Rolnicy skupieni w AGROUnii rozpoczęli zamieszczanie w mediach społecznościowych zdjęć produktów z Biedronki mających oznaczenia kraju pochodzenia wprowadzające klienta w błąd. Według nich jest to lepsza metoda walki z nieuczciwymi praktykami niż skargi do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Przykłady wyłapanych przez AGROUnię nieprawidłowości podał w czwartek portal Wirtualna Polska. Jako produkt polski oznaczono w Biedronce ziemniaki z Holandii, czosnek z Portugalii i gruszki z Belgii. Te ostatnie miały nawet etykietę “Jedz co polskie”. Błędną informację odnośnie pochodzenia towaru zawierały wywieszki z ceną na stoiskach. O prawdziwym kraju pochodzenia można było się dowiedzieć z etykiet na samym towarze. Zdaniem AGROUnii służy to wprowadzaniu klienta w błąd, ponieważ konsumenci przede wszystkim patrzą na wywieszki z ceną.

AGROUnia oraz jej sympatycy dzielą się zdjęciami w mediach społecznościowych. Jak powiedział portalowi money.pl Juliusz Pająk z ARGOUnii, jest to bardziej skuteczna metoda walki z nieuczciwymi praktykami, niż zgłaszanie nieprawidłowości do Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Według Pająka w przeszłości UOKiK wysyłał kontrolerów do zgłaszanych sklepów po miesiącu-dwóch, kiedy źle oznaczonych produktów dawno tam nie było i nie nakładał żadnych kar. “To nie działa tak, jak powinno” – uważa przedstawiciel ARGOUnii.

Zobacz także: Supermarkety sprzedają zagraniczne ziemniaki jako polskie. Rząd blokuje zmianę przepisów

Wirtualna Polska poprosiła o komentarz do tej sprawy właściciela Biedronki, firmę Jeronimo Martins Polska. W przysłanym portalowi komunikacie zrzucono winę na błędy dostawców i personelu. Według Arkadiusza Mierzwy, kierownika ds. komunikacji korporacyjnej w JMP, oznaczenie gruszek “powstało w wyniku błędu drukarskiego w zakładzie naszego dostawcy i dotyczy jedynie niewielkiej części produktów”. Firma zapewniła, że wdrożyła już działania naprawcze. W przypadku ziemniaków JMP wyjaśniło, że pochodzenie towaru na wywieszkach nanosi ręcznie personel sklepu a jest to produkt szybko rotujący. W związku z tym właściciel Biedronki zalecił, by w przypadku ziemniaków szukać oznaczenia pochodzenia na etykietach samego produktu.

CZYTAJ TAKŻE: Ambasada Ukrainy chwali Biedronkę za gazetki i ulotki po ukraińsku

JMP zapewniło, że w 2018 roku 92 proc. produktów w Biedronce pochodziło od polskich dostawców a firma “przywiązuje dużą wagę do tego, aby oznaczenie oferowanych produktów było prawidłowe i jak najbardziej czytelne dla klientów”.

CZYTAJ TAKŻE: Rolnicy z AGROUnii rozpoczęli “powstanie chłopskie”

Kresy.pl / wp.pl

3 odpowiedzi

Zostaw odpowiedź

Chcesz przyłączyć się do dyskusji?
Nie krępuj się!

Leave a Reply

  1. Yogi
    Yogi :

    Parę tygodni temu, robiąc zakupy w pewnym sklepie patrzę i co ja widzę. Na półce banany, a na tabliczce cena i kraj pochodzenia – Polska. Coś mi się wydaje, że sprzedawcy mają cichy nakaz odgórny pisania wszędzie, że dany asortyment jest polski. No i trafia się jakaś mało rozgarnięta paniusia i bazgrze bzdury.

  2. 1000_szabel
    1000_szabel :

    Jeśli chodzi o Biedronkę, to już abstrahując od tego, czy jest to działanie celowe, czy może dany manager jest niedbały (opcjonalnie kretyn), to ja zwykle patrzę na naklejkę lub nadruk na kartonowej skrzynce, w której są tam owoce lub warzywa. Jest tam podany producent/dostawca, wraz z adresem siedziby. Mogłaby się co prawda przyplątać myśl typu “spiskowa teoria”, że personel celowo przepakowuje owoce/warzywa do kartonowych skrzyń od polskiego producenta, ale nie popadajmy w paranoję. Chodzi o to, że ja na te tabliczki na górze w ogóle nie patrzę, a na informacje na owych kartonach.

    • Gaetano
      Gaetano :

      @1000_szabel Oczywiście; trzeba zakładać, że informacje na tablicach mogą wprowadzać w błąd, i tutaj też “diabeł tkwi w szczegółach”, w tym przypadku na kartonie/opakowaniu. W pewnym polskim sklepie lubię co jakiś czas zwracać na to uwagę obsłudze.