyborczej Polaków na Litwie w niesławnym wywiadzie dla internetowej telewizji wPolsce.pl. Według Przełomiec „nie załatwiono nic” w trakcie politycznej aktywności AWPL w jednym z koalicyjnych rządów na Litwie i przez cały okres zasiadania w litewskim parlamencie.

Tymczasem Przełomiec doskonale wie, że 8 posłów AWPL nigdy nie przegłosuje pozostałych 133 posłów z partii litewskich. Tego typu „zarzuty” może kresowym rodakom stawiać osoba, która Polaków na Litwie po prostu nienawidzi jako klasyczny ojkofob. Aż 8 posłów to zresztą i tak zasługa przekroczenia progu wyborczego kosztem taktycznego sojuszu Polaków z mniejszością rosyjską i wprowadzenia do litewskiego Sejmu jednej(!) rosyjskiej posłanki – przy czym Rosjan i Polaków jest na Litwie mniej więcej tyle samo. Tylko bezmiar cynizmu połączony z brakiem skrupułów może uzasadnić czynienie i z tego powodu zarzutu Polakom na Litwie – pozbawionym dodatkowo wsparcia macierzystego państwa, a wręcz przez nie zwalczanym. 

Nie trzeba by się było przejmować postacią Marii Przełomiec, gdyby nie to, że w telewizji publicznej prowadzi ona program „Studio Wschód”, dzięki czemu oddelegowano ją do władz kontrolowanej przez państwo polskie Fundacji „PPnW”. Marii Przełomiec brakuje choćby minimum przyzwoitości, co pozwoliłoby jej zwalczać Polaków na Litwie przynajmniej uczciwymi metodami. Przeciwnie – bezczelnie brnie ona w kłamstwa, by chociaż niewielka ich część przyczepiła się do liderów polskiej społeczności Wileńszczyzny. W przypadku Marii Przełomiec jest to zresztą już recydywa, bo kłamstwo to po prostu jej modus operandi i świadomie obrana metoda na walkę z kresową polskością.

Zobacz także: Przełomiec przeprasza za nieprawdziwe informacje na temat AWPL-ZChR… i wypowiada kolejne

Zobacz także: Jak Maria Przełomiec zmanipulowała historię polskiej autonomii na Wileńszczyźnie

Zobacz także: Maria Przełomiec znów atakuje Polaków Wileńszczyzny i znów mówi nieprawdę 

Ktoś, kto chciałby uchodzić za osobę rozumująca logicznie, mógłby wyciągnąć wniosek, że właśnie buta, brak skrupułów i skrajnie zła wola wobec Polaków na Litwie stoją za powołaniem przez PiS Marii Przełomiec do władz Fundacji „PPnW”. I tym razem po raz kolejny się nie pomyli.

Gdy brakuje innych słów

Ktoś jednak może powiedzieć, że dla opisu szmacenia Polski zastosowany aparat pojęciowy jest zbyt łagodny i należałoby użyć grubszych słów. Etyka nakazuje jednak nawet w cynikach, kłamcach i zdrajcach dostrzegać ludzi, co stanowi decydujące ograniczenie w opisie rzeczywistości.

Nawet zachowując życzliwość wobec działań rządu Prawa i Sprawiedliwości w stosunku do Polaków na Litwie, i tak należałoby stwierdzić, że politycy tej partii po prostu nie wiedzą, co robią. Jednak życzliwości tej należy położyć kres, gdy cele partii rządzącej w Polsce wobec kresowych Rodaków stają się oczywiste i klarowne.

Determinacja PiS-u, z jaką dąży on do zerwania narodowej łączności z Polakami na Litwie, jest aż nazbyt widoczna. W tym celu politycy partii oraz jej polityczni nominaci nie cofają się przed niczym, wywołując kolejne odruchy obrzydzenia. Dlatego wyjąwszy stricte obraźliwe argumenty ad personam, nie należy się ograniczać w ocenie skrajnego łajdactwa PiS-u i jego akolitów wobec Polaków na Litwie

Marcin Skalski

5 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Yogi
    Yogi :

    Ci ludzie, ten rząd to skrajne polonofoby. Realizują żydowską politykę wynaradawiania Polski i niszczenia narodu polskiego. Rozbili też Polonię w USA, niszczą Polaków wszędzie, w kraju i za granicami. W dodatku bezwstydnie hołubią obcokrajowców. I wcale nie kryją się z tymi zachowaniami, nie próbują udawać. Beszczelne, zakłamane ścierwo.

  2. greg
    greg :

    “Najpierw pisowskie łajzy i usraelskie oraz banderowskie sługusy, wystawiły się i nieświadomych ludzi, rosyjskim służbom w “wyremontowanym” dla tych głupków przez KGB/FSB Tupolevie w Smoleńsku, a teraz są w amoku, za który mają zapłacić nasi rodacy, i tak już pokrzywdzeni odejściem od nich Rzeczpospolitej”.

  3. FrancisMorges
    FrancisMorges :

    Mam nadzieję, że niedługo ktoś położy kres giedroyciowemu środowisku, które dzisiaj kreuje, ze szkodą dla Polonii i Polaków za granicą, zagraniczną politykę RP. Mam nadzieję, że w następnych wyborach Sejmowych zgłosi się partia, która obieca i skutecznie te obietnice będzie realizowała, walkę o każde polskie dziecko i każdego Polaka poza granicami Macierzy!!!