W nocnym ataku dronów na bazę wojskową Stanów Zjednoczonych we wschodniej Syrii zginęło kilku bojowników sił dowodzonych przez lokalnych Kurdów współpracujących z Amerykanami.

Organizacja pozarządowa Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR) z siedzibą w Wielkiej Brytanii poinformowała w poniedziałek, że w nocnym ataku zginęło siedmiu bojowników tak zwanych Syryjskich Sił Demokratycznych (SDF), a co najmniej 18 zostało rannych. SDF to siły zgrupowane wokół tworzonych przez syryjskich Kurdów Ludowych Sił Obrony (YPG), przez nich dowodzone i kierowane politycznie, w ramach parapaństwa, jakie Kurdowie zorganizowali pod protekcją Waszyngtonu w północno-wschodniej Syrii.

Szef biura prasowego SDF Farhad Szami twierdzi natomiast, że w ataku zginęło sześci bojwników. Podał również, że miał on miejsce przy polu naftowym al-Omar. Amerykanie z pomocą SDF kontrolują syryjskie pola naftowe w syryjskiej prowincji Dajr az-Zaur i eksploatują je na swoją korzyść. Szami oskarżył też o sprawstwo “wspieraną przez Iran milicję”.

 

Uderzenie na tę bazę nastąpiło po sobotnio-niedzielnych atakach USA na cele w Iraku i Syrii. Grupy zbrojne sprzymierzone z Iranem oświadczyły, że uderzyły w bazy amerykańskie w Syrii, a także w zachodnim i północnym Iraku w związku z trwającym konfliktem z Waszyngtonem, w którym główną rolę odgrywał do tej pory sprzymierzeniec Iranu w zupełnie innej części Bliskiego Wschodu – jemeńscy Huti.

„Ten atak jest pierwszą odpowiedzią irańskich milicji wobec amerykańskich baz po amerykańskich nalotach na pozycje milicji na różnych obszarach przez nie kontrolowanych.” – Al Jazeera zacytowała komentarz SOHR. Według niego to już 108 atak na bazy Amerykanów i ich sprzymierzeńców od 19 października zeszłego roku.

Następujące po sobie ataki Amerykanów i ich powiązanych z Iranem przeciwników pokazują rosnące zagrożenie, że izraelski atak na Strefę Gazy może wywołać regionalną eskalację zbrojną na Bliskim Wschodzie. Niebezpieczeństwo wzrosło dramatycznie pod koniec ubiegłego miesiąca, kiedy dron uderzył w bazę USA w Jordanii, zabijając trzech żołnierzy i raniąc ponad 40. Waszyngton obarczył winą za atak siły wspierane przez Iran i obiecał odwet, który nastąpił. W piątek i sobotę siły amerykańskie uderzyły we wspierane przez Teheran grupy w Iraku i Syrii.

Siły amerykańskie i brytyjskie przeprowadziły z kolei w niedzielę ataki na 36 celów w Jemenie. Dowództwo Centralne armii USA (CENTCOM) oświadczyło, że jego siły „przeprowadziły atak w samoobronie” na lądowe pozycje Jemeńczyków, a później zniszczyły „cztery przeciwokrętowe rakiety manewrujące, z których wszystkie były przygotowane do wystrzelenia przeciwko statkom na Morzu Czerwonym.”

Doradca prezydenta USA ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan powiedział w niedzielnym wywiadzie telewizyjnym, że piątkowe uderzenia to „początek, a nie koniec naszej reakcji i będzie więcej kroków – niektóre widoczne, inne mogą być niewidzialne”. Jak dodał – „Nie określiłbym tego jako otwartej kampanii wojskowej”. Jednak zapytany, czy Waszyngton wyklucza możliwość bezpośredniego uderzenia na Iran, Sullivan odpowiedział: „Nie byłoby rozsądnie, gdybym mówił o tym, czego nie wykluczamy, a co wykluczamy”.

W odpowiedzi Iran oświadczył w poniedziałek, że „nie zawaha się” odpowiedzieć, jeśli Stany Zjednoczone bezpośrednio zaatakują jego terytorium.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Jeszcze w listopadzie ub. roku bojownicy Ansarullahu przechwycili na Morzu Czerwonym powiązany z Izraelem statek handlowy Galaxy Leader, co było sygnałem wdrożenia nowej strategii walki z wrogami. Następnie jego bojownicy zajęli tankowiec Central Park. Ta druga jednostka została jendak odbita przez okręt amerykańskiej marynarki wojennej.

Na początku grudnia nieskutecznie zaatakowany został amerykański okręt wojenny USS Carney i dwa statki handlowe Unity Explorer i Number Nine płynące po Morzu Czerwonym. Do ataku użyto rakiety i dronu, a Huti wzięli odpowiedzialność za jego przeprowadzenie. Celem ataku była także francuska korweta Languedoc. Ostatnim celem ataków Ansarullahu stał się norweski tankowiec. W tym samym miesiącu w rejon Zatoki Adeńskiej przybyła grupa uderzeniowa Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, której przewodzi lotniskowiec o napędzie atomowym USS Dwight Eisenhower. Informowaliśmy wówczas, że Amerykanie mogą przeprowadzić ataki na cele w Jemenie.

W grudniu 2023 r. ponad 20 państw zgodziło się przystąpić do prowadzonej przez USA koalicji i operacji Prosperity Guardian, mającej strzec bezpieczeństwa żeglugi handlowej na Morzu Czerwonym. Ostatnie ataki rakietowe Amerykanów i Brytyjczyków na Jemen odbyły się poza formatem tej koalicji.

Waszyngton ponownie umieścił jemeńską grupę na liście „specjalnie oznaczonych globalnych terrorystów” i kilka dni po amerykańsko-brytyjskim ataku rakietowym na wybrane cele w Jemenie, mającym być środkiem powstrzymania Hutich przez dalszymia atakami na statki uznane za powiązane z Izraelem, bądź jego sojusznikami. Jemeńscy szyici uznali to za sposób wspierania Palestyńczyków w ich walce z Izraelem. Dwa dni trafili trafili oni rakietą amerykański kontenerowiec na Zatoce Adeńskiej.

aljazeera.com/kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply