W jesiennym naborze ze wskazanych 5562 miejsc na szkolenie w trybie rezydenckim zostało wykorzystanych 3575. Młodzi lekarze nie chcą zostawać internistami, chirurgami ogólnymi czy onkologami klinicznymi – wynika z danych Ministerstwa Zdrowia.
Po studiach i rocznym stażu młodzi lekarze podejmują decyzję odnośnie dziedziny, w której będą się specjalizować. Następnie trwający 5-6 lat okres szkoleniowy odbywa się w oparciu o przydzielane dwa razy w roku miejsca szkoleniowe (rezydentury) podczas naboru wiosennego i jesiennego – informuje portal rynekzdrowia.pl
Po jesiennym naborze pozostało 1987 wakatów. Młodzi lekarze nie chcieli zostawać (w nawiasie liczba niewykorzystanych miejsc rezydenckich): internistami (209), pracującymi na SOR i w pogotowiu specjalistami w dziedzinie medycyny ratunkowej (240), chirurgami ogólnymi (120), onkologami klinicznymi (108), lekarzami w dziedzinie chorób zakaźnych (112). W tych specjalizacjach liczba wakatów jest największa.
Według Łukasza Jankowskiego, prezesa Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie, niepopularne specjalizacje wiążą się często z dużym obciążeniem i pracą w nienormowanych godzinach.
– Te, w których pracę wykonuje się niezmiernie dużym kosztem życia prywatnego, rodzinnego. Zarazem także te, które rezydenci określają jako „pozwogenne” – tłumaczy Jankowski. Przypomniał on również, że średnia długość życia chirurga jest niższa niż w ogólnej populacji.
Ponadto, jak np. w przypadku onkologii klinicznej, rezydenci przyznają, że wymaga ona mocnej konstrukcji psychicznej. – Jest duża populacja młodych pacjentów, którym nierzadko nie da się pomóc ze względu na zaawansowanie choroby nowotworowej, co zmusza do obserwowania pogarszającego się stanu klinicznego. To specjalizacja ciężka, obciążająca psychikę i poza tym – podobnie jak chirurgia ogólna czy medycyna ratunkowa – szpitalna. A to sprawia, że po zrobieniu specjalizacji możliwości pracy np. tylko w godz. 8-16, bez dyżurowania, są ograniczone – mówi Łukasz Jankowski.
Ministerstwo Zdrowia stara się przeciwdziałać brakom lekarzy przez tworzenie listy specjalizacji, które uznawane są za priorytetowe. Lekarzom, którzy je wybierają, oferowane są pewne „bonusy” – np. lekarz wybierający specjalizację deficytową ma wyższe wynagrodzenie zasadnicze w pierwszych dwóch latach zatrudnienia w trybie rezydentury o 274 zł, a po dwóch lata o 219 zł. Obecnie lista zawiera 22 specjalizacje. Oprócz ww. specjalizacji znajdują się na niej: chirurgia onkologiczna, hematologia, kardiologia dziecięca, neurologia dziecięca, medycyna paliatywna, neonatologia, pediatria, psychiatria, radioterapia onkologiczna.
Jarosław Rybarczyk – główny specjalista w Biurze Komunikacji Ministerstwa Zdrowia – przypomina, że ustawą z dnia 16 lipca 2020 r. o zmianie ustawy o zawodach lekarza i lekarza dentysty oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. poz.129, z późn. zm.) wprowadzono zmiany w naborze na szkolenie specjalizacyjne, dzięki którym większa liczba miejsc szkoleniowych w dziedzinach priorytetowych ma zostać efektywniej wykorzystana (tzw. nabór centralny). Ustawą wprowadzono możliwość – w przypadku niezakwalifikowania się przez lekarza do odbywania specjalizacji w preferowanym województwie i podmiocie lub w preferowanej dziedzinie – kwalifikacji na jeden z kolejnych „wyborów” wskazanych we wniosku o odbywanie szkolenia specjalizacyjnego. Na nowych zasadach pierwsze postępowanie kwalifikacyjne odbędzie się jesienią 2022 roku.
Oprócz tego ustawą z dnia 17 listopada 2021 r. o zmianie ustawy – Prawo o szkolnictwie wyższym i nauce oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. z 2021 r. poz. 2232 i 2459) wprowadzono kredyt na kształcenie. Ubiegać się o niego mogą studenci odbywający płatne studia na kierunku lekarskim, począwszy od roku akademickiego 2021/2022.
W tym przypadku atrakcyjną opcją jest umorzenie kredytu w całości pod warunkami: odpracowania studiów po ich ukończeniu przez okres nie krótszy niż 10 lat w podmiotach, które udzielają świadczeń opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych oraz uzyskania tytułu specjalisty w dziedzinie medycyny uznawanej za priorytetową w dniu rozpoczęcia przez lekarza szkolenia specjalizacyjnego.
Portal rynekzdrowia.pl podkreśla, że obecnie w porównaniu z 2015 r. limity przyjęć na studia na kierunku lekarskim zostały zwiększone o ponad 2800 miejsc. Limity przyjęć na rok akademicki 2021/2022 na kierunek lekarski i lekarsko-dentystyczny, wynoszą łącznie 10 381 miejsc. Jednak aż 2110 z tych miejsc to limit na jednolite studia magisterskie prowadzone w formie stacjonarnej/niestacjonarnej w języku innym niż język polski.
Jak informowaliśmy, w najnowszym raporcie „State of Health in the EU: Companion Report 2021” wydanym przez organ Unii Europejskiej, eksperci przeanalizowali służby zdrowia funkcjonujące w krajach europejskich. Okazuje się, że największe niedobory pracowników służby zdrowia w całej Unii Europejskiej dotyczą Polski. Chodzi zarówno o lekarzy, jaki o pielęgniarki – jest ich stanowczo za mało.
W 2019 roku na 1000 mieszkańców UE przypadało średnio 3,9 lekarzy i 8,4 pielęgniarek. W tym samym czasie, w Polsce liczba praktykujących lekarzy na 1000 mieszkańców wyniosła jedynie 2,4 – najmniej w całej Unii Europejskiej.
Analogicznie przedstawia się sytuacja z pielęgniarkami. W ramach UE, mniej niż w Polsce było ich tylko w Bułgarii, Grecji i na Łotwie.
Co więcej, w opinii autorów w przyszłości sytuacja pod tym względem będzie w naszym kraju gorsza. Zaznaczono, że wielu pracujących w Polsce lekarzy i pielęgniarek zbliża się do wieku emerytalnego, co przyczyni się do znacznego spadku liczby medyków.
CZYTAJ TAKŻE: Średni wiek chirurgów w Polsce to 60 lat. 25 proc. z nich przekroczyło wiek emerytalny
„Ponad trzy czwarte wydatków na leki w ramach systemu out-of-pocket przeznacza się na zakup leków do samodzielnego leczenia. Prawdopodobnie wynika to z długiego czasu oczekiwania na dostęp do opieki specjalistycznej” – napisano w dokumencie.
Zaznaczono też, że niedobór pracowników służby zdrowia w Polsce jest szczególnie problematyczny dla ludzi mieszkających na terenach wiejskich. Sytuacja ta powoduje powstanie sporych nierówności w dostępie do służby zdrowia wśród mieszkańców Polski.
Jak informowaliśmy, premier Mateusz Morawiecki i szef KPRM Michał Dworczyk zastanawiali się nad ściągnięciem personelu medycznego z Filipin – tak wynika z rzekomych maili wykradzionych ze skrzynki Dworczyka. Sprawę najwyraźniej pilotowała była już wówczas wicepremier i minister rozwoju, Jadwiga Emilewicz. Jedna z agencji miała zaproponować ściągnięcie tysiąca lekarzy i pielęgniarek w 3 miesiące. W tle pojawia się znany psefolog, zasiadający w zarządzie spółki mającej ściągać migrantów zarobkowych z Filipin. Rok temu pisaliśmy, że polscy lekarze sprzeciwiają się masowemu przyjmowaniu medyków spoza UE.
Czytaj także: „DGP”: izby lekarskie wstrzymują wydawanie zgód dla lekarzy ze Wschodu, rząd liczył na przyjazd setek medyków
PRZECZYTAJ: Poseł Kamiński: rząd PiS realizuje politykę masowej imigracji. „Co następne? Obywatelstwo przez internet?”
Kresy.pl / rynekzdrowia.pl
Zostaw odpowiedź
Chcesz przyłączyć się do dyskusji?Nie krępuj się!