Dziennik „Financial Times” opisuje przeszkody biurokratyczne i logistyczne, utrudniające wzmacnianie tzw. wschodniej flanki NATO. Szybki przerzut wojsk mogą hamować zarówno nieprzystosowane drogi, jak i obowiązujące przepisy.

W środowym wydaniu brytyjski dziennik “Financial Times” zwraca uwagę na problemy związane ze wzmacnianiem tzw. wschodniej flanki NATO. W tym z przerzucaniem ciężkiego amerykańskiego sprzętu wojskowego. Zaznacza, że ma to nie tylko zamanifestować wobec Rosji potęgę i determinację NATO, ale jednocześnie „sprawdzić, czy przyziemna kwestia logistyki nie mogłaby zablokować odpowiedzi NATO na jakąś prowokację”.

Jak przypomina „FT”, w grudniu ub. roku gen. Robert Neller, dowódca piechoty morskiej USA ostrzegł amerykański kontyngent stacjonujący w Norwegii, że “nadchodzi wojna”. Później jego rzecznik wyjaśniał, że generałowi nie chodziło o nieuchronność starcia, ale o podkreślenie konieczności „zachowania gotowości do pełnowymiarowego konfliktu”. Stąd, w obliczu prowokacyjnych zachowań zer strony Rosji, NATO, jak pisze dziennik, „stara się teraz zamanifestować zdolność do ochrony pozimnowojennej granicy, która rozciąga się od koła podbiegunowego po północną Syrię”.

Gazeta cytuje również sekretarza generalnego Sojuszu Jensa Stoltenberga, którego zdaniem NATO musi się zmienić, ponieważ zmienił się świat. Stoltenberg zaznacza, że Sojusz po raz pierwszy w swojej historii musi jednocześnie radzić sobie z kryzysem poza swoimi granicami i „wzmocnić wysiłki na rzecz wspólnej obrony w Europie”.

Należy przypomnieć, że w połowie ubiegłego miesiąca na szczycie UE w Brukseli formalnie zapoczątkowano stałą współpracę strukturalną w dziedzinie obronności (PESCO). W jej ramach Holendrzy wystąpili z inicjatywą poprawy mobilności wojsk w Europie. Ma ona ograniczyć zarówno problemy biurokratyczne, jakie towarzyszą ruchom jednostek wojskowych, jak i poprawić infrastrukturę utrudniającą transport.

W tym kontekście, dziennik zwraca uwagę na duże znaczenie czynnika szybkości reakcji i przemieszczania wojsk. Przywołuje słynny raport Rand Corporation z 2016 roku, w którym na bazie licznych analiz i gier wojennych wykazano,  że w razie hipotetycznego ataku Rosji na państwa bałtyckie, rosyjskie wojska potrzebowałyby tylko 60 godzin, by zająć Tallin. Dodajmy, że rok wcześniej Pentagon zorganizował 16 gier wojennych symulujących podjęcie przez Rosję wojny hybrydowej w Łotwie i Estonii. U.S. Army przegrywała za każdym razem.

Czytaj także: Głównodowodzący wojsk USA w Europie potwierdza: kraje bałtyckie są nie do obrony

NATO ma swoją “szpicę”, czyli siły zadaniowe bardzo wysokiej gotowości i szybkiego reagowania, liczące 5 tys. żołnierzy. Można je wysłać do dowolnego miejsca w Europie, ale – jak pisze „FT” – „w ciągu kilku dni”. – W tym roku siłom szpicy będą dowodzić Włochy, których stolica jest usytuowana ponad 2 tys. km od Tallina – pisze brytyjski dziennik.

Ponadto, „FT” zwraca uwagę, że w wielu krajach Europy Środkowej i Wschodniej infrastruktura transportowa jest w złym stanie lub zbyt rzadka. Z kolei na Zachodzie Europy przez ostatnie 25 lat tunele, drogi, sieci kolejowe i porty nie były budowane w sposób, pozwalający na udźwignięcie i przejazd ciężkich amerykańskich transporterów wojskowych.

W rozmowie z gazetą współautor raportu Rand Corporation Michael Linick powiedział, że zainwestowanie w poprawę jakości infrastruktury w Europie będzie dla UE i NATO “decyzją polityczną”. Dodał, że im bardziej asertywne jest stanowisko Zachodu wobec Rosji, “tym bardziej konieczna” jest taka inwestycja.

Dziennik podkreśla, że zdaniem ekspertów wojskowych siły zbrojne krajów UE to “niesforna kolekcja broni i wehikułów” oraz trudnego do zgrania i skoordynowania sprzętu. „FT” wylicza, że armie europejskie mają 20 rodzajów myśliwców, podczas gdy USA mają ich sześć. Mają też 29 rodzajów niszczycieli i fregat (USA – 4), a także 17 wersji czołgów.

– Każdy w Europie ma swój przemysł zbrojeniowy – i nikt nie chce z niego zrezygnować – mówi gazecie anonimowy unijny dyplomata.

– Otwartym pytaniem pozostaje teraz to, czy kontynent, który stawia czoło rosnącym napięciom związanym ze wzrostem populizmu czy Brexitem jest w stanie przestawić się w stan wyższej gotowości bojowej – podsumowuje “FT”.

W związku z utrudnieniami dla wojska natury biurokratycznej, dowódca Sił Lądowych USA w Europie, gen. „Ben” Hodges wezwał jesienią ub. roku państwa europejskie do utworzenia „wojskowej strefy Schengen”, żeby przeciwstawić się Rosji.

Gen. Hodges chciałby, żeby kraje UE wyraziły zgodę na wdrożenie specjalnych przepisów dotyczących transportu i przekraczania granic, które umożliwiłyby siłom NATO szybsze przemieszczanie się po kontynencie. Zaznacza, że dzięki temu wojska Sojuszu mogłyby zostać szybciej przerzucone tam, gdzie będą potrzebne, by odstraszyć potencjalnego agresora. Na przykład Rosję.

„FT” / interia.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply