Przyszliśmy zapytać, co robią ministrowie, wiceministrowie i urzędnicy Ministerstwa Infrastruktury, bo nie widzimy ich na granicy polsko-ukraińskiej, gdzie polscy przewoźnicy bronią polskiego interesu narodowego – mówią posłowie Konfederacji.

W środę posłowie Konfederacji i Ruchu Narodowego, Michał Wawer i Witold Tumanowicz, interweniowali w Ministerstwie Infrastruktury w sprawie strajku przewoźników na granicy polsko-ukraińskiej.

„Przedstawiciele branży transportowej dzień i noc bronią na granicy polskiego interesu narodowego, gospodarki przed nieuczciwą konkurencją z Ukrainy. Ministrowie pisowskiego rządu, w tym czasie zabawiają się w sali sejmowej zajmowaniem mównicy poza kolejką. I to jest ich wkład w obronę polskiego interesu narodowego i polskiej demokracji” – powiedział poseł Wawer.

 

Jak wyjaśnił, z tego powodu Konfederacja zdecydowała się na interwencję poselską. „Przyszliśmy do Ministerstwa Infrastruktury zapytać co robią ministrowie, wiceministrowie i urzędnicy ministerstwa? Bo nie widzimy ich na granicy polsko-ukraińskiej, na przejściach granicznych. Nie widzimy ich na negocjacjach ze stroną ukraińską, w których biorą udział nawet przedstawiciele Unii Europejskiej. A po polskich przedstawicielach rządu polskiego ani widu, ani słychu” – zaznaczył Michał Wawer.

Polityk zwrócił uwagę, że w Polsce branża transportowa odpowiada za 6 proc. PKB, zapewnia łącznie około miliona miejsc pracy, a rocznie z tytułu podatków odprowadza do budżetu państwa 16 miliardów złotych.

„Jeżeli ta branża zostanie doprowadzona do upadku, to równowartość kwoty stanowiącej np. 2/3 pieniędzy przeznaczonych w przyszłym roku na zakup nowego uzbrojenia dla polskiego wojska, taka kwota wyparuje z polskiego budżetu, z polskiej gospodarki narodowej. Nie możemy do tego dopuścić. Nie możemy usprawiedliwiać takich szkód w polskiej gospodarce, tym, co robi rząd PiS, że to jest w imię pomocy dla Ukrainy” – podkreślił. Dodał, że pomoc Ukrainie nie może się odbywać na koszt polskich przedsiębiorców, pracowników i wypłacalności polskiego budżetu. Zwrócił też uwagę na preferencje, jakie w obecnych czasach ma ukraiński sektor transportowy w UE: „mają wszystkie uprawnienia wynikające z przynależności do Unii Europejskiej, a żadnych obowiązków z tego tytułu”.

„Ukraińscy przewoźnicy nie muszą spełniać norm technicznych, wymogów prawnych, finansowych, które muszą spełniać polscy przewoźnicy. W momencie, kiedy ukraińscy przewoźnicy są na nieograniczonych warunkach dopuszczeni do unijnego rynku to po prostu polska branża transportowa nie ma żadnych szans” – zaznaczył Wawer. Uważa, że w przyszłości miejsce polskich firm zajmą wówczas firmy ukraińskie lub z Europy Zachodniej.

„Wspieramy stale polskich przewoźników. Jeździmy do nich na granicę. A dzisiaj wchodzimy z interwencją do Ministerstwa Infrastruktury, które powinno wreszcie coś w tej sprawie zrobić” – podsumował poseł.

Witold Tumanowicz powiedział z kolei, że polski rząd zadał polskiej branży transportowej cios w plecy, dopuszczając do nieuczciwej konkurencji z przewoźnikami zza wschodniej granicy.

„Oczywiście zasłaniają się oni polityką unijną, ale prawda jest taka, że przecież razem z Unią Europejską przedłużyli te preferencyjne warunki o kolejny rok, do 30 czerwca 2024 roku” – zaznaczył poseł Konfederacji. „Idziemy z interwencją, żeby się dowiedzieć kto odpowiada za tą skandaliczną decyzję. Kto odpowiada za tą skandaliczną bezczynność wobec polskich przedsiębiorców, polskich przewoźników z branży” – dodał.

PRZECZYTAJ: Protest przewoźników: poseł Braun na granicy, incydenty z udziałem ukraińskich kierowców

Od ponad tygodnia trwa protest polskich przewoźników przy trasach dojazdowych do głównych przejść granicznych z Ukrainą, w tym w Dorohusku i w Hrebennem. We wtorek jeden z liderów protestu i szef Konfederacji na Lubelszczyźnie, przedsiębiorca Rafał Mekler poinformował, że do protestujących dołączyli rolnicy ze stowarzyszenie Podkarpacka Oszukana Wieś. Przybywają też koleni przewoźnicy z różnych części Polski.

Przypomnijmy, że w miniony piątek w kierunku przejścia granicznego w Dorohusku ruszyła duża grupa oburzonych ukraińskich kierowców, którzy zamierzali sami zlikwidować protest polskich przewoźników. Zostali powstrzymani przez policję. Ich delegacja zażądała od protestujących zwiększenia liczby pojazdów, przepuszczanych przez blokadę. Później, w ramach własnego protestu, zablokowali ważną drogę Lublin-Chełm, chodząc po przejściu dla pieszych. Prezydent Chełma, Jakub Banaszek zwrócił się do ukraińskiego konsula, prosząc, by ten jakoś na nich wpłynął, żeby przestali blokować trasę.

Jak pisaliśmy, pod wieczór tego samego dnia sytuacja w związku z protestem polskich przewoźników uległa diametralnej zmianie, gdy okazało się, że policja zaczęła pomagać czekającym w olbrzymich kolejkach ukraińskim ciężarówkom w ominięciu blokady i przekroczeniu granicy polsko-ukraińskiej. Policja w konwojach i pod eskortą wyprowadzała ukraińskie ciężarówki przez granicę w Korczowej, gdzie jest zakaz ruchu aut transportowych. To decyzja sztabu kryzysowego przy wojewodzie podkarpackim. Organizatorzy przyznali wówczas, że ich protest zaczyna tracić sens.

Informowaliśmy też, że Ukraińcy wyrzucili z elektronicznej kolejki około pół tysiąca polskich ciężarówek, oczekujących na powrót do Polski. Przewoźnikom grożą kary finansowe, rzędu 5 tys. euro, jeśli ich samochody nie wyjadą z Ukrainy w określonym czasie.

Jak pisaliśmy, ukraińskie władze oświadczyły, że w ramach rozmów polsko-ukraińskich ws. protestu polskich przewoźników na granicy nie ma tematu zmiany czy anulowania umowy o liberalizacji transportu. Twierdzą też, że Polacy, blokując granice, szkodzą nie tylko Ukrainie, ale również Polsce i krajom unijnym.

PRZECZYTAJ: Bosak: rząd PiS zrobił z Polski republikę bananową dla kapitału ze Wschodu. Konfederacja wspiera protest polskich przewoźników [+VIDEO]

Protest ten związany jest z liberalizacją przepisów w sprawie transportu międzynarodowego na terenie Unii Europejskiej. Przewoźnicy chcą zwrócić uwagę na sytuację w obszarze przewozów transportowych w Polsce i rozpoczęcie rozmów polsko-ukraińskich. W przypadku osiągnięcia kompromisu, mieliby zrezygnować z blokady przejść granicznych.

Polscy przewoźnicy domagają się przywrócenia systemu wydawania zezwoleń transportowych dla przewoźników ukraińskich i zmniejszenia ich ilości do poziomu sprzed rosyjskiej inwazji na Ukrainę tj. 200 tys. rocznie. Chcą też zaostrzenia zasad przewozu EKMT, wprowadzenia osobnej kolejki w systemie elektronicznym dla pojazdów transportowych zarejestrowanych na obszarze UE, a także osobnej dla pustych ciężarówek (obecnie muszą czekać 10-12 dni). Chcą też zapewnienia im dostępu do systemu „Szlach” (Droga).

Pisaliśmy też, że według ukraińskiego wiceministra infrastruktury Serhija Derkacza i agencji Ukrinform, większości postulatów protestujących polskich przewoźników nie da się zrealizować. Twierdzą, że strona polska już wcześniej przyznała, że spełnienie jednego z kluczowych żądań jest nierealne.

Kresy.pl

1 odpowieź

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. jaro7
    jaro7 :

    Jak to nic nie robią,przeciez zapewne szykują sobie miękkie lądowanie po utracie stołeczków.Poza tym jako słudzy narodu ukraińskiego nie ośmiela sie nic zrobić coby było przeciwko ich panom.I ukraina i “nasz” rzad biora na przeczekanie strajkujacych.