Przyjęta przez Sejm tzw. ustawa covidowa ma m.in. ułatwić zatrudnianie w Polsce lekarzy spoza Unii Europejskiej, szczególnie z Ukrainy. Mają być dopuszczani do wykonywania zawodu bez pełnej nostryfikacji dyplomów i na podstawie oświadczenia o wystarczającej znajomości języka polskiego. Nowe zapisy krytycznie ocenia m.in. Naczelna Izba Lekarska, a proimigracyjne agencje zatrudnienia uważają, że ułatwienia są za małe.

W nocy z wtorku na środę Sejm przyjął w głosowaniu, zdecydowaną większością głosów tzw. „ustawę covidową” uwzględniając część poprawek Senatu. To zasadniczo pakiet ustaw, mający na celu usprawnienie działań służby zdrowia podczas epidemii koronawirusa. Wprowadzono m.in. zapis „o dobrym Samarytaninie”, który zwalnia z odpowiedzialności karnej lekarzy, którzy popełnią błąd medyczny ratując życie pacjenta chorego na COVID-19. Po późniejszych poprawkach wszystkim pracownikom ochrony zdrowia oddelegowanym do walki z epidemią będzie wypłacany zasiłek w wysokości 100 proc. wynagrodzenia. Ustawowo wprowadza się też obowiązek noszenia maseczki w przestrzeni publicznej, a sklepy będą mogły odmówić obsługi klientowi, który odmówi jej założenia. Nowe przepisy obniżają wymagania przyjęcia do pracy lekarzy, celem uzupełnienia braków kadrowych, w tym o chętnych studentów medycyny.

Ponadto, nowelizacja wprowadza ułatwienia w zatrudnianiu lekarzy spoza Unii Europejskiej, których będzie można zatrudnić na podstawie uproszczonych procedur. Dotyczy to głównie medyków ze Wschodu, przede wszystkim z Ukrainy, a także Białorusi czy Rosji.

Rozwiązanie to zdecydowanie popiera ministerstwo zdrowia. Szef resortu, minister Adam Niedzielski twierdzi, że lekarze-imigranci są potrzebni do wzmocnienia polskiego systemu opieki zdrowotnej. – Chodzi o ty, by mogli pracować w Polsce po wyrażeniu zgody przez ministra zdrowia – mówił w rozmowie z TVP. Zaznaczył, że ministerstwo zdrowia będzie pilnować, „by to dopuszczenie miało charakter jakościowy”.

Podstawowa zmiana dotyczy zniesienia dla lekarzy spoza UE obowiązku nostryfikacji w kraju dyplomu. Artykuł 6. Ustawy o przeciwdziałaniu skutkom kryzysu wywołanego Covid-19 głosi, że osoba, która uzyskała kwalifikacje poza terytorium Unii Europejskiej, będzie musiała spełnić m.in. następujące wymagania:

  • złożyć oświadczenie, że wykazuje znajomość języka polskiego wystarczającą do wykonywania powierzonego mu zakresu czynności zawodowych,
  • uzyskać zaświadczenie od podmiotu wykonującego działalność lecznicą zawierające deklarację określającą wykaz komórek organizacyjnych zakładu leczniczego i czas planowanego zatrudnienia ze wskazaniem zakresu realizacji świadczeń zdrowotnych, zgodnego z posiadanym tytułem specjalisty w określonej dziedzinie medycyny,
  • posiadać stan zdrowia pozwalający na wykonywania zawodu lekarza albo lekarza dentysty,
  • wykazywać nienaganną postawę etyczną,
  • uzyskać prawo pobytu na terytorium Rzeczpospolitej Polskiej, zgodnie z odrębnymi przepisami,
  • posiadać co najmniej trzyletnie doświadczenie zawodowe jako lekarz specjalista w danej dziedzinie, uzyskane w okresie pięciu lat bezpośrednio poprzedzających uzyskane zaświadczenie,
  • posiadać dyplom lekarza, lekarza dentysty oraz dyplom potwierdzający uzyskanie tytułu specjalisty, wydany w innym państwie niż państwo członkowskie Unii Europejskiej,
  • odbyć szkolenie specjalizacyjne odpowiadające w istotnych elementach merytorycznych programowi szkolenia specjalizacyjnego w Polsce.

Powyższe założenia oznaczają wyraźne ułatwienia dla lekarzy ze Wschodu, którzy chcieliby pracować w Polsce. Przedstawiciele agencji zatrudnienia, którzy ściągają do Polski pracowników ze Wschodu i aktywnie wspierają proimigracyjne zmiany w ustawodawstwie uważają jednak, że wprowadzone zmiany w rzeczywistości odniosą niewielki skutek i „Polska musi się postarać, aby przyciągnąć do siebie np. lekarzy z Ukrainy czy Białorusi”. Zwracają uwagę na przeszkody prawne i biurokrację, jak również poziom wynagrodzeń, przez co medycy ze Wschodu za bardziej atrakcyjne uznają miejsca pracy np. w Niemczech.

Według danych resortu pracy za I półrocze tego roku, opracowanych przez portal Bankier.pl, w tym okresie ogólnie wydano 353 zezwolenia na pracę w zawodach medycznych, w tym 28 dla lekarzy i 9 dla pielęgniarek (o 40 mniej niż w analogicznym okresie ub. roku). Najwięcej lekarzy, którym zezwolono na pracę w Polsce, to Ukraińcy (23), a poza nimi Białorusini i Rosjanie (po 2). Wszystkie zatrudnione pielęgniarki pochodziły z Ukrainy.

Łącznie, dla Ukraińców wydano 124 zezwolenia na pracę w zawodach medycznych. Poza nimi, dość licznie reprezentowani są imigranci z krajów azjatyckich: z Tajlandii (99), Indonezji (66), Filipin (14) czy Indii (9). W grupie tej jest łącznie 23 Białorusinów i 3 Rosjan. Eksperci zaznaczają, że z powodów biurokratyczno-proceduralnych wielu medyków z zagranicy pracuje w Polsce poniżej kwalifikacji, co najpewniej jest odzwierciedlone w tych danych.

Wcześniej zwracaliśmy uwagę, że agencje zatrudnienia twierdzą, iż mogą ściągnąć do Polski tysiące medyków ze Wschodu, w tym specjalistów, m.in. z Ukrainy, jeśli zgodnie z ich oczekiwaniami znikną bariery utrudniające ich zatrudnianie. Nadzieje wiązali właśnie z projektem tzw. ustawy covidowej. To pokazuje, że pandemia koronawirusa staje się pretekstem do intensyfikacji migracji ze Wschodu, szczególnie z krajów poradzieckich oraz Azji Wschodniej.

Środowiska proimigracyjne oraz agencje zatrudnienia, czerpiące korzyści z promowania i organizowania jak największej migracji zarobkowej, nawołują do kolejnych działań na rzecz zatrzymania Ukraińców w Polsce. Ogólnie, postuluje się tu „nieustające upraszczanie procedur wydawania cudzoziemcom kart pobytu” oraz „wzmacnianie i rozwijanie programów społecznych na rzecz asymilacji Ukraińców w Polsce”.

Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service uważa, że zasadniczą przeszkodą w zatrudnianiu medyków spoza UE są skomplikowane, drogie i czasochłonne procedury uznania np. ukraińskiego wykształcenia, których przejście dopiero umożliwia rozpoczęcie 13-miesięcznego stażu pod nadzorem doświadczonego specjalisty. Eksperci Personnel Service chcą zmiany tych procedur, żeby móc „konkurować o pozyskanie pracowników medycznych z Ukrainy z innymi krajami Europy”. Wskazuje się np. na Niemcy, gdzie uznawane są wszystkie uczelnie medyczne działające na Ukrainie, przez co czas nostryfikacji skraca się nawet do 3 miesięcy, umożliwiając Ukraińcom wykonywanie w ograniczonym zakresie zawodu lekarza.

„Z naszych szacunków wynika, że w tej chwili potencjalnie zainteresowanych pracą w Polsce jest ok. 1,5-2 tys. lekarzy oraz nawet 2-3 tys. pielęgniarek i sanitariuszy” – twierdził Inglot, cytowany przez „Rz”. Gazeta zaznacza przy tym, że w tym gronie są osoby które w Polsce pracowały lub pracują, ale nie w zawodzie ze względu na bariery regulacyjne.

Portal Bankier.pl zwraca uwagę na stanowisko polskich lekarzy w tej kwestii. Cytuje m.in. lekarkę na rezydenturze z jednego ze szpitali we Wrocławiu, której zdaniem medycy-cudzoziemcy powinni otrzymać tymczasowe prawo wykonywania zawodu powinni, „a po pandemii załatwić wszystkie formalności i nostryfikację dyplomu”, a zatem zostać w Polsce.

Liczne wątpliwości w kwestii nowelizacji ustawy covidowej zgłosiła Naczelna Izba Lekarska, ale podczas obrad w Sejmie oddano jej głos tylko na krótko. Prezes NIL, Andrzej Matyja, wyraził wątpliwości odnośnie do ułatwionej ścieżki zatrudnienia cudzoziemców w zawodach medycznych.

„Po uchwaleniu ustawy w aktualnym brzmieniu, na wyłączną odpowiedzialność Ministra Zdrowia, zostaną w uproszczonym trybie dopuszczeni do wykonywania w Polsce zawodu osoby posiadające dyplom lekarza zdobyty poza granicami Unii Europejskiej. Mało tego, według przyjętych zapisów, znajomość języka polskiego będzie stwierdzana jedynie poprzez złożone oświadczenie” – podkreślił Matyja. Pytał, jaką daje to gwarancję, że taki lekarz z zagranicy będzie w stanie skomunikować się z pacjentem czy kolegą lub koleżanką „po fachu”.

„Ciekaw jestem czy Minister Zdrowia zdaje sobie sprawę, jaki ciężar bierze na swoje barki? To przecież odpowiedzialność za bezpieczne wykonywanie zawodu przez lekarzy, którzy nie ukończyli 5-letnich studiów i, na dodatek, niemówiący po polsku” – zaznaczył prezes NIL. „Polscy lekarze nie boją się zagranicznej konkurencji, polscy lekarze boją się o bezpieczeństwo polskich pacjentów”.

Jak pisaliśmy, wobec kiepskiej sytuacji w służbie zdrowia rząd Prawa i Sprawiedliwości dąży do jak największego napływu medyków z innych krajów, głównie poradzieckich. Niedawno minister zdrowia Adam Niedzielski zapowiedział „uzupełnienie naszego zasobu lekarzy lekarzami z zagranicy w specjalnym trybie. By wzmocnili nasz system, by mogli pracować w Polsce”. Jeszcze przed pandemią SARS CoV-2 rząd PiS podejmował przygotowania do uzupełnienia kadr w polskiej służbie zdrowa poprzez prace nad obniżeniem wymagań dla potencjalnych imigrantów.

Przeciw temu opowiada się Naczelna Rada Lekarska. Dr Jerzy Friediger, dyrektor szpitala im. Żeromskiego w Krakowie i członek prezydium NRL uważa, że dopuszczenie do pracy w Polsce lekarzy spoza UE bez jakiejkolwiek weryfikacji jest niebezpieczne, choćby z uwagi na krótszy cykl studiów w niektórych państwach. Zwraca uwagę, że specjalne przepisy przeciwepidemiczne mogą być tylko pretekstem dla podjęcia przez zagranicznych lekarzy pracy w Polsce na stałe bez sprawdzenia ich kwalifikacji. Dr Friediger przyznaje, że chętni do przyjazdu lekarze-cudzoziemcy zgłaszają się „nieustannie” i uważa, że imigrant pracujący w Polsce bez sprawdzenia kwalifikacji „może wyrządzić więcej szkody niż pożytku w Polsce albo następnego dnia wyjedzie do Niemiec”.

Czytaj więcej: Polscy lekarze zaniepokojeni możliwością zatrudniania imigrantów bez sprawdzania kwalifikacji

Rząd PiS prowadzący jedną z najbardziej liberalnych polityk imigracyjnych w Europie od lat planuje rozciągnięcie jej także na sektor medyczny. W czerwcu br. pisaliśmy o doniesieniach medialnych na temat planów rządu.

bankier.pl / tvp.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply