Atak Hamasu na Izrael mógł być operacją pod fałszywą flagą i izraelskie władze mogły chcieć do niego dopuścić – uważa dr Wojciech Szewko, analityk międzynarodowy i ekspert ds. Bliskiego Wschodu Collegium Civitas.

Analityk sytuacji na Bliskim Wschodzie doktor Wojciech Szewko był pytany przez serwis Interia o obecną odsłonę konfliktu izraelsko-palestyńskiego. “To był atak na niespotykaną skalę. Zrobiono wyłom jednocześnie w aż 80 punktach granicy Izraela ze Strefą Gazy. Granicy, która jest wyposażona w specjalne sensory i czujniki, mające zapobiec takim atakom. A mimo to się udało” – podkreślił, cytowany w sobotę przez portal.

Zwrócił uwagę, że “jeszcze nigdy nawet podczas powstań palestyńskich, nie było tylu ofiar”.

Szewko został zapytany, dlaczego Izrael dał się zaskoczyć takim atakiem. “Są dwie teorie. Jedna zakłada, że wywiad Izraela po prostu dał się zaskoczyć. Druga mówi jednak o tym, że sam atak był operacją false flag i Izrael chciał do niego dopuścić. Pojawiły się poszlaki, np. wiarygodne doniesienia egipskiego wywiadu o tym, że ostrzegał Izrael o planowanym ataku ze Strefy Gazy. Netanjahu to zignorował” – odpowiedział.

“Sam Netanjahu już wcześniej robił takie rzeczy, choć nie na taką skalę. Proszę zobaczyć, że gdyby Izrael po prostu zaczął bombardowania Gazy, cały świat by się od niego odwrócił i potępił. Po ataku jednak i zauważeniu przez świat zdjęć pomordowanych Izraelczyków, Netanjahu może robić z Palestyńczykami co chce, mając przyzwolenie świata do ostatecznego rozwiązania kwestii Palestyńskiej, czyli zajęcia Strefy Gazy” – dodał.

Dr Wojciech Szewko był też pytany, czy Polska byłaby w stanie sprostać takiej inwazji, z jaką mierzy się obecnie Izrael. “Gdy mieliśmy niedawno sytuację z Grupą Wagnera na granicy polsko-białoruskiej, padały pytania, co by nam 1000 wagnerowców zrobiło. No właśnie coś takiego. Wyobraźmy sobie, że przez granicę polsko-białoruską przechodzi ok. 1500 wagnerowców, bądź ludzi szkolących się tylko do takiej infiltracji. I zajmują 21 przygranicznych wsi i miast” – wskazał.

Jak dodał, Izrael nie potrafił sobie z tym poradzić na początku, mimo że istota jego armii polega na przygotowaniach do takich ataków. “Tak naprawdę wartość armii weryfikują prawdziwe działania bojowe. Czy polska armia faktycznie poradziłaby sobie w takiej sytuacji? Krótko mówiąc, nie wiadomo” – powiedział.

“To też zależy od tego, czy mentalnie Polska jest przygotowana na tego typu asymetryczny atak, który byłby bardzo groźny. Odnosząc się jeszcze do analogii z wagnerowcami, należy pamiętać, że oni walczyli i większość z nich miała doświadczenie bojowe nieteoretyczne i nie z poligonu jak bojownicy Hamasu” – zaznaczył.

Wyraził opinię, że “dobrze byłoby, gdyby nasza armia miała zdolności do uczenia się na bazie takich doświadczeń jak właśnie te z Izraela, aby przeciwdziałać zagrożeniom”.

7 października 2023 roku Hamas zaatakował Izrael. Uderzenie skutkowało największą liczbą ofiar śmiertelnych wśród Izraelczyków od 1973 roku, gdy państwo żydowskie stoczyło wojnę z koalicją syryjsko-egipską.

W piątek rano, jak pisaliśmy, Izraelskie Siły Obronne nakazały Palestyńczykom z północnej części Strefy Gazy ewakuować się na południe w ciągu 24 godzin. Według mediów to sygnał, że wkrótce może ruszyć izraelska ofensywa lądowa. Rzecznik ONZ Stéphane Dujarric powiedział, że wykonanie izraelskiego rozkazu jest „niemożliwe”, z uwagi na „katastrofalne konsekwencje humanitarne”.

Izraelskie Siły Obronne (IDF) oświadczyły w piątek wieczorem, że oddziały piechoty wspartej czołgami zaczęły punktowo wkraczać do Strefy Gazy. Jak podano, były to „lokalne rajdy”, mające na celu oczyszczenie terenu z potencjalnych bojowników Hamasu i zlokalizowanie porwanych Izraelczyków. Kontekst wskazuje, że mogło też chodzić o to, by Palestyńczycy wyczerpali swoje zapasy broni przeciwpancernej.

geekweek.interia.pl / Kresy.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply