Oświadczenia Węgier ws. ustawy oświatowej doprowadziły je bardzo blisko czerwonej linii – jeśli jeszcze jej nie przekroczyły – powiedziała rzeczniczka MSZ Ukrainy Mariana Beca, odnosząc się do stanowiska Budapesztu ws. ukraińskiej ustawy oświatowej.

Rzeczniczka MSZ Ukrainy Mariana Beca w komentarzu dla ukraińskiej stacji 112 Ukraina powiedziała, że ostatnie oświadczenia Węgier ws. ukraińskiej ustawy oświatowej to „polityczna manipulacja”, a rząd w Budapeszcie zbliża się do „czerwonej linii”.

Jak informowaliśmy, minister spraw zagranicznych Węgier Péter Szijjártó w czasie poniedziałkowego spotkania szefów dyplomacji państw Unii Europejskiej w Brukseli przedstawił warunek po spełnieniu którego rząd jego państwa odstąpi od blokowania euroatlantyckich ambicji Kijowa. Rząd Węgier domaga się zawieszenia na pięć lat nowej ustawy oświatowej, przyjętej w zeszłym roku przez ukraiński parlament, grożącej ukrainizacją szkół nauczających do tej pory w językach mniejszości narodowych na poziomie ponadpoczątkowym.

Czytaj więcej: Węgry stawiają warunek uchylenia blokady euroatlantyckich aspiracji Ukrainy

– Wszelkie ostatnie oświadczenia doprowadziły Węgry bardzo blisko czerwonej linii – jeśli jeszcze jej nie przekroczyły – powiedziała we wtorek Beca. Jej zdaniem, wypowiedzi strony węgierskiej to „świadome polityczne manipulacje i nieprzyzwoite zniekształcanie rzeczywistości”.

– To bardzo smutne, ponieważ Węgry są naszym partnerem. Jesteśmy gotowi do konstruktywnego dialogu odnośnie różnych kwestii, ale takie manipulacje i zniekształcenia są dla nas nie do zaakceptowania – powiedziała rzeczniczka MSZ Ukrainy.

Beca wyraziła też wątpliwość, czy Węgry byłyby w stanie zablokować udział prezydenta Petra Poroszenki w ważnych wydarzenia w ramach NATO i UE. – Nie sądzę, że Węgry byłyby w stanie to zrobić. W końcu to nie są relacje dwustronne.

Rzeczniczka MSZ Ukrainy zapewniła też, że jej resort stale współpracuje z Węgrami. – Jesteśmy otwarci na każdy dialog. Jednak takie oświadczenia działają na korzyść Rosji – podsumowała.

Szijjártó podkreślił w czasie swojego brukselskiego wystąpienia, że geopolityczna sytuacja Ukrainy nie zwalnia jej z obowiązku poszanowania i realizacji praw mniejszości narodowych. Okres pięciu lat zawieszenia nowej ustawy oświatowej dałby czas na negocjacje między władzami Ukrainy, a miejscową wspólnotą Węgrów, w ramach których ustalono by stosowne zmiany w tym prawie, tak aby uwzględniały one interesy mniejszości.

Po przyjęciu przez Ukrainę dyskryminacyjnej ustawy oświatowej rząd Węgier podjął natychmiastowe działania by wywrzeć presję na Kijów, łącznie z zablokowaniem kontaktów między NATO a Ukrainą na wysokim szczeblu politycznym. Kontrastowało to ze stanowiskiem rządu Beaty Szydło, który po prostu przyjął do wiadomości tłumaczenia rządu Ukrainy, że nowa ustawa nie zagrozi prawu mniejszości polskiej do pielęgnowania języka ojczystego.

Ponadto, tydzień temu w ukraińskim parlamencie zaczęły się prace nad projektem nowej ustawy językowej, która czyni język ukraiński obowiązkowym we wszystkich sferach życia, a ponadto wprowadza ostre sankcje karne za naruszanie „polityki językowej” na Ukrainie. Jej krytycy argumentują, że faktycznie umożliwia ona „totalną ukrainizację” mniejszości narodowych.

Jak informowaliśmy wcześniej, w końcu lutego br. ukraiński Sąd Konstytucyjny uznał tzw. ustawę Kiwałowa-Kołesniczenki, która zakładała pewne preferencje dla języków mniejszości narodowych, za niezgodną z konstytucją. Ustawa ta, obowiązująca od 2012 roku regulowała m.in. kwestię języków mniejszości narodowych, przewidując możliwość oficjalnej dwujęzyczności w regionach, w których odsetek osób należących do mniejszości narodowych przekraczał 10 procent. Skasowanie tej ustawy otwarło drzwi do przyjęcia nowych przepisów, wzmacniających język ukraiński kosztem języków mniejszości narodowych. Decyzję ukraińskiego Sądu Konstytucyjnego i sytuację związaną z nową ustawą językową krytycznie skomentował szef MSZ Węgier, Peter Szijjarto.

112.ua / Kresy.pl

5 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Accipiter
    Accipiter :

    Polska powinna stać po stronie Węgier, który nigdy nas nie zawiedli i zawsze w sparli w chwilach próby.
    Ukraińcy poza deklaracjami o przyjaźni udowodniają swoimi czynami, że są wrogim i roszczeniowym państwem.
    Ciekawe co zrobiły by te probanderowskie parchy w polskim rządzie i parlamęcie gdyby doszło do konfliktu banderowsko-węgierskiego. Polacy poszli by za Węgrami. Co do banderofilnego (nie)rządu w Polsce to nie był bym tego pewien.

  2. ProPatria
    ProPatria :

    Ciekawe co ten bankrut-żart historii ma na myśli przez przekroczenie czerwonej linii. Inwazję swojej żałosnej, skorumpowanej armii na silniejsze Węgry czy też bestialskie rzezie mniejszości węgierskiej w granicach banderlandu ?? I oczywiście kretyńskie stwierdzenie, że na wszystkim korzysta Rosja. Typowa stepowa ŻENADA. Wszystkie państwa sąsiadujące z tym sztucznym tworem powinny przyłączyć się do Węgier i powoli zutylizować potworka.

  3. Gaetano
    Gaetano :

    To jawne groźby zwyrodniałej dziczy pod adresem naszych bratanków, a że Rosja to i tamto – to przecież standardowo dołączana formułka, w myśl nanifestu oun. Ale spokojnie, Węgrzy to mądry i świadomy naród; w przypadku ewentualnego konfliktu sami dadzą sobie radę z papierową armią. Można tylko spekulować, że w razie takiego scenariusza pierwszym państwem, które pospieszy Madziarom z pomocą będzie FR, choćby poprzez zintensyfikowanie działań na Donbasie.
    Co do stanowiska polskojęzycznych, raczej byłoby to zwyczajowe podkulenie ogonu. Trudno sobie wyobrazić stanowczą pomoc przy obecnie rządzących zaprzańcach, co byłoby wprost zdradą naszego odwiecznego sojusznika. Oby żart historii zapadł się pod ziemię równie szybko, jak powstał z niebytu.