Aktor serialu “Barwy Szczęścia” pobity przez policję na Marszu Niepodległości

Bili po karku, twarzy głowie, brzuchu, bili i nie pozwalali opuścić tego “kręgu” – napisał na Instagramie Jasper Sołtysiewicz. Znany z serialu “Barwy szczęścia” aktor twierdzi, że został pobity przez policję na Marszu Niepodległości, choć wcale nie brał udziału w wydarzeniu. Z brutalnością policji zetknęli się również dziennikarze Gazety Wyborczej i Newsweeka.

“Zostałem brutalnie skatowany przez kordon policji, wracając z planu filmowego. Nie brałem udziału w marszu, w tym czasie byłem na planie. Mijał mnie kordon policji, który udawał się na interwencję. Natomiast agresorzy byli dalej, po drugiej stronie torów, w ogóle na innym peronie. Natomiast policji najwidoczniej zabrakło odwagi udać się do nich i postanowili brutalnie pobić zwykłych ludzi, nawet media i kobiety” – czytamy we wpisie aktora.

Sołtysiewicz podkreśla, że choć nikogo nie prowokował, został przez funkcjonariuszy potraktowany jak agresor. “Bili po karku, twarzy głowie, brzuchu, bili i nie pozwalali opuścić tego ‘kręgu'” – relacjonuje na “InstaStory”. 23-letni aktor informuje, że zostały mu wybite trzy palce i że został potraktowany gazem pieprzowym z bliskiej odległości.

“Cudem udało mi się im wyrwać i biegłem na oślep, ponieważ miałem tyle gazu w oczach, że nic nie widziałem. Upadłem i nie wiem jak, ale znalazłem się w karetce” – dodaje.

Z relacji aktora wynika, że znalazł się on w środku policyjnej akcji na dworcu Warszawa Stadion, gdzie kordon funkcjonariuszy użył pałek i gazu przeciw wszystkim zgromadzonym tam osobom, w tym dziennikarzom.

“Uczestnicy marszu obstawili peron stacji kolejowej. Ruszyli za nimi policjanci. Chciałem pokazać, co się tam działo i wchodząc po schodach, zauważyłem schodzących policjantów. Zszedłem im z drogi, podniosłem ręce i krzyczałem “media”. Policjanci okładali mnie pałami w nogi i po plecach. Na odchodne dostałem w oczy gazem pieprzowym” – stwierdził reporter “Gazety Wyborczej” Dominik Łowicki.

“Byłem na dziesiątkach takich wydarzeń jako reporter i nigdy nie spotkałem się z taką agresją ze strony policji wymierzoną w media. Myślę, że oberwawszy wieloma kamieniami, usłyszawszy o sobie wszystko co najgorsze, niektórych policjantów poniosło” – ocenił w rozmowie z “Wyborczą”.

Ranna została też dziennikarka “Newsweeka” Renata Kim. “Nie pomogło to, że krzyczeliśmy, że jesteśmy z prasy, zaczęli nas pałować. Miałam na sobie niebieską kamizelkę z napisem PRESS, podniosłam do góry ręce i krzyczałam, że jestem tu służbowo, ale policjanci, teraz już naprawdę rozwścieczeni, bili nas pałkami. Mnie po nerkach, ale fotoreporter Adam Tuchliński oberwał po głowie i został zrzucony ze schodów” – relacjonowała.

ZOBACZ: „Pisowska ścieżka zdrowia”. Kolejne nagrania pokazują brutalność policji podczas MN [+VIDEO]

CZYTAJ TAKŻE: Nieoficjalnie: PiS powoła komisję do wyjaśnienia kontrowersji związanych z Marszem Niepodległości

Według rzecznika Komendy Stołecznej Policji, nadkom. Sylwestra Marczaka, „w związku z przestępstwami po środowym Marszu Niepodległości zatrzymano dotychczas 36 osób”. Policja wystawiła też ponad 260 mandatów, a do sądu trafiło 420 wniosków o ukaranie. Podał też, że rannych zostało 35 policjantów, a łącznie zatrzymano ponad 300 osób. Zdaniem rzecznika, rzucanie w kierunku policjantów niebezpiecznych przedmiotów i rac stanowiło dla nich realne zagrożenie. Nadkom. Marczak twierdził zarazem, że działania policji były takie same, jak podczas protestów przedsiębiorców czy przy okazji tzw. protestu kobiet.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

W czwartek Lewica oświadczyła, że składa wniosek do prokuratury na Roberta Bąkiewicza, szefa Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Zawiadomienie do Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście dotyczy, jak podano, „podejrzenia popełnienia przestępstwa na szkodę w sprawstwie pomocniczym, polegającego na narażeniu ludzi na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, naruszeniu nietykalności funkcjonariusza, niszczenia mienia znacznej wartości przez Roberta Bąkiewicza, który umożliwił wywołanie pożaru nieruchomości w Warszawie, narażając na utratę zdrowia lub życia jej mieszkańców oraz naruszenia nietykalności i czynne napaści na funkcjonariuszy Policji w dniu 11 listopada 2020 roku”. Politycy Lewicy domagają się też zdelegalizowania stowarzyszenia Marsz Niepodległości.

Organizatorzy Marszu Niepodległości podkreślali z kolei wczoraj podczas konferencji prasowej, że środowe wydarzenia w centrum Warszawy nie były formalnie żadnym zgromadzeniem oraz, że to „policja złamała wszelkie ustalenia”, a teraz zrzuca na organizatorów całą odpowiedzialność. Zwrócono m.in. uwagę na to, że funkcjonariusze nakazywali większości kierowców, którzy zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami chcieli wziąć udział w wydarzeniu samochodami, żeby parkować na Woli, a do Śródmieścia dostać się na piechotę. Inne samochody miały być celowo blokowane i przetrzymywane przez policjantów.

Pilnujemy wspólnych spraw

Zależymy od Twojego wsparcia
Wspieram Kresy.pl

Sam Bąkiewicz podkreślał, że policja zachowywała się bardzo brutalnie i eskalowała, atakując m.in. dziennikarzy, zamiast „wyłapać chuliganów i ochraniać zgromadzenie”.

– Wobec tych skandalicznych działań żądamy dymisji Komendanta Głównego Policji, bo uważamy, że te wszystkie działania podjęte przez policje wczoraj, to był powrót z działań sprzed marszu w 2015 roku, czyli z lat 2010-2014 – powiedział Bąkiewicz. Zaznaczył też, że policja nie wywiązała się z żadnych uzgodnień z organizatorami marszu.

CZYTAJ TAKŻE: Nie było zgody dowódcy operacji na użycie broni gładkolufowej podczas Marszu Niepodległości

Kresy.pl / radiozet.pl

0 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply